Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
Dla :chanya'i w odpowiedzi na wołanie tutaj.
Ciekawa jestem jednak, co facet robi przez cały dzień. KoX- napisz co facet porabia od rana do wieczora, bo uschnę z ciekawości.
Oto facet, ale inny niż tamten. Raczej nie uczyni Cię bardzo wilgotną, ale może nie uschniesz...

A wszystkim innym na pożarcie. Smacznego.


Płot

Dzień nie był bardzo gorący, ale bezwietrzna i duszna aura niezbyt sprzyjała pracy. Mimo iż szło na burzę, Szymon nie przerywał. W końcu po raz ostatni otarł pot z czoła. -- Oto i jest -- powiedział sobie w duchu.
Stał przed dziełem nieukończonym jeszcze, ale już będącym powodem do dumy -- twórca wyprostowany na baczność, uwznioślony aktem kreacji, odczuwający przyjemność i satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Przed chwilą ostatni gwóźdź wszedł w drewno; powstał płot -- surowy, niepomalowany, lecz już spełniający doskonale swą rolę odgradzania podwórka od polnej drogi -- pełnowartościowy płot.
Opierając się o niego, chwytając szorstkie sztachety umęczonymi rękoma, szukając sęków palcami, które niejeden raz poczuły były bolesną nieustępliwość młotka, Szymon już widział siebie z pędzlem. Decyzja, na jaki kolor malować, została dawno podjęta; choć w wyobraźni barwy mieszały się, zmieniały i każda kusiła na swój sposób, walczyła z innymi -- na placu boju zawsze pozostała jedna i ta sama.
Człowiek westchnął na myśl o idealnej i nieskazitelnej bieli. Perfekcyjny płot będzie świecił, raził oczy, emanował jasnością nawet w czasie najgorszej jesiennej szarugi. To była wizja utopijna niemal, niczym mżonka rodem z reklamy proszku do prania, ale Szymon uwierzył, że tak być może. Czuł podniecenie na myśl o efekcie końcowym.
Aż musiał zapalić.
Zmęczony chętnie siadłby pod płotem, oparł się plecami, sprawdził, czy aby konstrukcja jest całkowicie stabilna -- ale nie pod tym płotem, za nic!. Myśl, by tak zbezcześcić efekt wielogodzinnych prac, była mu ohydna niczym ropiejąca rana. Nie przyznał się przed sobą, ale nawet biskupowi samemu nie pozwoliłby się oprzeć; no, chyba że poświęciłby konstrukcję, może wtedy tak. Ale biskupowi. Szymon był jedynie ministrantem, a i to bardzo dawno temu, zatem nie tknął płotu, tylko usiadł na trawie przy drodze i zwrócił się do niego twarzą, by sycić oczy pięknem. Papierosa ubywało, a dzieło z każdym zaciągnięciem stawało się lepsze. Co tam biskup i święcenie -- ten płot godny jest samego Chrystusa, tym bardziej że w najbliższej okolicy stał do tej pory tylko jeden całkowicie drewniany -- jak dzieła cieśli, jak krzyż. Reszta ogrodzeń to sztampowe, kupne siatki, metalowe kraty trzymające się murowanych słupków lub bezduszne, prefabrykowane moduły z jakiejś tandety naśladującej kamień. Czasem trafiały się drewniane elementy wśród żelastwa i cegieł, ale to nie to. Tu powstał płot prawdziwy i szczery, wyrosły z pracy jednego człowieka, nie zaś przywieziony ciężarówką i ustawiony byle jak. Był jak dzieło sztuki, bo autor nie tylko sam go postawił, ale i własnoręcznie przygotował sztachety, wyciął ze starannie dobranych wcześniej desek, które wraz z palikami od początku przeznaczone były na to przedsięwzięcie.
Byłoby jeszcze piękniej -- pomyślał, -- osobiście zasadzić drzewo, pielęgnować, później ściąć i przerobić na deski. Wtedy dopiero możnaby powiedzieć, że samemu zrobiło się płot.
Ale ów przed nim i tak był cudowny.
-- A co tak siedzi tyłem do ludzi? Dzień dobry! -- zaskrzeczał znajomy głos. To stara Walczakowa prowadziła rower za plecami Szymona.
-- Dobry -- mruknął powstając z ziemi. -- Płot kończę. -- urwał powstrzymawszy się od zachwytów. Bardzo chciał dodać jeszcze: -- Wspaniały! Prawda, że wspaniały?
-- Teraz inne chłopy to nawet płota postawić nie umią -- stwierdziła kobieta. -- Jakby ja młodsza była, to by cię, kochaneczku, wzięła, bo taki to w gospodarstwie każdej babie się przyda. Mój Walery -- Panie świeć nad jego duszą! -- wszystko zrobić potrafił!
Szymon spojrzał wzdłuż drogi. Wzrok zatrzymał się na sosnach stojących przy obejściu Walczakowej. Akurat zerwał się wiatr; targnął drzewami, by po chwili dosięgnąć podmuchem rozmawiających ludzi. Był zimny jak ostygły już pot, jak ręka starej, gdy dotknęła dłoni mężczyzny wytrącając go z zadumy.
-- Chowajmy się przed burzą -- szepnęła. -- Walery zawsze rzucał mąki. Dla płanetnika.
-- A tamte drzewa? To on posadził?
-- Co? Oj, tak, tak. I dom zbudował w życiu, i synów trzech odchowaliśmy...
Nie słuchał, gdy żegnała się i odchodziła prowadząc rower po piasku. Myślał o jej mężu, który nie zdążył ściąć drzewa. Walczak umarł był. Został po nim stary płot -- pewnie kiedyś tak piękny, jak Szymonowy, tak samo pachnący żywicą, jak ten dziś, i farbą, jak ten będzie pachniał jutro; teraz walący się i zmurszały, a jego w większości połamane sztachety całe w zielonych porostach.
Szymon chwycił oburącz za pionowe deseczki i szarpnął silnie. Solidna konstrukcja nie ustąpiła przekonując, że człowiek prędzej krzywdę zrobi sobie, niźli z nią wygra. Jutro będzie śnieżnobiała, będzie przepiękna -- ale nie będzie spełnieniem marzeń.
Pal licho dom i syna! Jeśli zdąży, będzie płot, jeśli nie -- trumna.
-- Pani Walczakowa! Pani Walczakowa! Szyszkę...!

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

chanya
pięknie piszesz KoX

--

chanya
ale to nie jest o tym facecie od kamyka

Szczerze mówiąc, to w ogóle nie wiem o czym jest to opowiadanie. Napisane jest tak, że super przyjemnie "wchodzi", naprawdę 5 za narrację. Ale proszę, może powiedz, o czym to jest ???

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
:chanya
Właściwie o niczym.
Bo mistrza trzeba, by w czymś tak krótkim zawrzeć ważne rzeczy bez popadania w banał -- nie mnie.
Chwalisz narrację i mile mnie to łechce, ale to chyba jedyny atut (jeśli rzeczywiście jest dobra -- mogą być różne opinie). Bohatera nie wykreuję w tak małej objętości, a i kreować nie chcę, gdyż mam jednego w nieukończonej powieści na kilkuset stronicach. Jeśli chodzi o elementy takie jak akcja, ludzie, fabuła -- skupiam się właśnie nad tamtym projektem; z tego powodu Szymon i facet od kamyka to duchy zasiedlające odchłań krótkich form, stylistycznych wprawek -- to nauka budowania zdań.
Poza tym oprawca kamyka nie wydaje mi się wdzięcznym i obiecującym bohaterem. Oczywiście ja, jako autor, jestem jego bogiem i tworzę go tak, jak chcę --ale w tym właśnie problem, że nie chcę. Nie teraz. Ciekawszy wydaje mi się cudzy pomysł zawarty tutaj. Nie wiem, czy to czytałaś. A może tamten i ów mój to ten sam świr? Nie wiem.


Czekam na opinie innych. Na krytykę! Bojowniczka mi tu kadzi, a to nie pomaga być lepszym; dym z kadzidła jest miły w zapachu, ale potrafi zamglić powietrze i wgryźć się w oczy, napędzić w nie łez --przez co widać zgoła niewiele, a na pewno nie mankamenty i braki.
Co da się poprawić?

A jakby kto miał czas i ochotę, by przeczytać trzysta stron z gatunku fantastyki naukowej, pobawić się w krytyka, besztać, marudzić i odreagować stresy wyliczając błędy całkiem obcego faceta, niech zgłasza się pocztą elektroniczną -- przyślę rtf. Bez zobowiązań; można się zgłosić i nie czytać.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

chanya
KoX- ja Ci wcale nie kadzę. Prawdę mówiąc, jakby mi ktoś powiedział, że mam przerost formy nad treścią gorzko zapłakałabym. Twoja narracja jest bardzo przyjazna organizmowi ludzkiemu, ale niestety brak Ci pomysłu. Albo Lemem jedziesz, albo "Dniem świra".
Już Ci to mówiłam ale powiem jeszcze raz. Popatrz wokół Siebie i opisz to co widzisz, coś co się dzieje w Twoim otoczeniu.
Poprosiłabym Cię o ten rtf, ale znając życie jest tak naładowany fizyką, że połowy nie zrozumiem. Czytałam Lema i jego rozumiałam pomimo wszystko. Dlatego uważam, że Ty przesadzasz trochę z popisami w opisach fizyki. Ja też mogę napisać powieść i nadźgać ją opisami budowlanymi, tylko po co? Nikomu nie sprawi to ani przyjemności ani nikomu nie zaimponuje (no pomijam kolegów po fachu). Próbowałam przeczytać Twój "Rekord" ale, że nie doczytałam do końca to nie skomentowałam go. Faktem jest, że nie lubię oceniać negatywnie. Jak mi się coś nie podoba wolę przemilczeć, chociaż czasami mnie poniesie. Zarzutem, że Ci kadzę stanąłeś mi na odcisk. W życiu podlizuję się tylko szefowi, bo mam z tego realną korzyść, ale Tobie to zupełnie nie mam po co

KoX, naprawdę podobał mi się "Kamyk"- pomimo lekkiego xerowania "Dnia świra". "Płot" poza bardzo odpowiadającą mi retoryką nic więcej nie ma w sobie. "Rekord" pokonał mnie w połowie. Dyskusje z Tobą- uwielbiam pasjami. Dlatego proszę Cię, napisz coś normalnego. Znajdź Sobie jakiś dobry temat w otoczeniu i połóż go na papier.

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
:chanya
Dobrze, że nadepnąłem Ci na ten odcisk; może teraz nie będziesz przemilczać. Opinia, iż "Rekord" ma w sobie za dużo fizyki cenniejsza mi jest niż to, co pod temtym tekstem napisała :Mallaid. Poprawić pojedyncze zdania mógłbym sam (cóż za problem usunąć zdublowane "się"?), a nawet gdyby parę podobnych błędów było w jakimś tekście do druku, to poprawią je ludzie, którzy biorą za to pieniądze. Tymczasem treść muszę kształtować ja, więc zarzut o przeładowaniu opisami fizyki dużo wnosi.
Nawet jeśli przerwałaś w połowie, a może zwłaszcza jeśli przerwałaś w połowie, to powinnaś była napisać tam: "Chłopie! Tego się nie da czytać, bo...".

"Kamyk". "Dnia świra" nie oglądałem -- jeśli są podobieństwa, to tylko z przypadku.

W moim mniemaniu brak pomysłu nie jest wielkim problemem i na pewno nie będę wylewał z tego łez. Każdy wcześniej czy później, po pijaku lub na trzeźwo, a może siedząc w wannie, wpadnie na fajny pomysł. Nie sądzę, że można to wytrenować, że siądę sobie i powiem: -- Dziś napiszę coś, by poćwiczyć wymyślanie fajnych, zaskakujących treści.
To głupie, bo nieprzeciętnych pomysłów nie mam za wiele i wolę nie zużywać ich na krótkie, karłowate opowiadanko. Za to mogę próbować pisać tak, aby się lekko czytało -- narrację można doszlifować, jeśli tylko ktoś ma językowe wyczucie -- i przedstawić to tutaj. Fakt, to nie w porządku w stosunku do czytelniczki, która oczekuje olśnienia, omamienia nietuzinkowym konceptem, ale jeśli już wpadnie mi do głowy jakiś naprawdę dobry pomysł, to chyba będę umiał o tym zajmująco napisać.
A tak po prawdzie, to pomysł na człowieka, który nagle odkrywa, że wymarzone dzieło nie jest doskonałe, nie jest do końca jego, i decyduje się czekać trzydzieści pięć lat, aż mu sosna urośnie -- wydawał mi się co najmniej tak samo dobry jak na dręczyciela kamyka. Może rzeczywiście nie jest, może potrzeba dłuższego opowiadanka, by to oddać, a może sam pomysł jest do kitu?
Generalnie jakiś tam pomysł miałem -- nie udało się, aż sam żem zwątpił i napisał, że jest to "właściwie o niczym".

W każdym razie za komentarze dziękuję i kłaniam się.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

chanya
No tak, teraz widzę, że to ten sam facet od kamyka. Hodować drzewo 35 lat, żeby postawić z niego płot, to tak samo, jak wyhodować pięknego konia, żeby z niego zrobić kabanosy.
Idiotów nie brak wokoło, tak że nie miałam racji że nie sięgasz do Swojego otoczenia po tematy .

--

murbeton
murbeton - Superbojownik · przed dinozaurami
Lubie takie opowiadania...Ich wada jest, ze autor musi zamknac wszystko, cala "menazerie", ktora stworzyl, w kilkudziesieciu zdaniach. Lecz, tak jak Haiku...Mozna wyczarowac swiat w kilku slowach.Jestes wielokolorowy, KoX...Lecz nie boj sie przestrzeni i ciszy miedzy slowami.

--
Mimo, że wyjadę, wciąż będę
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj