Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Niezapomniana noc poślubna, rzecz tylko dla chłopców i inne anonimowe opowieści

70 951  
307   35  
Dziś przeczytacie m.in. o tym, jak straszni mogą być mocno gestykulujący mężczyźni, o rzeczy tylko dla chłopców, zemście na fryzjerce i najlepszym rosole świata.


#1.

Ciemno, sporo po ciszy nocnej. Wracam do domu średnio uczęszczaną drogą. Z daleka widzę grupę mężczyzn. Są agresywni, kłócą się. Wymachują rękami... Nie wiem co robić, innej drogi nie ma. Łapię za gaz pieprzowy i decyduję się przejść pomiędzy nimi. Panowie są coraz bardziej pobudzeni, słyszę dziwne głosy. Zaraz zaczną się bić...

Jednak gdy zbliżyłam się do nich tak, by móc coś zobaczyć, okazało się, że natknęłam się na grupę głuchoniemych. Mieli całkiem przyjazne zamiary :D

#2.

Jako dziecko byłam dosyć ciekawska. Co chwilę można było ode mnie usłyszeć „dlaczego”, „czemu”, „jak to”.

Pewnego dnia w przedszkolu, gdy wyszłam za potrzebą, zauważyłam coś co wyglądało jak toaleta, tylko że była przymocowana do ściany, bez klapy, dziwne skonstruowana rzecz jak dla mnie. Wiedziałam tylko, że chłopcy mogą z tego skorzystać. W moim małym móżdżku pojawiło się pytanie „dlaczego tylko chłopcy?”... Przez chwilę koło tego stałam i się zastanawiałam. Chciałam sprawdzić, jak tego użyć, wiec zdjęłam spodnie i wspięłam się na to i jak nigdy nic zrobiłam tam przysłowiową dwójkę.

Gdy zrobiłam to co miałam zrobić, wyszłam i po kilkunastu minutach przyszedł woźny. Pytał się wściekły wszystkich „kto zrobił kupę do pisuaru?”. Ja nie chciałam mieć kłopotów, więc się do tego oczywiście nie przyznałam. Nie pamiętam jak się później to zakończyło, ale dało mi to nauczkę, żeby się pytać, aniżeli robić swoje eksperymenty.

#3.

Ślub mojej koleżanki miał odbyć się 2 września. Na początku sierpnia postanowiłam zadzwonić do fryzjera, żeby się zapisać. Dzwonię, mówię datę, godz. 9:00, usłyszałam: "OK, jest wolny termin, zapisuję panią".

2 września, 8:55 wchodzę do salonu, idę korytarzem i słyszę, że w fotelu siedzi już jakaś klientka i taką oto prowadzi rozmowę z fryzjerką: „Nie sądziłam, że jak zadzwonię wczoraj, to na dziś znajdziesz miejsce”. Fryzjerka jej odpowiedziała: „Kochana, ciebie miałabym nie wcisnąć? Ta z 9:00 najwyżej poczeka, szybko ci te końcówki podetnę”. Lekko zdziwiona powiedziałam „dzień dobry”, panie dopiero mnie zauważyły, fryzjerka powiedziała do mnie „słucham?”, mówię, że byłam zapisana na czesanie na 9:00... a ta z takim udawanym zdziwieniem: „Tak? Jak się pani zapisywała? Bo ja nikogo dziś na 9 nie mam, może inna data?”. Ja oczywiście wkurzona, bo ewidentnie robi ze mnie wariatkę, a ta bezczelnie stwierdza jeszcze, że może mi tę fryzurę ostatecznie zrobić, ale muszę poczekać 30 minut, aż skończy obcinać panią na fotelu. Zagotowałam się i oczywiście czekać nie miałam zamiaru. Powiedziałam jej, że jeżeli szuka idiotki, to niech w lustro spojrzy, bo słyszałam jej rozmowę z koleżanką, trzasnęłam drzwiami i wyszłam. Nie miałam wyjścia, w domu wyprostowałam włosy i tak poszłam na to wesele, ale chęć zemsty nie dawała mi spokoju.

Myślałam, myślałam i wymyśliłam. Jakieś 3 tygodnie później zadzwoniła do niej moja koleżanka. Zapisała się na najdroższy zabieg u tej fryzjerki, dzień później druga moja koleżanka umówiła się na farbowanie, trzecia ścięcie włosów, i koleżanka koleżanki, i jeszcze jakaś znajoma znajomej i mój chłopak, łącznie 7 osób... I żadne na umówioną wizytę nie przyszło... Widziałam później post na fb jej salonu, że klienci umawiają się i nie przychodzą i cały wylew o jej cennym czasie i szacunku do drugiego człowieka i jego ciężkiej pracy.

Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz... Nie żałuję.

#4.

Na pewno kojarzycie roszczeniowe madki „dej, bo mam chorom curke” i tak dalej.
Otóż jedna z nich jest moją siostrą.
Zacznijmy od tego, że moja siostrzyczka uważa, iż wszyscy dookoła powinni zajmować się jej dzieckiem, kupować mu prezenty, i to nie byle jakie. Zwykle kupowałam małej jakieś drobiazgi, książeczkę, misia czy inne takie.
Kupowałam do momentu, gdy moja siostra wypomniała mi, że... kupuję rzeczy Z PROMOCJI, a jej dziecko zasługuje na pełną cenę.
Cóż, teraz nie kupuję nic.

#5.

Od jakiegoś czasu mieszkam w USA. Powoli przyzwyczajam się do wielu rzeczy, które są dla mnie nowością. Nadal mam problem z miarami czy temperaturą, nie potrafię się przestawić na ich śmieszny system.

Ostatnio zrobiłam większe zakupy, nie wszystko się zmieściło do lodówki, stwierdziłam więc, że to idealny moment, żeby ją wyczyścić i pozbyć się zalegających produktów. Okazało się, że ponad połowa rzeczy była przeterminowana, niektóre nawet pół roku, więc zaczęłam wszystko wyrzucać. Byłam strasznie zła, bo wiele z tych sosów wiem, że dopiero co kupiłam i sprzedano mi stary towar.

Gdy już prawie skończyłam, mąż zaczął oglądać sosy, które rzuciłam do kosza i pyta się, czemu wyrzucam dobre rzeczy. Okazało się, że patrzyłam na daty „po polsku”, czyli dzień/miesiąc/rok, podczas gdy tu piszą miesiąc/dzień/rok... Wszystko nadal było dobre...

#6.

Gdy miałam 13 lat, mój dziadek zachorował na raka trzustki. Strasznie cierpiał. Lekarze odprawili go ze szpitala mówiąc, że nie zaczną chemioterapii, bo jest już za stary (82 lata). Dlatego dziadka zabraliśmy do siebie. Nie przelewało nam się, mieszkaliśmy w 6 osób w czterech pokoikach, często lodówka była pusta.

Raz, gdy byłam sama w domu z dziadkiem, dopadł mnie straszny głód. Od rana nic nie jadłam. Mama miała dopiero po pracy zrobić zakupy. Jedynym posiłkiem, który był wtedy w domu, był chudy rosół z tartymi kluskami specjalnie dla dziadka. Zbliżała się pora jego jedzenia, dlatego nalałam mu go do talerza. Wystarczy tylko dla jednej osoby, pomyślałam ze ściśniętym z głodu żołądkiem, ale podałam dziadkowi. Ten, widząc mój wzrok, przyniósł drugą łyżkę i podzielił się ze mną zupą.

Jeszcze nigdy rosół nie smakował mi lepiej.

#7.

Ślub, wesele i moja noc poślubna.
Oboje z mężem, na lekkim rauszu, postanowiliśmy zaliczyć nasz pierwszy legalny raz. Pokój hotelowy piękny, a naprzeciwko naszego łóżka wielkie lustro, co dodawało pikanterii. Oczywiście ustawiłam się tak, żeby nas oboje było ładnie widać, z rękoma na brzegu łóżka... I to był błąd. Mój kochany mąż tak bardzo nakręcił się widokiem, że w pewnym momencie pchnął za mocno, ręce mi zjechały z krawędzi łóżka, a ja twarzą wylądowałam w szafkach pod lustrem, twarzą... Ogromna śliwa na czole, podbite oko i zdarty policzek na ostrej wykładzinie.
Na poprawiny już nie zeszłam.

To się nazywa niezapomniana noc poślubna :)))

W poprzednim odcinku m.in. kobieta, która myśli, że pieniądze rosną na drzewie

10

Oglądany: 70951x | Komentarzy: 35 | Okejek: 307 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

23.04

22.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało