- No zapisz się, no zapisz... - Pająk pieszczotliwie przemawiał w stronę monitora. Szczęśliwie był sam w redakcji, więc nie został uznany za jeszcze większego idiotę, niż się zdawał być. Gdy komputer wesoło oznajmił mu, iż jego wypociny zostały bez przeszkód zachowane, reporter wykrzyknął w ekstazie:
- Tak! Mój Ci on!!! - po czym rzucił się do obcałowywania klawiatury (warto w tym momencie nadmienić, iż biurko i wszystko co się na nim znajdowało były tak czyste jak myśli właściciela). W trakcie tej fascynującej czynności Jeruzalem usłyszał skrzypienie drzwi na końcu sali co mogło oznaczać tylko jedno, naczelnemu już tak nudzi się w jego norze, że postanowił sprawdzić pracę podwładnych. Ku zaskoczeniu reportera Dreihander przemówił, a raczej wykrzyczał:
- Pająk! Granat! - po tych słowach w wyżej wymienionego poszybował złoty przedmiot. W momencie gdy śmiercionośne jajko zbliżało się, przez głowę stawonoga przeszły trzy myśli:
- Co to są sztory? Jak to granat? Czemu czas nie zwolnił tak jak na filmach?
Szczęśliwie ciało zareagowało samo i granat po kopnięciu poleciał na ulicę uprzednio tłukąc szybę.
- No ładnie Ci to wyszło.- powiedział po chwili konsternacji redaktor. A teraz cztery sprawy. Po pierwsze poleć po to. Po drugie masz mi znaleźć informacje na temat tej zabawki. Po trzecie zamów szklarza. Po czwarte ubierz się na litość boga Twego!
Cóż Jeruzalem jak każdy pseudoartysta stał przed zwierzchnikiem w samych bokserkach i glanach, co było wyjątkowo nieapetyczne.
- No na co czekasz! Ruszaj się! - strużki śliny poleciały na twarz Pająka.

Ciężko jest zmyć krew z takiego przedmiotu jakim jest granat. Jeruzalem już od pół godziny męczył się nad kranem. Jak się okazało granat nie poleciał daleko i nie wybuchł. W sumie to był po drugiej stronie ulicy, w oczodole jakiegoś kloszarda. Wykorzystując całą swoją medyczną wiedzę Pająk wyjął narzędzie mordu z oka nie wyciągając jednocześnie zawleczki, niestety nie wiedział jak umieścić z powrotem drugą połowę czaszki na miejscu.
Po ubraniu się, zaaplikowaniu sobie amfetaminy, przyszedł czas na prace. W bazie Elders Labs udało mu sie odnaleźć następujące informacje:

Święty granat ręczny
I święty Attyla wzniósł granat ręczny mówiąc: `O Panie, błogosław ten granat ręczny, który rozniesie nieprzyjacioły Twe w łasce Twojej.` I Pan powiedział: `Wpierw musisz wyjąć świętą zawleczkę. Potem masz zliczyć do trzech. Trzy ma być liczbą do której liczyć masz i liczbą tą ma być trzy. Do czterech nie wolno Ci liczyć, ani do dwóch. Pięć jest wykluczone. Gdy liczba trzy, jako trzecia w kolejności osiągnięta zostanie, wówczas rzucić masz Święty Granat Ręczny w kierunku wroga, co naigrywał się z Ciebie w polu widzenia Twojego, a on kitę odwali.`

- Phi! Tyle to sam bym sobie wymyślił - reporter sięgnął po telefon i wykręcił numer i gdy miał się już rozłączyć w słuchawce odezwał się głos:
- Co chcesz?
- Tego co zawsze, informacji. Gdzie jesteś?
- A jak sądzisz?
- No tak głupie pytanie. Będę za jakieś 10 - 15 minut.
- Jasne

Jeruzalem już od pół godziny krążył po korytarzach Abyss.
- Ja pierdole, trzecia w lewo, czy w prawo - klął na siebie w myślach.
- Powiedz mi, czemu jak chcesz informacji to w końcu ja znajduję Ciebie? - usłyszał za plecami
- Pewnie dlatego, bo mieszkasz jak jakiś szczur w tym cholernym labiryncie
Jeruzalem odwrócił się. Przed nim stał wychudzony pustelnik. Wyglądał jak siedem nieszczęść, jakby miał się zaraz rozpaść, ale reporter widział go raz w akcji i wiedział, że to tylko pozory.
- No Jeruzalem, bo się obrażę - asceta spojrzał z kpina w oczach - No to z czym do mnie przychodzisz?
- Z takim czymś. - Jeruzalem pokazał granat - Co mi na ten temat powiesz? - w drugiej ręce pojawiło się tysiąc kredytek.
- O, dawno już tego nie widziałem. Ostatnio używałem tego, gdy w X-City, rywalizowały ze sobą dwa gangi. Broń ta została wykonana na specjalne życzenie Pogromców, co zresztą widać. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale ten granat jest nowy. A to dobrze nie wróży. No coś się zbliża, czas spadać, dzięki za kasę.
Po tych słowach ``starzec`` pobiegł jednym z ciemnych korytarzy. Pająk trawił to co przed chwilą usłyszał.
- Czy to możliwe? Czyżby coś większego się zapowiadało? W sumie Wampiry się ostatnio odgrażały Exiled, ale bez przesady. - zatopiony w swych myślach nie zauważył, jak Rzeźnik pojawił się na jego drodze. W ostatniej chwili uniknął tasaka, który był wymierzony w jego głowę. Po kilku ciosach później, monstrum padło przed nogami reportera.
- A to za przeszkadzanie mi, gdy jestem zamyślony - powiedział ze złością, Jeruzalem, po czym kopnął truchło tam gdzie powinno mieć żebra. To był zły pomysł. Noga po natrafieniu na opór ze strony klatki piersiowej zrobiła ciche ``pyk``.
Pająk wyszedł na powierzchnie.
- Przynajmniej pogoda dopisuje - oczywiście lało. Reporter postawił kołnierz marynarki i kulejąc ruszył w stronę szpitala.

Podirytowany Pająk minął recepcje podpalając papierosa, w celu uspokojenia nerwów, gdy usłyszał zza okienka głos recepcjonistki:
- Panie! Tu się nie pali
- A czy ja wyglądam jak bym był ze straży pożarnej? - rzucił przez plecy Jeruzalem, wchodząc do windy i pojechał na górę.
Chodząc po korytarzach, reporter nie mógł się nadziwić temu co widział, pacjenci sami wymieniający sobie kroplówki, nastawiający sobie kończyny, jeden nawet szczypcami wyjmował sobie kule z ręki, szczury bawiące się znalezioną gałką oczną.
- Te widoki nienormalne dla nas przecież są normalne, już jesteśmy nienormalni... - zanucił wchodząc do dyżurki w której pielęgniarka o wydatnych piersiach liczyła kredytki. Ledwo Jeruzalem skoncentrował sie na tym co widział, gdy obok niego w framudze wylądował skalpel.
- Wypierdalać! Co to hotel jest?! Tu się nie wchodzi do każdego pokoju jak sie tylko chce! - darła sie Żyleta.
Pająk wiedział, że tu nie wygra, cokolwiek nie powie i tak będzie źle, w tym ten szpital nie różnił sie od innych. Zamknął, więc drzwi i postanowił poczekać. Undertaker sam sie znajdzie.
Po długim oczekiwaniu, gdy Pająk zaznajamiał się z ilością dziur w kafelkach, na końcu korytarza pojawił się salowy, sunąc powoli.
- Nareszcie - pomyślał reporter i wyszedł na spotkanie pomocnikowi.
Po krótkiej rozmowie i ustaleniu ceny Pająk siedział na łóżku patrząc jak salowy się przygotowuje.
- A może chcesz zarobić jeszcze więcej?
- Jak?
- Może masz ochotę opowiedzieć, coś ciekawego co Ci się tu przytrafiło, a ja to zręcznie opisze w X-reporterze, oczywiście nie podając twojego imienia.
- Za ile?
- Pięćset?
- Ok
- No to słucham
- Jak zapewne wiesz, pracuje tu na dwie zmiany, nie? Pierwsza zmiana na górze, druga na dole, nie? To raz byłem sobie w kostnicy i przygotowywałem ciało do zabalsamowania, nie? Patrze na ręce ma zegarek, taki złoty, no mówię Ci po prosu cudo, nie? Se myślę, chłopacy z karetki pominęli to dla mnie premia będzie, nie? No to co? Ciach biorę się za zegareczek, nie? A tu trup mi nagle ożywa, nie? To se myśle, kurna znowu za wcześnie wysłali ale zegareczek taki fajny, to go jebut w mordę, nie? A koleś nadal się wyrywa, nie? No to se myślę, niedoczekanie Twoje, a że rurki już wbite miał, to formalinę okręciłem i patrzę jak skurczybyk się wije, nie? I w końcu padł, nie? To się dobieram do zegareczka, a tu się nie da na stałe w skórę wmontowany, nie? To się już wtedy wkurzyłem i wziąłem piłkę i tnę mu rękę, nie? Człowieku jak potem rodzina się zdziwiła, jak się okazało, że koleś spadając ze schodów nadgarstek stracił. Śmieszne, nie? - Pająk obniżył rękawy marynarki zakrywając swój zegarek.
Gdy salowy kończył składać Pająka do pokoju wpadł niespodziewanie ordynator.
- Co tu się do chuja pana dzieje? -
Szczęście tego dnia reportera nie opuszczało...

--
Gdybyście mnie kochali, zabilibyście się jeszcze dziś.