Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Zbrodniarze Trzeciej Rzeszy – Dalsze losy Pięknej Bestii

28 227  
326   29  
Pora na kontynuację biografii pięknej Irmy Grese. Zostawiliśmy ją w chwili, w której otrzymała rozkaz przeniesienie się do Oświęcimia. Od tego momentu aż do śmierci w tej części będziemy jej towarzyszyć.

Praca jako Aufseherin: KL-Auschwitz i KL-Bergen-Belsen


Brama prowadząca na teren obozu w Oświęcimiu

Po przybyciu do Auschwitz Irma Grese została skierowana do KL-Birkenau (obóz Auschwitz II w pobliżu Brzezinki, oddalony o około trzy kilometry od Auschwitz I) i według jej zeznań początkowo pracowała jako telefonistka w biurze Blockführera. Następnie, zapewne za złamanie jakiegoś obozowego przepisu, została za karę wysłana do kierowania oddziałem karnym, Strafkommando, w którym dźwigano kamienie do obozu w Birkenau. Oddział karny to było prawdziwe dno piekła, jakim było Auschwitz. Sama zeznała, że jako SS-Aufseherin służyła w oddziale karnym tylko dwa dni. Jej współoskarżona jednak, Helen Kopper (kapo z Ravensbrück), zeznała pod przysięgą, że Grese wykonywała tę pracę przez siedem miesięcy.

Chociaż Irma popełniała już okrutne czyny w Ravensbrück, dopiero w Auschwitz w pełni zapracowała na swą reputację. Grese w nowym obozie przydzielano różne prace: telefonistki, nadzorczyni oddziału ogrodniczego, a także cenzorki poczty. Musiała wzorowo wypełniać swoje obowiązki, gdyż awansowała na Oberaufseherin (Starsza Przełożona). Jako dwudziestolatka Irma Grese dotarła praktycznie na szczyt łańcucha pokarmowego, zajmując drugie najwyższe stanowisko, jakie zajmować mogła kobieta w szeregach SS. Kontrolowała teraz 31 baraków mieszczących około 31 tysięcy kobiet w C Lager Birkenau.

Auschwitz był otchłanią, w której nie było tak naprawdę zasad. Nie było tam żadnej logiki, a przeżycie zależało przede wszystkim od szczęścia. Śmierć była wszechobecna. Nawet ci, którzy nie ginęli od razu, byli świadomi swojego losu – wystarczyło spojrzeć w górę na czarny dym nieustannie buchający z kominów krematorium. Do tego dochodzili ci, którzy ginęli z rąk esesmanów, często bez wyraźnego powodu, jeśli nie liczyć widzimisię sprawcy. Wszyscy więźniowie żywo wspominają apele oświęcimskie, których jedynym celem było dodatkowe upodlenie i zwiększenie cierpienia ludzi w nich uczestniczących. Elementem apeli były parady. Jeśli w ich trakcie więzień okazywał skutki przepracowania, głodu itp., zostawał wydzielony i wysyłany do krematorium. Parady były jedną z ulubionych rozrywek Irmy Grese.

Zaczęła brać w nich udział prawdopodobnie wtedy, kiedy przejęła władzę w C Lager. Grese zeznawała, że to Mengele, nie ona, decydował o „przeznaczeniu” osadzonych w trakcie parad. To on miał wskazywać, które więźniarki należy wysłać do pracy w Trzeciej Rzeszy, które pozostaną w Auschwitz-Birkenau, a które otrzymają Sonderbehandlung (specjalnie traktowanie), czyli bilet w jedną stronę do komory gazowej. W drugim z trzech przedprocesowych oświadczeń przyznała, że wiedziała o komorach i nie miała nic przeciwko zagazowywaniu więźniów.


Josef Mengele

Co do samej relacji Irmy z Aniołem Śmierci, Josefem Mengele, powstało mnóstwo domysłów i mitów. Kitty Hart, która przeżyła obóz, uważała, że Irma Grese była kochanką Mengele. Również Żydówka z Czechosłowacji, Edith Trieger, zeznała, że gdy była więźniarką Auschwitz, widziała Grese w towarzystwie Josefa podczas selekcji w październiku 1944 roku. W czasie tej konkretnej selekcji Trieger była świadkiem tego, jak Irma schwytała grupę usiłujących się wymknąć więźniarek. Wściekła zaczęła je bić pięściami i kopać. Ostatecznie romans Grese – Mengele skończył się, gdy doktor dowiedział się, że Irma ma też kochanki.

Bohaterka artykułu często miała homoseksualne kontakty z więźniarkami, co było poważnym naruszeniem Ustawy Rasowej i Przesiedleńczej – zabijała je więc potem, aby nie mogły ujawnić jej działań. Doktor Gisella Perl zauważyła, że Grese podniecała się smaganiem pejczem młodych kobiet po piersiach, które w efekcie ulegały zakażeniu. Wtedy Perl, jako więźniarka i lekarka zarazem, była wzywana w celu przeprowadzenia operacji. Nie używano wówczas znieczulenia, ofiara więc cały czas krzyczała, co bardzo podniecało Irmę. Inną metodą torturowania więźniarek wymyśloną przez naszą Aufseherin było czekanie, aż ciężarna kobieta zacznie rodzić, związywanie jej nóg i obserwowanie cierpień.

Irma nosiła standardowy ubiór strażniczek SS. Był on zawsze zadbany, czysty i schludny, wyprasowany, a skórzane oficerki wypastowane na wysoki połysk. Od innych strażniczek odróżniały ją indywidualne dodatki. Jednym z nich był posrebrzany pistolet, z którego chętnie korzystała – jak zezna później: „w obronie własnej”. Kolejnym, dużo bardziej wyjątkowym, był celofanowy bat, który nosiła mimo rozkazu Josefa Kramera dotyczącego wyeliminowania pejczy z użycia. Strażniczce towarzyszył również pies, którego ta często napuszczała na więźniarki, które nie nadążały za pilnowaną przez nią kolumną roboczą. Spotkania osadzonych z tą bestią zwykle kończyły się śmiercią w męczarniach.

Pobyt Grese w Auschwitz zbiegł się w czasie z największą masową rzezią, jaka miała tam miejsce. Fanatycznie oddana swojej misji oczyszczania Trzeciej Rzeszy z Untermenschen, eliminowania podludzi, ludzkiego gnoju, każdego dnia stawiała się do pracy już o siódmej rano. Za wspaniałą pracę SS nagrodziło Irmę medalem „za zasługi w służbie wojennej”.

W końcu też młodą Aufseherin dopadły efekty jej seksualnych ekscesów. Wspominana już Gisella Perl została pewnego razu wezwana do obozowego oddziału położniczego, gdzie dostała rozkaz od samej Irmy, by ją zbadała i ustaliła, czy jest w ciąży. Badanie potwierdziło domysły młodej Niemki. Następnego dnia Perl spotkała się z Irmą i dokonała aborcji. Irma Grese na listach przyjęć w SS Lager Lazarett, oficjalnej klinice medycznej dla personelu SS, figuruje pod datami 22, 23 i 24 stycznia 1944 roku. Celem wizyty było przeprowadzenie tzw. próby Wassermana, która miała pokazać, czy zaraziła się syfilisem.

Czy strażniczki SS odczuwały jakiekolwiek emocje względem więźniarek? Przecież byłoby to naturalne, nawet jeśli ich „praca” wymagała tłumienia takich uczuć. Promowana przez nazistów obojętność względem losu więźniarek utwierdzała w naiwnych, młodych strażniczkach przekonanie, że są to ludzie absolutnie bezwartościowi, ludzkie męty. Kiedy Irmie przypomniano jej zachowanie w Birkenau, wydawała się przekonana, że jeśli więźniarki zasługiwały na karę (a Untermenschen zasługiwali na karę już z racji samego urodzenia), to ona miała prawo, a nawet obowiązek wymierzać sprawiedliwość. Towarzyszyło temu przeświadczenie, że rasa nordycka jest dominująca, a Żydzi, Cyganie i Słowianie to rasy poślednie.

Gdy do Oświęcimia zaczęła zbliżać się Armia Czerwona, SS zaczęło przygotowywać się do ewakuacji całego garnizonu Auschwitz. Irma Grese otrzymała rozkaz przeniesienia się na zachód.


Bergen-Belsen

18 stycznia Irma trafiła znów do Ravensbrück, gdzie spędziła kilka tygodni, po których, na początku marca, została przeniesiona do KL-Bergen-Belsen. Dziś po tym obozie nie został żaden ślad, za co odpowiadają Brytyjczycy. Kiedy odkryli obóz w kwietniu 1945 roku, panowała tam epidemia tyfusu tak straszliwa, że dla jej powstrzymania postanowiono spalić wszystkie ciała i budynki.

SS-Aufseherin Irma Grese przybyła do Bergen-Belsen z przydziałem jako obozowa Arbeitsdienstführerin (nadzorczyni oddziałów roboczych). Zyskała w czasie procesu przydomek „Bestii z Belsen”, ale mimo zatrzymania w tym obozie, pracowała tam jedynie trzy tygodnie. Większość swych „osiągnięć” zdobyła w Oświęcimiu. Komendant Belsen, Josef Kramer (kolejny kochanek Grese), chciał ją wysłać do innego obozu, ona jednak poprosiła go o możliwość pozostania. W trakcie procesu przyznała, że uczyniła tak, gdyż w Belsen poznała „pewnego mężczyznę”.

W Bergen-Belsen Irma kontynuowała swoją pracę zapoczątkowaną w poprzednich obozach, poddając więźniów, którzy wszędzie wokół i tak umierali tysiącami, forsownym ćwiczeniom i zmuszając ich do wielogodzinnych apeli lub bezsensownej pracy ponad siły (stanie z kamieniami uniesionymi nad głowę). Mimo zbliżającego się wielkimi krokami upadku Trzeciej Rzeszy w zachowaniu Grese nie zmieniło się nic. Na swoim procesie otwarcie przyznała, że nigdy nie próbowała zyskać przychylności więźniów przez lepsze ich traktowanie, nawet gdy było już jasne, że Niemcy wojnę przegrają.

Proces, wyrok i śmierć

Irmy Grese nie było w obozie w momencie jego wyzwalania, 15 kwietnia 1945 roku. Towarzyszyła w tym czasie grupie około 150 więźniarek Ravensbrück zmuszonych maszerować na zachód w ucieczce przed wojskami sowieckimi. Do obozu wróciła 17 kwietnia. Zobaczyła ją Żydówka-więźniarka, Gitla Dunkelman, donosząc o tym Brytyjczykom. W konsekwencji tego Irma została zatrzymana. Kobiety z SS po aresztowaniu dołączyły do mężczyzn w grupach zajmujących się grzebaniem zwłok. Irma Grese, razem z innymi strażniczkami, nosiła ciała do wykopanych dołów. Poza pracą spędzały czas w pobliskiej szkole czołgistów Wehrmachtu, w której zostały uwięzione.

17 maja 1945 roku strażników i strażniczki z Belsen przeniesiono do miasta Celle, gdzie pozostali aż do ogłoszenia wyroków. Przesłuchiwana stwierdziła: „Byłam przekonana, iż wszystko, co się działo, było słuszne”. Podobnie jak jej towarzyszki, Irma Grese była sądzona według angielskiego prawa. Oficjalna nazwa postępowania procesowego brzmiała: „Proces Josefa Kramera i czterdziestu czterech innych”, nieoficjalna: „Proces Belsen”. Ława oskarżonych mieściła czterdziestu pięciu oskarżonych, w tym dziewiętnaście kobiet. Irma Grese otrzymała numer 9.


Zdjęcie Procesu Belsen, Irma z numerem 9 wśród innych oskarżonych

Proces wzbudził ogromne zainteresowanie, a na rozprawę przybyło około 200 dziennikarzy i obserwatorów z całego świata. Większość uwagi skupiała się na osobie Irmy Grese. Starannie ubrana, z misterną fryzurą i zimnym obliczem, przyciągała wzrok. Zwracano również uwagę nie tylko na jej wygląd, ale przede wszystkim na zachowanie zaledwie dwudziestojednoletniej strażniczki, która nie wykazywała żadnej skruchy, a sam proces zdawał się ją bawić, zainteresowanie publiczności zaś – sprawiać wyraźną przyjemność.

Obrońcą Irmy, i jej trzech koleżanek, był major L.S.W. Cranfield. Jego wybór podyktowany był faktem, że sympatyzował z Brytyjską Unią Faszystów i jej liderem, sir Oswaldem Mosleyem. Ilość dowodów była przytłaczająca, Cranfield więc podjął decyzję, by nie próbować zaprzeczać faktom, a zastosować taktykę rozmycia odpowiedzialności. Im większa liczba ludzi ponosiła odpowiedzialność za konkretne przestępstwa, tym mniej winna była jego klientka jako element większej całości, trybik w maszynie. Następnie zaś próbował dyskredytować świadków, by ich zeznania sąd uznał za nieważne, a samą Grese jako „osobę zaprowadzającą dyscyplinę”, co przecież nie było w żaden sposób zakazane.

Ogromną przeszkodą, z jaką musiał walczyć, była sama Irma Grese, a raczej oświadczenia, bo były ich trzy, które złożyła przed procesem. W Wielkiej Brytanii nie istniało wówczas żadne zabezpieczenie przed samoobciążeniem się oskarżonego, więc oświadczenia zostały przyjęte jako dowody w sprawie.
W trakcie procesu najbardziej emocjonalnym momentem był zapewne ten, który nastąpił, kiedy Helene Grese zaczęła zeznawać na korzyść siostry. W tym właśnie momencie coś pękło w osobowości Pięknej Bestii, jak nazwała ją prasa. Słuchając Helene, Irma jawnie płakała, a potem płacz zamienił się w szloch.

Kamienna, beznamiętna fasada runęła. Teraz już coraz trudniej było jej kontrolować maskę „fanatycznej królowej SS”. Gdy jeden z oskarżonych, Peter Weingartner, który zeznawał w swoim imieniu, stwierdził, że tylko raz użył narzędzia, by uderzyć więźnia, Irmie ledwo udało się powstrzymać wybuch śmiechu. Nie udało jej się tego dokonać, kiedy na miejscu dla świadków pojawiła się żona Josefa Kramera, twierdząc, że jej mąż zamartwiał się tym, że z powodu nalotu bombowego, który zniszczył wagon kolejowy ze środkami leczniczymi, zabraknie lekarstw i opatrunków dla więźniów. Wtedy już po prostu wybuchła śmiechem, a razem z nią inne oskarżone, Ile Lothe i Herta Ehlert.


Irma w niewoli, obok niej Josef Kramer

17 listopada 1945 roku Irma Ilse Ida Grese usłyszała wyrok: winna. Została skazana na śmierć przez powieszenie. Miała wówczas 22 lata. Odczytanie werdyktu i wyroków wszystkim czterdziestu pięciu oskarżonym potrwało siedem i pół minuty. 8 grudnia 1945 Bernard Montgomery, naczelny dowódca sił Zjednoczonego Królestwa na froncie europejskim, odrzucił apelacje. Skazanym nie podano miejsca ani daty egzekucji. 10 grudnia skazanych na śmierć przeniesiono do miasta Hameln. Siostra Irmy, Helene, przychodziła codziennie aż do dnia egzekucji, by rozmawiać z siostrą przez okno jej celi.

Wkrótce ogłoszono, że za egzekucje odpowiadał będzie oficjalny kat Zjednoczonego Królestwa, Albert Pierrepoint. Ponieważ czas egzekucji został precyzyjnie określony (choć skazani do końca go nie znali), trzy skazane na śmierć kobiety: Irmę Grese, Elisabeth Volkenrath i Juanę Bormann wieczorem 10 grudnia przeniesiono do dużych cel, aby tam oczekiwały na powieszenie 12 grudnia rano. Egzekucję ostatecznie przesunięto o jeden dzień.

Gdy nadszedł dzień egzekucji, Pierrepoint sprawdził szubienicę, a następnie poszedł obejrzeć skazańców w celach. W ten sposób opisał spotkanie z Irmą Grese:
„Wyszła z celi i podeszła do nas, śmiejąc się. Wydawała się taką dziewczyną, z jaką każdy chciałby się spotkać. Odpowiadała O’Neilowi na pytania, ale gdy spytał o wiek, umilkła i tylko się uśmiechnęła. Zorientowałem się, że i my się do niej uśmiechamy, zdając sobie sprawę, że to konwencjonalne pytanie o wiek może wprawić kobietę w zakłopotanie… O’Neil poprosił, żeby weszła na wagę… »Schnell – powiedziała… – Szybko, niech to się już skończy«”.

Albert zdecydował, że kobiety będą powieszone jako pierwsze. W wieczór poprzedzający dzień ich stracenia otrzymały dodatkowe porcje kiełbasy, bułek i kawy. Siedząc razem w swój ostatni wieczór i noc życia, prawie non stop śpiewały nazistowskie hymny.

Irmę Grese powieszono, jako drugą, w piątek 13 grudnia 1945 roku. Gdy kat podszedł do jej celi, otworzyły się drzwi i stanęła w nich Irma. Po skrępowaniu jej rąk Pierrepoint eskortował ją na szubienicę. Grese szybko wspięła się po siedmiu stopniach na podest, stając w wyznaczonym kredą miejscu. Następnie ucałowała krucyfiks podany przez wojskowego kapelana i zamknęła oczy. Cicho powiedziała „Schnell” i kat o 10:03 opuścił klapę zapadni. Lekarz razem z Pierrepointem weszli pod szubienicę, gdzie lekarz stwierdził zgon. Zgodnie z przepisami wisiała tam jeszcze godzinę, żeby było pewne, że egzekucja odbyła się w sposób skuteczny.

Irma, razem z innymi skazanymi na śmierć, została złożona w jednej z dwunastu trumien, które następnie pochowano na przyległym do więzienia dziedzińcu. Nie poleżały tam jednak długo. Pod wpływem miejscowych nacisków ciała ekshumowano w 1952 roku i ponownie pochowano na pobliskim cmentarzu. Dokładne miejsce pochówku nie zostało oznaczone, nie wiadomo więc, gdzie dokładnie spoczywa Piękna Bestia.

Bibliografia:
1. D. P. Brown: Piękna Bestia. Zbrodnie SS Aufseherin Irmy Grese.
2. B. Strebel: KL Ravensbrück. Historia kompleksu obozów.
3. G. Perl: Byłam lekarką w Auschwitz.
1

Oglądany: 28227x | Komentarzy: 29 | Okejek: 326 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało