Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Półmisek Literata > Szkarłat [opowiadanie rozpoczęte i zakończone]
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Jako, że dawno tutaj nie było nic nowego to proszę - moje pierwsze opowiadanie kiedykolwiek napisane, wydaje mi się że jeszcze w takim lekko szczeniackim stylu. Ot, taki kawałek na szybko do przeczytania. Mam nadzieję, że te parę minut nie uznacie za stracone (oczywiście wszelkie prawa autora i inne bezedury z tym związane obowiązują z prostego przekonania, że takie grafomaństwo nie ma prawa opuścić rodzimej biblioteki:P)


Dwa półmiski potoczyły się po podłodze. Zawirowały w około stóp stojących tam ludzi, rozrzucając zawartość we wszystkie strony.
- Eh głupi Ty! I co ja teraz z tym zrobię? A, mówiłem trzymaj rondel mocno, co by Ci nie wypadł. Rusz się, Erin. Bez guzdrania!
Podstarzały, niski mężczyzna z dobrze zaznaczoną krągłością
w okolicach pasa, która z pewnością nie była skutkiem częstych ćwiczeń fizycznych z widocznym trudem pochylił się nad miejscem gdzie spoczywały naczynia oraz ich zawartość malowniczo rozlana po ciemnej dębowej podłodze. Mężczyzna wyjął zza pasa ścierkę, zagarnął resztki które jeszcze nie zdążyły wsiąknąć w szpary między deskami, całość wrzucił do kotła stojącego na palenisku.
- Ha! Jak się podgrzeje to i choćby najgorsza cholera tam była, zara sie wypali. A co do ciebie darmozjadzie.... mężczyzna zwrócił się do małego chudego chłopca stojącego przed nim to dam Ci zaraz taką nauczkę!
- Oberżysto! No co z tym gulaszem bom zgłodniał okropnie!
- Już, już. Nie pali sie. Nigdzie panie nie zjesz tak dobrze jak tutaj mówiąc to obtarł paluchem brzegi naczynia, złapał za rondel
i ruszył w stronę drzwi prowadzących do obszernej sail. Sądząc
z odgłosów i smrodu wydobywającego się z pomieszczenia, urzędowała tam dość duża grupa, a na stołach musiało roić się od kufli i misek z kapustą, której zapach zwykł drażnić ludzi z wyższych sfer. Wiadomym jest, że mamy tu do czynienia z istnym perpetuum mobile gdzie kufle piwa to paliwo dla gwaru, a kapusta zaś w zastraszającym tempie napędza równie zastraszający smród na który o dziwo sami produkujący byli nadzwyczaj dobrze uodpornieni. Odpornośc ta była jedną z wielu właściwości jakimi cieszyli się ludzie tego pokroju (do zdolności takich można zaliczyć także wzrost pewności siebie wprost proporcjonalny do ilości znajomków w grupie, tudzież do ilości posiadanych w rękach sztachet co oczywiście źle wpływało na stan płotów domostw graniczących z gospodą).
Sala choć często i gęsto odwiedzana przez różnego rodzaju klientele, była dość dobrze utrzymana. I nie było to przereklamowane hasło, jak w innych oberżach w których określenie to miało dawać do zrozumienia że za cięższą potrzebą JEDNAK trzeba udać się w kąt sali. Przychodząc do gospody U grubego Fenla można było się spodziewać, że podłoga będzie zamieciona - przynajmniej z rana - a piwo rozcieńczone będzie tylko 2 litrami wody na litr właściwego trunku. Oberżysta i zarazem właściciel tego szynku był poczciwym człowiekiem ale nie przesadzał z manierami. Zatrudniał w gospodzie około 10 ludzi, co rzecz jasna zmniejszyło bezrobocie w miasteczku, tym samym sprawiając że kłaniano mu się często i nie tylko gdy na ziemi leżało coś wartościowego.
Fenl taszcząc wielki gar zupy wszedł do głównej sali. Nie było to obszerne miejsce jednak zdołał ustawić tam 6 cztero osobowych stołów. W chwili gdy wszedł do środka 3 z nich były w pełni zajęte. Dziś jest z pewnością dobry dzień. Dla kogo zupka hę?
z pierwszego stolika podniosły się okrzyki. Już przynoszę panowie. Powoli ruszył w tamtą stronę. Wyminął czterech dziwnie wyglądających gości. Siedzieli cicho, zawinięci szczelnie w płaszcze choć tego dnia pogoda dopisywała aż nadto. Na głowach kapelusze, oczy zasłonięte okularami. Mimo widocznego u nich braku broni, Fenl był pewien że dostałby kulkę nawet gdyby spróbował wycelować do nich z widelca. Ot, nieprzyjemny typ człowieka, co innego niż reszta tutejszej hałastry.
Na myśli głównie miał jegomościa, który siedział stolik dalej.
Miejsce to zajmował młody mężczyzna, blondyn, widać było że wzrostem przewyższał średnich ludzi, lecz nie był postawnej budowy. O wiele lepiej pasowały do niego słowa szczupły i żylasty. Wzrok przykuwał jego szkarłatny płaszcz z wysokim kołnierzem. Młodzieniec był już mocno zawiany i właśnie w tym momencie, z głupawym uśmiechem na jaki stać tylko pijanych ludzi starał się trafić kawałkiem grzanki do własnych ust co też, w jego mniemaniu było nad wyraz trudną sztuką.
Fenl podszedł do właściwego stolika. Zamówienie rozlał po miskach, gar postawił na stole, w tym samym momencie pierwszy z dziwnych typków, których mijał po drodze wstał. Fenl odsunął się. Zbyt długo pracował w swej profesji, żeby nie wiedzieć czym może się zakończyć takie wstawanie. Jakby potwierdzając jego przypuszczenia, za pierwszym drabem wstała reszta. Szybkie spojrzenie po sali. O co im może chodzić? Przecież nie warto ryzykować, dla tak skromnego pieniądza jaki zarabia dziennie na gospodzie. Cholera, trzeba było dzisiaj nie wystawiać nosa spod pościeli myślał szybko.
- Wypad! szorstki głos rozszedł się po sali. No wypierdalać mówię! Sama głuchota i kretyństwo tu siedzi, że nie rozumie?! Zostaje tylko właściciel tego zawszonego miejsca i Ci, którzy nie są w stanie wyjść. Ich wyprowadzimy sami.
Nietrudno było zauważyć. Ręka schowała się pod płaszczem, wyciągnęła pistolet. Palec zrepetował maszynę. Z dwóch widocznych błysków ten w oczach bandyty wydawał się nieporównanie gorszy. W jednym momencie wszyscy wstali i z widocznym pospiechem wyszli przez nieduże drzwi. Wszyscy oprócz młodzieńca w czerwieni. Jeden z towarzyszy tego, który wyciągnął pistolet podszedł do śpiącego zamachnął się nogą i wykopał mu spod tyłka taboret. Dało to komiczny efekt, gdyż w jednej chwili całe ciało mężczyzny straciło jedyne miejsce podparcia i zwaliło się z łoskotem na podłogę. Młodzieniec ocknął się, rozejrzał. Po chwili lekkiej konsternacji, wrzasnął i wczołgał się pod stolik.
- Eh, swołocz No dryblasku wpadłeś drugi z drabów przystawił mu do skroni pistolet. Jak masz coś cennego to dawaj, jeśli nie to pomyśl sobie o najpiękniejszej z kurew bo z takim obrazkiem we łbie łatwiej umierać.
- Hola, panie kochany spokojnie z tym czymś. Zaraz się dogadamy, oddam wszystko po dobroci. Wszystko, wszyściuteńko byleby tylko ujść cało z tej draki
Mężczyzna wstał, otrzepał swój płaszcz. Dopiero teraz można było sobie zdać sprawę jaki był wysoki i szczupły. Blond włosy i postawiona na sztorc fryzura dobrze współgrała z resztą wizerunku. Chłopak usiadł na krzesełku, zaczął przeszukiwać kieszenie.
- Ej Lender! odezwał się ten, który wstał od stolika pierwszy. Nie spoufalaj się tam zbytnio. Pierdzielnij go mocno w gębę, tak profilaktycznie. A teraz musimy sie naradzić co dalej. Chyba, że najpierw wyłożymy całą sprawę naszemu gospodarzowi tutaj końcem pistoletu wskazał na Fenla.
- A i racja, przydałoby się Nakis. Przydało..... Lender podszedł do karczmarza. Słuchaj Panie ładny. Sprawa jest krótka i konkretna. Czekać tu będziem. Na naszych kamratów.... Ile będziem czekać i co będziem w tym czasie robić to nie twoja sprawa, więc lepiej dla Ciebie jeśli nie będziesz o nic pytał.
- Ale czy... Fenl z trudem wyjąkał.
- Nie, nie, nie.... Źle się zrozumieliśmy ręka poszła w ruch, Fenl poczuł jak nos rozpłaszcza mu się na twarzy, wgniatając miedzy oczy. Masz nie pytać o nic. Kapujesz teraz? Myślę, że tak. Bo jeśli nie to na tym jednym incydencie się nie skończy.
- Teraz, panie karczmarzu ten nazwany Nakisem rozwalił się przy jednym ze stolików przyniesiesz nam czego dobrego do picia... i jedzenia rzecz jasna. Oczywistym jest, że cobyś nie zwiał jeden z nas pójdzie z tobą. Alia, rusz tyłek miast tak pierdzieć w stołek od samego początku!
- Całuj mnie w cztery litery Nakis! Masz ochotę to sam dreptaj z tym wsiokiem do kuchni. Ja głodny nie jestem.
- Ale piwa to byś się napił nie? Ha! Wiedziałem, że nie odmówisz moczymordo zatracony. Widać, sam będę musiał się zatroszczyć o nasze brzuchy...
Od stołu powstał ostatni z okupujących karczmę.
- Ja, pójdę. I tak nic tutaj nie ma dla mnie do roboty, a tam może i się jakaś dzi

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Od stołu powstał ostatni z okupujących karczmę.
- Ja, pójdę. I tak nic tutaj nie ma dla mnie do roboty, a tam może i się jakaś dziewka znajdzie. Tym razem nie mam zamiaru być ostatnim..
- Twoja wola Ykwa Nakis zrobił bardzo skupioną minę, wydął wargi, ręce złożył jak do pacierza. Ykwo, synu Ykwy z zasranego rodu! Zaprawdę powiadam Ci, złapiesz za dwie i pół wiosny syfa najgorszego z możliwych i sczeźniesz w przydrożnym rowie, a psy rozwłóczą twoją zasyfioną kuśkę po całej wsi! Rzekłem!
Trzej współtowarzysze wybuchnęli śmiechem, który rozniósł się po całej izbie. Śmiech ich słychać było jeszcze w kuchni, gdzie Ykwa poszedł za Fenlem aby przygotować coś do jedzenia.
- Eee, że się tak nieśmiało zapytam. Panowie, znalazłoby się i dla mnie coś do jedzenia? młodzieniec w szkarłacie właśnie wyjmował na stół parę drobniaków, ładnie zdobiony sztylet i srebrną piersiówke. Wrzuciło by się coś na strudzony żołądek
- Zawrzyj gębę psie! wykrzyknął Alia. Dziw, że jeszcze nie dostałeś po pysku na tyle mocno żebyś nie mógł nic powiedzieć. A i tak każde twe słowo śmierdzi niczym szczyny z pobliskich wychodków.
- Co tak mocno, Alia. Nie bądź niegrzeczny wobec naszego gościa. Nie jesteśmy żadne zbóje z byle wiochy. Zanim pana zabijemy, godziłoby się dać mu coś na połechtanie flaków, które tak czy tak niedługo wypłyną z niego szybciej niżby chciały. Ykwa, co ty produkujesz to żarcie? Ile jeszcze mamy czekać.
Fenl właśnie wnosił i stawiał na stoły garnki, za nim Ykwa niósł dzbany piwa. Karczmarz modlił się w duchu aby tylko zostawili go w spokoju. Czuł jednak, .śmierć liże mu pięty z nieukrywaną przyjemnością. Stawiając ostatni parujący rondel na stole, ręce dygotały mu mocno, a pot spływał po twarzy.
- A teraz główne danie! Madame y monsieur! wykrzyknął Alia sil vous plait, au revoir Mon Cheri!
Wstał szybko, ręka błyskawicznie podniosła lufę na wysokość oczu. Fenl widział wszystko jakby w zwolnionym tempie. Mężczyzna celujący do niego z pistoletu. Zdążył pomyśleć - Dlaczego on celuje we mnie? Boże, co ja mu takiego zrobiłem. Dlaczego ja? Całe życie uczciwie, przy tym moim skromnym interesiku i wszystko tak psu w dupę? Nawet córek nie zdążyłem za mąż wydać. Ratuj, Boże miłosierny ratuj. Czemu inni nic nie robią? Jeden siedzi na miejscu, patrzy w podłogę jakby nigdy nic. Drugi już dobiera się do mojego jedzenia, a bodajby 1000 lat srał po tym co zje! Trzeci wyprostowany z założonymi rękoma tylko się przygląda. Młodzieniaszek w czerwieni uśmiecha się szyderczo stojąc za nim z dziwnym błyskiem w oku. Ten uśmiech na jego ustach. Dziwnie złowieszczy, można powiedzieć szaleńczy. A przecież żeś kmiotku w takiej samej nędznej sytuacji jak ja. I co masz zamiar zrobić z tymi rewolwerami co? ....Cholera! Rewolwer?!
O żesz!......
Strzał! Ciało Lendera padło na ziemię i zanim ktokolwiek by to spostrzegł kolejna kula leciała już w kierunku plądrującego garnki Ykwy. Pocisk dopadł go między kosztowaniem grochowej zupy, a przeżuwaniem chleba i wbił mu się prosto w skroń. Głowa pociągnęła resztę ciała odbierając impet pocisku, uderzyła w ścianę i osunęła się na podłogę. Fenl odwrócił głowę. Mężczyzna w szkarłatnym płaszczu stał teraz naprzeciwko dwóch pozostałych na nogach bandytów. Każda z jego dłoni trzymała spory srebrny pistolet z pięknymi ornamentami wygrawerowanymi na całej długości broni. Jeden z czarnych otworków w lufie wycelowany był w Nakisa, drugi zaś mierzył prosto w zwróconego ciągle w stronę Fenla Alii.
- No to panowie jakby to powiedzieć jesteście w hm.... czarnej dupie rozpoczął mężczyzna w czerwieni. - Co więcej, wyszukajcie na najodleglejszych krańcach tej zapyziałej krainy najczarniejszą z dup, a wy i tak jesteście w gorszej! Zapewne sytuacji swej nie rozumiecie, ale mam nadzieję że ta krótka demonstracja dała wam trochę do myślenia. Działajcie więc! Czekam...
Alia spojrzał na Nakisa. W spojrzeniu tym był ogromny znak zapytania. Widać było kto był hersztem bandy od początku. Nakis wyciągnął nogi przed siebie, powiódł wzrokiem od stóp aż po blond głowę przeciwnika, odkaszlnął, splunął i przemówił.
- Czy ta demonstracja dała nam do myślenia? Hmm... po tym co tu zobaczyłem dochodzę tylko do jednego wniosku Nakis rzucił wzrokiem na leżącego i broczącego krwią Ykwe. - Kiepski ze mnie prorok. A co do naszej sytuacji, to zauważ chyba że jest nas dwóch, a jeden z nas już ma wyciągnięty pistolet. Więcej! Czas gra na twoją niekorzyść. Niedługo będzie tutaj reszta bandy, a z nimi nie poradzisz już sobie tak gracko. I co masz zamiar zrobić panie Wielki Nieznajomy? Nasi współtowarzysze i tak będą ścigać Cię aż do usranej śmierci.
W jednej sekundzie można było usłyszeć zgrzyt odbezpieczanej broni, strzał i głuche łupnięcie ciała Alii o deski.
- Jeden z argumentów straciłeś, próbuj dalej użytkownika szkarłatnego płaszcza widocznie bawiła cała sytuacja. Zastanawia mnie jak teraz postarasz się przeciągnąć twoje krótkie życie, które koniec końców i tak zakończy się tak jak przebiegało plugawie i bez rewelacji.
Nakis jak zauważył Fenl już nie wyglądał tak hardo. Twarz mu pobladła, ręce widocznie zadrżały, stopy zaś postawił mocno na ziemi jakby czekając tylko pierwszej okazji ucieczki. Tymczasem z miejsca karczmarza wszystko wyglądało coraz lepiej, przynajmniej na razie. Nie myślał o tym, że gdy przyjedzie reszta bandy to z pewnością spalą cały dobytek. On już będzie wtedy daleko, daleko stąd.
- Ah, nudzi mnie to. srebrny grawerowany rewolwer wystrzelił. Blada twarz Nakisa w jednej chwili pokryła się krwistą czerwienią, która wypływała strumieniem z dziury idealnie po środku czoła. Fenl przerażony całym zajściem w pierwszych sekundach nie dał rady ruszyć nawet palcem u nogi, lecz po chwili odzyskał władze w członkach, a mózg znów zaczął pracować racjonalnie. Najważniejsza myśl: Przeżyłem!
- Jakże Ci się odwdzięczę wybawco! Przecież oni by mnie zabili zaraz po tym jak przyniosłem im to jedzenie.
- No taaa... tego nie da się ukryć. odpowiedział młodzieniec.
- Proś o co chcesz młody panie. Postaram spełnić każde twe życzenie.
- Hm... pamiętasz jak ten tutaj, mówił o tym że jego banda niedługo tu będzie?.
- Tak, tak doskonale o tym pamiętam. Już ułożyłem w myśli plan jak oboje możemy się stąd szybko wydostać. Ja znam okolicę, możemy na mnie polegać!
- A pamiętasz jak mówił o tym, że jego banda ścigać mnie będzie aż po kres moich dni?
- No tak, nieciekawa sytuacja. Dlatego też później rozłączyć się będziemy musieli. Ale nie bój nic paniczu, dam ja Ci stosowny pieniądz abyś mógł przetrwać drogę do czasu aż znajdziesz miejsce do ukrycia.
Mężczyzna omijając trupy skierował się ku drzwiom. Jego szkarłatny płaszcz falował, hipnotyzując. W mężczyźnie było coś dziwnego, nieludzkiego. Coś co sprawiło, że Fenl jednak pożałował swoich słów o wspólnej ucieczce. Mężczyzna doszedł do drzwi, oparł o nie jedną rękę...
- Dead man tells no lies.... wyszeptał - A od kogo mieliby się dowiedzieć kim był ten ktoś.
Fenl dopiero teraz zrozumiał swoje położenie. To była ostatnia rzecz, której się w życiu spodziewał. I tak też było... Sekundę potem Fenl leżał już na deskach, czując ogromny ból w klatce piersiowej. Powieki stawały się coraz cięższe. Ostatnim spojrzeniem zobaczył wysoką postać wychodzącą z karczmy. Mgła rozmazywała szkarłat na jej ubiorze. Czyżby umierając wzrok był tym zmysłem, który utrzymywał się najdłużej? Nieee... Fenl słyszał śmiech. Doniosły śmiech. Tak śmieje się ktoś kto jest zadowolony ze swojego dzieła... Karczmarz Fenl, właściciel gospody przez bez mała 20 lat, posiadacz 3 córek, jednej dorodnej krowy, jednej żony której z krową nietrudno było pomylić, człowiek poczciwy i przyjacielski oddał ostatnie tchnienie na dębowej podłodze.
Kryjący się za barem Erin wyszedł z ukrycia. Podszedł do nieżywego Fenla. Przeszukał mu kieszenie. Te parę drobniaków, niewielkie pieniądze z napiwków włożył szybko do swoich spodni. Już miał odchodzić, ale wrócił się i biorąc mocny zamach kopnął zwłoki prosto w żebra. Z uśmiechem na ustach wyszedł z sali. Trzask uderzających o framugę drzwi wcale nie wskazywał na nic dobrego. Bo i nic dobrego się nie wydarzyło........

***

Gdyby ktoś pewnego

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Gdyby ktoś pewnego wieczoru w małym miasteczku zajrzał przez okno do najczęściej odwiedzanej przez miejscowych gospody, zobaczyłby masę ludzi. Ludzi szczęśliwych, pijących nie dlatego że muszą, ale dlatego że chcą. Poprzez cienkie, zabrudzone szyby dostrzegłby grubego gospodarza wyglądającego na poczciwego człowieka. Obok niego niskiego - sądząc z miny zruganego przed chwilą - chłopca, dwoje ludzi przy barze, a także niedaleko baru po czwórce przy każdym z trzech stolików w sali. Przy jednym stoliku siedział młody człowiek, blondyn, widać było że wzrostem przewyższał średnich ludzi, lecz nie był postawnej budowy. O wiele lepiej pasowały do niego słowa szczupły i żylasty. Wzrok przykuwał jego szkarłatny płaszcz z wysokim kołnierzem.... I coś jeszcze.... Uśmiech.... złowieszczy.... sprawiający, że ciarki miast schodzić po plecach już dawno baraszkują w okolicy kostek wprawiając kolana w drżenie. I ten wzrok.... te oczy mówiące więcej niż słowa. Złe oczy.....


***

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Adasq - Superbojownik · przed dinozaurami
Dobre

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ha, a jednak znalazł się ktoś kto skusił się na przeczytanie jest mi niezwykle miło

sunnivva
Dosyć niechlujne, dopiero za trzecim podejściem przeczytałam do końca.
Czym te półmiski rozrzucały zawartość? I czy one były szczególnie uzdolnione artystycznie, że rozrzucając zawartość, malowniczo ją rozlały?
Czy Ykwe to Lender, czy Fenl? Czy to ktoś zupełnie inny?
Jak gościu z żarciem zobaczył niepokojący uśmiech młodzieńca, który stał za nim? Gdzie kończy się dialog, a zaczyna opis sytuacji?
Córki sie posiada czy ma?
Jak one się mają do opisywanej sytuacji?
Dwoje ludzi przy barze - czy to oznacza, że np. jedna z tych córek też przy tym barze stoi?
Oraz kilka innych. Przeczytaj to spokojnie i pomyśl ;)

Popracuj nad interpunkcją.

--
Jest dla mnie przewidziane specjalne miejsce w piekle. Tron

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Dzięki, że przeczytałaś. Szkoda tylko, że nie powiedziałaś czy Ci się podoba czy nie tylko od razu przeszłaś do wyciągania brudów. Osobiście też, nigdy tych błędów nie zauważyłem :|

Co do niechlujności - w Wordzie troszkę inaczej to wygląda. Nie chciało mi się wszystkiego przestawiać tak, żeby na forum wyglądało schludnie

Półmiski się po prostu wykopyrtnęły i tyle. Nie ma co tego roztrząsać. Dajmy na to, że półmiski rozrzucały zawartość sobą - z fizyką nie wygram :P I tak, były uzdolnione artystycznie - zawartość ułożyła się w obraz Damy z Łasiczką o czym akurat nie wspomniałem w opowiadaniu.

Czy Ykwe to Lender, czy Fenl? Czy to ktoś zupełnie inny?
Myślałem, że dostatecznie dobrze rozpisałem bohaterów, kto jest kto ale racja nad tym mogę pomyśleć.

Jeśli chodzi o uśmiech to tutaj kompletnie nie rozumiem. Przecież bohater w myślach opisuje sytuację jaką widzi przed sobą "zdążył pomyśleć". Trzeci z nich stoi, a za nim chłopok w czerwieni. Czytanie ze zrozumieniem!

Dialog i opis sytuacji. Tutaj znowu wchodzi kwestia układu tekstu na forum. W osobnym pliku zapewniam, że nie ma z tym problemów No chyba, że chodzi o sposób pisania... przepatrzę wszystko jeszcze raz starając się dostrzec błędy.

Córki się posiada czy się ma?
U mnie w opowiadaniu się posiada. W danym świecie i danych czasach córki nie mają zbyt dużo do gadania a tak serio to skonsultuję się ze znajomą polonistką i dopytam - w razie czego poprawię

Dwoje ludzi przy barze to dwoje ludzi przy barze. Koniec. To może być para homoseksualistów, piekarzy, dekarzy, książąt ... myślę, że córki też podchodzą pod kategorię ludzi. Ogólnie rzecz biorąc, obojętnym to jest kto tam stoi bo i roli w opowiadaniu nie odgrywa żadnej

Mam nadzieję, że strasznie rażących błędów w interpunkcji nie ma. Staram się nad tym panować jednak cały czas w głowie mam myśl, że ważniejsza jest treść i sens

Dzięki za konstruktywny komentarz!

sunnivva
Pomysł ciekawy, tylko słabo dopracowany. Odnośnie interpunkcji oraz pytania, gdzie się kończy wypowiedź, a zaczyna opis sytuacji, pierwszy z brzegu:
- Ha! Jak się podgrzeje to i choćby najgorsza cholera tam była, zara sie wypali. A co do ciebie darmozjadzie.... - mężczyzna zwrócił się do małego chudego chłopca stojącego przed nim - to dam Ci zaraz taką nauczkę!

Z powyższego wynika równiez moje zakłopotanie dotyczące uśmiechu - po prostu nie potrafiłam tego szyku zdania ułożyć w sensowną całość. Interpunkcja byłaby bardzo pomocna

Co do półmisków i kilku innych elementów - czasem prościej jest lepiej. Zwłaszcza, gdy chcesz oddać surowość i poniekąd siermiężność wnętrza karczmy, co stanowiłoby dobry kontrast dla szkarłatnego płaszcza i srebrnego rewolweru. Ale to subiekltywna opinia czytacza

Dwoje jest liczebnikiem dotyczącym ludzi obojga płci. Jesli piszesz o osobach to dwie osoby. Jeśli piszesz o mężczyznach, to dwóch ludzi, dwóch mężczyzn. Dwoje ludzi sugeruje mężczyznę i kobietę. Masz to?

--
Jest dla mnie przewidziane specjalne miejsce w piekle. Tron

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Racja, sprawdziłem w paru książkach i powinienem po tym opisie sytuacji postawić kropkę. Wychodzi na to, że ułatwiło by to czytanie takich tekstów ludziom takim jak Ty Uświadomiłaś mi to i jest mi bardzo miło z tego powodu

Bardzo mi miło również, że napisałaś o tej subiektywnej opinii. Do tej pory odnosiłem wrażenie, że jesteś wybitną pisarką i dostaję obsuwę za podstawowe błędy!. Co do oddawania uroku danego miejsca to cóż, taki już styl mojego pisania - prosto piszę o rzeczach prostych. Klimat karczmy rzeczą prostą dla mnie nie jest i tak to odczuwam.

Dwoje ludzi sugeruje mężczyznę i kobietę. Masz to?

Mam i trzymam rękamy y nogamy. Bo kto powiedział, że tam stoi dwoje mężczyzn? Równie dobrze mogą to być kobieta i mężczyzna. Równie dobrze mogą to być dwie dziewczyny.
Poza tym wcielam się w tym momencie w czytelnika. Stoi sobie dwoje ludzi przy barze. I co? a może to kobieta i mężczyzna? a może to kobieta i transwestyta? a jaki rozmiar buta? Obojętne! Czytelnik przeczyta, że stoi dwoje - a niech stoją i do usranej śmierci jeśli tylko nie ingerują w fabułę :]

Podsumowując - do wytkniętych mi błędów gramatycznych, interpunkcyjnych zastosuję się chętnie i postaram się poprawić. Do błędów zaś stylowych... cóż, nie zwykłem zakładać czerwonych spodni gdy ktoś obok mnie stwierdził, że w czarnych wyglądam kiepsko Ja piszę, czytelnika to bawi lub nie, normalna kolej rzeczy (chociaż proste, że wolałbym więcej tych pierwszych:P).

Pozdrawiam serdecznie!

sunnivva
Widzę, że z nas dwojga to nie ja mam kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem. To może spróbuję wielkimi literami: spytałam, czy za barem stała jedna z córek, bo zasugerowałeś ludzi płci obojga, a nijak inaczej nie potrafiłam żadnej z córek do fabuły dokleić. Opowiadanie, w którym występuje tyle "rozpraszaczy" nie związanych z fabułą czyta się naprawdę źle. Tak samo "kwiecisty" [czytaj: ostro przegadany] opis wywróconych półmisków ma się nijak do dalszych opisów postaci, zawartych w trzech - czterech słowach. Chaos, brak równowagi, nadużywanie psów i syfów (uwierz mi, nasi rodacy klęli o wiele bardziej fantazyjnie), określenia, które nijak się mają do wykonywanych czynności (pocisk trafia, a nie dopada. To nie jest rozpędzający się myśliwy. "Dopada" sugeruje ściganie. Już widzę, jak ściga go zakosami, pomiędzy licznymi przeszkodami) oraz wyżej wspominany brak interpunkcji (nota bene, w kolejnym opowiadaniu nie wysiliłeś się na tyle, by błąd wyeliminować, zatem ja już nie wysilę się ponad przeczytanie pierwszych dwóch zdań - zniechęciłeś mnie skutecznie) powodują, że czyta się twój utfu!r źle. Pomimo ciekawego pomysłu.

Twoja sprawa, czy będziesz dalej grafomanił (pardon, chadzał w czarnych spodniach), czy zaczniesz pisać.

--
Jest dla mnie przewidziane specjalne miejsce w piekle. Tron

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Uff, naprawdę znalazł się Master of Puppets sztuki pisarskiej Dla mnie i tak najważniejsze jest to, że jak dam opowiadanie do przeczytania zwykłemu zjadaczowi tekstu to z reguły się podoba

Primo. Chętnie przeczytałbym coś twojego. Można coś takiego gdzieś dostać?

Secundo. Twoje wypowiedzi powiedzmy sobie szczerze są troszkę zaczepno-czepialskie. Bo przecież zakończyć się mogło inaczej. Wytłumaczyłaś jak to widzisz, ja wytłumaczyłem jak ja to widzę i postaram się poprawić (nowe opowiadanie jest z tzw szafy czyli takie stare-nowe). Po co to dalej roztrząsać? Wielbicielką moją nie zostaniesz, to widać od razu - nie każdy musi.

Po trzecie znaczy się.
Kiedyś czytałem coś równie podobnego do twoich wypowiedzi. Oczywiście tekst na którym się to opierało 5000x przewyższał moje wypociny, a i forma zarzutów stawianych autorowi była o niebo lepsza od twoich przy czym jednak znalazłem pewną styczną. Zachęcam do przeczytania :]

CYKL MIESIĄCZKOWY KOBIET, A HISTORIA PLANETY ZIEMIA
https://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f03/polemiki.html#link

sunnivva
Zgadzam się z autorem podlinkowanego eseju. Nawet pisząc opowiadania fantastyczne można trzymac się fizyki i norm ogólnie przyjętych - vide Dukaj, Lem czy bracia Strugaccy albo stworzyć własny swiat z jego historią i miarami - vide Tolkien. I one mogą byc spójne. Jesli wolisz porównywać się do Sapkowskiego (do stylu którego z takim podejściem też nigdy nie dorośniesz) - droga wolna.
W końcu książki Paulo Coelho też się sprzedają jako filozofia, a na "Zmierzch" do kin poszło mnóstwo ludzi.

--
Jest dla mnie przewidziane specjalne miejsce w piekle. Tron

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
ffoka - Superbojownik · przed dinozaurami
Po co? Przecież nie zrozumiał już po pierwszej konstruktywnej krytyce. Autor nie chciał Twoich uwag tylko stwierdzenia czy Ci się podoba czy nie. Pod warunkiem, że jesteś zachwycona;)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
To chodzi o to że tobie też się nie podoba czy może solidarność z Sunnivvą? Poza tym nie wiem skąd wyciągnęłaś ten warunek o zachwyceniu. Proste, że wolałbym żeby chociaż paru osobom przypasiło ale tych którym się nie podoba nie jadę obić facjaty :|

sunnivva
:ffoka, czasem jeszcze mi się chce, ale zasadniczo coraz rzadziej.

--
Jest dla mnie przewidziane specjalne miejsce w piekle. Tron

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
ffoka - Superbojownik · przed dinozaurami
Mnie również. Ale w moim wieku to normalne, w Twoim to może być oznaką apatii, lenistwa..? Czegój?

sunnivva
:ffoka, nie wierz w to, co mam napisane w profilu odnośnie wieku. Trochę kłamie

--
Jest dla mnie przewidziane specjalne miejsce w piekle. Tron

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
ffoka - Superbojownik · przed dinozaurami
Kiedyś bałem się, że "kiedyś tam" nie będę mógł. A mnie się po prostu nie chce
Forum > Półmisek Literata > Szkarłat [opowiadanie rozpoczęte i zakończone]
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj