Znaczki pocztowe to jedna z tych rzeczy, po których być może – w nieodległej przyszłości – pozostaną już tylko wspomnienia… oraz oczywiście wypełnione bezcennymi egzemplarzami klasery kolekcjonerów.
Najrzadszy, a przez to najdroższy znaczek wśród obiektów kolekcjonerskich wydany został w 1856 roku w ówczesnej Gujanie Brytyjskiej. Różowy – tj. w kolorze magenta – znaczek odzwierciedlał opłatę w wysokości 1 centa i już w swoich czasach był raczej unikatem. Nie aż takim, jak obecnie – do dzisiaj zachował się zaledwie jeden egzemplarz i on właśnie bił rekordy ceny za każdym razem, kiedy zmieniał właściciela. Po raz ostatni, jak dotąd, sprzedany był w czerwcu 2021 roku, a nabywca zapłacił za niego
pół sasina ponad 8,3 mln dolarów. Od listopada ubiegłego roku zainteresowani mogą kupować
fragmenty własności unikatu.
Kolekcjonerów znaczków pocztowych jest – a przynajmniej było – wcale nie tak mało, jak można by sądzić. Wiele osób zajmowała się tym jednak z pasji, nie dla zarobku – choć jak pokazuje powyższy przykład, i na znaczkach można zarobić. Nie tylko zresztą na ich odsprzedaży. Wzbogacił się na znaczkach również… autor znajdującej się w Las Vegas repliki Statuy Wolności. To właśnie ją – zamiast oryginału – na swoich znaczkach umieściła USPS, amerykańska poczta, po czym… zmuszona została do wypłacenia 3,5 mln dolarów za naruszenie praw autorskich.
Lizanie znaczków pocztowych, choć niegdyś zupełnie oczywiste, nigdy nie należało ani do higienicznych, ani szczególnie przyjemnych… choć akurat w tej ostatniej kwestii zdarzył się przynajmniej jeden wyjątek (i nie chodzi tu o legendy o znaczkach nasączanych substancjami psychoaktywnymi). Mowa tu o belgijskich znaczkach z 2013 roku. Wtedy to do sprzedaży trafiło pół miliona znaczków, które nie tylko pachniały, ale nawet smakowały jak czekolada – z której Belgia znana jest bodaj na całym świecie.
Zatopić Pocztę Polską próbowało wielu… a mimo to instytucja ta wciąż istnieje, choć na temat jej nieprzystosowania do współczesności można by napisać naprawdę wiele. Tymczasem w Vanuatu postanowili faktycznie pocztę zatopić – dosłownie. Uruchomili placówkę pięćdziesiąt metrów od brzegu, na głębokości 3 metrów. Jest to oczywiście przede wszystkim atrakcja turystyczna – ale funkcjonująca. Można nadać za jej pośrednictwem pocztówki (wodoodporne!), zupełnie jak w normalnej placówce. I tak samo jak gdzie indziej, znaczek pocztowy zostanie oznaczy specjalną pieczątką jako
wykorzystany.
25 dolarów to całkiem sporo jak na znaczek pocztowy… choć z pewnością na niejednej poczcie taką kwotę można przehulać w mig. W tym przypadku jednak nie chodzi o wysyłanie listów.
Migratory Bird Hunting and Conservation Stamp wymagany jest w Stanach Zjednoczonych od osób, które chciałyby polować na ptactwo, natomiast kupić go może sobie każdy, a dochód z niego przeznaczany jest na wsparcie ochrony środowiska. Oczywiście równie dobrze wykorzystać można by po prostu paragon albo inny dowód uiszczenia opłaty, ale tak jest zdecydowanie ładniej.
Pisanie listów do św. Mikołaja ma w sobie pewien urok, któremu poddają się nawet dorośli. Trudno to jakkolwiek krytykować. Co natomiast pomyśleć o osobach regularnie piszących listy do… Freda Flintstone’a? Niech każdy robi, co chce – można by powiedzieć. Z tego założenia wyszli pracownicy poczty w Bedrock w Kolorado, po czym… zaopatrzyli się w pieczątkę z napisem
Return to Sender – Fictitious Cartoon Character, czyli „zwrot do nadawcy – adresat z kreskówki”.
Znaczki pocztowe miewają różne zastosowania – a niektóre osobliwe są już z założenia. Tak było w przypadku znaczków wydawanych w latach 70. w Bhutanie. Miały one kształt maleńkich płyt winylowych i… zamiast przyklejać je do koperty, równie dobrze można było umieścić je na gramofonie i posłuchać nagrania. Z całą pewnością była to oryginalna atrakcja – i nic dziwnego, że po początkowych przeciwnościach, „gramofonowe” znaczki stały się, ekhm, przebojem. Część przetrwała do dzisiaj – i wciąż można posłuchać sobie, jak brzmiały.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą