7 ciekawych miejsc, w których nie uświadczycie ludzi

#1. Tureckie zamki Burj al Babas

Zamieszkać w zamku – brzmi jak spełnienie marzeń. Brzmi również jak coś dostępnego tylko dla nielicznych, w końcu zamek to nie byle domek szeregowy... Chyba że w Turcji, a przynajmniej w głowach pewnego tureckiego developera. Mniej więcej w połowie drogi między Stambułem a Ankarą zaplanował... ponad 700 domów stylizowanych na zamki Disneya. Miało być bajkowo, wyszło karykaturalnie – jakby ktoś zdecydowanie przesadził z "kopiuj – wklej". Wystartowała budowa niemal 600 budynków, żadnego nie ukończono, a nabywcę znalazło zaledwie kilkanaście. Z pewnością nie była to najlepsza decyzja biznesowa w historii branży budowlanej.

#2. Angielska wioska w Chinach

Thames Town to miasteczko, które pod każdym względem spokojnie mogłoby znajdować się gdzieś w Anglii... tyle że w rzeczywistości znajduje się na drugim końcu świata, na obrzeżach Szanghaju. Pomysł na odtworzenie brytyjskich realiów z pewnością był równie ciekawy, co... chybiony. Budowę "repliki" ukończono w 2006 roku i właściwie na tym skończyła się historia Thames Town, bo praktycznie nikt nie chciał w nim mieszkać – między innymi ze względu na absurdalnie wysokie ceny. Dzisiaj jeśli jakiekolwiek życie pojawia się w tym specyficznym miejscu, to... tylko na czas ślubnych sesji fotograficznych. Chińskie pary mogą zrobić sobie zdjęcia w angielskiej scenerii bez konieczności wyprawy do Europy – i chętnie z tego korzystają.

#3. Przeniesione domy z Long Point

Kiedy człowiek decyduje się porzucić określone miejsce, zazwyczaj pozostawia po sobie całe mnóstwo śmieci – zwłaszcza takich, których nawet przy najszczerszych chęciach nie sposób byłoby zabrać ze sobą. Przypadek Long Point był nieco inny. To "miejscowość", której historia nie potrwała długo, ogółem jakieś czterdzieści lat, kiedy wszyscy zamieszkujący ją osadnicy postanowili się wynieść. Dlaczego zdecydowali – w zasadzie jednocześnie – opuścić ulokowaną na skraju Cape Cod osadę? Nie wiadomo. Ciekawsze jest jednak to, że... zabrali ze sobą swoje domy. Całe trzydzieści budynków umieszczone zostało na tratwach i wysłane na drugą stronę zatoki. Podobno "cała przeprawa poszła tak gładko, że gdyby ktoś w przenoszonym domu gotował akurat obiad, nawet nie zorientowałby się, że dzieje się coś niezwykłego".

#4. Ostatni mieszkaniec Villa Epecuén

Villa Epecuén to turystyczna wioska w prowincji Buenos Aires, której przypisywano uzdrowiskowe właściwości. W szczycie swojego rozwoju w Epecuén mogło jednocześnie przebywać ponad 5 tys. turystów – stałych mieszkańców było tu maksymalnie 1,5 tysiąca. W listopadzie 1985 roku ulewne deszcze doprowadziły jednak do powodzi, która sprawiła, że wioska znalazła się pod 10-metrową warstwą wody. Mieszkańców ewakuowano. Ćwierć wieku później woda zaczęła ustępować, a Epecuén wynurzyło się na powierzchnię. Chętnych do powrotu jednak nie było – pomijając jednego. 83-letni Pablo Novak zdecydował się zamieszkać na nowo w miejscu, w którym spędził całą młodość i większość życia.

#5. Wyrok na Deadman's Island

Nazwy niektórych miejsc geograficznych dowodzą, że człowiek potrafi od czasu do czasu wykazać się sporą kreatywnością, a może i poczuciem humoru – wystarczy wspomnieć wyspę zwaną Rozczarowaniem. Interesująca – choć z zupełnie innych powodów – jest też Deadman's Island, która prawdopodobnie stanowi całkowite przeciwieństwo tego, jak moglibyśmy wyobrażać sobie rajską wyspę (trudno się dziwić – nie leży wszak na Karaibach, a w hrabstwie Kent). Jest nie tylko opuszczona, ale też obowiązuje całkowity zakaz wstępu na nią. To kwestia przeszłości – wykorzystywano ją jako miejsce pochówku więźniów, którzy zmarli wskutek chorób podczas odsiadki w "pływających więzieniach". W 2016 roku badacze odkryli na Deadman's Island szkielety co najmniej 200 osób.

#6. Sprawiedliwość w stanie Michigan

Kiedy natura odpłaca człowiekowi za wyrządzone jej krzywdy, co niestety nie zdarza się tak często, jak powinno, można tylko przyklasnąć. W tym jednak przypadku sytuacja nie jest aż tak oczywista. Chodzi o miejscowość Singapore w stanie Michigan i rok 1871, kiedy duże pożary przetoczyły się m.in. przez Chicago. Mieszkańcy Singapore zwietrzyli złoty interes. Zaoferowali drewno do odbudowy znajdującego się po drugiej stronie jeziora Chicago. A potem jeszcze więcej i jeszcze więcej drewna, aż ostatecznie wokół Singapore nie pozostało praktycznie żadne drzewo. Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać. Pozbawione naturalnej bariery wydmy zaczęły się przemieszczać i wkrótce później Singapore zniknęło pod wielometrową warstwą piachu.

#7. Kolejne repliki w Chinach

Z godnym podziwu uporem Chińczycy kopiują już niemal wszystko, co z mniejszym czy większym powodzeniem udało się stworzyć na zachodzie. Kopiowali produkty, rozwiązania, budynki, czasem firmy, a od pewnego czasu kopiują całe miasta. Było już wspomniane wcześniej Thames Town i oczywiście nie jest jedyne. Kolejne to Tianjin Trade District, będące kopią Manhattanu. I Tianducheng, które – choć wzorowane na francuskiej stolicy – bodaj tylko przez chińskich propagandystów uważane jest za "Paryż Wschodu". I jedno, i drugie to miasta widma, w których nikt nie chce mieszkać. Co więcej, miasta nieukończone, bo nawet chińska gospodarka musiała kiedyś dostać zadyszki, co wyhamowało nieco pompowanie gigantycznych pieniędzy w absurdalne projekty.

Niemniej cały czas czekamy na chińską replikę Zgierza...