Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CXXI - Studentki nie piją!

46 998  
6   32  
W dzisiejszym, sto dwudziestym z kolei, wydaniu autentyków przeczytacie m.in. o tym, że sąsiedzi mogą być naprawdę mili, sympatyczni i naprawdę kulturalni, o relatywizmie czasu oraz obowiązkach praktykanta...

MYŚLENIE ABSTRAKCYJNE

W pewnym miejscu, w którym kiedyś mieszkałem, w windzie była dodatkowa komora bagażowa za drzwiami zamykanymi na kłódkę (cholera zresztą wie, po co zamykana). Moja małżonka ukochana, gdy weszliśmy do tej windy po raz pierwszy, patrząc na te drzwi, zadała mi takie oto pytanie:
- Ciekawe... Na każdym piętrze są takie drzwi?

by fidello

* * * * *

MAMA RADZI

Założyłam się ongiś z kolegą, już nie pamiętam o co, i przegrałam. Zakład był o lody. A że jakoś tak nie miałam forsy, to zwróciłam się do kochanej skądinąd Mamusi:
- Mamusiu, daj parę groszy, musze koledze loda kupić.
Na co mama:
- Zrób mu, będzie taniej i przyjemniej...

by Litterka

* * * * *

PIERWSZE WŁASNE GNIAZDKO

20. dostaliśmy (cudem - nooo... troszkę sponsorowanym), pierwsze nasze samodzielne mieszkanie w typowym miejskim betonowym blokowisku. Jako, że siedziałem wtedy na tzw. kontrakcie w jakimś egzotycznym zakątku świata, wprowadzaliśmy się po moim powrocie - prawie rok później, niż reszta szczęśliwców. Tyle tytułem wprowadzenia i budowania nastroju... Teraz akcja. Sobotni ranek... Pełen chęci i zapału, radośnie dziurawię kuchenną ścianę z pomocą wiertarki baaaardzo udarowej... Wyłączyłem na chwilę to pożyteczne urządzenie, a tu - takie naprawdę bez śladu najmniejszej irytacji, pełne zrozumienia i sympatii do współblokersa, tonem miłosnym niemal wypowiedziane - zza ściany słyszę:
- Ot... dzięcioł pier**lony!

by JUNASZ

* * * * *

ZADANIE DOMOWE

Wracam skonana - jak to we wtorek - w, za przeproszeniem, pielesze. Dalej było banalnie - nieodkurzony pokój, chlew w zabawkach, nieodrobione stado lekcji.
Standardowe:
- Co masz zadane? - oraz - Czy umiesz sam zrobić?
Standardowe:
- Malutko... Nie umiem.
Czytam polecenie z języka polskiego: "Przeczytaj wiersz Jóliana Tówima i napisz, co powinna w sobie zmienić Zosia - Samosia" (pisownia oryg.)
No to młody wziął i napisał:
"Zosia powinna zrobić cokolwiek, żeby nie była taka głupia."
Polecenia część druga:
"Czy warto chodzić do szkoły i dlaczego?" (w domyśle - i dlaczego warto?)
Co tym razem spłodziła progenitura?
"Do szkoły warto chodzić, bo jak ktoś przeżyje ten koszmar, to już nic w życiu potem go nie ruszy."
Kazałam mu wymazać gumką, bo ołówkiem jeszcze gówniarze piszą. Chociaż może to ja mu podcinam skrzydła?

by konwalia

* * * * *

WYCIECZKA PO MIEJSCACH PRACY

Byłem jeszcze w szkole podstawowej i w Warszawie pojawiałem się co najwyżej 2 razy do roku. Za każdym razem opiekę nade mną przejmował wujek, który mieszkał tu na stałe. Wujek ów był między innymi doktorantem, zajmował się jakąś pracą naukowo-badawczą na Politechnice i dorabiał w hotelu. Dnia pewnego jedziemy dokądś, Warszawy nie znałem wówczas prawie wcale, więc wujek opowiada mi, co właśnie mijamy. Przejeżdżamy obok Politechniki:
- O, tu pracuję - powiedział wujek, wskazując na gmach.
Po paru minutach milczenia mijamy hotel Sobieski:
- O, a tu zarabiam.

* * * * *

NIECHĘĆ DO ROSJAN

Znajomi znajomych tegoż wujka, stanowili małżeństwo mieszane polsko-japońskie, które dorobiło się było latorośli. Latorośl owa historią w wieku szczenięcym pasjonować się poczęła, później zaś, zainteresowanie z wiekiem rosło, wiadomości również. Pewnego dnia, przeczytawszy kolejny rozdział jakiejś historycznej książki, młody człowiek wszedł do pokoju i pełnym oburzenia tonem stwierdził:
- Jak ja strasznie nie znoszę Ruskich!
- A dlaczego?
- Bo oni nam zabrali Lwów i Kuryle.

by pietshaq

* * * * *

GDZIE SĄ MOJE OSTRZA?

Pech chciał, że na głowie powstało mi coś na kształt słomianej strzechy. Stwierdziłem, że po pół roku bez strzyżenia dam sobie odrobinę luksusu i poszedłem do fryzjera. Siedząc wygodnie na fotelu usłyszałem takie zdanie. Starszy rangą fryzjer strzygł zaraz po swoim "praktykancie" i zastał totalny burdel na stanowisku pracy:
- Misiek! Gdzie są moje ostrza? I ile razy mam ci powtarzać, żebyś kładł narządy na blacie!!

by AndreD

* * * * *

NIEBEZPIECZNY LASEK

Zawsze po zakończonej dniówce jadę odebrać mamę z pracy, a czasami zabiera się z nami jej koleżanka. Pani w wieku już dosyć konkretnym, odliczająca dni do upragnionej emeryturki. Dziś, z uwagi na fakt ważnego zebrania załogi u mnie w firmie, nie byłem w stanie bliżej określić, o której mógłbym ewentualnie odebrać mamuśkę... Ustaliliśmy więc, że zabiorą się z inną znajomą po drodze, a potem w zależności, czy będę mógł już po nie podjechać, zaczekają na przystanku lub przez pobliski lasek skrócą sobie drogę do domu. Los tak chciał, że udało mi się je odebrać z przystanku przy pobliskim lasku. Mama i koleżanka zadowolone, że nie muszą lecieć pieszo w dodatku przy padającym deszczu, szybko zapakowały mi się do samochodu i nawiązały taką rozmowę:
[MAMA] - Dobrze, że udało Ci się Nas odebrać, bo teraz tak niebezpiecznie, że nie wiem czy poszłabym przez ten lasek...
Na co jej koleżanka z uśmiechem odpowiada:
- Wiesz Irenko, a ja raczej bym się puściła...

by dominiq24

* * * * *

CZYJE TO KLOCKI?

Z okazji Mikołaja, kolega (chrzestny mojego syna) sprezentował klocki w koszyku. Idąc do nas wstąpił do dziewczyny pracującej w przychodni. Spotkał tam lekarza, który na jego widok powiedział:
[Lekarz] - O klocki Wadera.
[Kolega] - Ja tam nie wiem czyje te klocki były, ale teraz będą Kacpra...

P.S. Dla nie posiadających szkodników - Wader to firma produkująca zabawki.

by smd

* * * * *

DŁUUUGO

Ze 2 lata temu byliśmy rodzinką w Budapeszcie. Młodszy synek miał wówczas 2 lata, a przy tym przeraźliwie blondaskowate, kręcone i długie włosy, co nieźle kontrastowało z jego wielkimi, czarnymi oczami. Był to powód ciągłych zaczepek przez rzesze emerytowanych bratanek. Oczywiście na różne ekspresje w rodzaju "igen, jött egy gyöngyhajú lány, álmodtam ígaz vagy talán" umiał odpowiedzieć jedynie uśmiechem i trzepotaniem rzęsek. Gdzieś tak już pod koniec pobytu widzę, jak młody sobie konwersuje w najlepsze z jakąś wiekową panią, bardzo wiekową a przy tym elegancką, dobrze trzymającą się i raczej nie wyglądającą na turystkę. "Ki czort, nauczył się po węgiersku". Podchodząc bliżej okazało się, że była Polką, no i tak sobie zdawkowo rozmawiamy - jak to Polacy na obczyźnie. I pani zdawkowo pyta:
- A państwo to długo na Węgrzech?
Wziąłem głęboki oddech. Tydzień wałęsania się po basenach i zabytkowym mieście...
- Dłuuuuugo - odpowiedziałem - Już tydzień. A pani?
- Też długo. Od trzydziestego dziewiątego.

by RotS

* * * * *

JAZDA FAIR-PLAY

Parę lat temu wraz z grupą sześciu ziomków z trójmiasta, w późny piątkowy wieczór, jechaliśmy do Bydgoszczy celem wypoczęcia w jednym z tamtejszych internatów (czyt.: studia w trybie zaocznym). Podróż tradycyjnie odbywała się dwoma samochodami. Tego razu, z powodu niedostępności jednego z wehikułów, trzeba było zorganizować inny. Traf chciał, że to mi się udało załatwić służbowego Peugeota. Wspomnę tylko , iż od zdanego egzaminu na prawo jazdy, miałem przejechane około 1000 kilometrów, z czego niecałe 100 tym Peugeotem i moje umiejętności kierownicze były dość niskie. W czasie jazdy ziomek imieniem Leo, siedzący na miejscu pilota, po stwierdzeniu braku poduszki powietrznej przed sobą, zapytał się mnie, czyli kierowcy:
- Czy ty masz poduszkę powietrzną?
Ja odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, iż nie mam. On na to:
- To dobrze. Przynajmniej będzie uczciwie.

by Shogun(Shogo)

* * * * *

JAK U PANA Z ALKOHOLEM?

Mój śp. niestety już pamięci ojciec, pewnego dnia podjął strategiczny zamiar starania się o nowe miejsce wypełniania swych codziennych, pozadomowych obowiązków. Na rozmowie z szefem pewnej budowlanej firmy padło pytanie:
- A jak tam u Pana z alkoholem?
Mój ojciec błysnął taką oto odpowiedzią:
- Wie Pan, piję jak jest okazja i od święta, a że święto co niedziela, a okazja jest codziennie tak więc piję cały czas...
Nie byłem w stanie wyobrazić sobie wyrazu twarzy człowieka poszukującego pracowników po czymś takim.

by grzenon

* * * * *

POLAKÓW ROZMOWY NA OBCZYŹNIE

Mój niespełna 18-letni kuzyn (niemówiący zresztą ni w ząb po angielsku) przebywał na saksach w USA, konkretnie w Chicago, gdzie Polaków na każdym rogu zatrzęsienie. Swojego czasu wybrał się z naszym wspólnym wujaszkiem (z którym zresztą mieszkał) na zakupy do sklepu z częściami samochodowymi. W sklepie tym, jak to w wielu sklepach w Chicago, pracują sami Polacy i  Meksykanie. Wujaszek zaczął zamawiać części, a kuzyn stanął sobie grzecznie z boku przy ladzie. Jeden ze sprzedawców, oczywiście Polak, podszedł do niego i czystą polszczyzną (w końcu nie trudno poznać rodaka po twarzy) zapytał:
- Może w czymś pomóc?
Na co stremowany kuzyn:
- NO ENGLISH!!!

by milan

* * * * *

TAKIEGO POCIESZENIA POTRZEBOWAŁA

Biba w akademiku, 15 osób w 3-osobowym pokoju. Alkohol się leje (głównie między panami, bo dziewczyny po piwku). Dzwoni telefon... Agata wychodzi na korytarz, po czym wraca cała zapłakana i duka, że mama ją skrzyczała, że w tym Krakowie to tylko pije i się puszcza. Zrobiła się cisza, na co kumpel (kilian), napełniając kieliszek, z pełną powagą wypalił:
- PRZECIEŻ NIE PIJESZ.

by  klifo

Chcesz poczytać więcej autentyków? To wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne", tam też możesz opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), a być może za tydzień to właśnie Ty rozbawisz na naszej stronie głównej czytelników kolejnych Autentyków!

Oglądany: 46998x | Komentarzy: 32 | Okejek: 6 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało