Nie lejcie za mocno, wszak dla radochy

KALENDARZ
Próbowałem. Naprawdę. Nie potrafię.
Nie potrafię wyrwać tej jednej jedynej kartki z kalendarza. Tkwi bezczelnie na linii mojego wzroku, a ja, bezradny, nie umiem jej zerwać. Myślę: tylu liści z drzew nie

zerwałem, tylu dziewcząt ochoczych, tylu połączeń telefonicznych, tylu umów w pracy... Groch o ścianę. Beton.
Stoję w kuchni na drewnianych nogach, a pode mną trzepocze moje serce. Staccato. Serce w brzuchu. Powtórka z lektur szkolnych. Cholerny Anatol. Cholerny Anatol S.
Kalendarz jest jak najbardziej ścienny, jak najbardziej kuchenny, bardziej rzeczywisty niż moje wyobrażenie o nim. Dlaczego przywiązałem tego ranka swoją uwagę do

jakiegoś pieprzonego, taniego kalendarza? Nigdy, uwierzcie mi, nigdy nie starałem się zwracać uwagi na jakiekolwiek daty - urodziny, imieniny, utyskująca nauczycielka

historii... Raczej carpe diem i wio!... Wstać późno i zasnąć młodo!
Ależ ta biel trapi, ależ nurtuje!.... Nie mogę sobie przypomnieć (choć staram się usilnie), czy z datą odciśniętą pod moimi powiekami wiąże się jakieś ważne wydarzenie,

rocznica, choćby stresujący egzamin z dawno skończonych studiów. Nie, to nie ten trop. Kac także nie wchodzi w rachubę - piłem wczoraj po polsku, po ułańsku,

odważnie, ale nie wypadłem z siodła.
O - to, to, to. Naczytałem się tydzień temu Marqueza, opętały mnie demony, licho nie śpi, ja również na baczność... w kuchni... Cholera!

Drepczę nerwowo po pokoju, próbując zebrać rozproszone myśli. Zastanawiam się, czy jeśli kartka z kalendarza pozostanie na swoim miejscu, to ja będę wczoraj, a

wszyscy pozostali ludzie dzisiaj? Czy zatrzymam w jakiś sposób czas? Nie, nie, to nie jest tak irracjonalne, jak moglibyście pomyśleć - ja ZAWSZE, CODZIENNIE

zrywam kartkę z kalendarza. Zawsze było dziś. Do tej pory...

Drepczę nadal, ale teraz moje kroki układają się w jakiś rytm. Dobrze, dobrze, rytm to coś znanego, coś, co potrafi ukoić, stępić tą natarczywą analizę poranka. Może

kawy? Kromka z dżemem lub ciasto? Nie myśl, odpoczywaj, dziś masz urlop. Wyluzuj się, odpuść, włącz TV, radio, komputer, co tam jeszcze można włączyć na pilota,

żeby się zbyt bardzo nie przemęczać.Popłyń i tak miej. Trwaj i niech nic nie zmąci tego trwania.

Mąci. Suka-kartka. Jasny wyprysk z datą na tle glazury. Centralnie pod kwiatkiem, którego hołubię. Moja mała, prywatna świątynia zrobiła mi psikusa. Coś jest na rzeczy.

Coś jest...

Cztery lata temu luty też miał 29 dni.

--
Mój system wartości właśnie się zawiesił...