W większości krajów świata prawa autorskie są rzeczą świętą,
a ich łamanie bywa surowo karane przez lokalne sądy. I chociaż
zabezpieczenie takich dóbr, jak chociażby kompozycje muzyczne czy
logotypy towarowe wydaje się całkiem uzasadnione, to już niektórzy
ludzie potrafią rościć sobie prawa do kolorów, dźwięków czy
nawet powszechnie używanych sformułowań czy... kolorów!
#1. Tylko pani Paryż może mówić, że coś jest „hot!
Paris Hilton to
dziedziczka rodzinnej fortuny potentatów branży hotelarskiej -
celebrytka, która od lat poszukuje swojego ukrytego talentu. Jak
dotąd, niestety - z miernym skutkiem. Blondwłosa niewiasta jest
wybitnie słabą aktorką, nędzną piosenkarką, lichą didżejką, a film porno, który
swego czasu nagrała, jest równie podniecający, co oglądanie
dowolnego odcinka „Familiady”. Paris ma swoje ulubione hasełko,
którym to zwykła posługiwać się, kiedy coś się jej w
szczególny sposób podoba, więc wpadła na pomysł, aby
zabezpieczyć swe prawa do zwrotu „That’s hot!”. W 2007 roku
pani Hilton odkryła, że sloganem tym posługuje się stacja
telewizyjna Hallmark, więc czym prędzej pozwała jej włodarzy o
karygodne zamach na jej własność intelektualną. Ostatecznie
sprawa zakończyła się w sądzie.
#2. Nie można tak
po prostu robić sobie zdjęć wieży Eiffla w nocy!
A skoro już mowa o
Paryżu, to wieża będąca symbolem tego miasta, jest dobrem
publicznym, co oznacza, że każdy może sobie ten obiekt
fotografować i obrazek taki wykorzystywać w dowolny sposób. Pod
warunkiem, oczywiście, że nieruchomość ta zostanie uwieczniona na
zdjęciu za dnia. W nocy bowiem sytuacja nieco się zmienia.
Oświetlenie, które zamontowano na wieży Eiffla, zabezpieczone jest
prawami autorskimi i każdy, kto chciałby sobie gdziekolwiek taką
fotografię opublikować (oraz czerpać z niej finansowe korzyści) musi ubiegać się o pozwolenie u przedstawicieli organizacji Société
d'Exploitation de la Tour Eiffel.
#3. Nie waż się
sapać niczym Lord Wiadro!
Oddech Vadera jest
równie charakterystyczny, co jego mroczna stylówa. Astmatyczne
sapanie, które zapisało się w historii popkultury, opracował kolega George’a Lucasa – inżynier dźwięku Ben Burtt Jr. To
ten sam człowiek, któremu zawdzięczamy odgłosy wydawane przez
miecze świetlne, bulgotanie Chewbakki czy chociażby „mowę”
R2-D2. Vaderowy oddech zarejestrowano wykorzystując stary regulator
ciśnienia, używany przez nurków. W 2008 roku Lucas uznał, że
najwyższy czas uczynić z tego dźwięku intelektualną własność
i zabezpieczył go prawem autorskim. Ma to sens, wziąwszy pod uwagę,
że chińscy producenci zabawek regularnie wykorzystywali ten sampel
z filmu w elektronicznych gadżetach nawiązujących do słynnej postaci z „Gwiezdnych
Wojen”.
#4. Superbohaterowie
są tylko w DC i Marvel!
Jak nazwiecie koksa
odzianego w waginosceptyczną lycrę i pretensjonalną pelerynkę? To
oczywiste, że "superbohaterem"! Niestety, za taki czyn można dostać
solidnie po kieszeni. To pułapka zastawiona na konkurencję przez
włodarzy Marvel i DC, którzy jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku
zatrudnili najlepszych prawników, aby ci pomogli im przywłaszczyć
sobie wyraz „superhero”. Nie oznacza to oczywiście, że kiedy
jakiś niezależny wydawca komiksowy pozwoli sobie na użycie tego
zwrotu, od razu zostanie zaciągnięty przed sąd. Obie firmy
ograniczają się do wytaczania dział jedynie w momencie, kiedy ktoś
nadużywa tego słowa lub umieszcza je na okładce komiksu.
#5. iPhone i drogi
suwaczek
Firma Apple prawnie
zabezpieczyła suwaczek służący do odblokowywania telefonu, co
wyszło na jaw w 2014 roku, kiedy to firma założona przez Steve’a
Jobsa pozwała Samsunga o skopiowanie tego oraz kilku innych
patentów wykorzystywanych w aparatach telefonicznych z nadgryzioną
papierówką. Prawnicy pozwanego giganta odpowiedzieli na ten atak oskarżeniami
w kierunku Apple’a, sugerując, że firma ta również regularnie
podkrada pomysły konkurencji. Nie była to pierwsza taka sytuacja,
bo obaj potentaci prowadzili ze sobą sądowe batalie już od
dłuższego czasu, a do ugody doszło dopiero w 2018 roku, po siedmiu
latach walk wyniszczających majątek obu stron.
#6. Kliknięcie
Zippo zastrzeżone!
O ile zabezpieczenie
przez niektóre firmy dźwięków wykorzystywanych w reklamach czy
chociażby podczas uruchamiania urządzeń wydaje się oczywistym
krokiem, to już opatentowanie kliknięcia będącego efektem
działania mechanizmu w danym produkcie wydaje się prawdziwym
wyzwaniem dla prawników. A jednak udało się to firmie Zippo,
której to właściciele całkiem słusznie zauważyli, że
charakterystyczne kliknięcie towarzyszące otwieraniu metalowej
pokrywy zapalniczki jest sygnałem, który bardzo wgryzł się we współczesną kulturę i jest niemalże czymś na kształt reklamowego dżingla
– jakby nie patrzeć kliknięcie to można usłyszeć w ponad dwóch
tysiącach filmów oraz niezliczonej ilości teledysków. W grudniu
2018 roku dźwięk ten został więc prawnie zabezpieczony, więc
biada temu, kto będzie sobie klikał bez zgody prawników z Zippo!
#7. Czy kolor jest
własnością publiczną?
Okazuje się, że
przywłaszczyć sobie też można wrażenie psychiczne wywoływane w
mózgu, gdy oko odbiera promieniowanie elektromagnetyczne z zakresu
światła widzialnego… Upraszczając – barwa nie jest dobrem
publicznym i można sobie do niej rościć prawa. I tak na przykład
firma 3M wywalczyła sobie wyłączność do używania konkretnego
odcienia żółci. Żadne inne przedsiębiorstwo zajmujące się
produkcją przyborów papierniczych i biurowych nie ma prawa sięgać
po ten kolor!
Bardzo podobnie wygląda sprawa z różem widocznym w
logotypie potentata komórkowego T-Mobile, który to pozwał już
mnóstwo innych firm za wykorzystywanie chronionej patentem barwy.
#8. Tenis stołowy
czy ping-pong?
Czy ping-pong i
tenis stołowy to synonimy? Teoretycznie tak. To drugie miano było
przez lata stosowane podczas turniejów, ponieważ już na początku
XX wieku niektóre amerykańskie i brytyjskie firmy produkujące
rakietki i stoły do tej gry, zapewniły sobie wyłączność do nazwy "ping-pong". Sytuacja jednak zaczęła się ostatnio zmieniać – od nieco
ponad dekady organizowane są już dwa różne rodzaje rozgrywek.
Doszło bowiem do wewnętrznego podziału na dwie federacje. Ping-pong różni się teraz od tenisa stołowego niektórymi zasadami
oraz brakiem gumowego poszycia na rakietkach.
#9. Najbardziej
hipsterskie imię świata?
W czasach, gdy
wspinający się na wyżyny kreatywności rodzice nazywają swoje
pociechy Antkami, Staśkami i Mikołajami, nagle pojawia się
„bombel” o imieniu Niebieski Bluszcz. Możecie być pewni, że
żadna inna dziewczynka nigdy nie zostanie nazwana Blue Ivy, bo jej
rodzicie – raper i producent muzyczny Jay-Z oraz sławna piosenkarka – Beyonce, opatentowali to imię. To trochę tak, jakby nazwać syna Kotletem
schabowym i czym prędzej zabezpieczyć się prawnie na wypadek,
gdyby inni rodzice zapragnęli tak samo ochrzcić swoje dziecię.
#10. „Je suis
Charlie” bez patentu
Na szczęście nie
każdy szalony pomysł dotyczący prób zapewnienia sobie wyłączności
na dane dobro owocuje sukcesem. Po tym jak 7 stycznia 2015 roku dwóch
islamistów wtargnęło do siedziby redakcji magazynu satyrycznego
„Charlie Hebdo” i z zimną krwią zabiło 12 jej pracowników, spopularyzowany został slogan „Je suis Charlie” (pol. „Jestem
Charlie”). Hasło to kilkukrotnie okrążyło świat, stając się
najpopularniejszym hashtagiem na Twitterze oraz zdaniem, które
wyrażało nie tylko solidarność z zamordowanymi dziennikarzami,
ale i poparcie dla walki o wolność słowa.
Niestety, znalazło się
„parę” osób, które postanowiły czerpać korzyści z tego
popularnego hasła i zbić na nim kapitał. Ponad 50 różnych
francuskich firm i instytucji usiłowało otrzymać wyłączność do używania sloganu „Je suis
Charlie”, aby móc umieszczać go na koszulkach, plakatach oraz
gadżetach. Na szczęście nikomu prawa do tego nie przyznano, a
opinia publiczna wyraziła wyjątkową pogardę dla Pierre’ów
biznesu, którzy wpadli na pomysł dorobienia się na narodowej
tragedii.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą