Śniło mi się dzisiaj, że miałem taki mały spychacz. Miałem jakąś kupę piasku do rozgarnięcia ale za cholerę nie mogłem tego zrobić bo silnik spychacza tracił moc i gubił obroty. Ja mu w gaz on się niby zbiera a za chwilę prawie gaśnie. Te falujące obroty tak mnie zirytowały bo robota terminowa była, że aż się obudziłem i... Leżę we własnym łóżku. Żadnych spychaczy nie ma. Za to małżonka ślubna moja śpi obok mnie i chrapie niemiłosiernie wprost do mojego ucha.
--
Ani się obejrzałem jak zacząłem trącić "Steampunkiem" i stałem się "Vintage".