Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Półmisek Literata > pod tują
deuter
deuter - Superbojownik · przed dinozaurami
Nie jestem alkoholikiem.
Serio. Ma to ścisły związek ze sklepem "Pod Tują".
Przyznaję jednak, że swego czasu piłem całkiem sporo i to także ma związek ze sklepem „Pod Tują".

Pamiętam moją pierwszą wizytę we wspomnianym miejscu. Było to dnia świątecznego,a ja chciałem świętować. Jedynym problemem było wejście w posiadanie alkoholu.

Jeśli ma się pecha zwykle poszukiwania monopolowego kończą się na stacji benzynowej, jeśli można jechać samochodem to pół biedy, ale ja nawet nie posiadałem własnego auta. Z drugiej strony zawsze można spróbować metody poszukiwania „na menelika”. Jeśli znajdziesz jednego i będziesz szedł za nim, prawdopodobnie doprowadzi cię do najbliższego, otwartego sklepu z alkoholem; jeśli masz pecha to do krzaków w których będzie spał przez resztę dnia. Ja miałem szczęście bo przygarbiony, nieogolony obdartus, którego wypatrzyłem niósł w ręku pustą butelkę po browarze, a to znaczyło że sklep musi być blisko.

Faktycznie, po kilku minutach mój przewodnik skręcił w boczną uliczkę i nawet kiedy podbiegłem kilka kroków nie było go w zasięgo wzroku. Za to był sklep „Pod Tują”. Czułem, że to tam udał się śledzony przeze mnie menel. Nie mówię tu nawet o jakimś błyskotliwym rozumowaniu dedukcyjnym, ale o moich nozdrzach, które niemal zdawały się krzyczeć i błagać o przytkanie ich palcami. Zamiast tego zrobiłem jeszcze kilka kroków zgodnie ze wskazaniami zapachu, zwanego też przez niektórych „aromatem dworcowym”. Stanąłem przed niewielką blaszaną przybudówką. Jej okna pozalepiane były reklamami piwa co, dzięki panującej w środku ciemności, pozwalało trunkowi zachować świeżość jeszcze kilka dni po terminie przydatności. Gdyby reklamy nie wskazywały jednoznacznie co można znaleźć wewnątrz (poza ciemnością oczywiście), nad drzwiami przybity był szyld z dumnym napisem „sklep spożywczo-monopolowy”, z wyrazem „spożywczo” dawno już przekreślonym markerem.

Powstrzymywałem się jednak jeszcze przez chwilę od wchodzenia . Klamka, zwłaszcza w takich miejscach, to wredny roznosiciel zarazków, dlatego jeśli chcesz otworzyć drzwi poczekaj, aż ktoś zrobi to za ciebie. Tak się stało, otworzył je staruszek, którego jeszcze przed chwilą śledziłem.
-Szefuńciu, pożycz dwa złote do fajek – odezwał się chropowatym, silącym na uprzejmość, lecz lekko zniecierpliwionym głosem.
Dałem mu dychę z poleceniem kupna trzech piw i obsłużeniem się z reszty. Sam nie chciałem wchodzić - po wizycie w sklepie o tak gęstej atmosferze, ubranie przez tydzień nie nadaje się do noszenia (chyba, że się je wypierze, jak mawia moja obecna małżonka, ale wtedy byłem kawalerem). Plan okazał się dobry i po chwili, która wiązała się jeszcze z przełożeniem nabytku do własnej, nieskażonej przez menela siatki, stałem się szczęśliwym posiadaczem trzech piw o śmiesznej nazwie „gębowe mocne”.

Druga wizyta wiązała się z oddaniem butelek, których to z nieznanych mi powodów nigdzie indziej nie chciano przyjąć. Tym razem zdecydowałem się wejść do środka. Co prawda przeżyłem chwile zawahania ujrzawszy gęstą chmurę dymu nikotynowego wyścielającą wnętrze. Przypomniała mi się „Mgła” Carpentera, a przede wszystkim piraci z hakami zamiast dłoni, żądni moich wnętrzności. Mimo to wszedłem, moje wnętrzości były puste i dopóki nie zostały zapełnione nic do stracenia nie miałem.

Wewnątrz sklepu okazało się być całkiem schludnie i o dziwo przytulnie – choć to drugie wrażenie było zapewne wywołane przez dwóch klientów drzemiących przy stoliku w kącie. Resztę pomieszczenia wypełniała lada, służąca ekspedientce do opierania swoich wielgachnych piersi i półka, na której stało kilka rodzajów piwa, z czego większość widziałem pierwszy raz w życiu (nie licząc gębowego, które widziałem po raz drugi). Wracając do ekspedientki - pomijając wspomniane cycuchy, nie miała za bardzo się czym pochwalić; chyba że ktoś za taki element uważa posiadanie trzech podbródków, czy polików tak obszernych, że dałoby się w nich schomikować kilka mandarynek. Pani Zenobia, bo tak się należało do niej zwracać, była po prostu gruba. Dodajmy jeszcze, że jej włosy wyglądały jakby rano pomyliła szampon z olejem, a brwi zdawały się zsunąć po tłustej cerze i teraz udawały wąsy. Za nieobecne brwi służyły dwie cienkie kreski narysowane jakąś kredką i oto mamy przedstawiony pobieżnie szkic tej nieurodziwej niestety niewiasty.

Położyłem na blacie dyszkę i butelki prosząc o wymianę na pełne i dostałem, oprócz piwka, promienny uśmiech Pani Zenobii, oraz ku mojemu zdumieniu, pięć złotych reszty. „Cholerny menel jest mi winien 3 zyle” pomyślałem, ale ponieważ, z tego samego powodu co dotykania klamki, unikam wymiany pieniędzy w miejscach, gdzie nie spodziewam się by klienci mieli zbyt czyste ręce, poprosiłem o więcej piw. Lokal opuściłem bardzo zadowolony.

Zacząłem odwiedzać sklepik regularnie i nie było to spowodowane tylko niskimi cenami, drugim argumentem był miejscowy folklor. W zwykłym sklepie stanie w kolejce nie należy do największych przyjemności, tu pewnego razu wywiązał się taki dialog:
-Zenek, co tak stoisz?
-Czytam ulotkę…
-Zenek, kurwa, czemu nie mówiłeś, że umiesz czytać?
Po każdej takiej wymianie zdań, rechot klientów niesie się po okolicy tak wielki, że nawet żaby z pobliskiego bagna, zawstydzone swoją nieudolnością, wskakują z powrotem do wody.

Powoli uzależniałem się od atmosfery sklepu „Pod Tują”. Mieszkałem samotnie, a miałem czas i pieniądze; nie widziałem nic złego w traceniu obu tych rzeczy w lokalnym sklepiku. Zapach wnętrza, którego tak się obawiałem, okazał się być skutecznie tłumiony przez palone przez klientów papierosy - nikotyna nigdy mi nie przeszkadzała, czasem nawet uważałem się za nałogowego biernego palacza. Jaka szkoda, że nie byłem bierny w piciu, może wtedy uniknąłbym katastrofy…

Pewnego dnia obudziłem się z naprawdę potężnym bólem głowy; mogłem się tylko domyślać szczegółów, które doprowadziły mnie poprzedniego wieczoru do tego stanu. Wiedziałem jedno, choć Wiktor Juszczenko pewnie polemizowałby ze mną na ten temat, czym się zatrułeś tym się lecz. Kilka minut później już znajdowałem się w sklepie „Pod Tują”. Będąc na potężnym rauszu z początku nie zauważyłem metamorfozy jaką przeszła pani Zenobia. Włosy miała czyste i na swój sposób puszyste, wąsik zgolony, a niedoskonałości cery starannie przypudrowane. Naprawdę nie zwróciłem na to uwagi, lecz kiedy płaciłem za piwo, ekspedientka szybko przechwyciła moją dłoń i ściskając ją czule rzekła:
-Kotku, byłeś wczoraj cudowny.

Nie jestem alkoholikiem
Od tamtej pory nie wypiłem ani kropli.

--

Neovigo
Neovigo - Superbojownik · przed dinozaurami


Styl przyjemny, niczym gawęda Czytało się bez większych zgrzytów Puenta zabija

--
"Real men use telnet on port 80."

Koralina
Koralina - Superbojowniczka · przed dinozaurami

Bezbłędne

--
Okryj mnie cieniem swoich skrzydeł, może wtedy będę aniołem.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
kolnay - Superbojownik · przed dinozaurami
Ładne

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
anieliczka - Dziewica w łokciach · przed dinozaurami

--

chanya
Mistrzu!

--

finka
finka - Bojowniczka · przed dinozaurami
o panie!!

--
jeżeli czegoś się obawiasz, nie łudź się, to się stanie!

chanya
Jerome Jerome

--

deuter
deuter - Superbojownik · przed dinozaurami
Wstyd się przyznać, ale nie czytałem.

Jeden mój znajomy ma "Trzech panów w łódce (nie licząc psa) ", ale nie chce mi pożyczyć, bo się boi że nie oddam. Teraz jednak się sprężę i nadrobię zaległość

--

chanya
no to teraz będziesz musiał

--

mikmiki
mikmiki - Superbojownik · przed dinozaurami
jednym słowem dobre

--
Podobno przepłaciłem za sygnaturkę! Powiedzcie proszę, że to nieprawda :(

forewa
forewa - Superbojowniczka · przed dinozaurami

jeszcze

--
chwilowo nie posiadam

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Jak dobrze, że tu trafiłem. Cudo

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Niezłe

--
"- Where were you last night?
- That's so long ago, I don't remember.
- Will I see you tonight?
- I never make plans that far ahead."
Forum > Półmisek Literata > pod tują
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj