Mam sąsiadkę, przemiłą starszą panią, niestety z niepełnosprawnością. Ma kłopoty z poruszaniem się, ale gdy tylko może i musi to wychodzi, ale często też dzwoni z prośbą o jakieś zakupy.
Kilka dni temu zadzwoniła i pożaliła się, że wyszła i upadła. Fakt, kolana i łokcie pozdzierane, policzek siny, bo przydzwoniła głową. Makabra.
Dziś zadzwoniła z prośbą o drobne zakupy. Acha, ważne jest to, że rozlicza się z tych zakupów skrupulatnie, co do grosza. Mam zatem po takich zakupach pełen portfel drobniaków.
Dzisiaj też zadzwoniła, złożyła zamówienie, kupiłam i zaniosłam. Pani sąsiadka rozlicza się i widzę, że coraz więcej tych klepaków. Zatem protestuję i proponuję, że rozliczymy się "kiedyś tam", gdy zbierze się większa kwota, na co sąsiadka:
- Oj, Agatka, gadasz jak potłuczona.
- No nie wiem, kto tu jest potłuczony...
Kilka dni temu zadzwoniła i pożaliła się, że wyszła i upadła. Fakt, kolana i łokcie pozdzierane, policzek siny, bo przydzwoniła głową. Makabra.
Dziś zadzwoniła z prośbą o drobne zakupy. Acha, ważne jest to, że rozlicza się z tych zakupów skrupulatnie, co do grosza. Mam zatem po takich zakupach pełen portfel drobniaków.
Dzisiaj też zadzwoniła, złożyła zamówienie, kupiłam i zaniosłam. Pani sąsiadka rozlicza się i widzę, że coraz więcej tych klepaków. Zatem protestuję i proponuję, że rozliczymy się "kiedyś tam", gdy zbierze się większa kwota, na co sąsiadka:
- Oj, Agatka, gadasz jak potłuczona.
- No nie wiem, kto tu jest potłuczony...
--
Bo ja cała jestem Tośka, A mój Tosiek to ho ho ho!
Mimo niepozornej szaty, Tosiek to... Tosiek to... Tosiek to...