Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Półmisek Literata > Poranek dnia nastepnego
xepher
Auuuuu…
Lesio jak zwykle poczuł poranny ból istnienia. Otworzył jedno oko, acz półmrok pomieszczenia, w którym się znajdował nie pozwalał dostrzec szczegółów, ani tym bardziej określić gdzie w danym momencie się znajduje. Niestety, pomoc drugiego wydawała się bezsprzeczna. Znajoma biel ścian pozwalała optymistycznie spojrzeć w przyszłość, znowu udało się trafić do domu.
Powstanie do pionu to jednak było łatwiejsze zadanie niż początkowo się wydawało, spuścić nogi, podeprzeć się na łokciu, wyprostować rękę i już siedzimy. Trywialne. I tu wdarło się potworne pytanie:
-Co ja do qrwy robiłem wczoraj???
Nie, odpowiedź na to pytanie przerastała jego możliwości umysłowe. Niestety, szara masa tkwiąca między uszami nadawała się w najlepszym razie do muzeum przedmiotów gumowych, w żadnym bądź razie nie była zdolna do takich poświęceń, jak złożenie tego burdelu w sensowną całość. Co gorsza, wdarło się do wewnątrz jeszcze jedno uczucie, nieprzyjemne uczucie że nie jest sam w tym pomieszczeniu. Powoli i bardzo ostrożnie obrócił głowę, spojrzał na pościel, spod której wystawała noga. Dotknął jej delikatnie.
-Uf, ciepła.
Faktycznie, noga zdawała się należeć do żywej osoby, a także, co trochę podniosło mu samopoczucie, wydawała się być płci żeńskiej. Tym razem. Starając się nie obudzić towarzyszki, Lesio uniósł delikatnie kołdrę by nie obudzić śpiącej niewiasty.
- Nie!!! Dobry Panie spraw, aby to był zły sen.
Smutne to, acz sen, a właściwie zmora nie chciała zniknąć, wręcz przeciwnie, nabierała coraz wyraźniejszych kształtów. Dodatkowo, stan jej ubioru nie pozostawiał złudzeń co do wydarzeń nocnych. Tego już było zbyt wiele, bez zastanowienia wstał sprężyście, chwycił szlafrok leżący na krześle i wyszedł do sąsiedniego pomieszczenia. Szok spowodowany widokiem zdecydowanie podniósł możliwości koncentracji oraz szybkość procesów myślowych. Musiał coś z tym zrobić, tym bardziej, że do tego wszystkiego dołączył się bolesny ucisk nie dający się opanować w żaden sposób. Musiał to wyrzucić z siebie, dać ulgę duszy i ciału. Przyjął pozycje, w pełnym skupieniu stał przez moment, i w końcu dał upust wszelakim wydarzeniom które miały miejsce dnia poprzedniego. Zaczęło spływać na niego uczucie wspaniałej błogości, miód spokoju rozlał się w jego wnętrznościach.
-Taaak , nie ma to jak poranny szczoch .-Zadowolony mrukną do siebie zamykając kibel.
-Kawa.- Myśl ciepła jak i sam napój spłynęła mu do głowy
Kuchnia mimo swej odległości od miejsca w którym się znajdował, wydawała się miejscem spełnienia wszelkich marzeń. Szafki pełne dóbr wszelakich, wypełniona lodówka oraz kupa sprzętów wszelakiego rodzaju zdawała się zapraszać, wręcz wołać do siebie obiecując w zamian za minimum wysiłku aromatyczny płyn pobudzający wszelkie czynności życiowe, w tym jakże potrzebne funkcje przetwarzania danych. Cóż, sam aromat napoju pobudzał, twarde krzesło wydawało się tronem, błoga cisza koiła skołatane nerwy, gdy wtem pojawił się ON. Jego pojawienie się nie mogło oznaczać nic dobrego, a na pewno oznaczało koniec sielanki.
-Cześć-zagaił szyderczo- Ciężka noc???
-Cześć- odpowiedział Lesio czekają tylko na dalsze pytanie. Wiedział, że Młody nie odpuści kolejnej „wspaniałej” rozmowy.
-Ty już na nogach?
-Tak, od ponad 2 godzin, ładnie sobie pospaliście-odpowiedział młody-Musiałem wstać wcześniej
-Tak a po co?- Zdumienie na jego twarzy musiało być naprawdę wyraźne, przynajmniej tak sądził po minie Młodego, wyraźnie zdegustowanej niewiedzą rozmówcy. Co najmniej jakby rozmawiali o czymś oczywistym.
-Przecież zaraz wyjeżdżam- powiedział zdegustowanym tonem zaraz dodając, a właściwie mrucząc –Uwiąd starczy.
-Ale skoro mamy trochę czasu to mam do ciebie pytanie.
Mina na jego twarzy wyrażał chyba wszystko, to będzie jedno z tych pytań które normalnego człowieka przyprawiło by spazmy, a co dopiero osobnika po tak burzliwej nocy.
-Kochasz swoją żonę?
-Jezu, tak a czemu pytasz i to o tak nieludzkiej porze?
-A tak- wyraźnie zadowolony młody odwrócił się, acz wychodząc dodał –Nie byłem pewien czy cię mogę zostawić samego.
Mimo tej riposty odczuł ulgę z odejścia swego przeciwnika w tej rozmowie. Nawet udało mu się nie skłamać, naprawdę kochał kobietę, z którą się ożenił. Tak, tę śliczną brunetkę, łagodną i miłą z nienaganną figurą, zawsze elegancko ubraną; acz z dużym dekoltem za którym wszyscy faceci się oglądali z zazdrością. Tak, mówią kolokwialnie wyrwał najlepszą picze, której zazdrościł mu każdy kumpel. Uśmiechną się smutno do wspomnień, gorzkie to było, gdyż ten kaszalot, który teraz chrapał pod kołdrą w niczym nie przypominał jego dawnej kobiety. Gdyby Ją rozebrać na części można by złożyć dwie w wersji poprzedniej. Ba, nawet na trzecią, tylko trochę niższą też materiału by starczyło.
-EJ, co to był za tekst z tym starcem? Spytał się Młodego, który wpadł do kuchni z siła tornada.
-Nic, tak ci chciałem dokuczyć. Przecież wiem że masz dopiero 25 lat.
Tak 25.Pomyślał i jak zawsze zdołował się lekko. Ćwierć wieku na tym świecie i co ja zdołałem zrobić… Nie dane mu jednak było skończyć myśli ponieważ ostry dzwonek domofonu wyrwał go z zadumy.
-Nareszcie!!! Młody przemkną przez korytarz jak ponaddziekowy myśliwiec.
-Nareszcie. Zachowywał się jakby trafił szóstkę w totka.
-Widzę że się cieszysz - odparł spokojnie. Jego wcale nie cieszyła wizyta Jadźki. Znał ją zbyt dobrze, wiedział, że ta wizyta nie może oznaczać niczego dobrego. Przynajmniej dla niego. Klamka cicho jęknęła i weszła Ona; emanując jak zwykle swoją osobą. Była poniekąd wzorem kobiety. Zawsze ubrana zgodnie z najnowszymi trendami. Idealna fryzura, nie zmącona ani jednym odstającym włoskiem, perfekcyjnie dobrany makijaż ukrywający jej wiek, cera bez najmniejszej zmarszczki w kolorze dojrzałem brzoskwini oraz prawie doskonała figura dopełniały udanego dzieła salonów odnowy. Nie jedna trzydziestka powinna zazdrościć jej prezencji. Ogarnęła spojrzeniem mieszkanie; tak musiała wyglądać inspekcja gestapo; pomyślał. Jej wzrok zatrzymał się dopiero na nim, i to wyrażało wszystko.
-A ty co, jeszcze w szlafroku? I to ma być menadżer. Znowu zalałeś się jak zwierze, i jesteś ledwo przytomny. A gdzie Iwusia?
Wskazał palcem na sypialnie
-Biedactwo jeszcze śpi, musi być bardzo zmęczona.
Tak ciekawe czym –pomyślał- chyba chodzeniem po chipsy, sklep jest tak daleko. Gdyby nie to że tego badziewia nie dowożą pewnie w ogóle nie wychodziła by z domu.
- Dobra nie ważne młody gotowy?
Nie musiał odpowiadać na to pytanie, ponieważ wezwany stał już koło niej w pełni ubrany z wielką sportową torbą.
-To co kochanie, idziemy?
-Pewnie- zakrzyknął i pomknął na dół schodami nie czekając na swą towarzyszkę. Błogi spokój znów spowił mieszkanie. No może oprócz nieznośnego warkotu dochodzącego z wewnątrz. Gdyby nie wiedział, że jego źródłem jest człowiek, a nawet podobno kobieta, pomyślałby, że na 2 piętrze jego bloku ktoś bawi się kosiarką spalinową dużej mocy. Znów próbował pozbierać myśli i przypomnieć sobie, co robił dzień wcześniej. Kofeina w żyłach powoli zaczynała swe działanie, więc zadanie wydawało się możliwe do wykonania. Zaczęło jak zawsze niewinnie. Nudne podsumowanie wyników pracy jego zespołu; jak zawsze odwalili kawał dobrej roboty, jak zawsze nikt tego nie docenił, jak zawsze i tak dostał zjebe od szefa, jak zawsze premie dostanie ta metroseksualna ciota i dział marketingu. Smętne popołudnie w biurze bo kto bierze się za realizacje nowych zadań w piątek po południu, i wyjście w pustkę bo komu jak komu ale jemu nie chciało się wracać do domu po pracy. Szczególnie, iż bar u Grześka był zawsze po drodze. Nie istotnym było w tym momencie, że znajdował się on na drugim końcu miasta. Gwałtownym ruchem zerwał się na równe nogi, krokiem zdecydowanie zbyt szybkim jak na człowieka w jego stanie podbiegł do okna.
-O kurwa, niech to szlak- zaklą siarczyście wyraźnie zdenerwowany- znowu zostawiłem samochód, i znowu będę musiał go szukać. A co tam- pomyślał znacznie już spokojniej – znowu zgłoszę kradzież, sam się znajdzie.
Wiedział, że jest to dobry pomysł, robił to już kilka razy i zawsze skutkowało. Uśmiechnął się do wspomnień, ostatnim razem co prawda musiał się tłumaczyć czemu zgłasza kradzież w mieście oddalonym o ponad 200 km od miejsca w którym znaleźli jego auto ale co tam, przecież „wyjechał” w delegacje a co złodziej robił z jego bolidem to nie jego sprawa. Tak, to musiała być szalona noc, szkoda, że nic nie pamiętał. Zresztą i tak pewnie do żadnych ekscesów, szczególnie seksualnych, nie doszło. Widział to z pewnością, ponieważ zawsze po takich eskapadach miał pełne relacje zazdrosnych kumpli. Pewnie i tym razem wyglądało to tak samo, zarwał najlepszą laske na całej imprezie robiąc smaka męskiej części potańcówki, przeszalał z nią na parkiecie pół nocy, a następnie wdali się w długą dysputę na tematy moralno-filozoficzne. Na koniec po dżentelmeńsku odmówił zaproszeniu do niej stwierdzając, że nie mógłby tak od razu z nią do łóżka, wzbudzając w niej podziw niesłychany, oraz litościwe spojrzenia kolegów od wódki. Cześć z nich zresztą przestała z nim wychodzić twierdząc, że gdyby oni mieli taką okazję nie zastanawialiby się ani chwili, dołuje ich jako mężczyzn i w ogóle powinien wstydzić się swojego zachowania. Zdarzały się oczywiście zabawne sytuacje, typu stwierdzenia, że jest gejem. Gdy udawało mu się jednak przekonać niedoszłą kochankę o mylności jej sądów, padały jeszcze zabawniejsze komentarze pod tytułem „dlaczego ja cię nie spotkałam przed ślubem”, lub wręcz propozycje matrymonialne. Tak, kobiety to dziwny gatunek, naukowcy powinni zająć się rozszyfrowaniem ich psychiki zamiast na przykład teorią mnogości. Ale czy znajdą się tacy odważni? W sumie to nie wiedział; i chyba nikt tego nie wiedział; co było w nim takiego co pociągało kobiety. Był niski (167 cm to przecież nie dużo), ogolony na łyso. Miało to swój plus w postaci wzroku w odpowiednim miejscu. Jego rozmyślania przerwał głośny tupot. W sumie gdyby był w oceanie pomyślałby, że stworzenie, które się do niego zbliża jest wielorybem. Tak naprawdę do całości obrazu brakowało tylko dużej ilości wody.
-Cześć- odezwała się do niego.
Zmierzył ją smętnym wzrokiem. Postać przed nim chyba próbowała przyjąć jakąś kuszącą pozę, ale wyglądało to, co najmniej, karykaturalnie. Ubrana w jego podkoszulek, który mógł co najwyżej okryć jej pulchną nogę przedstawiała sobą obraz minimum niesmaczny.
-Pamiętasz mnie?- zapytała widząc jego minę – czy nawet nie wiesz jak mam na imię?
-Pamiętam –odparł już zniechęcony do rozmowy – Iwona.
-O brawo- uśmiechnęła się – widzę, że nie jest tak całkiem źle z tobą.
Fakt źle nie było. Było gorzej. Iwona tym czasem podeszła do okna i wyjrzała przezeń. Na chwilę zrobiło się we wnętrzu jakby ciemniej, zaćmienie światła wpadającego przez szyby.
- A auto gdzie – spytała, lecz ton wypowiedzi sugerował raczej znajomość odpowiedzi- piliście u Grzeska? – bardziej stwierdziła niż spytała.
-No- oparł czekając na atak. Było wręcz oczywiste, że coś wisi w powietrzu. Kwestią czasu był cios. Nie mylił się.
-Słuchaj, skoro jesteśmy sami musimy porozmawiać. Poważnie.
-Teraz- jękną. Jego zwoje nie były gotowe na coś tak wyczerpującego. Właściwie to myślał o zajęciu wolnego miejsca w łóżku, a nie o konwersacjach.
-Muszę ci coś powiedzieć, coś bardzo ważnego.
-Znalazłaś prace?!- wyraźnie się pobudził. Nareszcie, po tylu latach siedzenia w domu wytoczy się do ludzi. Tylko czy winda ma odpowiednią nośność.
-Nie!!! – prawie wykrzyknęła prawie oburzona – Ja Chcę Ci powiedzieć o czymś naprawdę ważnym.
- Ok. Wal prosto z mostu.
-Nie wiem jak zacząć…
-Bez bawełny –przerwał jej – od razu do sedna.
-Skoro tak chcesz to dobrze; ułatwi mi to sprawę – robiąc pauzę nabrała powietrza – mam kogoś –Powiedziała to takim tonem jakby była to co najmniej zbrodnia na uchodźcach z Ugandy, znęcanie, palenie żywcem, gwałty i tym podobne sprawy. Albo coś gorszego.
-Wiem – odparł spokojnie, nie okazując żadnych emocji, jak gdyby powiedziała mu, że ma zrobić zakupy – Miecia tego miłego typka, kierownika do spraw personalnych z tej nowej fabryki z przedmieścia – oparł się spokojnie poprawiając ułożenie na krześle.
Jej mina była w tym momencie bezbłędna. Wyrażała tak wiele odczuć, że kilku psychologów mogłoby zrobić doktorat opisując tylko tą chwile. –Można by na tym zarobić – pomyślał ganiąc się jednocześnie, że w takiej chwili myśli o kasie.
-Co – to jedyne słowo przecisnęło się przez gardło. Była tak zaskoczona, że i tak do cudów należało zaliczyć jej jakąkolwiek reakcje.
-A tak, tak się składa, że on też przychodzi do Grześka, a chłopak ma tą słabość, iż alkohol działa na niego jak serum prawdy. Barman ma go po prostu dość, zawsze po wódce robi za spowiednika.-Tu z trudem powstrzymał wybuch śmiechu na myśl o umęczonym Mariuszu, Praktykancie ze szkoły kelnerskiej, który dorabiał do stypy w tej knajpie. Zawsze, gdy tylko ten śmieszny; acz dobroduszny; pan pojawiał się w wejściu, chłopak uciekał na zaplecze. Na początku bawiło go nawet robienie za powiernika, acz po pewnym czasie Grzesiek miał najlepiej poukładany magazyn w całym mieście. Żeby u niego w firmie tak też wyglądał, tylko jak ich zachęcić do pracy, może będzie zapraszał radosnego amanta do siebie. Jedynym niebezpieczeństwem byłyby masowe zwolnienia magazynierów. Chyba że bym im dopłacać za prace w warunkach szczególnie szkodliwych dla zdrowia. Psychicznego.
- To kiedy się wyprowadzasz???
-Ja nie to ty się będziesz musiał przenieść, w końcu to od mojej mamy mam to mieszkanie.
-Fakt – powiedział acz zrobiło mu się nie swojo. Mieszkanie rzeczywiście dostali od tej jędzy, wypominała to przy byle okazji denerwując go tym strasznie.
-No cóż, w takim razie ja idę spać skoro jeszcze tu mieszkam, co do szczegółów prawnych obgadamy to innym razem.
-Wszystko już załatwiłam, a dokładnie Mama- wyszeptała. To podniosło mu ciśnienie, za każdym razem gdy coś było załatwiane, robiła to Jadźka. W sumie to nie wiedział czemu się dziwi, swój brak kojarzenia faktów zrzucił na alkohol.
-Ok. W takim razie ja i tak się zdrzemnę- odparł spokojnie- pogadamy wieczorem. Pa.- Jak gdyby nic się nie stało wstał, poszedł do łóżka, zdjął szlafrok i wsunął się pod kołdrę. Muszę odespać – pomyślał. Nie zdążył nic więcej, ponieważ miękka tkanina przyjemnie otuliła go ze wszystkich stron. Odpłynął.
*******************

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ogólnie rzecz biorąc - nie podobało mi się. Do końca miałem nadzieję na jakąś ciekawą pointę, ale opowiadanie urwało się. Treść mnie nie porwała, ale nie jest to kolosalnym problemem. Uważam, że można napisać opowiadanie o niczym, w którym nic się nie dzieje, ale czytać się będzie z zachwytem, z racji świetnego stylu, błyskotliwych sformułowań, czy oryginalnego humoru. Na tym polu niestety również poległeś w moich oczach. Konstrukcja zdań z grubsza poprawna (wyjąwszy "Powstanie do pionu to jednak było łatwiejsze zadanie niż początkowo się wydawało, spuścić nogi, podeprzeć się na łokciu, wyprostować rękę i już siedzimy." tutaj albo brakuje kropki po słowie pionu, albo konieczna jest inna konstrukcja, na przykład "Powstanie do pionu było jednak łatwiejszym zadaniem...") jednak to za mało, żeby zainteresowała sama w sobie.

Nie przypadło mi do gustu zdanie "-Co ja do qrwy robiłem wczoraj???". Nie lubię takich wynalazków, jak ta zangielszczona usilnie kurwa. Albo decydujesz się na użycie wulgaryzmu wprost, jeśli chcesz coś podkreślić, albo używasz czegoś łagodniejszego (np. Co ja do cholery robiłem?). Moim zdaniem takie dziwadełka wypaczają język, chociaż być może zdaniem innych wzbogacają. Ponadto wydaje mi się, że wystarczyłby w zupełności jeden pytajnik na końcu zdania.

"w żadnym bądź razie nie była zdolna do takich poświęceń," Nie pasuje mi tu słowo bądź. Domyślam się, że wzięło się tam z często używanego zwrotu W każdym bądź razie, który wydaje mi się błędy i nonsensowny.

Sporo u Ciebie słów uszczuplonych o jedną literkę, najczęściej połykasz ł na końcu słowa. Sprawia to wrażenie jakbyś tekst pisał w pośpiechu i nie chciało Ci się go sprawdzać po napisaniu.

To wszystko utrudnia odbiór i zniechęca. Co do pozytywnych aspektów: nie boisz się rozbudowywania porównań, które można uznać za zabawne. Nieźle wypadły wtrącenia mówiące co nieco na temat postaci drugoplanowych. I to by chyba było na tyle z mojej strony. No chyba, że należy tu potraktować literaturę jako terapię, jak u Pilcha. Wtedy mam nadzieję, że kac minął i masz gdzie mieszkać w chwili obecnej

Pozdrawiam

--
This message was written entirely with recycled electrons

xepher
1. Co do szacownej kurwy- ten wynalazek jest z konieczności aby tekst mógł pójść w świat. Nie wszędzie dałoby się użyć tego wprost.
2. Co do literówek staram się walczyć z nimi, cóż jeżeli ms w. mi ich nie pokaże zdarza mi się je przeoczyć
3. Dzięki za krytykę, idę ją kontemplować w samotności.
4. PS jest część dalsza acz dużo nad nią mam jeszcze pracy

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ad. 1. Niezbyt rozumiem jaka to konieczność. Gdyby tekst miał iść w świat i konieczne byłoby tłumaczenie, to myślę, że takim wynalazkiem byś zagwozdkę tłumaczowi sprawił. Jeśli świat się na Polsce kończy, to nie widzę sensu w przyjmowaniu postawy "chciałabym, a boję się". Dobrzy autorzy nie bali się, ale mieli wyczucie, jak chociażby Hemingway w "Starym człowieku i morzu", pada tam tylko jeden wulgaryzm i jak dla mnie jest to mistrzostwo świata jeśli chodzi o wyczucie. Poza tym, nie krępuje Cię użycie wulgaryzmów wprost w dalszej części tekstu, vide "jak zawsze i tak dostał zjebe od szefa" - chociaż też dość frywolnie utworzony i ogonek pod e by się przydał, czy nieco dalej "O kurwa, niech to szlak" - tu już wprost. Przy okazji, skąd on się wziął nagle w górach, czy może o inny niż górski szlak chodzi? Pozostaje domyślać się, że miało być szlag.

Ad. 2. Dużo czytać, trochę pisać i dokładnie sprawdzać własne teksty. Podejrzewam, że już praktykujesz, więc życzę powodzenia i wytrwałości.

Ad. 4. To zmienia postać rzeczy. Czekam w takim razie na kolejną część, w której może treść trochę bardziej zainteresuje. Wierzę też, że błędów będzie mniej i będzie się przyjemnie czytać.

Pozdrawiam

--
This message was written entirely with recycled electrons

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Potwornie ciężko się czytało. Mnie zmęczyło około połowy tak, że dalej nie dotrwałem, głównie z powodu bardzo rażących uchybień językowych. O "ł" wspomniał już :volture. Ja dodam tylko, co mi się nie podobało w samym tylko pierwszym akapicie:

"Otworzył jedno oko, acz półmrok pomieszczenia, w którym się znajdował nie pozwalał dostrzec szczegółów, ani tym bardziej określić gdzie w danym momencie się znajduje. Niestety, pomoc drugiego wydawała się bezsprzeczna."

1. Słowa "znajdował" i "znajduje" w jednym zdaniu w tym samym znaczeniu i w tym samym kontekście aż wali po oczach. Napisałeś całość w takim stylu, że zmiana typu "półmrok pomieszczenia, w którym chwilowo egzystowało jego jestestwo" - i dalej jak w oryginale - wyeliminowałaby usterkę, tworząc względnie spójną stylistycznie całość.

2. "pomoc drugiego", jak rozumiem, łączy się z okiem. Tyle moja logika semantyczna. Składniowo jednak chodzi o pomoc drugiego pomieszczenia. Można ten problem względnie obejść nie powtarzając wyrazu oko - zastępujesz słowa "jedno" i "drugiego" słowami "lewe" i "prawego" lub vice versa - niemniej tutaj powtórzenie byłoby na miejscu i uzasadnione.

3. Wyraz "bezsprzeczna" nie jest epitetem pejoratywnym, nawet w tym kontekście. Nie zdołałeś uzasadnić słowa "niestety". Zapewne chodziło Ci o "nieodzowną", jeden dzwon zadzwonił, że da się to zrobić jednym słowem, drugi zadzwonił, że da się napisać "bezsprzecznie potrzebna" - i wyszło kiepsko.

Uczciwie przyznaję, że dalej usterki nie pojawiały się z aż taką częstotliwością, niemniej wystarczyło ich na zniechęcenie mnie do doczytywania do końca. Szkoda, bo fabuła zapowiadała się nie najgorzej i wyglądała na najmniej zepsuty warsztatowo element opowiadania.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
P.S. W zdaniu "Ja dodam tylko, co mi się nie podobało w samym tylko pierwszym akapicie:" zrobiłem to samo, co zarzuciłem Ci w pierwszym punkcie. Kajam się. Usprawiedliwia mnie, jak sądzę, fakt, że - w odróżnieniu od samego tekstu - w komentarzu do niego treść znacząco przewyższa istotnością formę.

--
Pietshaq na YouTube

xepher
Dzięki za zimny prysznic przynajmniej mam unaocznienie moich błędów. Postaram się następną część wrzucić bez tych ustrojstw.
Forum > Półmisek Literata > Poranek dnia nastepnego
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj