Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Zemsta chłopaka, pierwszy dzień w zerówce i inne anonimowe opowieści

43 822  
231   24  
Dziś przeczytacie m.in. o wyglądaniu staro, byciu prymuską i zaręczynach na koncercie, będzie też o pewnym dociekliwym ochroniarzu i słuchaniu rodziców.

#1.


Zawsze wiedziałem, że wyglądam staro jak na swój wiek (mam 17 lat od miesiąca), ale nie sądziłem, że aż tak.

Dzisiaj w kolejce w sklepie, podczas kupowania alkoholu, pani poprosiła 24-letniego studenta (znajomy), który stał przede mną, o dowód. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież może młodo wyglądać, ale mnie nie poprosiła. Co gorsza, opowiadała mi, jak to teraz musi sprawdzać te dowodziki, bo młodzież często wygląda na starszą i marzy o tym, żeby przed 18 kupić alkohol.
Nawet nie wiecie, jak głupie to było uczucie.

#2.

Znacie ten typ ucznia: najlepszy w klasie, prymus, świetne oceny, pupilek nauczycieli, uczestniczy w każdym konkursie. Część osób w klasie lubi taką osobę, a część nie.

Opisałam właśnie siebie. Całą szkołę taka właśnie byłam. „Prymuska”, „najlepsza uczennica” – to słyszałam. Nawet to lubiłam. Większość dnia spędzałam na nauce, nawet po lekcjach. Uwielbiałam zostawać po lekcjach w szkole na dodatkowych kółkach czy przygotowaniach do konkursów.

Nikt nie wie, że robiłam to tyle lat tylko po to, żeby jak najmniej czasu spędzać w domu. Choć nie było alkoholu czy przemocy, ja się bałam. Wiedziałam, że znowu mama na mnie będzie krzyczeć. Mówić, że jestem beznadziejna. Ciągle zwiększała wymagania wobec mnie. Chore wymagania. Byłam dobra tylko wtedy, gdy wygrywałam konkursy. Poza tym nigdy nie odczułam czułości w stosunku do mnie. Nigdy mnie nie przytuliła. Za to jej krytyka towarzyszyła mi od najmłodszych lat.

Najbardziej nienawidziłam, gdy chwaliła się mną przed znajomymi i rodziną. Hipokrytka. Wtedy byłam dobrą córką. A po powrocie do domu – „leniwym pasożytem”.

#3.


Było to za czasów, kiedy imprezowaliśmy sobie z moim lubym, czyli w sumie związek na świeżo, 2-3 miesiące. Teraz już nie czas na takie szaleństwa.

Klub disco polo, na scenie Zenek, wychodzi na scenę obcy facet, prosi swoją kobietę i co to, co to? Klęka! „Grażynko (czy tam inna Karyno), w obecności twojego idola Zenona chciałem zapytać, czy zostaniesz moją żoną”. No gruba akcja, śmichy-chichy, ale w sumie to mówię mojemu, że fajnie, skoro to jej idol, to zaręczyny całkiem całkiem. Dziewczyna pewnie szczęśliwa, w sumie nieźle tak oświadczyć się na czyimś koncercie.

Miesiąc później ten sam klub, gra MIG. Tańczę, tańczę i nagle wołają mnie na scenę. Z imienia i nazwiska! Cholera jasna! Myślę sobie, czy za dużo wypiłam, czy to się dzieje naprawdę. Zlewa mnie zimny pot, ale robi mi się gorąco. Czy to już, czy to ten moment? Ale jak to już? Tak po trzech miesiącach? Skąd on wiedział, jaki mam rozmiar palca? I w ogóle MIG? Spoko, lubię ich, ale bez przesady, wolałabym oświadczyny na koncercie Sheerana. I nic nie dał po sobie poznać! Co mam powiedzieć? Co mam zrobić? Powiedzieć „tak”? Uciec? Dobra. Idę. Zaciskam pięści, z nerwów boleśnie wbijam paznokcie w dłonie. Czuję, że pocą mi się ręce. Wchodzę na scenę. DJ prosi mnie do konsoli i mówi: „Dowód zgubiłaś”.

#4.

Co noc muszę poprawiać kołdrę 50 razy, żeby przykryć się dłuższą stroną, inaczej nie zasnę. Dziś przy ścieleniu łóżka matka uświadomiła mnie, że moja kołdra jest kwadratem 2x2 m…

#5.


Stoję w sklepie przy kasie i nagle poczułem, że to najwyższa pora wydmuchać nos. Za mną nikogo, to odwracam się i dmucham po czym wkładam chusteczkę do kieszeni.

Płacę za zakupy, już mam wychodzić, zatrzymuje mnie ochroniarz i mówi, że widział, jak coś wkładałem do kieszeni. Ja od razu w panikę – „co ja niby wkładałem do kieszeni? Co ukradłem? O co chodzi?”.

Wkładam zatem rękę do kieszeni wyciągam trzy zgniecione chusteczki, w tym jedną świeżą i wilgotną, i kładę je na wyciągniętą rękę pana ochroniarza. To chyba nie była jego najlepsza zmiana.

#6.

Mój chłopak w ogóle się na mnie nie złości i nie denerwuje, po prostu bierze jakąś moją rzecz, np. telefon, i kładzie na najwyższej półce, albo na szafce. Ma dwa metry wzrostu, więc to jest naprawdę uciążliwa „zemsta” na zimno.

#7.


Jak wspominacie swój pierwszy dzień w zerówce? Dużo dzieci, gwar i zestresowani rodzice? A może nie pamiętacie?

Pamiętam, że mama wystroiła mnie i powtarzała, że nie ma się czego bać. Na miejscu, w przedszkolu, pokazała gdzie jest szatnia, moja sala i łazienki.
Mama odprowadziła mnie pod moją salę, a ja po prostu weszłam. Ale słyszę, że woła mnie z powrotem do siebie na pusty korytarz, więc się wracam. W tym momencie mama przymyka drzwi od sali i uderza mnie w twarz z otwartej dłoni. Powiedziała, że powinnam przytulić ją na pożegnanie.

Mimo upływu lat nadal pamiętam. Nadal boli. Nadal tego nie rozumiem.

#8.

Mam 6 lat starszą siostrę. W domu nam się nie przelewa, jednak nie jest źle. Pochodzimy też z bardzo konserwatywnej rodziny, która bardzo stawiała nas pod wzór naszej starszej kuzynki. Od małego z siostrą słuchałyśmy, że musimy się dobrze uczyć, chodzić na zajęcia, które wymyślali nam rodzice, którzy mieli na nas swój (niekoniecznie dopracowany) plan.

Gdy siostra była w gimnazjum, nasiliły się nasze problemy finansowe – nasza mama jest chora, a jej leki są drogie. Raz mama powiedziała, że chce, abyśmy nigdy nie musiały się tak męczyć. Siostra wzięła te słowa bardzo do siebie. Przestała wydawać pieniądze. Nigdy już nie widziałam jej z drożdżówką, tylko ze zrobioną kanapką itp. Nie wydawała na spotkania ze znajomymi. Nie paliła, nie piła. I zaczęły się plany. Że siostra musi iść do najlepszego liceum w mieście. Profil humanistyczny. Bo kuzynka była, a to mądra dziewczynka. Siostra jednak się uparła i poszła do technikum. Wtedy się zaczęła jatka. Że nie chce jej się uczyć, że woli z chłopakami, że męża bogatego chce sobie znaleźć i to jej plan na przyszłość. Ogólnie siostra nie miała życia. Ja grzecznie poszłam za radą rodziny, jako ta „lepsza” córka.

Cztery lata później siostra dobrze zdała maturę, zawodowe i poszła na wybrane wcześniej studia związane z zawodem (oczywiście rodzice nie byli z tego zadowoleni i próbowali jej to wybić z głowy). W końcu jednak miała tego dość i wyprowadziła się. Wynajęła małą kawalerkę z chłopakiem, który stawiał pierwsze kroki w fachu. Wtedy zaczęły się komentarze, że grzesznica, że na kocią łapę. I powoli zacierał się między nimi kontakt. Ja w tym czasie grzecznie kułam.

Dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę, że mimo iż jestem „oczkiem w głowie” mamy, to nic nie znaczy. Siostra znalazła pracę, zaryzykowała i zaczęła prowadzić własną działalność wraz ze swoim chłopakiem. Gdy spytałam ją o zarobki, powiedziała, że jest to obecnie 5 tysięcy na rękę, jednak firma się rozwija. Powoli odkłada pieniądze na operację mamy.

A ja? Po moim humanie nie wiem co ze sobą zrobić i żałuję, że nie poszłam w ślady siostry.

W poprzednim odcinku

5

Oglądany: 43822x | Komentarzy: 24 | Okejek: 231 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało