Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka zagadka ukryta w myśliwcu F-16

73 239  
519   105  
Wydawałoby się, że tak skomplikowana, ale jednak leciwa maszyna jak Viper powinna być znana na wylot zarówno dla mechaników, jak i pilotów. Okazuje się jednak, że przez zmiany kolejnych pokoleń żołnierzy przy nich pracujących pewne szczegóły mogą ulec zapomnieniu.

Małe wprowadzenie

W dzisiejszym wojsku (a właściwie to w lotnictwie) nie ma czegoś takiego jak niegdysiejszy "mechanik lotniczy". Czasy kiedy pilot lądował swoim myśliwcem i był w bazie witany przez swojego mechanika, który zajmował się całym samolotem, dawno odeszły do lamusa. Współczesne samoloty wojskowe (ale oczywiście nie tylko) są tak złożoną maszyną, że do utrzymania ich sprawności potrzeba całego sztabu specjalistów w różnych zakresach mechaniki i awiacji. Są specjaliści od układów paliwowych, są specjaliści od układów hydraulicznych, są specjaliści od silników, są specjaliści od awioniki, jest nawet oddzielna specjalizacja zajmująca się wyłącznie kołami i oponami.

Jedną z najmniejszych i najbardziej elitarnych specjalizacji jest ta zajmująca się systemami foteli wyrzucanych, zwanych popularnie katapultami (lub fotelami katapultowanymi). Popularnie nazywani Egress (pol. "wyjście"). To mała społeczność, w całych US Air Force jest ich nie więcej niż 1200, służących w bazach rozrzuconych po całym świecie, a do tej liczby włączają się rezerwiści i członkowie Gwardii Narodowej. W siłach powietrznych jest dużo samolotów, ale wbrew pozorom znaczna ich część nie ma foteli wyrzucanych, więc i tych specjalistów jest niewielu.




Wewnątrz specjalizacji Egress są jeszcze podspecjalizacje. Dotyczą one modeli samolotów (a dokładniej modeli foteli wyrzucanych), jakie obsługują. Niektóre, taki na przykład A-10, uznawane są za łatwą platformę, inne są mniej lub bardziej skomplikowane, ale wszyscy zgodnie przyznają, że jedną z trzech najtrudniejszych baz do pracy w tej specjalizacji jest samolot F-16 Fighting Falcon.

Jedną z przyczyn takiego stanu jest to, że duża część Viperów latających w USAF, mówiąc delikatnie, nie jest najnowsza, a dokładniej ma przedłużane resursy poza daty wyznaczone przez producenta. Mechanicy wymieniają w nich nawet te części, które według projektu miały nigdy nie być wymieniane. A do tego dochodzi fakt, że samolot ten jest modyfikowany i zmieniany praktycznie od momentu, kiedy pierwszy egzemplarz opuścił linię produkcyjną.



Ogromne zamieszanie

W ramie owiewki F-16 jest bolec. Stalowy. Ok. 1-1,5 cm długości, skierowany w dół, wystaje od spodu obramowania. Bolec ma swoją sprężynę. Działa to tak, że kiedy owiewka się zamyka, bolec opiera się o kadłub samolotu i chowa do wnęki w ramie owiewki. Znajduje się tuż przed dźwignią zatrzasku owiewki.

Jakoś tak po 2010 roku (chyba to było w 2014) nikt nie miał pojęcia, do czego służy bolec.

Wszyscy wiedzieliśmy, że tam jest. Tylko nie wiedzieliśmy po co. Z tego na ile mogliśmy się zorientować, nie robił kompletnie nic. Nie był elementem mechanizmu zamykania owiewki. Po prostu opierał się o metalowe kółko na krawędzi kadłuba i chował się, kiedy zamykano owiewkę, a kiedy ją otwierano - wysuwał się. Nikt nie miał pojęcia, jakie może być jego zadanie.

Ale codzienna służba stawiała przed nami ważniejsze zadania. Jak wszędzie w wojsku wyznawaliśmy zasadę "jak coś nie jest zepsute, to nie naprawiaj". Więc nie ruszaliśmy bolca.




Aż trafił "na warsztat" samolot z urwanym bolcem. Brakujące elementy w kabinie odrzutowego myśliwca to Naprawdę Wielki Problem. Mały metalowy element luźno latający w kabinie może (i w przeszłości to robił) spowodować katastrofę wartego miliony dolarów samolotu. Więc kiedy zorientowano się, że bolca nie ma, rozpoczęto akcję poszukiwawczą. Wykorzystano każdą możliwą technikę - boroskopy, magnesy, małe odkurzacze - wszystko bezskutecznie. Bolca nie było.

I wtedy przełożeni zaczęli zadawać niewygodne pytania: "A tak w ogóle to za co odpowiada ten bolec?".

Dosłownie nikt nie miał zielonego pojęcia.

Najbardziej doświadczony mechanik nie wiedział. Zapytał naszego szefa warsztatów, który pracował przy Egressie przez 16 lat. Nie miał pojęcia. Zadzwonił do KAŻDEJ bazy na całym ŚWIECIE, która obsługuje F-16, próbując dowiedzieć się czemu służy ten bolec. Nadal nikt nie wiedział po co Viperowi ten cholerny bolec.

Przez cały ten czas szef wisiał na telefonie. Przełożony podoficer chciał wiedzieć, do czego służy bolec. Później oficerowie chcieli wiedzieć, co on robi. Wreszcie pojawił się dowódca eskadry, wkurzony, ponieważ pułkownik zapytał go, do czego służy bolec, a on musiał "stanąć na baczność i odpowiedzieć, że nie ma najmniejszego pojęcia, jakby był jakimś pieprzonym debilem dowodzącym innymi debilami".

Zasada #1: Nigdy nie sprawiaj, aby twój dowódca wyszedł na debila.
Zasada #2: Nigdy, pod żadnym pozorem, nie łam zasady #1.



Ekspert

W czasie gdy cały ten chaos się rozwijał, nikt nie wpadł na pomysł, aby zapytać Eksperta.

Ekspert to cywil, który pracuje w naszym warsztacie. W latach 90. odszedł z Sił Powietrznych i wrócił do nas na cywilnym kontrakcie, bo w sumie lubił tę pracę. Pracował przy samolotach dłużej niż niektórzy z nas żyją.

On też nie zwracał uwagi na to, co się wokół niego dzieje. On tu jest od pracy, a nie od zadawania się z oficerami, których nienawidzi z całego serca. I nie zdawał sobie sprawy, że trzech podoficerów zawzięcie wertuje opasłe tomy dokumentacji technicznej w daremnych wysiłkach znalezienia odpowiedzi na temat tego bolca.

Wreszcie ktoś sobie przypomniał o istnieniu Eksperta. Szczęśliwy, nie niepokojony robił swoje rzeczy na komputerze, odpowiadał na maile itp., kiedy jeden z szukających informacji o bolcu odwrócił się wreszcie do Eksperta - pierwszy, który to zrobił w czasie tych godzin poszukiwań na całym świecie.




- Ej, Ekspert!

Ekspert leniwie obraca się na krześle, wypluwa łupiny nasion słonecznika do kubeczka, jak zwykle to robi. Wyciera usta o kołnierzyk koszuli roboczej, którą prawdopodobnie nosi niezmiennie od 1998:

- Ta?
- Wiesz do czego jest ten bolec?

Ekspert odchyla się w krześle, żeby zobaczyć o jaki bolec chodzi pytającemu.

- Ta, jasne. We wczesnych latach 80. był czujnik zamknięcia kabiny, który włączał lampkę, żeby pilot wiedział, że kabina jest uszczelniona. Ten bolec aktywował ten czujnik.
- Naprawdę?
- Ta - Ekspert uniósł oczy do sufitu, rozmyślając. - Wywalili to chyba w '84. Zastąpili go czujnikiem, który reaguje na pełne obrócenie haków.
- To po co ten bolec dalej tu jest?
- Jest integralną częścią ramy owiewki, nie można go usunąć - Ekspert wzruszył ramionami. - Po prostu zatkali otwór po czujniku i uznali, że to załatwia sprawę. A czemu pytasz?

Przez cztery godziny wyrywaliśmy sobie włosy z głowy, żeby rozgryźć zagadkę. Ludzie z całego świata się nad tym głowili. Wiadomości na Facebooku przychodziły z Niemiec, Włoch, Południowej Korei, Japonii, Iraku, Afganistanu i Kataru. I nikt nie wpadł na to, żeby zapytać Eksperta, bo każdy zakładał, że już ktoś go zapytał.

Po kolejnej godzinie zaprzestano poszukiwań urwanego bolca. Nigdy go nie znaleziono. W ciągu doby dostaliśmy zgodę od inżynierów na usunięcie bolców z każdego F-16 w naszej bazie. Wystarczył jeden ruch obcęgami.
8

Oglądany: 73239x | Komentarzy: 105 | Okejek: 519 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało