Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

5 przykładów fatalnych w skutkach prób „naprawiania świata”

43 603  
260   46  
Czasem trzeba zakasać rękawy i zacząć działać dla naszego wspólnego dobra, chociażby ratując gołębie przed głodową śmiercią, łatając dziurę ozonową czy zbierając datki na naprawę uszkodzonego przez piorun ratuszowego zegara z Hill Valley. Problem w tym, że często działania podparte najwznioślejszymi nawet chęciami kończą się zupełnie nie tak, jak tego byśmy sobie życzyli. Przed wami kilka przykładów ambitnych (acz nieco nadgorliwych) osób, które nieco się zagalopowały w „ratowaniu świata”.

#1. Gość, który pojechał motorówką ratować wieloryby

W 2000 roku aktywista Michael Reppy, najwyraźniej w porywie spontanicznej potrzeby pomocy braciom mniejszym (chociaż w tym wypadku, to właściwie niezbyt dobre sformułowanie), wyruszył z San Francisco w głąb oceanu, aby chronić wieloryby przed harpunami polujących na nie japońskich okrętów. Czapki z głów za odwagę i chęci, ale niestety w tym wypadku wszystko poszło nie tak. Przede wszystkim Michael odbył swoją krucjatę na pokładzie… motorówki, a nie, dajmy na to, uzbrojonego po zęby niszczyciela.


Mężczyzna w czasie swej podróży nie zauważył żadnej z jednostek wielorybniczych, ale za to natknął się na dwa sympatyczne wieloryby. Spotkanie to było dość wstrząsające dla obu stron, bo motorówka Reppy’ego z całym impetem wyrżnęła w cielsko jednego z morskich ssaków. Zwierzęciu nic poważnego się nie stało, czego już niestety nie można było powiedzieć o motorówce. Ta doznała poważnych uszkodzeń i Michael musiał uciekać do najbliższego portu. W ten sposób dzielny aktywista nie uratował żadnego wieloryba, jednego boleśnie za to poobijał, rozpieprzył swoją łódź i na koniec musiał załatwiać sobie transport z Hawajów do domu…

#2. Na ratunek planecie zabijajmy słonie!

Allan Savory to mieszkający w Zimbabwe farmer i ekolog, który w latach 60. prowadził badania nad przyczyną pustynnienia afrykańskich terenów. Doszedł on do wniosku, że winowajcami tego stanu rzeczy były słonie. Mężczyzna, będący wówczas pracownikiem Departamentu Dzikich Zwierząt, sugerował odstrzał dużej części populacji tych zwierząt. Na szczęście jednak nie udało mu się przeforsować realizacji tego szalonego pomysłu. Do czasu.


W 1969 Savory dochrapał się posady posła i wykorzystując swoją pozycję, powołał parlamentarną komisję śledczą mającą za zadanie prowadzić badania nad mądrym zarządzaniem dziką fauną i florą. W ten sposób udało mu się wdrożyć program masowego uboju słoni . Zabito wówczas grubo ponad 30 tysięcy tych zwierząt. Wbrew przewidywaniom nie uszczupliło to długotrwale ich liczby i już niedługo słoni w Zimbabwe było więcej niż wcześniej. Ba, nawet chwilowe wytłuczenie dziesiątek tysięcy tych ssaków nie wpłynęło też na postępującą degradację ziemi. Savory po latach skruszony mówił, że decyzja o masakrze słoni była „najsmutniejszym i największym błędem w jego życiu”.

#3. Pomóc cierpiącym matkom!

Kto żyje pod jednym dachem z ciężarną kobietą, ten w cyrku się nie śmieje! Żarty jednak na bok – wiadomo, że ciąża związana jest z całym szeregiem dolegliwości, fizycznych niewygód i hormonalnych eksplozji. To dlatego, w trosce o umęczone, przyszłe mamy, wprowadzono na rynek leki zawierające związek zwany talidomidem.


Środek ten działa uspokajająco i pomaga w zaśnięciu. W większych zaś dawkach skutecznie uśmierza ból. W latach 60., kiedy leki te trafiły do obrotu, ich głównymi odbiorczyniami były kobiety, które trudy bycia brzemiennymi znosiły wyjątkowo ciężko. Środek ten zarejestrowano w 50 krajach świata. Wkrótce okazało się, że talidomid poważnie uszkadza płody. W efekcie na świat przyszło 12 tysięcy dzieciaków z bardzo poważnymi wadami rozwojowymi, a ok. 4 tysięcy z nich nie dożyło nawet roku.


#4. Polski bocian i dług na ponad 10 tysięcy złotych

Ciężkie jest życie bociana – część roku spędza taki w „ciepłych krajach”, gdzie łatwo paść łupem jakiegoś wygłodniałego lokalsa łasego na bocianie mięso, a potem ptak taki daje dyla do Polski, gdzie inflacja, droga benzyna i Krystyna Pawłowicz… W 2017 roku członkowie organizacji Grupa EkoLogiczna złapali jednego z bocianów, który spędzał u nas wakacje i założyli mu na nodze nadajnik GPS, aby trochę ptaszątko poinwigilować. Oczywiście wszystko w dobrej wierze.


Kajtka, bo tak się owa bocianica zwała, jak co roku wyruszyła w swoją podróż do południowej Afryki, gdzie spędziła parę ładnych miesięcy. Podczas drogi powrotnej ptak robił sobie postoje w różnych, z całą pewnością malowniczych, miejscach. Niestety coś bardzo złego stało się z Kajtką w Sudanie. Ktoś ją prawdopodobnie zabił, pożarł lub brutalnie uprowadził dla okupu, bo kontakt z ptakiem urwał się. Nie był to jednak koniec kłopotów, urządzenie zostało bowiem zdjęte z nogi ptaka przez niezidentyfikowaną osobę. Osoba ta szybko zorientowała się, że kartę SIM znajdującą się w ustrojstwie przełożyć można do telefonu komórkowego i dzwonić bez limitu na koszt polskiej organizacji przyrodniczej. I tak też po kilku tygodniach członkowie Grupy EkoLogicznej dostali rachunek na 10 tysięcy złotych.

#5. Marsz w czasie zarazy

Mianem „liberty bond” określało się obligacje, które sprzedawane były w Stanach Zjednoczonych. Ich celem było wsparcie aliantów walczących na frontach I wojny światowej. Zazwyczaj zbiórkom tym towarzyszyły głośne fety, marsze i uliczne imprezy mające charakter patriotycznych zrywów. Do końca wojny zorganizowano cztery emisje tych obligacji, z których ostatnia miała miejsce w 1918 roku. Jedną z parad zorganizowano wówczas w Filadelfii – na ulice miasta wyszły wówczas dziesiątki tysięcy obywateli.


Po trzech dniach szpitale wypełniły się po brzegi, a niedługo potem 4500 osób było już martwych. Cóż takiego wydarzyło się podczas tej imprezy? Ano w zasadzie nic poza pojawieniem się na nich paru nosicieli grypy podtypu H1N1, czyli tak zwanej hiszpanki. Choroba ta globalnie zabiła ok. 50 milionów ludzi i była pierwszą tak „spektakularną” pandemią do czasów, kiedy tournée po Europie odbywała czarna śmierć. W przypadku Filadelfii spokojnie można było zapobiec śmierci tylu obywateli, bo władze miasta doskonale wiedziały o pojedynczych przypadkach zachorowań na hiszpankę wśród żołnierzy stacjonujących w pobliskich bazach wojskowych.

Źródła: 1, 2, 3, 4
3

Oglądany: 43603x | Komentarzy: 46 | Okejek: 260 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało