Siedzieliśmy wtedy na murku. Ciepło było. On też był. Dobry z niego chłopak, ale lubił wypić. Zresztą, jak my wszyscy. Młody był. Miał na imię Jacek. I on wtedy powiedział, że rzuca to wszystko. I że idzie po lepsze życie. No i poszedł. Długo go nie widzieliśmy. A potem go znaleźli. Dużo, dużo później, mróz już był. Leżał o tam, w tych krzakach. Miał takie lpsze ubranie. Jakby garnitur, ale cały w plamach. Jak go nasi posterunkowi zabierali, to nie mogli go poznać. A ja wiedziałem od razu, że to on. No i ci policjanci mówili jeszcze, że go okradli. Ale przede wszystkim to go pobili. Tak do nieprzytomności. Ale on żył jeszcze. A potem przyszła noc. A jak noc to i mróz. I to go zabiło. A taki dobry był chłop.
Nie boi się pan, że i pana to spotka?
Mnie? A co ja mam? Ja pijak jestem. A on stał się pan. Po nim miał kto płakać to i szkoda go. I pani reporterka o niego pyta teraz. A ja? O mnie nikt nie pyta. Jak umrę to żadnej różnicy nie będzie.
Ale ja nie jestem reporterką.
Nie? A tak pani wygląda. To kim...
Kim jestem? Żoną. Żoną Jacka. Zabrali mi go sprzed domu.

--
https://kaliaeea.pinger.pl/