Nazajutrz obaj Tremowie byli na nogach od wczesnego rana, przynosząc z mesy śniadanie dla całej piątki. Poza tym, obu zżerała ciekawość jak przebiegnie pierwsza, tym razem trzeźwa, konfrontacja obu ras ludzkich.
Adam zbudził się pierwszy. Wystawił oko spod koca i zauważył Tremów przy stole. Natychmiast zaczął wydawać małpie pomruki i ostentacyjnie drapać się po tyłku i głowie. Nie sprawiło to na naukowcach spodziewanego wrażenia…
-Ty. Nie rżnij głupa. – rzekł Tremo-ojciec rzeczowo – Śniadanie gotowe. Aspirynę czy klina?
-Oba – zrezygnowany jęknął skacowany Adam – Oba poproszę… Rany, jak mi we łbie strzyka…

Lobus otworzył oczy i przez chwilę kontemplował wzorek na suficie zanim odgłosy rozmowy nie zmusiły go do odwrócenia oczu w tym kierunku. Spojrzał i zamarł w zdumieniu, nie mogąc połapać się czy to co widzi to jeszcze końcówka snu czy już rzeczywistość… Wstał z wysiłkiem i poczłapał w kierunku stołu.
-Małpę upijacie?! – Lobus nie posiadał się ze zdumienia – Uważajcie, bo jeszcze was pogryzie!
“Małpa” warknęła i wyszczerzyła zęby, więc ze strachem odskoczył kilka kroków w tył
-Drogi przyjacielu – odezwała się uprzejmie – Z tego co słyszę wypiliśmy nawet brudzia, więc chyba nic nie stoi na przeszkodzie abyśmy zjedli wspólnie śniadanie?
Lobus przezornie obejrzał się na łóżko, konstatując że skoro w nim nie leży to chyba jednak już wstał, a nie śni dalej…
-Siadaj, Lobus! – Tremo-syn śmiał się rozgłośnie, a ojciec mu wtórował – A ty, Adam, nie rób głupich dowcipasów!
Lobus zwalił się na krzesło i polał sobie uczciwej wielkości klina, gestem ręki odmawiając tabletek. Po upływie kilku minut był w stanie dołączyć do dyskusji przy śniadaniu.

Ewa zbudziła się ostatnia. Chwilę leżała nieruchomo pod ciepłym kocem zbierając myśli, lecz “zew natury” naciskał ją coraz mocniej. Ostrożnie wyjrzała spod koca i oczywiście pierwsze co zauważyła zdenerwowało ją do głębi. Momentalnie połapała się w sytuacji i energicznie usiadła na łóżku. Dyskutujący przy stole mężczyźni nawet nie zwrócili na nią uwagi.
-Mogę dostać aspirynę i kubek mocnej kawy z odrobiną mleka? – spytała wobec tego głośno, kierując swe kroki do łazienki.
-Ależ oczywiście! – zerwał się od stołu Tremo-syn – Już podaję!
Gdy Ewa wróciła z toalety na stole czekał wielki, parujący kubek kawy i fiolka z pastylkami. Dziewczyna upiła łyk i z uznaniem skinęła głową, po czym połknęła dwie aspiryny pod rząd. Tremo-ojciec zachęcił ją gestem do jedzenia, więc sięgnęła po kanapkę.

Potoczyła się miła i niezobowiązująca rozmowa na temat pogody, odradzającej się roślinności i ze wspomnieniami sprzed potopu. Wszyscy starannie unikali drażliwych tematów, lecz Ewa czuła przez skórę że jej obecność tutaj nie jest bynajmniej przypadkowa. W końcu postanowiła przerwać jałową dysputę i dojść do sedna sprawy.
-Wspominałeś coś o badaniach i jakimś zabiegu? – zaatakowała znienacka Tremo-syna
Wszyscy trzej naukowcy spoważnieli w jednej chwili. Tremowie popatrzyli po sobie i ojciec ciężko westchnął
-Mamy propozycję praktycznie nie do odrzucenia – zaczął niechętnie
-Ja bym raczej rzekł że wszyscy mamy nóż na gardle – doprecyzował Tremo-syn
-Już jestem przestraszony – zapewnił obecnych Adam
-Zamknij trąbę i daj kontynuować, Tobie grozi najmniej z nas wszystkich – Lobus rzekł poważnie, lecz Adam był widocznie ucieszony tym stwierdzeniem bo wyraźnie rozluźniony sięgnął po kolejną kanapkę
-Nasz Prezydent wpadł na “genialny” pomysł odbudowania naszej cywilizacji – kontynuował Tremo-ojciec – ale, nie wiem czy wiecie, nie mamy żadnych kobiet na pokładzie. Czterdziestu czterech facetów!
-Przyszedł z tymi dwoma gorylami i dał nam do wyboru: albo znajdziemy jakiś sposób, albo chrrrrrrt! – przeciągnął palcem po gardle Lobus
-Potem zauważyliśmy waszą grupę na brzegu, kilka samic… przepraszam, przepraszam, kobiet! – wskoczył Tremo-syn - To była nasza jedyna szansa!
-Przekonaliśmy Prezydenta że po odpowiedniej manipulacji genami “małpoludzice” będą rodziły ludzi… to znaczy naszych ludzi… no wiecie co mam na myśli! – Tremo-ojciec był zafrasowany
-Możecie manipulować ludzkimi genami? – Ewa była jednocześnie przestraszona i zaciekawiona
-Żartujesz chyba, popatrz na nasze laboratorium – Tremo-ojciec wskazał wokół – Ale musiałem coś powiedzieć aby przekonać tego dupka do eksperymentu i ratować naszą skórę…
-Nasza starszyzna też powtarza że musimy zaludnić ziemię – skrzywiła się Ewa – Oczekują, że każda z nas będzie miała co najmniej dziesiątkę dzieci! – dodała z niesmakiem
-Czyli mamy niejaki impas – stwierdził Tremo-syn – Mam wrażenie, że nie myślałaś jeszcze o założeniu rodziny…
-Może trochę… - Ewa wahała się widocznie – Ale ten tutaj – machnęła ręką w kierunku Adama – Twierdzi że nie dorósł jeszcze do poważnego związku…
-Jestem za młody! – uniósł się Adam – Mam jeszcze czas na zastanowienie!
-Już tak się zastanawiasz od pięciu lat! I co?! A za rok zmienisz mnie na młodszą, tak?!
-Nie kłóćcie się, proszę, musimy poważnie zastanowić się jak wybrnąć cało z tej sytuacji – Lobus próbował uśmierzyć kłótnię w zarodku – Jedziemy na tym samym wózku…
-Nie da się zwiać? – wyskoczył Adam
-Za daleko do brzegu aby płynąć, łodzi nie ukradniemy bo pilnują – mruknął Lobus
-Czyli wygląda na to, że jedynym wyjściem jest ciąża – rzeczowo stwierdziła Ewa – o ile uda się pomieszać oba nasze gatunki!
-Jest jeszcze gorzej. Najgorsze jest to, że Prezydent zażądał aby tylko jego geny były brane pod uwagę – ponuro odezwał się Tremo-syn – “Ja jestem najlepszym i najwyżej rozwiniętym przedstawicielem naszego gatunku”! Idiota!
-Ja mam spać z tym starym pierdołą? Ty chyba żartujesz?! – Ewa wściekła się nie na żarty – Poza tym, sądząc po wzroście, ma… tego… no… Czy ja wyglądam na kobyłę?! Nie zmieści się!!
-Kulturalnie, sztuczna inseminacja – odezwał się dystyngowanie Tremo-ojciec – Mamy lekarza i cały potrzebny sprzęt na pokładzie. Poza tym gwarantujemy opiekę szpitalną w czasie porodu i opiekę nad dziećmi do lat trzech, potem przedszkole i oczywiście, szkoła. Cały okręt do dyspozycji…
Ewa łamała się w duchu, co było wyraźnie widać po jej minie. Warunki były, co by nie mówić - w porównaniu do obecnej sytuacji na lądzie - rajskie!
-Wiecie co? Zastanawiajcie się dalej – wstała od stołu – Ja idę wziąć kąpiel, już chyba wieki całe nie kąpałam się w wannie! – pomaszerowała w kierunku łazienki
-Szampon jest w szafce nad zlewem! – krzyknął za nią Tremo-syn
-Dzięki! – odkrzyknęła przez zamykane drzwi, po czym dał się słyszeć szum lecącej do wanny wody.

-No to leżymy… - Tremo-ojciec nie pozostawiał sobie złudzeń – Musimy szybko znaleźć inną kandydatkę…
-Tego bym nie powiedział, to trochę zbyt pośpieszny wniosek – wtrącił się Adam – Ona już od dawna namawia mnie na dzieci! Bronię się jak mogę, uważam że mogę spokojnie poczekać jeszcze parę lat!
-A w jakim jesteś wieku? – wszyscy naukowcy z nową nadzieją przysłuchiwali się Adamowi
-Dopiero trzydzieści jeden! Jeszcze mam zamiar trochę poszaleć zanim założę rodzinę! Ale jej się, nie wiadomo czemu, śpieszy… a ja ciągle nie wiem, czy to “ta właściwa”!
-No to może rzeczywiście jeszcze nie wszystko stracone – na twarze Tremów i Lobusa powróciły lekkie uśmiechy – Jakby co, trzeba będzie uprzedzić Prezydenta aby przygotował “materiał genetyczny”, he he he!

Rozmowa zeszła na lżejsze tematy, zaraz też w czarodziejski sposób na stole pojawiła się butelka, choć trzeba przyznać że po wczorajszej bibie zawodnicy byli raczej oszczędni; raczej tylko na polepszenie humoru.

Ewa wyszła z łazienki po dobrych dwóch godzinach, owinięta w wielki kosmaty ręcznik.
-Zrobiłam jeszcze małą przepierkę – odezwała się usprawiedliwiająco – Moje rzeczy porozwieszałam na grzejnikach, powinny być suche na wieczór. Znowu w siebie wlewacie, panowie? Nie macie jeszcze dość?
-My tylko symbolicznie – zapewnił ją Lobus – Dla podtrzymania miłej rozmowy! No i co wymyśliłaś w międzyczasie?
-Skłaniam się powoli na “tak” – rzekła Ewa z namysłem, po czym, widząc szerokie uśmiechy na twarzach Tremów, dodała szybko – Ale to jeszcze nic pewnego! Ciągle myślę!
-To dobry znak – mruknął cicho Adam
-Trzeba to uczcić dobrym obiadem – Tremo-ojciec zatarł ręce – Niestety, nie możemy pokazać się z Wami w mesie, wzbudzilibyście olbrzymią sensację, a tego na razie chcemy uniknąć. Chyba, że chcecie znowu odgrywać małpy?
Po minach obydwojga poznał, że nie bardzo mieli na to ochotę.
-Wobec tego ja z synem przyniesiemy wszystko tutaj. – zdecydował i obaj Tremowie wyszli na korytarz

Ewa, Lobus i Adam relaksowali się przy stole, roztrząsając wspomnienia. Dowiedzieli się też sporo na temat okrętu i załogi, wymieniali uwagi jak obie rasy przeżyły potop. Lobus unikał tylko wyznania kto mianowicie nacisnął fatalny guzik…
Od czasu do czasu Ewa próbowała zawrócić konwersację w kierunku przyszłych planów, lecz obaj mężczyźni woleli trzymać się ciekawszych tematów, więc zaczęła od narzekania.
-Nie podoba mi się ten pomysł ze sztuczną inseminacją – wydymając usta stwierdziła z naciskiem – Kto to wymyślił? Uważam, że naturalne metody są dużo lepsze!
Lobus spojrzał na nią z zainteresowaniem:
-Sama, droga Ewo, o ile się nie mylę twierdziłaś, że nie jesteś kobyłą!
-Owszem, twierdziłam. Chociaż, oczywiście z czystej naukowej ciekawości, chciałabym wiedzieć jak “to” wygląda u was, gigantów? – ciągnęła odważnie rozmowę
-Myślę, że w miarę proporcjonalnie – z lekkim uśmiechem rzekł Lobus, po czym pokazał między dłońmi – Mniej więcej tyle!
-Tyle?! – Ewa była lekko zaszokowana i odruchowo wypiła kieliszek Adama
-No może tyle… – Lobus niechętnie zmniejszył nieco dystans
-Nie wierzę! Na pewno nie uwierzę dopóki sama nie zobaczę!
-W zasadzie to mógłbym… w moim wieku chyba już można poświęcić się… dla nauki oczywiście – Lobus zastanawiał się mrucząc niby to do siebie
-A ile masz lat? – zainteresował się Adam i polał wszystkim kolejkę
-Zbliżam się do 600, ale jeszcze trochę mi brakuje – zaczerwienił się lekko Lobus i wychylił kieliszek aby pokryć zmieszanie
-No to jeszcze jesteś w sile wieku! – stwierdził Adam uprzejmie, a Ewa mu przytaknęła
-Dzięki, chociaż wiem że nie jest to całkiem prawdą – z uśmiechem odparł Lobus – Zaczynam zauważać niejakie pierwsze problemy… - ciągnął zdesperowany, zanim się rozmyśli - Na przykład jeżeli chcesz porównania, będziesz musiała uchylić nieco rąbka… tajemnicy…
-Czego? – Adam wybałuszył oczy w zdumieniu
-Och, ręcznika – Ewa walnęła go w ramie – Mam nadzieję, że nie będziesz zazdrosny o ten mały naukowy eksperyment?
-Absolutnie! – zapewnił Adam – Mam nowoczesne poglądy i uważam nasz związek za otwarty!
-No to chodźmy za ten parawan w kącie i miejmy to już za sobą– Lobus zwlekał nieco, złapał za kieliszek i pokazał gestem Adamowi aby polał. Łyknął pośpiesznie – Nauka mnie ze wszystkiego rozgrzeszy… - usprawiedliwił się mrukliwie

Ewa poszła przodem i oboje zniknęli w kącie. Zapadła chwila ciszy…
Hahahaha! – dał się słyszeć zza parawanu perlisty śmiech Ewy – A ja myślałam, że giganci to mają ho-ho, a tu… hahahaha!
-Czego rżysz? – Lobus poczuł się mocno urażony w swej męskiej dumie – to jest troche lepiej niż przeciętny! Mierzyłem!
-No dobrze, hihihi, niech będzie że powyżej przeciętnej – rozchichotana Ewa wyszła zza parawanu owijając się w ręcznik i sięgnęła po kieliszek – Nieco tylko większy niż u naszych mężczyzn, każda dziewczyna powinna być zadowolona…
-Co masz na myśli? – zaniepokoił się Lobus
-Siadaj, zaraz Ci wyjaśnię!
-Ja mam też powyżej przeciętnej! – Adam nie chciał być gorszy niż jakiś tam gigant – Chcesz porównać?
-Nie, chyba podziękuję – zrezygnował Lobus i usiadł za stołem, patrząc pytająco na dziewczynę
-Powiem ci coś w sekrecie – spoważniała nieco Ewa – większość naszej armii zginęła w potopie, a armia to praktycznie sami młodzi mężczyźni… te stare pierdoły co wywołały wojnę a następnie pochowały swoje tyłki w najgłębszych schronach nie nadają się do niczego… w tej chwili jest nas, kobiet, wielokrotnie więcej… mamy swoje potrzeby… rozumiesz, dokąd zmierzam?
-Nie za bardzo… - spowolniały Lobus nie nadążał za tokiem myśli dziewczyny
-Trzeba odbudować jakąś cywilizację… Nie biorąc pod uwagę tych starych pryków, na okręcie macie około dwudziestu młodych… no rusz mózgiem!
-Aaaa! – ruszył mózgiem Lobus – No tak! Ciągle nie pojmuję…
-Rany, co za tępak! – żachnęła się Ewa
-Za to ja tak! – zza pleców Ewy odezwał się Tremo-syn, który nadszedł chwilę temu niosąc pojemniki z obiadem i starając się dyskretnie ukryć nimi napięte spodnie – Słyszałem waszą rozmowę i bardzo mi się ten pomysł podoba! Zgłaszam się na ochotnika do eksperymentów!

--
No good deed goes unpunished...