Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Półmisek Literata > Rycersko - prawie oryginalnie (5)
Gulliwer
Scena w buduarze pod nieobecność Kettlinga
- A Waćpanna aką bronią władasz? - zapytal Pan Michał wąsikiem ruszając jak zwykle.
- Żadną! tyle mojego, ze w jajca kopnąć potrafię odpowiedziała Krzysia, rumieniąc się nieco.
Taa, żadną! - drwiąco krzyknął Hajduczek i zaczął śpiewać, fałszując niemiłosiernie:
Wierzcie, rycerze,
Na nic pancerze,
Na nic się tarcze zdały!
Przez stal, żelazo
W serce się wrażą
Kupida ostre strzały!
Znowu chodzi o cycki! - z rozmarzeniem pomyślał imć Onufry.

- A stańże mi tu!- krzyknął Pan Michał.
- Panie Michale, tak przy damach? - huknął z oburzeniem Pan Zagłoba.
- A stańże mi tu, Waćpanna - chciałem powiedzieć. - sumitował sie Mały Rycerz, chcąc ukryć lekkie pomieszanie.
Ej, Boże! żeby się pokazało, co ja myślę! -zawołała Basia rumieniąc się z radości.

Pani Stolnikowa poczęła drgać i piszczeć głośniej jak zwykle, Basia zaś stała na środku izby, zmieszana, odurzona, dysząc mocno, gryząc wargi i tłumiąc łzy, które przemocą cisnęły się jej do oczu. Wiedziała, że tym bardziej będą się śmieli, jeżeli wybuchnie płaczem, i koniecznie chciała się wstrzymać, ale widząc, że nie zdoła, wypadła nagle z izby.
- Muszę wciągnąć! - pomyślała.

Dla Boga! zawołała pani Stolnikowa. Pewnie do stajni uciekła, a taka zgrzana... jeszcze ją zamróz chyci. Trzeba chyba pójść za nią! Krzysiu, nie wychodź!

To rzekłszy wyszła i porwawszy ciepłą jubkę w sieni, biegła z nią do stajni, a za nią biegł Zagłoba, niespokojny o swego hajduczka. Chciała wybiec i Drohojowska, lecz mały rycerz chwycił ją za rękę.

Słyszałaś waćpanna zakaz? Nie puszczę tej ręki, póki nie wrócą.
I rzeczywiście nie puszczał. A była to ręka jakoby atłasowa, miękka; ale jednocześnie ciężka i złota, jak u owego hydraulika który Panu Michałowi ryksztosującą droserklapę w kiblu reperował.

Lekkie rumieńce przeleciały przez smagławą twarz Krzysi.
Tom, widzę, branka w jasyr wzięta ! rzekła.
Kto by taki jasyr wziął, sułtanowi nie miałby czego zazdrościć, któren i sułtan pół państwa swojego chętnie by za taką oddał.
Aleby mnie waćpan przecie poganom nie sprzedał!
- Mogę pójść Waćpannie na rękę, ale to od ceny zależy! - rezolutnie odparł Pan Michał. - Na Allegro takie branki dobrze chodzą ino koszty wysyłki biznes psują. Tu pomiarkował pan Michał, że chwilowy zapał zbyt daleko go unosi, i poprawił:

Ale za zaliczeniem pocztowym to spoko jest!
A Drohojowska odrzekła poważnie:
Toś waćpan utrafił. Siostrą afektem jestem dla pani Stolnikowej, będę i waćpanową, wszystko w rodzinie zostanie.
Dziękuję z serca rzekł pan Michał całując jej rękę bo mi okrutnie pociechy potrzeba, a kasę zaraz policzę czy mnie stać!
Wiem, wiem! powtórzyła panienka jam też sierota i na posag zarobić muszę a wolę z Waćpanem niż po galeriach sie szlajać! Tu mała łezka stoczyła się jej z powieki i osiadła na owym puszku nad ustami.

A Wołodyjowski patrzył na łezkę, na usta lekko ocienione, wreszcie rzekł:
Takaś waćpanna dobra jako właśnie anioł! Już mi ulżyło!
Krzysia uśmiechnęła się słodko.
Daj Boże waćpanu!
Jak mi Bóg miły! Co laska to laska! - jęknął Pan Michał
Czuł przy tym mały rycerz, że gdyby powtórnie pocałował ją w rękę, co mu dobrze zrobiła to by mu jeszcze bardziej ulżyło. Ale w tej chwili weszła pani Makowiecka.

Baśka jubkę wzięła rzekła ale w takiej jest konfuzji, że za nic nie chce przyjść. Pan Zagłoba ugania się za nią po całej stajni. Jakoż Zagłoba, nie szczędząc pociech i perswazyj, ino dolców skąpiąc nie tylko się uganiał za Baśką po całej stajni, ale wyparł ją wreszcie na dwór w tej nadziei, że ją prędzej do ciepłej izby namówi i sałaty oszczędzi.

Ona umykała przed nim powtarzając: -Otóż nie pójdę! Niech mnie zamróz chyci! Nie pójdę! nie pójdę!... Na koniec dostrzegłszy już przy domu słup ze szczeblami, a na nim drabinę, skoczyła na nią jak wiewiórka i oparła się dopiero na skraju dachu. Tam siadłszy zwróciła się ku panu Zagłobie i na wpół już ze śmiechem zawołała:

Dobrze, pójdę, jeśli waćpan wleziesz tu po mnie a i bony z Pewexu przyniesiesz!
A cóż to ja kocur jestem, hajduczku, żebym za tobą po dachach łaził? Tak to mi płacisz za to, że cię kocham?

I ja waćpana kocham, ale z dachu, dopóki Waćpan Wranglerów mi nie sfinansujesz!
Dziad swoje baba swoje! Złaź mi tu zaraz! Balonową gumę do żucia Ci kupię!
Nie zlazę!
Jak mi Bóg miły, żeby do serca tak brać konfuzję! Nie tobie, łasico utrapiona, ale Kmicicowi, któren za mistrza nad mistrze uchodził, Wołodyjowski to samo uczynił i nie na żarty, lecz w pojedynku. Jemu najznamienitsi szermierze włoscy, niemieccy i szwedzcy nie dłużej jak przez jeden pacierz mogli dać opór, a tu jeden bąk taki do serca bierze przeprawę.
A ile bonów i oryginalnych dolców na tym zarobił!
Fe! wstydź się! Złaź, złaź! Przecie ty się dopiero uczysz!

Ale pana Michała nie cierpię, bo skąpy!
Bogać tam! Za to, że exquisitissimus w tym, co sama chcesz umieć? Powinnaś go tym bardziej kochać! Twój ragazzo Forda Ci nie kupi, przeca to jasne jest!
Pan Zagłoba nie mylił się. Uwielbienie Basi dla małego rycerza wzrosło pomimo jej konfuzji, ale odrzekła:
Niech go Krzysia kocha! Mnie rajstop nie trzeba!
Złaź, złaź!
Nie zlazę!
Dobrze, to siedź; powiem ci jeno, że to nawet i niepolitycznie pannie na drabinie siedzieć, bo ucieszny może dać światu prospekt!
A nieprawda! rzekła Basia ogarniając rękoma jubkę.
Ja tam stary, oczu nie wypatrzę, ale zaraz tu wszystkich zawołam, niech się dziwują! I jeszcze za darmo na billboard Cię wsadzą!
Już zlazę! wołała Basia. Co mam siedziec jak glupia bez kontraktu!

Wtem Zagłoba zwrócił się w bok domu.
Dalibóg, ktoś idzie! rzekł.
Jakoż zza węgła ukazał się młody pan Nowowiejski, który przyjechawszy konno, przywiązał konia przy bocznej furcie, sam zaś obchodził dom pragnąc wejść przez główne drzwi.
Basia ujrzawszy go znalazła się w dwóch skokach na ziemi, lecz niestety było już za późno. Pan Nowowiejski widział ją zeskakującą z drabiny, więc stanął zmieszany, zdumiony, oblany rumieńcami jak panna; Basia stała przed nim tak samo. Aż nagle zakrzyknęła:

Druga konfuzja!
Pan Zagłoba, rozbawiony wielce, mrugał czas jakiś swym zdrowym okiem, na koniec rzekł:
Pan Nowowiejski, naszego Michała przyjaciel i podkomendny, a to jest panna Drabinowska... tfu!... chciałem powiedzieć: Jeziorkowska! Bo za sto dolców zarąbistego łabędzia odstawia, ostatnim razem we fontannie w Kongresowej, i jak ja policja zwinąć chciała to zażyczyła sobie rzecznej z motorówką!

Nowowiejski przyszedł prędko do siebie, a że był to żołnierz bystrego dowcipu, choć młody, więc skłonił się i podniósłszy oczy na cudne zjawisko, rzekł :
Dla Boga! róże na śniegu w Ketlingowym ogrodzie kwitną!
Jak ktos ma dolce to szczęściarz jest!

A Basia dygnąwszy mruknęła sama do siebie:

Dla innego portfela niż twój!

Po czym rzekła bardzo wdzięcznie:

Proszę do komnat! Wejście gratis a o wyjściu porozmawiamy później!

I sunęła sama naprzód, a wpadłszy prędko do izby, w której pan Michał siedział z resztą kompanii, zawołała robiąc przytyk do czerwonego kontusza pana Nowowiejskiego:

Gil przyleciał! Podobno ma kartę Golden Visa!

Za czym siadła na stołku, złożywszy ręce w małdrzyk, a buzię w ciup, jak przystało na skromną i przystojnie wychowaną panienkę.

Pan Michał przedstawił młodego przyjaciela siostrze i Krzysi Drohojowskiej, a ów ujrzawszy drugą pannę, chociaż w odmiennym rodzaju, lecz równie niepośledniej urody, zmieszał się po raz wtóry; pokrył to jednak ukłonem i dla dodania sobie fantazji ręką do wąsów, które uprzednio magiczną maszynką Gillette ogolił, sięgnął.

Zakręciwszy tedy palcami nad wargą, zwrócił się do Wołodyjowskiego i opowiedział mu cel swego przybycia. Oto pan hetman wielki pilnie pożądał widzieć małego rycerza. 0 ile pan Nowowiejski się domyślał, chodziło o jakąś funkcję wojskową, hetman bowiem odebrał świeżo kilka listów, mianowicie od pana Wilczkowskiego, od pana Silnickiego, od pułkownika Piwo i od innych komendantów na Ukrainie i Podolu rozrzuconych, z doniesieniami o krymskich wypadkach, które nie zapowiadały się pomyślnie. Pan Hetman nawet

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona

Gulliwer
Winno być: Pan Hetman bowiem odebrał świeżo kilka listów, mianowicie od pana Wilczkowskiego, od pana Silnickiego, od pułkownika Piwo i od innych komendantów na Ukrainie i Podolu rozrzuconych, z doniesieniami o krymskich wypadkach, które nie zapowiadały się pomyślnie. Pan Hetman nawet kilka ogierów wynajął celem pokrycia czeków bez pokrycia póki co.

Sam chan i sułtan Gałga, który z nami u Podhajec paktował mówił dalej pan Nowowiejski chcą paktów dotrzymać; ale Budziak szumi już jako ul na wyroju; białogrodzka orda również się burzy; ci nie chcą ni chana, ni Gałgi słuchać...

Już mi to pan Sobieski konfidował i o radę pytał rzekł Zagłoba. Co tam mówią teraz o wiośnie?

Powiadają, że z pierwszą trawą ruszy się na pewno to robactwo, które znowu trzeba będzie wygnieść odpowiedział pan Nowowiejski.
- Ale budżet ograniczają na deratyzację, ino Unia organizuje szkolenia, jak robactwo paznokciem tępić!

To rzekłszy okrutnego marsa postawił i począł wąsy tak kręcić, że aż mu górna warga, na skutek uczulenia, poczerwieniała.

Basia, patrząc bystrze spostrzegła to zaraz, więc zasunęła się nieco w tył, by jej pan Nowowiejski nie widział, i dalej także wąsy kręcić naśladując młodocianego kawalera.

Pani stolnikowa zgromiła ją zaraz oczyma, lecz jednocześnie poczęła drgać tamując usilnie śmiech; pan Michał również wargi przygryzał, a Drohojowska spuściła tak oczy, że aż jej długie rzęsy rzucały cień na policzki i niejedno oczko w rajstopach puściło. A na repasację nie było jej stać.

Waćpan rzekł Zagłoba młody człek, ale doświadczony żołnierz! I dofinansowanie wywalczyc potrafi!

Mam dwadzieścia dwa lat, a siedm, nie wymawiając, ojczyźnie służę, bo w piętnastym roku w pole ze firmy uciekłem! odpowiedział młodzieńczyk.

I ze stepem się zna, i trawami umie chodzić, i jak kania na pardwy na ordyńców spadać dodał pan Wołodyjowski. Zagończyk to nie lada! Jemu się Tatar w stepie nie przytai !
- I zawsze dłużnikowi z bejsbola *ebnie!

Pan Nowowiejski spłonął z ukontentowania, że go chwalba z tak sławnych ust wobec panien spotykała.

Był to przy tym nie tylko jastrząb stepowy, ale i piękny chłopak, czarniawy, wichrami spalony. Na twarzy nosił bliznę od ucha aż do nosa, który od przycięcia z jednej strony był cieńszy niż z drugiej. Oczy miał bystre, przywykłe w dal patrzyć, nad nimi mocne czarne brwi, zrośnięte nad nosem i tworzące jakoby łuk tatarski. Na wygolonej głowie wichrzył mu się czarny, niesforny czub. Basi podobał się i z mowy, i z postawy, ale mimo tego nie przestała go udawać.

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona
Forum > Półmisek Literata > Rycersko - prawie oryginalnie (5)
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj