Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Płać i płacz – a jak cię nie stać, to siedź w domu. Jak turystyka staje się nieznośna – także dla turystów

33 582  
170   33  
Mało kogo da się tak pięknie ograbić jak właśnie turystów, od których można nawet pobrać opłatę za sam fakt oddychania. Coś się jednak zmienia – choć trudno powiedzieć, czy na pewno w odpowiednią stronę.
19891022153b5e31.jpg

Lockdown – i fakt, że niektóre miejsca na świecie opustoszały po raz pierwszy od dziesięcioleci – jedynie uwypuklił pewne zjawiska, tymczasem trudna relacja mieszkańców z turystami trwa od dawna. Na pytanie, kto ma rację w odwiecznym sporze, oczywiście jednoznacznej odpowiedzi nie ma.

Pusty plac św. Piotra w Rzymie.
1989089c766ab582.jpg

Przejrzysta jak nigdy woda w kanałach Wenecji.
1989092ef9822b33.jpg

Bezludne plaże w Tajlandii.
1989091312436dc4.jpg

Upadające biznesy na całym świecie, a w miejscach turystycznych w szczególności. Pustki, które z jednej strony pozwoliły odetchnąć z ulgą, „usłyszeć ciszę”. Z drugiej strony sprawiły, że zarobki wielu osób, dotąd utrzymujących się właśnie z turystyki, stanęły pod znakiem zapytania.

Z turystami źle. Bez nich jeszcze gorzej

Pandemiczne ograniczenia w większości miejsc świata zostały już zredukowane do minimum. Turyści zaczęli stopniowo powracać w swoje ulubione kierunki. To duża ulga dla sektora turystycznego, ale rzecz wcale nie jest czarno-biała. I różne są tego objawy.

Tajlandia jak Louis Vuitton

1989093ed8542065.jpg

Jeśli wierzyć wypowiedziom Anutina Charnvirakula, wicepremiera i ministra zdrowia Tajlandii, kraj wcale nie życzy sobie postpandemicznego powrotu turystów. A przynajmniej nie wszystkich.

Nie możemy wpuszczać do Tajlandii każdego i pozwalać mu zostać, bo jest tanio”, ogłosił, co natychmiast podchwyciły zagraniczne media, prześcigając się w sensacyjnych nagłówkach, które można było sprowadzić mniej więcej do tego: odtąd dla Tajlandii liczy się jakość, a nie ilość.

Gdyby chodziło np. o oferowane w kraju usługi turystyczne, wszyscy zapewne z radością przyklasnęliby pomysłowi. Tyle że Charnvirakulowi chodziło o jakość turystów. Koniec oszczędnych przyjezdnych z plecakami, Tajlandia tylko dla bogatych.

„Trzymajcie się swoich wartości, sprzedawajcie premium. Im drożej, tym więcej klientów”, brnął dalej minister na lotnisku Bangkok-Suvarnabhumi. „Gdyby nie to, Louis Vuitton niczego by nie sprzedał”.

198909428a8db4d6.jpg

Odłóżmy na bok śmiałość porównania, ale zwróćmy uwagę na to, do czego odnosił się polityk. Swoim apelem o utrzymanie, a nawet podnoszenie cen w hotelach, reagował na działania innych południowoazjatyckich krajów, gdzie znaczące obniżki miały przyciągnąć turystów w myśl założenia, że lepszy turysta oszczędny niż żaden.

Nie był to jedyny raz, kiedy Anutin Charnvirakul zwrócił na siebie uwagę osobliwymi stwierdzeniami.

W marcu 2020 r. obwieścił na Twitterze:
W Europie trwa zima, więc ludzie uciekają przed zimnem do Tajlandii. Wielu nosi brudne ubrania i nigdy się nie myje. Jako gospodarze, musimy być ostrożni”.


Dla sprawiedliwości trzeba zaznaczyć, że bodaj wszędzie na świecie koronawirus rozbudził ksenofobiczne demony – to oni, ci obcy, nie my, roznoszą zarazki.

Opłata za wstęp do miasta

Przypadek Tajlandii, choć szczególnie mocno nagłośniony za sprawą ekstrawaganckiego polityka, nie jest ani pierwszy, ani też odosobniony. Trudną relację z turystami, która momentami przeradza się bez mała w wojnę, ma także Wenecja.

Nie kupują nawet obiadu

1989095de83e2fe7.jpg

Słynne miasto na wodzie dzień w dzień wypełnione jest dziesiątkami tysięcy turystów spragnionych ujrzenia słynnych atrakcji, przepłynięcia się gondolą, ale przede wszystkim poczucia romantycznej atmosfery historycznego miasta. I z tym ostatnim pojawia się problem, bo atmosfera – zamiast romantyczna – jest przede wszystkim klaustrofobiczna.

Weneckim politykom wydaje się, że znaleźli rozwiązanie. Tyle że zdania w tej sprawie nawet w samym mieście na wodzie są podzielone.

Pierwotny projekt pojawił się już w 2019 roku, ale ze względu na pandemię i związane z nią większe problemy – oraz samoistne ograniczenie turystyki – odłożono go w czasie. Zdecydowano więc, że w życie wejdzie od czerwca 2022, ale i ta data nie okazała się ostateczna. Według aktualnych informacji, obowiązywać ma od początku 2023 roku.
Chodzi o opłaty za wstęp do Wenecji pobierane od turystów, którzy nie zamówią noclegu w mieście – tzw. turystów jednodniowych. Opłata ma wynosić od 3 do 10 euro, a jej wysokość zależeć będzie od zainteresowania. Im więcej turystów danego dnia, tym wyższa opłata.

198909627dd68308.jpg

Pojawiają się głosy – skądinąd oczywiście zgodne z prawdą – że przyjeżdżający do Wenecji turyści nie korzystają z noclegów na miejscu, nawet nie chodzą do restauracji, tylko posilają się kanapkami, na kolację wracają natomiast do hotelu poza miastem, bo tam jest taniej.

W tym ostatnim tkwi sedno problemu – a przynajmniej jego części. Bo ceny we Włoszech, zwłaszcza w najbardziej turystycznych miejscach, przyprawiają o zawrót głowy wcale nie mniejszy niż tłumy w Wenecji.

Jak kogoś nie stać, to niech siedzi w domu, powiedziałby zapewne tajlandzki minister. Włosi mają świadomość, że to krótkowzroczne podejście. Ernesto Pancin, przewodniczący związkowi weneckich restauratorów, stwierdził:
„Wenecja to miasto świata. I każdy odwiedzający ma prawo je zobaczyć, bez względu na to, czy nocuje czy nie”.

Władze podkreślają, że nie chodzi o zarobek, a o to, by ochronić Wenecję – „żywe muzeum” – przed zniszczeniem. I może być w tym trochę prawdy, wziąwszy pod uwagę fakt, że opłata – przynajmniej na tle azjatyckich ekstremistów – wcale nie jest wygórowana.

W imię zrównoważonego rozwoju

1989097c0d1e5f89.jpg

Po dwóch latach pandemicznej nieobecności na turystycznej mapie świata, można już wjeżdżać do Bhutanu – niewielkiego królestwa w Himalajach. Kraj ponownie otwiera się na przyjeżdżających, witając ich z otwartymi rękami i… przykrą niespodzianką, a wszystko to w imię przytoczonej już idei „wyższa jakość, mniejsza ilość”.

Turystów przybywających do Bhutanu przed koronawirusem obowiązywał podatek w wysokości 65 dolarów za noc. To opłata na – w wolnym tłumaczeniu – „fundusz zrównoważonego rozwoju”. Mało nie było, będzie jeszcze więcej, ponieważ władze Buthanu zdecydowały o ponad trzykrotnej podwyżce. Od teraz każda doba w Bhutanie kosztować będzie turystę dodatkowe 200 dolarów podatku. I na tym tle nawet 10 euro za wstęp do Wenecji przestaje wzbudzać tak wielkie oburzenie.

W poszukiwaniu dobrego rozwiązania

1989098a508245010.jpg

Jest w tym coś paradoksalnego, kiedy miejsca żyjące dotąd bardzo dobrze z turystów, nagle się na nich obrażają. Tyle że paradoks to jedynie na powierzchni, bo problem jest o wiele bardziej złożony – bo czy mieszkańcy powinni oddać swoje miasta, w których często żyją od wielu pokoleń, turystom?

Tak się właśnie dzieje w miejscach turystycznych. Napływ przyjezdnych zwiększa popyt na usługi – w tym noclegowe. Zwiększony popyt przynosi wzrost cen, za co płacą nie tylko turyści, którzy mogą wyjść z założenia „to tylko tydzień wakacji, zapłacimy ile będzie trzeba”.

Płacą również mieszkańcy żyjący w obleganych miejscach na co dzień. Nie wszyscy pracują w sektorze turystycznym, więc ich zarobki czy szanse nie rosną wraz ze wzrostem turystyki.

19890997e52e25d11.jpg

Konsekwencje widać na przykładzie dużych hiszpańskich ośrodków – Barcelony, Madrytu, Malagi czy Teneryfy. Z analizy przeprowadzonej przez Eurostat w 2017 roku wynikało, że aż 42% wynajmujących mieszkania w Hiszpanii na czynsz przeznacza 40% lub więcej ich dochodu. Dla porównania w Polsce było to nieco ponad 20%, nieco poniżej średniej unijnej.
Sytuacja, w której połowę swoich zarobków trzeba wydać wyłącznie na to, by nie wylądować pod mostem, z całą pewnością nie jest komfortowa.

Za ten stan rzeczy trudno winić wyłącznie turystykę, choć ta ma duże znaczenie. Właścicielom mieszkań znacznie bardziej opłaca się wynajem krótkoterminowy turystom niż długoterminowy mieszkańcom. Podejmują więc niemile widzianą wśród otoczenia, ale całkowicie zrozumiałą z biznesowego punktu widzenia decyzję. To kolejna cegiełka: więcej apartamentów dla turystów, mniej lokali dla stałych mieszkańców, wyższe ceny.

Jak nie wylać dziecka z kąpielą

19891009bcd669212.jpg

Czy każdy problem da się rozwiązać ustawą? Sprawdza to Barcelona, która… odgórnie zabroniła mieszkańcom udzielania wynajmu krótkoterminowego pokoi (choć posiadacze odpowiedniej licencji mogą wynajmować całe mieszkania). Celem jest ograniczenie turystyki, czego domagali się mieszkańcy choćby podczas protestów w 2014 roku. Barcelończycy uskarżali się na hałaśliwe i nieznośne zachowania przyjezdnych imprezowiczów.
Rzecz w tym, że wynajęcie gościom wolnego pokoju dla wielu mieszkańców stanowiło dodatkowe źródło dochodu, pomagające odnaleźć się w kosztownej rzeczywistości. Fakt jednak, że przez lata w Barcelonie platformy typu airBnB funkcjonowały w szarej strefie, poza jakąkolwiek kontrolą.

Jak zwykle, każdy ma swoją rację. Hotelarze się ucieszyli, prywatni wynajmujący popadli w panikę. airBnB wyraziło święte oburzenie, a życie toczy się dalej. Prywatny wynajem – według przepisów ustawy – jest nadal możliwy, tyle że na obrzeżach. Radzi sobie też czarny rynek – nawet jedna trzecia apartamentów w Barcelonie może być udostępniana nielegalnie. Za to nowe nie będą przybywać – bo zakazano przekształcania budynków mieszkalnych w kwatery.

Przekleństwo masowej turystyki

Na Schodach Hiszpańskich w Rzymie lepiej nie siadać – grozi za to kara sięgająca 450 euro. Nie wydaje się to aż tak absurdalne po tym, jak w maju 2022 roku pewien Saudyjczyk zjechał po schodach wynajętym maserati. Tłumaczył, że w błąd wprowadziła go nawigacja. Karę zapłacił też Amerykanin, który ze schodów zrzucił hulajnogę.

1989101657fb41213.jpg

W Atenach, na Akropolu, obowiązuje zakaz chodzenia w butach na wysokich obcasach. Nie wolno też jeść ani pić. Wprowadzenie podobnych ograniczeń rozważane jest też w rzymskim Koloseum. W San Francisco nie wolno karmić gołębi, a we włoskiej miejscowości Cinque Terre nie wolno chodzić w klapkach. I jeśli tego wszystkiego byłoby mało, w Szwajcarii obowiązuje zakaz chodzenia po górach nago.

Wszystko można sprowadzić do absurdu, ale fakt pozostaje faktem. Turystyka potrzebuje świata, a świat potrzebuje turystyki. Być może jednak niekoniecznie w dotychczasowym – masowym i jarmarcznym – wydaniu. Ale jak pogodzić potrzeby i oczekiwania wszystkich, tego mądre głowy jeszcze niestety nie ustaliły.
3

Oglądany: 33582x | Komentarzy: 33 | Okejek: 170 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

23.04

22.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało