Pokłócić się można o wszystko – o sen, o zawieruszone klucze czy też o abdykację w przypadku zostania królem. Na profilu CHPD można przeczytać naprawdę dziwne historie o błahych rzeczach, o które pokłócili się internauci.
Z pół litra mleka odlewam pół szklanki, mleko w garnku gotuję, a w szklance rozpuszczam budyń, który to wlewam do gotującego się mleka w garnku. A nie, że rozpuszczam budyń w połowie litra mleka i gotuję całość! Zresztą instrukcja wyraźnie podaje, że należy gotować najpierw samo mleko!
O to, że za głośno oddycha.
Generalnie dostałem orebus za to, że we śnie małżonki zdradziłem ją ze swoją znajomą, którą spotykam może raz w roku… przypadkiem… w przelocie na ulicy. Na szczęście obiad wyjazdowy wkupił mnie w jej łaski. Teraz do dziś się boję każdego poranka.
O to, że „nie śpię! oglądam!” zaraz po tym, jak obudził mnie mój własny chrapek podczas wspólnego oglądania filmu.
Dziś o lód pod domem i sposób odśnieżania. Ja, że lepiej było zostawić śnieg, to by lodu teraz nie było, on – że lepiej odśnieżyć i zrobić lodowisko, bo byłoby tylko gorzej. Guzik prawda! Ja mam rację.
Kłótnią ciężko to nazwać, bo tu nie idzie się pokłócić, ale ostatnio:
– które z nas wywala spać na kanapę (bo sobie wzajemnie przeszkadzaliśmy i oboje dobrowolnie chcieliśmy przenieść się na kanapę),
– czy oglądanie serialu, którego nie zaczynaliśmy oglądać razem jest samolubne czy nie,
– czy musi zjeść wszystko co mu nałożę,
– czy „a ty gdzie się wybierasz” (w wolnym tłumaczeniu z agresywnego fińskiego) powiedziane w półśnie w proteście do mojej decyzji przewrócenia się na drugi bok jest niemiłe,
– ETA, jeszcze o to że jego rodzinny region jest tam gdzie jest, a to co on uważa za jego region faktycznym regionem nie jest.
O to, że się na mnie nie patrzył. A chciałam dać mu znać wzrokiem, że na nas już pora.
O to, że lecąc na sylwestra mój Stary zapomniał butów na imprezę. Pakował się sam, podobno to była moja wina, że ich zapomniał.
O to, że nie chciałam kromki chleba, a za chwilę chciałam i poszłam sobie sama wziąć, bo przecież mogłam powiedzieć, to by mi przyniósł.
O to, że w zasadzie się nie kłócimy. To była najdziwniejsza kłótnia w moim życiu
Sprzeczka o sen, który mi zniszczył! Śniło mi się, że zdaję egzamin na pilota myśliwca, miałam być jak Tom Cruise i w momencie oddawania strzału partner mnie obudził! Do dziś nie wiem, czy trafiłam i czy zdałam ten egzamin!
O sposób rozwiązywania sudoku oraz o to, o co chodzi w „Zagubionej Autostradzie” Lyncha.
O to, że kot się zrzygał na jego dokumenty. Stwierdziłam, że to jego wina, bo powinien takie ważne rzeczy schować, a nie trzymać na wierzchu. On twierdził, że to wina kota. No i się zaczęło...
O orbitreka, który zajmuje mi miejsce, a służy tylko do suszenia prześcieradła z gumką. Ale on oczywiście już od jutra będzie regularnie ćwiczył. Żeby to nie było takie ciężkie, dawno bym to wy...rzuciła z domu.
O to, że śniło mi się, że był chamem.
Na początku wspólnego mieszkania, czyli około 10 lat temu. O to, czy kotlety mielone obtacza się w bułce i smaży, czy dodaje do mięsa bułkę tartą i tak smaży?
O przyszłość rynku pracy – jakie zawody mają największe szanse na zniknięcie. Serio, byliśmy gotowi rzucać talerzami. To była nasza najdłuższa kłótnia w historii 8-letniego związku.
Na pole czy na dwór, mielony czy sznycel. On jest z Krakowa, ja z Warszawy.
O to, że jak wrócił z pracy, to najpierw przywitał się z psem, a dopiero później podszedł do mnie. Nie dałam się nawet pocałować, takiego miałam focha.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą