Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Kradzieże w pracy, zemsta taksówkarza i inne anonimowe opowieści

47 093  
315   70  
Dziś będzie o zaniedbanym, choć szczęśliwym dziecku, niezaradnym chłopaku i byciu jak prawdziwa gwiazda, a na koniec kilka słów z dyżurki pielęgniarki.

#1.


Chyba tak na co dzień, w szkole podstawowej, było po mnie widać, że jestem trochę zaniedbanym dzieckiem. Mama mnie nie czesała, więc włosy miałam związane w byle jaką kitkę, ubrania też pewnie średnie, a na dokładkę nigdy nic nie ogarniałam w szkole, bo rodziców nie interesowały moje zadania domowe. Ale mimo to szczęśliwie wspominam dzieciństwo. Wiecznie ganiałam na dworze z innymi dzieciakami i było generalnie fajnie.

Kiedy byłam w drugiej klasie podstawówki, moja nauczycielka powiedziała mi, że przyszedł do szkoły pewien pan, który powiedział, że opłaci jednemu dziecku z klasy obiady na cały rok. Pani powiedziała, że zaproponowała mnie i od jutra będę na długich przerwach jadła obiady na stołówce.
Nie wiem kim był ten pan, ale dziękuję. Obiecałam sobie, że po studiach, jak będę już pracować i lepiej stać finansowo, to też zrobię taki prezent jakiemuś dziecku z podstawówki.

#2.

Miałam kiedyś chłopaka, który był chyba najbardziej niezaradną osobą jaką znałam. Przyzwyczajony był do tego, że pomagają mu wszyscy – od rodziców, przez znajomych, po dziewczyny. A że ja nie lubię utrzymywać darmozjadów, którzy nie są w stanie podjąć najbardziej nawet banalnej pracy, w końcu powiedziałam, że mam tego dość i zerwałam z nim. Zrobił mi awanturę krzycząc, że tak naprawdę nic o nim nie wiem, że prowadzi on dochodowy biznes, a kasą nigdy się przede mną nie chwalił, bo nie chciał, abym oceniała go przez pryzmat jego niewyobrażalnego majątku. Następnie wyszedł z domu trzaskając drzwiami. I kiedy już myślałam, że mam tego faceta z głowy, ten po chwili wrócił, aby pożyczyć ode mnie pieniądze na benzynę...

#3.

Dziś mój syn uznał, że świetnym pomysłem będzie zrobienie mi urodzinowej niespodzianki. A polegała ona na odegraniu marszu imperialnego ze „Star Wars” na waltorni. W mojej sypialni. W akompaniamencie całego zespołu wirtuozów instrumentów dętych. O 5 nad ranem. Mimo wszystko jestem cholernie wzruszony.

#4.


Wstyd przyznać, ale byłam (jestem?) złodziejką...
Kilkanaście lat temu pracowałam w supermarkecie. Bez prawa jazdy, 15 km od domu, do większej wioski szłam pieszo, a potem łapałam stopa. Zarabiałam zawrotne 1100 zł. Niestety - było to za mało jak na potrzeby mojej rodziny. Sytuacja była taka - ja i starszy brat pracujący, matka bierze alimenty na 4 młodszych. Ojciec pozostałej trójki nie żyje, dzieciaki nie mają po nim nawet renty (tak, razem ze mną 9 dzieci). Babcia ma emeryturę, też wszystko idzie na dom. Dlatego też bywało, że nie miałam pieniędzy, żeby kupić sobie coś do jedzenia/picia w pracy.

Wracając do tematu wyznania - w pracy idąc na przerwę, okazywało się kierowniczce paragon, ona podpisywała i dopiero można było usiąść i zjeść. Szybko zauważyłam, że kierowniczka nawet nie patrzy na te paragony, tylko szybko strzela parafkę i wraca do swoich zajęć. Wystarczyło więc schować sobie paragon z batonikiem czy napojem i gotowe - a takich kasując drukowałam mnóstwo, bo obok była szkoła podstawowa i połowa uczniów przychodziła na przerwie po małe zakupy. Dla usprawiedliwienia dodam, że taki paragon nigdy nie przekraczał kwoty 4-5 zł, najczęściej Kubuś + snickers, bagietka czosnkowa + puszka pepsi.

Jednak jak to się mówi - kradzież to kradzież. Pamiętam, jak strasznie się bałam na początku, że ktoś zauważy, jednak nigdy się nie wydało. Raz też zdarzyło mi się "pożyczyć" sobie pieniądze z kasetki - równe 50 zł. System był taki, że w przypadku manka (czyli braku pieniędzy w kasie) spisywało się oświadczenie w stylu - zgadzam się na potrącenie z kolejnej pensji kwoty takiej a takiej z powodu braku w kasie. O tym też wiecie tylko wy.

#5.

Rano, dopiero co zacząłem pracę (jestem taksówkarzem), podchodzi klient. W średnim wieku, w garniturze. Wsiada, podaje nazwę ulicy i jedziemy. Standard. Gdy miał już wysiadać, powiedziałem cenę, ok. 40 zł, a wtedy on powiedział "Nie mam". Nawet nie spojrzał do portfela, tylko powiedział "Nie mam" i dodał "I co z tym zrobisz?". Więc zablokowałem drzwi i odwiozłem go na miejsce, skąd go zabrałem. Może i zmarnowałem czas, ale satysfakcja pozostała.

#6.



Moje ciocie są bliźniaczkami tak do siebie podobnymi, że nawet ja mam problemy z rozróżnieniem która jest która. Obie również są lekarkami i właśnie podczas dyżuru zdarzyła się komiczna sytuacja, którą chcę się z Wami podzielić.
Obie ciocie są długowłosymi blondynkami, tego dnia jedna miała włosy rozpuszczone, a druga zaplecione w warkocz. Obchody po oddziale wykonywały zamiennie i niezależnie, aż jedna z pacjentek nie wytrzymała:
- Pani to nie ma co robić, że ten warkocz ciągle splata i rozplata?!!

Nie wierzyła, póki nie zobaczyła obu naraz :)

#7.

Niedawno oglądałam teledysk, w którym jest scena, gdzie chłopak wychyla się do tyłu na huśtawce i wygląda jakby lewitował. Tak się składa, że na przedpokoju mam haki po huśtawce dla dzieci (takiej do 10-15 kg), więc jako Polka do ostatniej warstwy cebuli pomyślałam sobie "że niby ja tego nie zrobię?". Zawiesiłam huśtawkę, usiadłam, wychyliłam się do tyłu i poczułam się, jakbym szybowała na chmurce. Spełniłam swoje marzenie o byciu jak prawdziwa gwiazda.

A tak na serio 15 szwów, wybity bark, lustro do wymiany, a w ścianie dwie dziury po hakach.

#8.

Jestem pielęgniarką i od 14 lat pracuję w szpitalu na oddziale wewnętrznym. Opiszę Wam pewną historię.
Dyżur zaczęłam o szóstej, było nas cztery - dwie opiekunki medyczne i dwie pielęgniarki. I około 45 pacjentów (zwykle jest więcej). Opiekunki zaczęły toalety pacjentów, koleżanka szykowała leki - wstrzyknięcia i tabletki. Robimy to jak najszybciej, ale też bardzo dokładnie, bo źle podany lek może zaważyć na życiu czy zdrowiu pacjenta. Ja poszłam pobierać krew do badań, a potem pomóc opiekunkom, uwijałyśmy się jak mrówki, bo już zaczęli rozwozić śniadanie. Każdego pacjenta trzeba umyć jak najdokładniej, ale szybko. Druga pielęgniarka w tym czasie zaczęła karmić pacjentów (sześciu potrzebowało pomocy). Nakarmiłam też trzech pacjentów, bo koleżanka musiała rozwieźć tabletki, a leki trzeba podać na określoną godzinę. Potem poleciałam po aparat do mierzenia ciśnienia, każdemu pacjentowi zmierzyłam RR, temperaturę, puls, zapytałam o samopoczucie, ból itp., uzupełniłam karty gorączkowe (koleżanka w tym czasie przyjmowała nowych pacjentów na oddział). Musiałam jeszcze upewnić się, że od każdego pacjenta pobrano próbki do badań.

Po 11.00 poszłam do dyżurki i miałam chwilę przerwy - usiadłam na 15 minut, pierwszy raz od szóstej rano, zrobiłam sobie kawę. Potem zaczęłam szykować leki na popołudnie. Po 12:30 podawanie leków, a w międzyczasie kilkanaście odłączeń kroplówek, zmiany opatrunków, rozmowy z rodzinami pacjentów i lekarzami (to razem z koleżanką).
O 14.00 opiekunki poszły do domu, a ja zwiozłam dwunastu pacjentów na różne badania - USG, TK, RTG i inne takie. Z chodzącymi nie ma problemu, ale trzy osoby musiałam wozić na tych dużych łóżkach szpitalnych sama (koleżanka nie mogła zostawić oddziału, a w tym czasie uzupełniała dokumentację).

Jak wróciłam, zabrałam się za swoją część dokumentacji, a koleżanka poszła do pacjentów - niektórych przewinąć, innych obrócić, komuś coś podać. Miałyśmy dwie krótkie przerwy na kawę i jedzenie, ale ciągle w stanie gotowości, bo w każdej chwili ktoś mógł czegoś potrzebować.

Po 17.00 miałam trochę luzu. Usiadłam w gabinecie zabiegowym, żeby trochę odpocząć. Drzwi były otwarte, więc widziałam jak na oddział weszło starsze małżeństwo. Spojrzeli na mnie, przywitaliśmy się.... I usłyszałam, jak kobieta mówi cicho do męża: "A te k**wy nic tylko siedzą... Cały dzień na dupie i jeszcze podwyżek chcą".

Odechciało mi się wszystkiego.
6

Oglądany: 47093x | Komentarzy: 70 | Okejek: 315 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało