„List do…”
Boże, jak trudno zwracać się do ciebie po imieniu, kiedy pewne nie jest, że jesteś który jesteś i istnieć będziesz… a jednak piszę bo wiara od wątpliwości silniejsza, a przecież wierzyć nie zaszkodzi.
Stworzyłeś mnie z żebra Adamowego, więc dlaczego nie jestem podobna ani do niego, ani do węża ani do nieba, ani do ziemi i tylko kawałek Ciebie we mnie. A ty to przecież-wszystko, więc dylemat mam. Stwórco wszystkich rzeczy, po co komu, na co - ja?
Pytam nie ze złośliwości, nie wytykam Ci błędów bo przecież nieomylny jesteś, zwykła ludzka ciekawość pcha mnie w jedną tylko stronę… do światła jak ćmę.
Czy sądzisz , że dla tego pierwsza Ewa zerwała owoc? Czasem zastanawiam się czemu to mężczyźnie stanęło w gardle to „jabłko Adama”, a może powinno być zwane „jabłkiem Parysa”? Czy ja też mam może szanse na odkupienie win? Przecież wiem, że słabością Achillesa jest pięta…
A może to wszystko jeszcze inaczej, może Lucyfer to Prometeusz niesłusznie ukarany, lecz czemu depcze mu po głowie Maria, bez grzechu?
Eh.. jak by nie patrzeć kobieta wszystkiemu winna.
Malarzem firmamentu jesteś Panie, a takie ci karykatury groteskowe powychodziły. A w każdej z nas kilka innych i co najmniej jedna warta tego, by rzucić w nią kamieniem.
Znów pozwolę sobie spytać, czemu ty nas Miłosierny tak spotworzyłeś? A może same siebie potworzymy? Z miłości, z nadziei z niewiedzy?
Ja też, taka uczuciowa kaleka, co za dużo czuje, za dużo widzi i po co, na co, dlaczego?
Jedyny i Wszechmocny Ty masz plan, w tym planie ja, gdzieś jako ziarenko piasku. I chyba rozumiem już jak to jest… Bo uczyć życia może tylko ktoś, kto życie zna, kto życiem jest, kogo pełno wszędzie, jak nas… córek, żon, matek, sióstr, kochanek, przyjaciółek? Niewiast mądrych i głupich , z kagankami lub bez… I po co to wszystko, skoro nie ma na kogo czekać? Parami musimy występować? Żebro do żeber? Serce do rozumu? Tacy jesteśmy nieporadni jedno bez drugiego… przecież człowiek dwie głowy ma i cztery nogi wtedy dopiero niemal od Boga silniejszy.
Władco Wszechświata, Wszechmocny, Sprawiedliwy, Tobie obcy strach… a my, w samotności kulić się musimy przed losem, tylko nadzieję mam Panie, że o naszych słabościach wiesz wszystko. Jeżeli tak jest to odkupione niech będą winy.
O co ja pytam właściwie? O sens, o cel, o sposób. Tak trudno znaleźć się w świecie, gdy w raju miejsca dla mnie nie ma… Ja tylko sparzyć się nie chcę, po raz kolejny w płomieniach tej wiedzy, której mieć nie powinnam. Boże, Ojcze Wszechmogący, daj mi siłę, bym stać mogła z kagankiem oświaty przed samą sobą. A ze mną wiara, nadzieja i miłość.
Ewa
Boże, jak trudno zwracać się do ciebie po imieniu, kiedy pewne nie jest, że jesteś który jesteś i istnieć będziesz… a jednak piszę bo wiara od wątpliwości silniejsza, a przecież wierzyć nie zaszkodzi.
Stworzyłeś mnie z żebra Adamowego, więc dlaczego nie jestem podobna ani do niego, ani do węża ani do nieba, ani do ziemi i tylko kawałek Ciebie we mnie. A ty to przecież-wszystko, więc dylemat mam. Stwórco wszystkich rzeczy, po co komu, na co - ja?
Pytam nie ze złośliwości, nie wytykam Ci błędów bo przecież nieomylny jesteś, zwykła ludzka ciekawość pcha mnie w jedną tylko stronę… do światła jak ćmę.
Czy sądzisz , że dla tego pierwsza Ewa zerwała owoc? Czasem zastanawiam się czemu to mężczyźnie stanęło w gardle to „jabłko Adama”, a może powinno być zwane „jabłkiem Parysa”? Czy ja też mam może szanse na odkupienie win? Przecież wiem, że słabością Achillesa jest pięta…
A może to wszystko jeszcze inaczej, może Lucyfer to Prometeusz niesłusznie ukarany, lecz czemu depcze mu po głowie Maria, bez grzechu?
Eh.. jak by nie patrzeć kobieta wszystkiemu winna.
Malarzem firmamentu jesteś Panie, a takie ci karykatury groteskowe powychodziły. A w każdej z nas kilka innych i co najmniej jedna warta tego, by rzucić w nią kamieniem.
Znów pozwolę sobie spytać, czemu ty nas Miłosierny tak spotworzyłeś? A może same siebie potworzymy? Z miłości, z nadziei z niewiedzy?
Ja też, taka uczuciowa kaleka, co za dużo czuje, za dużo widzi i po co, na co, dlaczego?
Jedyny i Wszechmocny Ty masz plan, w tym planie ja, gdzieś jako ziarenko piasku. I chyba rozumiem już jak to jest… Bo uczyć życia może tylko ktoś, kto życie zna, kto życiem jest, kogo pełno wszędzie, jak nas… córek, żon, matek, sióstr, kochanek, przyjaciółek? Niewiast mądrych i głupich , z kagankami lub bez… I po co to wszystko, skoro nie ma na kogo czekać? Parami musimy występować? Żebro do żeber? Serce do rozumu? Tacy jesteśmy nieporadni jedno bez drugiego… przecież człowiek dwie głowy ma i cztery nogi wtedy dopiero niemal od Boga silniejszy.
Władco Wszechświata, Wszechmocny, Sprawiedliwy, Tobie obcy strach… a my, w samotności kulić się musimy przed losem, tylko nadzieję mam Panie, że o naszych słabościach wiesz wszystko. Jeżeli tak jest to odkupione niech będą winy.
O co ja pytam właściwie? O sens, o cel, o sposób. Tak trudno znaleźć się w świecie, gdy w raju miejsca dla mnie nie ma… Ja tylko sparzyć się nie chcę, po raz kolejny w płomieniach tej wiedzy, której mieć nie powinnam. Boże, Ojcze Wszechmogący, daj mi siłę, bym stać mogła z kagankiem oświaty przed samą sobą. A ze mną wiara, nadzieja i miłość.
Ewa