Dwunastu najlepszych kosmonautów NASA zostało zmobilizowanych w trybie natychmiastowym. Jednym z nich był sławny Wrus Bilis
nieco już podstarzały bohater narodowy USA - ten sam który ochronił świat przed zagładą już setki razy (z bliżej nie określonych
przyczyn zawsze wychodził z tego cało).
Gdy wszedł do bunkra w którym zebrało się dowudztwo rzuciły się na niego fanki i błysły flesze. Taka była jego aura.
-Ej, przestancie - rzucił generał Hawk - przezydent tu jest
Był. On również miał ze sobą fanki. Był przecierz gwiazdą filmów - Masakrator I, II, i III: Bunt Automatów zrobiły z niego
gwiazdę.
-Dzień ... -zaczą przezydent Shwartzcharakter i przerwał. Skupił się i jego szeroka szczęka poruszyła się znowu. - Dzieńdoby
-Ten kujon wam wszystko wyjaśni - powiedział generał wskazując małego, nieogolonego człowieczka w rzeźnickim fartuchu.
-Po co ci ten rzeźniczy fartuch - zapytał Billis, najbystrzejszy w towarzystwie. (Nieświadomie też powtórzył urzyty przed chwilą
przez narratora zwrot co każda polonistka uznała by za błąd - ale przecierz nie mógł o tym wiedzieć więc odpuścimy mu to).
-Rzeźniczy? To jest naukowy, yhym. widać po nim że jestem, yhym, mądry i uczony.
-To dlaczego ma na plecach napisane "Zakłady Mięsno-Drobiarskie"?
-Oj, myślałem że nikt, yhym, nie zuwarzy. Ale do rzeczy. Do ziemi zblirza się wielka ... yhym ... asteroida. Wielka jak nie wiem co!
Wszyscy zginą ... yhym ... chyba że zgodnie z planem wykonacie swoją misje, yhym. Polecicie tam i stosując najnowszą ...
-Rozpierniczycie to atomówką -wszedł mu słowo generał.
Astronauci dłubali w nosach, pluli do much, jeden zrobił zeza, plotkowali. Billis znów pokazał że jest najlepszy.
-Ale że co? - zapytał
-Polecicie, wywiercicie dziurę w skale, bum i koniec - streścił plan generał.
-Bum -ucieszył sie prezydent
-Tak ... yhym ... Nie. Nie skałę, nie napewno. Nie jesteśmy pewni materiału. Może to być metal, yhym, albo lód...
-Zamknij się już
-Yhym -przytakną naukowiec
-Jabłko -powiedział prezydent
-Co?
-Chcę ... Jabłko -wydukał
___

Josh, astronauta USA w drodze do rakiety uszczypną w tyłek Jacka, też austonaute USA.
Nic pozatym sie nie wydarzyło. To było nudne. Wsiedli do rakiety. Wystartowali. Polecieli. Mówiłem że to było nudne.
Ale gdy lecieli juz w pszestrzeni ...
-ej, Josh - zawołał Jack
-Tak złociutki? -zapytał Josh
-Dlaczego szczypnąłeś mnie w tyłek?
Chwila ciszy
-A co?
Kolejna chwila ciszy
-Nie, nic
Tę jakże twórczą rozmowę przerwał głos naukowca przemawiający z głośnika.
-Po drodzę wstąpicie na radziecką, yhym, satelitę. rosyjską znaczy się. zatankujecie i weźmiecie jednego rosjanina.
-Rosjanina?
-Tak. Z rosji. Taki kraj.
Billis który sterował statkiem kosmicznym zakręcił kierownicą i polecieli. Zatankowali. Wzięli rosjanina ( z rosji. taki kraj) ze sobą. Nie mogli się
jednak z nim dogadać bo nie mówił po ludzku. Po amerykańsku znaczy się. Lecieli więc ku spotkaniu z asteroidą, i był to lot nudny,
nieciekawy. A gdy zobaczyli i usłyszeli asteroidę (to dziwne ale pomimo tego że to niemożliwe lecące asteroidy zawsze buczą) zgodnie stwierdzili że jest biało-żółta
chodź Josh twierdził że "ekri" cokolwiek miało to oznaczać.
-Podlećcie bliżej to powiem wam, yhym, co to jest - rozległ się głos naukowca.
-Ok - powiedział Billis i wcisną pedał gazu. A gdy byli już bardzo blisko, za blisko by zawrócić dowiedzieli się co to jest.
-To jest, yhym, kleik bananowy -uczony nie krył ździwienia.
-Kleik? Pestka! -zakrzykną chardo Billis i wylądował.

BLUP

-Straciliśmy kontakt - westhną naukowiec -zginiemy wszyscy
-Banan -powiedział prezydent
-To najgłupszy armageddon o jakim słyszałem

BLUP

-Ej, oszukiwałeś!
-Nie, to było niechcący.
-Wcale że nie! Wylałeś specjalnie!
-Ozyrysiuś, Setuś, nie kłućcie się, tylko zagrajcie jeszcze raz...
-Ale mamo, on rozlaaaaał -Poryczał się Ozyrys. Set uśmiechną się i zebrał z planszy palcem kilka kropel kleiku.

--
Pamiętaj! Schizofrenicy cię obserwują!