Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Te „archeologiczne” odkrycia nie mają prawa istnieć! Oto kilka artefaktów, które mocno pobudziły wyobraźnię badaczy i miłośników zjawisk paranormalnych

60 705  
247   49  
Za każdym razem, gdy jakiś archeolog wydłubie z ziemi przedmiot, który może zaskakiwać swoją oryginalnością, zewsząd zbiegają się głosiciele istnienia sił nadprzyrodzonych i spiskowych teorii, aby głosić, że oto mamy niepodważalny dowód na potwierdzenie niewygodnych prawd. To tak zwana „zakazana archeologia” pełna obiektów, które teoretycznie istnieć nie powinny. Niestety dla rozemocjonowanych entuzjastów kosmitów, reptilian i lechickich mechów bojowych, rodowód każdego (nawet najbardziej zagadkowego) odkrycia można bez trudu wyjaśnić.

#1. Londyński młot

W 1936 roku niejaki Max Hahn, przechadzając się ze swoją przyjaciółką po malowniczych okolicach teksańskiego miasteczka Londyn, natrafił na dziwaczny obiekt. Był to kawałek skały ze sterczącym zeń badylem. Mężczyzna znalezisko to zawlókł do domu i na dobrych 10 lat o nim zapomniał. Dopiero dekadę później jego ciekawski syn rozłupał skałę i ze zdziwieniem odkrył, że wewnątrz tkwi… młot.


W 1983 roku ten intrygujący artefakt zakupiony został przez Carla Baugha. No i się zaczęło... Musicie bowiem wiedzieć, że nowy właściciel młotka był zaciekłym kreacjonistą. Jednym z tych, którzy lubią nachalnie głosić swe idee i uparcie szukać dowodów na ich potwierdzenie. I takim właśnie dowodem miał być ten obiekt, rzekomo pochodzący sprzed biblijnego potopu. Baughowi wtórowali inni domorośli badacze spraw nadprzyrodzonych. Według jednej z teorii, młotek pochodził z okresu kredy (65-135 milionów lat temu), co miało być oczywistym dowodem na to, że ludzie ujeżdżali diplodoki.


Skupmy się jednak na faktach. Głowa młotka wykonana jest z 96,6% żelaza, 2,6% chloru i 0,74% siarki, a sam jej kształt w niczym nie różni się od wyglądu tego typu narzędzi górniczych wytwarzanych w XIX-wiecznym Teksasie. No dobra, ale przecież potrzeba milionów lat, aby taki obiekt „skamieniał”! Otóż niekoniecznie. Istnienie rozpuszczających się minerałów nie jest przecież niczym nadzwyczajnym w naturze. Na przykład wapienne skały, pod wpływem kontaktu z zakwaszoną wodą, w stosunkowo krótkim czasie mogą ulec rozpuszczeniu i ponownemu związaniu się w skałę.

#2. Wazon z Dorchester

W 1852 roku, podczas rozbijania materiałami wybuchowymi skał w miejscowości Dorchester w stanie Massachusetts, wydobyto z ziemi dwa metalowe przedmioty, które, jak się okazało, po połączeniu ze sobą tworzyły naczynie przypominające niewielki (mający ok. 11 cm wysokości) wazon wykonany ze stopu cynku. Ten bardzo ładnie zdobiony przedmiot otoczony był przez skały, których wiek geologowie określili na prawie 600 milionów lat. Jak zapewne się już domyślacie, na wieść o tym znalezisku uruchomili się XIX-wieczni kreacjoniści, którzy nie próbując nawet bliżej przyjrzeć się tajemniczemu naczyniu, z góry uznali je za dowód na wielki spisek i bezczelne fałszowanie historii ludzkich dziejów przez świat nauki.


W 1964 roku Biagio Catalano, włoski dziennikarz specjalizujący się w podważaniu pseudonaukowych teorii, zauważył, że kunsztownie wykonane naczynie pochodzące z czasów, kiedy Ziemię zamieszkiwały prymitywne ediakarańskie organizmy przypominające torby wypełnione mułem, jest w rzeczywistości XIX-wiecznym świecznikiem z Indii. Wskazywać na to miał nie tylko kształt tego przedmiotu, ale i zdobienia, które go pokrywały. Zagadką natomiast pozostaje to, w jaki sposób przedmiot ten znalazł się w tak nietypowym miejscu.

#3. Sivatherium z Kish

Kiedy w 1836 roku na podstawie wydobytego z ziemi szkieletu opisano wygląd sivatherium, wielu uczonych ochrzciło to zwierzę mianem jednego z najbardziej niezwykłych przedstawicieli wymarłej fauny. Mimo że był to przeżuwacz, to swymi rozmiarami przewyższał on nosorożca. Niestety, współczesny człowiek nigdy nie miał okazji zetknąć się z żywym sivatherium, bo ostatnie takie stworzenie zmarło dobre 11 tysięcy lat temu.


Jakże bardzo zdziwieni musieli być badacze przeszłości, gdy w 1928 roku na terenie sumeryjskich ruin w środkowym Iraku wykopano niewielką figurkę przedstawiającą tego właśnie wymarłego zwierza! Znalezisko powstało najpóźniej w 2800 roku p.n.e., więc jakim cudem jego twórca wiedział, jak wyglądał ten przerośnięty krewny jelenia, skoro stworzeń tych już dawno na Ziemi nikt nie widział? Nie było jednak wątpliwości – figurka musiała przedstawiać sivatherium, albowiem żadne inne zwierzę nie posiadało tak charakterystycznego poroża!


Dla wielu badaczy była to niemała zagadka – czyżby jakimś cudem rogacz, który jak przypuszczano wymarł na początku holocenu, przetrwał? Ba, figurka ta mogła być nawet i dowodem, że został on przez człowieka udomowiony!
Zagadka rozwiązała się dość nieoczekiwanie w 1977 roku, kiedy to w magazynie muzeum, gdzie eksponat ten był wystawiony, znaleziono ułamane, brakujące części poroża figurki. Po zrekonstruowaniu jej uczeni jednoznacznie zidentyfikowali to zwierzę jako „zwykłego” jelenia kaspijskiego!


#4. Podwodna antena?

Ważący niemal 2000 ton statek USNS Eltanin przez lata służył jako transportowy lodołamacz, aby w 1962 roku stać się pływającą, antarktyczną jednostką badawczą. 29 sierpnia 1964 roku, podczas fotografowania dna oceanu w pobliżu Cape Horn, zanurzony na głębokość niemalże czterech kilometrów aparat uwiecznił na kliszy coś bardzo dziwnego. Zdjęcie przedstawiało bowiem coś, co wyglądało bardzo podobnie do jakiejś nowoczesnej anteny.


Po oficjalnym opublikowaniu fotografii szybko pojawiły się teorie mówiące o tym, że obiekt ten mógł być częścią większego urządzenia pozostawionego tam przez przedstawicieli jakiejś obcej, bardziej od nas zaawansowanej, cywilizacji. Sprawa była tym bardziej intrygująca, że podczas tej samej wyprawy badacze znaleźli też na dnie ślad po uderzeniu asteroidy. Wystarczy połączyć kropki – asteroida, zaawansowane technologie, małe szare ludziki, tirli-tirli-kosmo-kosmo…
Przez wiele dekad słynne zdjęcie było prawdziwą pożywką dla wszelkiej maści miłośników historii o UFO i przybyszach z innych planet. Niestety, całą tę zabawę zniszczył Tom DeMary – badacz akustyki podwodnej, który w sprawie zagadkowej fotografii skontaktował się z obecnym w 1964 roku na pokładzie Eltanin oceanografem A.F. Amosem, a ten jak gdyby nigdy nic odesłał go do napisanej w 1971 roku książki autorstwa Bruce'a C. Heezena i Charlesa D. Hollistera, gdzie opisana została żyjąca na dużych głębokościach mięsożerna gąbka zwana Cladorhiza concrescens. Mało tego – w publikacji tej znajdowała się nawet odrysowana „antena” ze wspomnianej fotografii wykonanej przez badaczy oraz rysunek, który powstał... już w 1888 roku!


#5. Głowa z Calixtlahuaca

A tu mamy już większy problem, bo intrygujące znalezisko, na które archeolodzy w 1933 roku natknęli się podczas prac na stanowisku Calixtlahuaca, ok. 65 kilometrów od miasta Meksyk, do dziś jest tematem wielu teorii i hipotez. Mowa bowiem o wyciągniętej z grobowca niewielkiej terakotowej główce brodatego mężczyzny o rysach zdecydowanie europejskich. Jakieś logiczne wytłumaczenie pochodzenia tego artefaktu na pewno łatwiej by było sklecić, gdyby przedmiot ten trafił do ziemi w np. XVII czy XVIII wieku. Tymczasem główka ta trafiła do miejsca pochówku człowieka żyjącego w latach 1476-1510, czyli w czasach jeszcze przed konkwistą. Pierwsi Hiszpanie dotarli na tamte tereny dopiero w 1519 roku!


W 1961 roku przedmiot ten został poddany dokładnej analizie przez cenionego antropologa Roberta Heine-Gelderna, który bez cienia wątpliwości stwierdził, że jest to dzieło sztuki wykonane w czasach hellenistyczno-rzymskich, najprawdopodobniej w okolicach 200 roku naszej ery – miał na to wskazywać charakterystyczny przedziałek na grzywce oraz kształt, zgodnej z ówczesną modą, brody. Tak mieli się nosić przedstawiciele rzymskiej dynastii Sewerów. Czy to zatem oznacza, że jakiś rzymski statek dotarł kiedyś do Środkowej Ameryki i pozostawił po sobie taką pamiątkę, aby przedstawiciele lokalnych plemion kilkanaście wieków później złożyli ją do czyjegoś grobu? Wbrew pozorom nie byłoby to nic nadzwyczajnego – do indiańskich mogił często wkładano artefakty z innych epok (np. liczącą sobie 3000 lat olmecką maskę znaleziono w miejscu pochówku azteckiego mężczyzny, który zmarł 500 lat temu).
Jest jeszcze jedna teoria, znacznie bardziej przyziemna. Według pewnego nieoficjalnego ustnego źródła – podłożenie rzymskiej główki do meksykańskiego grobu miało być formą żartu autorstwa jednego z archeologów, a ofiarą tego numeru był kierownik wykopalisk José García Payón. Przypuszczenia te jednak trudno potwierdzić, bo żaden z obecnych podczas prac badaczy nie dożył do dzisiejszego dnia i nie może potwierdzić tej teorii. A szkoda – byłaby to bowiem jedna z najbardziej spektakularnych form archeologicznego trollingu!


8

Oglądany: 60705x | Komentarzy: 49 | Okejek: 247 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało