Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Półmisek Literata > Wypadek na sprzedaż
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zgred - Superbojownik · przed dinozaurami
Samolot spadał w śmiertelnym korkociągu, ziemia zbliżała się nieubłaganie. Już wiedział, że nie ma najmniejszych szans; rzadko który z pilotów-amatorów małych, sportowych samolotów posiada spadochron, nie mówiąc o doświadczeniu w skokach...
“Pracodawcy” nie na darmo zwali go “Mistrz Wypadku”, on raczej wolał myśleć o sobie jako “Złota Rączka”. Nikt tak jak on nie potrafił spreparować samochodu aby w krytycznym momencie zawiodły hamulce, poduszki powietrzne zadziałały o ułamek sekundy za późno i zbiornik paliwa eksplodował przy zderzeniu... Albo weźmy taką windę w wieżowcu. Nie każdy wiedział jak spowodować aby nawet najbardziej podejrzliwy inspektor musiał zakwalifikować wszystko jako nieszczęśliwy wypadek; przecież każde urządzenie może zawieść po latach eksploatacji. A motocykl był po prostu śmieszną sprawą, poza tym ci młodzi ludzie i tak jeździli jak szaleńcy...
Pieniądze głuszyły u niego wszelkie wyrzuty sumienia. Wiedział oczywiście, że zleceniodawcy nie należą do żadnej legalnej instytucji rządowej i raczej wszystkie te instytucje woleliby omijać z daleka, ale w głębi ducha nie chciał nazywać rzeczy po imieniu. Słowo “mafia” miało jakiś taki nieprzyjemny posmak. Płacili dobrze, zawsze gotówką i o czasie, to było najważniejsze. Oczywiście ginęli ludzie, ale wolał myśleć, że byli to z pewnością członkowie gangów, wielokrotni mordercy czy ich szefowie o brudnych rękach i sumieniach. Starał się, aby jedynym problemem jaki zaprzątał jego głowę było “wypranie” gotówki, którą mógł później wydać legalnie na kosztowne prezenty dla żony czy dzieci, wakacje w tropikach lub kolejne hobby. Na szczęście Polska to taki cudowny kraj, w którym należy tylko wiedzieć komu i ile (to nota bene także z tych lewych pieniędzy). Był poza tym właścicielem nieźle prosperującego garażu w którym uwijało się kilku pracowników, reklamował się także jako fachowiec od restauracji starych pojazdów, co stanowiło, po pierwsze, niezłą przykrywkę dla zakupu kilku precyzyjnych maszyn, a po drugie, sprzyjało ukrywaniu opłat za nieoficjalne zlecenia. Komu by się chciało sprawdzać ile w rzeczywistości kosztowało przerobienie starej Syrenki na Porsche, ludzie mają różne zboczenia?
Rodzinę trzymał z daleka od swojej dodatkowej “pracy”. Starszy syn kształcił się na lekarza, a młodszy na adwokata (tu musiał posmarować kilku członków palestry, ale i to nie poszłoby gładko, gdyby nie dyskretna pomoc i wykorzystanie kontaktów ”mocodawców” ). Dumny był ze swych synów, lekarz zawsze przydaje się na starość, a jeszcze dobry adwokat w rodzinie to już ho, ho!
Jedyną słabością jaką miał, było uczucie zadowolenia z każdej dobrze wykonanej roboty. Z tego względu prowadził dziennik, w którym notował wszystkie oficjalne i nieoficjalne zlecenia z których był szczególnie dumny. Na przykład obok zdjęć odrestaurowanego BMW widniał także szczegółowy opis pracy i wycinek prasowy z katastrofy której był sprawcą. Nie był głupi aby chwalić się tym dziennikiem, o nie, dziennik był dobrze ukryty w garażu, gdzie nocami lubił dopisywać po kilka zdań. Ze zbyt wielu ust słyszał jak mafia traktuje tych, którzy za dużo wiedzą...
Latanie stanowiło jego najnowsze hobby. Własnoręcznie odremontował starego Pipera Comanche, jeszcze z lat ’50 zeszłego stulecia. Wynajmowane stanowisko w lotniskowym hangarze było dobrze zamknięte i z zainstalowanym alarmem; nie chciał aby ktoś niepowołany nawet dotknął jego ukochanej zabawki, poza tym nie ufał żadnemu mechanikowi. Posunął się nawet do tego, że w każdej futrynie hangaru umieszczał dyskretnie włos, który musiał wypaść gdyby ktoś obcy otworzył drzwi. Sprawdzał włosy za każdym razem przed otwarciem i wkładał ponownie przy zamykaniu.
Tego dnia włosy w drzwiach były na swoich miejscach, samolot wystartował bez najmniejszych problemów, ale na wysokości tysiąca metrów stery nagle zwiotczały. Przez chwilę jeszcze łudził się, że wpadł w dziurę powietrzną, ale ta ułuda rozwiała się w następnej sekundzie. Nie miał już żadnej kontroli nad maszyną. Ziemia zbliżała się szybko, a on cały czas zastanawiał się czy był to tylko zwykły, nieszczęśliwy wypadek...

--
No good deed goes unpunished...

Gulliwer
O, .... kawał czasu ale to opowiadanko to jakies takie zawieszone jest..

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
"Samolot spadał w śmiertelnym korkociągu, ziemia zbliżała się nieubłaganie." - Już to pierwsze zdanie mocno mnie zniechęciło do całego tekstu. Razi mnie śmiertelny korkociąg, już bardziej pasowałby śmiercionośny, ale przy zastosowaniu innego podmiotu, bo trudno zabić samolot. W dodatku ta zbliżająca się ziemia. Jedni uważają, że pisarstwo nie służy tworzeniu obrazów, ale po przeczytaniu tego zdania zobaczyłem zawieszony w powietrzu olbrzymi, wydrążony w środku korkociąg, a w nim spadający samolot, w dodatku, obrzucany wznoszącymi się, za sprawą jakiejś magicznej siły, grudkami ziemi.
Można powiedzieć, ze się czepiam, ale chodzi mi o świadome pisanie tego o czym się myśli i mam wrażenie, że jednak chodziło Ci o samolot, który spadał w śmiertelnie groźnym korkociągu, nieubłaganie zbliżając się do powierzchni Ziemi.

Przez to pierwsze zdanie dalej jestem zdezorientowany i nie wiem czy chciałeś napisać, że pieniądze zagłuszały wyrzuty sumienia, czy rzeczywiście głuszyły, ale tutaj przydałoby się jakieś porównanie. Może głuszyły wyrzuty sumienia, jak bezlitosny wuj Roman, karpia na wigilię Bożego Narodzenia?

Ponadto chyba trochę nadużywasz cudzysłowu i znowuż przez nienajlepszy początek nie wiem czy to celowy zabieg, czy przypadkiem tak wyszło.

Co do samej treści, pomysł w porządku, tylko taki trochę urwany. W tej formie bardziej nadałby się na scenariusz filmowy, gdzie obraz i dźwięk mogą sporo dopowiedzieć, chociażby o uczuciach bohatera w ostatnich chwilach jego życia. Z tekstu dowiaduję się tylko, że tenże zastanawiał się. Ha! Stalowe nerwy musiał mieć. W porządku niech będzie takim superbohaterem, a może człowiekiem pogodzonym ze śmiercią i ta nie robi na nim wrażenia, ale niech Autor coś jeszcze o nim powie, a nie pozostawia wszystkiego w sferze domysłu. Tutaj oczywiście można stosować taki zabieg, tylko kolejny raz pytam, czy naprawdę o to Ci chodziło?

Pozdrawiam

--
This message was written entirely with recycled electrons

Gulliwer
Uuu, analiza moczu stan krytyczny..;diab
Ale uwagi owszem, trafne, ja bym dodal - puenta zawisła w powietrzu..

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zgred - Superbojownik · przed dinozaurami
Cieszę się, naprawdę się cieszę, że ludzie czytający Półmisek Literata mają wyobraźnię (ten korkociąg z grudkami ziemi – trąba powietrzna?;). To Forum nie jest chyba stworzone aby być towarzystwem wzajemnej adoracj i kosi-kosi-łapci, tylko aby dać upust naszym talentom, zarówno w pisaniu, jak i twórczej krytyce? Nie ukrywam, że celowo puenty zawieszam w powietrzu, wzorem niektórych niedoścignionych mistrzów zostawiając czytelnikom pole do własnej interpretacji. Mylisz się, Volture, w epoce gdy nie było filmu, literatura właśnie tworzyła ciągi obrazów i akcję. To tylko dzisiaj my, przyzwyczajeni do “podania wszystkiego na talerzu” nie zostawiamy sobie miejsca na fantazję. Porównaj, proszę pierwsze wrażenie z przeczytania choćby “Pana Tadeusza”, a obejrzenie filmu. Ja na przykład zupełnie inaczej wyobrażałem sobie te wszystkie postacie, ale teraz już widzę tylko Żebrowskiego, Szapołowską, Bachledę-Córuś, etc. A kończenie powieści? Niewielu autorów opowiedziało wszystko od A do Z, często opowiadanie kończy się w jakimś szczęśliwym momencie, ale co dalej? Żyli długo i szczęśliwie czy wręcz przeciwnie, rozwód i awantury trwające następne pół życia, o czym można by napisać jeszcze kilka tomów?
Powtórzę jeszcze raz, że cieszę się z wymiany opinii, krytyki itd, przynajmniej wiem że nie piszę na środku Sahary i nie puszczam kartek z wiatrem. Nie jestem profesjonalistą, krytykujcie ile wlezie!!!
P.S. Gulliwer, kopę lat!

--
No good deed goes unpunished...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ja cieszę się, że ludzie publikujący na tym forum są otwarci na krytykę, no ale dosyć słodzenia, bo miało nie być towarzystwa wzajemnej adoracji.;)

Nie mylę się. Przynajmniej nie w tej kwestii. Nigdzie nie napisałem, że pisarstwo nigdy nie służy tworzeniu obrazów, a już na pewno, że nie pobudza wyobraźni. Mimo wszystko pobudzenie to może być różne i świetny jest tutaj podany przez Ciebie przykład "Pana Tadeusza", którego lektura, Tobie dostarczyła malowniczych pejzaży kotłujących się w głowie, a dla mnie zupełnie nieistotne było jak to wszystko wygląda i co się dzieje (a dzieje się swoją drogą niewiele i drętwo), ale to jakimi słowami jest to napisane i w jakiej formie. Moja wyobraźnia krążyła wokół języka. Czytając nie chciałem widzieć, chciałem czytać.

Jeśli chodzi o niedopowiedziane historie, może źle wyraziłem się w pierwszym komentarzu. Lubie kiedy coś pozostaje w sferze domysłu, lubię kiedy literatura zmusza do myślenia, ale wtedy kiedy mam przekonanie, że autor świadomie chce mnie wciągnąć w tę zabawę, a nie kiedy wydaje mi się, że nie dopracował tekstu, a niestety takie wrażenie wywołało Twoje opowiadanie, o czym szerzej pisałem w poprzednim komentarzu.

Pozdrawiam

--
This message was written entirely with recycled electrons
Forum > Półmisek Literata > Wypadek na sprzedaż
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj