Określenie „aktor” to zbyt mało – bo Charlie Chaplin był nie
tylko aktorem, ale i reżyserem. Oraz prawdziwą ikoną, która na stałe
zapisała się w historii kinematografii.
#1. Zamach na Chaplina
W marcu 1932 roku Charlie Chaplin udał się do Japonii. Spotkał się między innymi z tamtejszym premierem oraz jego synem. Z tym ostatnim wybrał się na zawody sumo… i to ocaliło mu życie. Sam premier nie miał tyle szczęścia. Zamach zorganizował jeden z japońskich oficerów, Kiyoshi Koga, który zabijając – na oczach wielu ważnych polityków – znanego na całym świecie artystę chciał urządzić demonstrację i doprowadzić do przełomu w i tak napiętych japońsko-amerykańskich relacjach. Chaplinowi udało się uniknąć zamachu – zarówno w 1932 roku, jak i cztery lata później, kiedy podjęto ponowną próbę zgładzenia aktora. Zadecydował tak naprawdę przypadek.
Świat cenił Chaplina jako artystę, pioniera… ale nie brakowało również takich, którzy zdecydowanie nie zgadzali się z wartościami, na które w swoich filmach regularnie się powoływał i które wspierał. Chaplin otwarcie sprzeciwiał się bowiem faszyzmowi, wojnom, kapitalizmowi oraz broni masowej zagłady… I za swoje poglądy trafił na
czarną listę FBI. Agencja nie tylko oczerniała brytyjskiego artystę, ale też – w 1952 r. – zabroniła mu wjazdu na teren USA. A kiedy dwadzieścia lat później amerykańska Akademia Filmowa postanowiła mu przyznać honorową nagrodę, obawiał się przyjazdu do Stanów. Niepotrzebnie – na miejscu spotkała go rekordowa, dwunastominutowa owacja na stojąco.
Mimo swojej ogromnej popularności, gdyby „dzisiaj” Charlie Chaplin wyszedł na ulicę, mógłby nawet nie zostać rozpoznany… Wszystko to przez to, że większość osób kojarzy go z charakterystycznym wąsem – elementem jego filmowych kreacji. Wąsem, który sprawiał, że aktor był nie do pomylenia z żadnym innym. Jednak wąs ten był „zaledwie” częścią scenicznego makijażu Chaplina. Na co dzień aktor nie nosił w ogóle lub tylko niewielki zarost – a rzut oka na powyższe zdjęcie, koloryzowane ujęcie z 1916 roku, pokazuje zupełnie inne, nieznane, choć prawdziwe oblicze artysty.
Charlie Chaplin zdecydowanie nie stronił od kontrowersji i trudnych tematów. Nie obawiał się ryzyka i za nic miał ostrzeżenia kolegów – między innymi wtedy, kiedy sugerowali, że żaden rząd na świecie nie zgodzi się na pokazanie jego filmu. Nie chodziło jednak o film dowolny, a bardzo konkretny. Mianowicie o komediodramat Dyktator z 1940 r., który wprost robił sobie jaja z Adolfa Hitlera. Kpił zresztą nie tylko z Hitlera, ale też Mussoliniego i faszyzmu. Co więcej, był to pierwszy film dźwiękowy Chaplina, a więc pod wieloma względami przełomowy. I oczywiście całkowicie zbanowany w hitlerowskich Niemczech. Także w Hiszpanii nie można było go zobaczyć – aż do 1975 r., kiedy ziemski padół raczył opuścić generał Franco.
Po raz pierwszy do Ameryki Charlie Chaplin udał się w 1913 roku – wkrótce po otrzymaniu telegramu, w którym dwóch mężczyzn podpisanych z nazwiska prosiło go o kontakt. Aktor wywnioskował, że z pewnością zemrzeć musiała jego krewna i zostawić mu spadek. Czym prędzej zaaranżował więc podróż… by na miejscu ulec ogromnemu rozczarowaniu. Okazało się, że czekał na niego nie spadek, a propozycja pracy – z New York Motion Picture Company, którą opuszczała dotychczasowa gwiazda i dla której autorzy telegramu poszukiwali zastępstwa. Ostatecznie aktor przyjął ofertę, w czym niemałe znaczenie miała perspektywa podwojenia pensji. A reszta – jak mówią – jest historią.
W swojej bogatej karierze Charlie Chaplin zajmował się chyba każdym aspektem filmowej działalności. Niezwykle dbał też o szczegóły – jak podczas kręcenia
Gorączki złota, w której zagrał samotnego poszukiwacza. Podczas jednej ze scen Chaplin zjadał własny but. Oczywiście był to przygotowany specjalnie na potrzeby filmu rekwizyt wykonany z lukrecji. Ponieważ scenie brakowało do ideału, potrzebne było ponad sześćdziesiąt ujęć – i ponad sześćdziesiąt razy aktor zmuszony był kosztować rekwizytu. Skończyło się… wizytą w szpitalu wskutek hiperglikemii. I kto próbował kiedykolwiek cukierków z lukrecji, ten wie, że niemałe musiało to być poświęcenie.
Dość znana anegdotka głosi, że pewnego razu Charlie Chaplin wziął udział w konkursie na najlepszego sobowtóra Charliego Chaplina i… przegrał. Według jednych źródeł zajął trzecie miejsce, według innych – dopiero dwudzieste. Trudno powiedzieć, czy taka sytuacja – choć dość szeroko opisywana w gazetach z lat 20. ubiegłego stulecia – rzeczywiście miała miejsce. A jeśli tak, to czy porażka Chaplina nie była
ustawiona przez samego aktora. Tak czy inaczej pokazuje to, że kolorowe – choć de facto czarno-białe – były nie tylko historie opisywane w filmach Chaplina, ale też samo jego życie. Niełatwe, pełne zawirowań, ale z pewnością niezwykle ciekawe.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą