Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Christopher Nolan odwzorował pierwsze testy bomby atomowej bez użycia CGI – Filmoteka Joe Monstera

48 869  
147   59  
W dzisiejszym odcinku poznamy pierwsze recenzje drugiej części filmu „Avatar”, obejrzymy zwiastun drugiego sezony „Sexify” i odtworzymy pierwsze testy bomby atomowej bez użycia CGI.

#1. W sieci pojawił się zwiastun drugiego sezonu polskiego serialu „Sexify”


Pamiętacie jeszcze „Sexify”? To ten polski serial na Netflixie, który przez tych bardziej złośliwych nazywany był „polskim Sex Education”. Oczywiście naszej rodzimej produkcji daleko do hitu Netflixa, jednak nie zmienia to faktu, że serial miał dość sporą publikę.

W związku z tym Netflix zamówił drugi sezon, który już niebawem wyląduje na platformie. Tymczasem w sieci pojawił się zwiastun nadchodzących odcinków.

https://youtu.be/DuPZii4-9Sk
Premiera nowych odcinków będzie miała miejsce już 11 stycznia przyszłego roku.

#2. Christopher Nolan odwzorował pierwsze testy bomby atomowej bez użycia CGI


Christopher Nolan jest właśnie w trakcie prac nad swoim nowym filmem noszącym tytuł „Oppenheimer”. Opowiada on o losach J. Roberta Oppenheimera – jednego z twórców bomby atomowej i szefa projektu Manhattan. W filmie Nolana w tytułową rolę wcieli się Cillian Murphy.

Fani twórczości reżysera pewnie dobrze wiedzą o tym, że Nolan jest przeciwnikiem CGI i stara się stosować jak najmniej komputerowych efektów specjalnych w swoich filmach. Nie inaczej było w przypadku „Oppenheimera”.

Reżyser posunął się nawet do tego, aby możliwie jak najbardziej realistycznie odwzorować test pierwszej bomby atomowej właśnie bez stosowania CGI:

Odtworzenie testów Trinity bez użycia komputerowych efektów było ogromnym wyzwaniem. Mój nadzorca ds. efektów specjalnych Andrew Jackson był zaangażowany w cały projekt od właściwie samego początku. Chciałem bowiem, żeby wiedział, czego będziemy od niego wymagali – a tym było oddanie testów Trinity z zachowaniem praw kwantowej fizyki i dokonania tego pośrodku niczego w Los Alamos, gdzie są trudne warunki pogodowe. To wszystko było potrzebne naszemu filmowi i było wymagające pod względem praktycznym.
Cóż, ciekawe, jak to wszystko wyjdzie w praktyce. Przekonamy się o tym już 21 lipca przyszłego roku. Wtedy bowiem odbędzie się premiera „Oppenheimera”.

#3. „Shrek” będzie miał swoją kontynuację? Antonio Banderas zdradza szczegóły


Wierzcie lub nie, ale od premiery ostatniego filmu z serii „Shrek” – a konkretnie „Shrek Forever” – minęło już 12 lat. Najwięksi fani serii z niecierpliwością czekali na piątą odsłonę przygód zielonego ogra na darmo, bowiem Shrek 5 nigdy nie powstał… Czy jednak wszystko stracone? Wygląda na to, że nie.

Rąbka tajemnicy uchylił Antonio Banderas – aktor podkładający głos pod postać Kota w butach. Mężczyzna był ostatnio gościem festiwalu filmowego w Arabii Saudyjskiej, gdzie miała miejsce premiera najnowszej animacji z jego udziałem. Chodzi o film „Kot w butach: Ostatnie życzenie”.

W trakcie wywiadu aktor zdradził, że nie był to ostatni raz, kiedy podkładał głos pod słodkiego futrzaka:

Ten kot towarzyszy mi od prawie 20 lat. Kiedy po raz pierwszy podkładałem głos pod Kota w butach, pracowałem na Broadwayu, więc tam wziąłem udział w nagraniach. Do tej pory zrobiłem pięć filmów. Pewnie zrobię kolejny, a "Shrek" najprawdopodobniej powróci.
Prawdopodobnie możemy spodziewać się rebootu serii z zielonym ogrem, a twórcą nowego Shreka będzie Chris Meledandri („Jak ukraść księżyc”). Na chwilę obecną niestety nie wiadomo nic więcej oprócz tego, że twórca nie zamierza zmieniać oryginalnej obsady podkładającej głosy, co jest niewątpliwie dobrą informacją.

#4. „Avatar: Istota wody” może zarobić więcej niż jakikolwiek inny film w historii


Dzisiaj ma miejsce premiera filmu „Avatar: Istota wody”. Film jest póki co na najlepszej drodze do historycznego wręcz zarobku z biletów w pierwszy weekend po premierze. Według wstępnych szacunków opartych na liczbie biletów sprzedanych w przedsprzedaży i ogólnym zainteresowaniu filmem, wychodzi na to, że w ciągu pierwszych trzech dni „Avatar: Istota wody” może przynieść 550 mln dolarów zysku.

Żaden inny film w historii nie mógł pochwalić się równie dobrym wynikiem. Na drugim miejscu znajdują się „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy” z wynikiem 529 mln dolarów. W tym miejscu warto dodać, że film musi zarobić swoje, aby powstała część czwarta. Warunkiem postawionym przez Camerona jest całkowity zysk na poziomie 2 mld dolarów.

Przypomnę tylko, że niewiele filmów przekroczyło magiczną granicę 2 mld dolarów w całej historii kinematografii. Na pierwszym miejscu znajduje się pierwsza część „Avatara” z wynikiem 2,92 mld dolarów, na drugim „Avengers: Koniec gry” z wynikiem 2,8 mld dolarów, a na trzecim „Titanic” z wynikiem 2,2 mld dolarów.

Film ma być wyświetlany w wielu kinach na całym świecie. Niektóre multipleksy zarezerwowały większość swoich sal, aby móc emitować „Istotę wody” w tzw. prime timie (między 18 a 21). Jeśli jednak sami zamierzacie wybrać się na nowego „Avatara”, to przypomnę tylko, że film trwa aż 3 godziny 10 minut.

#5. Jak wypada „Avatar: Istota wody” według pierwszych recenzentów?


Jeśli nie chcecie psuć sobie niespodzianki z nowego „Avatara”, to radzę pominąć ten punkt. Przytoczę tu bowiem kilka recenzji filmu od osób, które miały już okazję go obejrzeć.

Zdaniem zdecydowanej większości „Avatar: Istota wody” bije na głowę wszystkie inne filmy, jeśli chodzi o aspekty wizualne. Znacznie gorzej jest natomiast, jeśli chodzi o fabułę i dialogi. Pojawia się sporo niedociągnięć, które miejscami ciężko zignorować.

Co ciekawe, dość podobnymi opiniami cieszyła się pierwsza część filmu „Avatar”. Był to przełom jeśli chodzi o efekty specjalne i zastosowaną technologię (jak na tamte czasy), jednak było też sporo niedociągnięć fabularnych.

Chociaż narracyjnie to jest dość standardowa przygoda, to wizualnie "Avatar: Istota wody" jest niezwykle immersyjnym doświadczeniem.

Avatar: Istota wody Camerona jest większy, dłuższy i bardziej oszałamiająco spektakularny od oryginału (spoiler: fabuła wciąż jest tylko ok). Technologia użyta, żeby zabrać nas znowu na Pandorę, została ulepszona pod każdym kątem. Obrazy 3D mają w sobie niesamowitą czułość i próbując je krótko określić, pasuje tylko słowo hiperprzejrzyste.
Film zyskał także niesamowitą jakość, dzięki użyciu wysokiej liczby klatek na sekundę, co wygląda jednak trochę bezdusznie, tak jak w przypadku Hobbita Petera Jacksona. Ale jednocześnie sprawia, że masz wrażenie dzielenia przestrzeni z bohaterami filmu. I to jest jakieś osiągnięcie, jeśli większość postaci na ekranie to niebieskoskórzy, wysocy wojownicy Na'vi z oczami pumy i zwinnością gazeli – Owen Gleiberman (Variety).

Historia jest, ale największe znaczenie ma dowód na niesamowitą dbałość Camerona, dotyczącą stworzenia fizycznego otoczenia, które definiuje zróżnicowane środowiska w naturze: powietrzne, naziemne i podwodne. One dominują świat, w którym rozgrywa się Avatar: Istota wody.
Hiperrealistyczne oraz wcześniej nigdy niewidziane lokacje, zaskakujące rośliny, zwierzęta, całkowicie niezwykłe podwodne życie, które wydaje się realne; góry, na które chciałoby się wspinać i przestrzenie wody, gdzie chciałoby się wyjechać na kolejne wakacje. Wszystko jednak, tak jak na Ziemi, staje się polem bitwy dla chciwych i głodnych władzy – Todd McCarthy (Deadline).

Do samego końca fabuła sequela jest zbyt mocno rozciągnięta, ale ma więcej głębi od oryginału. Niektóre sceny bardziej służą budowaniu wstępu do Avatara 3 niż kształtowaniu historii w Istocie wody. Nie odbiega to zbyt mocno od narracji filmu, ale sprawia, iż część wątków nie została zamknięta. Film zdecydowanie zyskałby na domknięciu wszystkich spraw, a nie wybieganiem naprzód.
Mimo tego Avatar: Istota wody odkrywa odpowiednio dużo nowych fabularnych elementów i podnosi stawkę dla bohaterów poprzez napięcie, które ma usprawiedliwiać kontynuację narracji pierwszego filmu. Angażujący, przyjemny i najpiękniejszy film tego roku. Istota wody jest wyjątkowym kinowym doświadczeniem, które przyciąga poprzez wizualne opowiadanie historii i sprawia, że powrót na Pandorę był wart czekania – Mae Abdulbaki (Screen Rant).

W poprzednim odcinku: Zaskakujące słowa o serialu „Przyjaciele” wypowiedziane przez jednego z aktorów

6

Oglądany: 48869x | Komentarzy: 59 | Okejek: 147 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało