Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Podglądam ludzi w pracy

77 611  
709   146  
Pracuję w ochronie. Gdybym mógł pokazać, co się czasami odwala na obiektach, tobym z pewnością miał własny kanał na YT. Ale niestety, RODO i klauzule zabraniają, a pracę lubię, toteż nie wychylam się poza regulamin. Ale opisać kilka rzeczy mogę, a co! Oto kilka historii z ujęć.
Tekst w oryginale pojawił się jako jeden z tematów na forum JM.

*****

#1. Siódme przykazanie?

Była na jednym obiekcie klientka, lat 67. Co wizytę kradła jakąś rzecz. W ciągu miesiąca miałem już 7 zdarzeń z nią związanych i w końcu udało mi się ją ustrzelić. Tego dnia wyniosła krem o wartości 10 zł. Zatrzymuję ją za linią kas:

- Ochrona obiektu, proszę pójść ze mną.
- Ale o co chodzi?
- Musimy wyjaśnić pewne zdarzenie.
- Ale!!! Ja nic nie ukradłam!
- Ja nie mówię, że pani ukradła. Chcę tylko coś wyjaśnić.

Nagle babka otwiera torebkę, do której schowała krem.

- O, zapomniałam zapłacić!
- To wiem – mówię spokojnie – i właśnie to chciałbym wyjaśnić.

Po krótkiej chwili kobita idzie ze mną na zaplecze. Pozostajemy cały czas w zasięgu CCTV (o tym, dlaczego to ważne – zobaczycie w kolejnej historii).


Jesteśmy na zapleczu. Babunia tłumaczy się z przejęciem:

- Jak Boga kocham, ja nie ukradłam! Ja codziennie do kościoła chodzę, modlę się wieczorami!
- To wspaniale – kwituję i pytam – jakie jest siódme przykazanie?
- Jakie przykazanie?
- No... siódme!
- Uhm... – babinka liczy na palcach i czerwienieje. – Ja tego kremu nie ukradłam!

Policja nie ukarała jej mandatem. Zabrali cały materiał na wszystkie kradzieże (kwota: 131 zł) i skierowali wniosek do sądu.

#2. Wariatka! Wariatka!!!

Na całkiem spokojnym obiekcie zaczęły ginąć rzeczy. Ale nie tak, że byle co – drogie kremy, kawy, kapsułki do prania. W ciągu tygodnia „wyparowało” towaru za ponad 900 zł. Wezwano mnie, abym ustalił kto, co, kiedy. Okazało się – wbrew temu, co sądziłem na początku – że towar wynosi drobniutka, młoda dziewczyna. Pakuje do torby i po prostu wychodzi. I tak codziennie.

Mając tę wiedzę, zastawiłem na nią kilka pułapek i postanowiłem cały dzień spędzić na obiekcie. Te pułapki były po to, gdyby nagle babka przyszła inaczej ubrana lub w peruce (i faktycznie zmieniła swój wizerunek – inaczej bym jej nie rozpoznał w kamerze).

Udało się! Jeszcze tego samego dnia przyszła z wizytą, wpadła w pułapkę i ją drapnąłem. Całość szła gładko. Na zaplecze, pod kamerki, pełna profeska. Aż nagle...
Babinka walnęła się sama w pysk, i to z taką siłą, że poszła krew. Po czym padła na ziemię, zaczęła uderzać policzkiem w kafle i wzywać pomocy. Zbiegła się kadra sklepu i patrzą na pobitą kobietę. Ja stałem jakieś 5 metrów od niej, więc wszyscy na mnie. Kierownik mnie zna, i tylko zapytał, co się dzieje.

Wskazałem na dwie kamery (obraz HD, żeby nie było):
- Chyba tak lubi – skomentowałem z uśmiechem.

Gdy przyjechała policja, babka od razu w ryk, że ją pobiłem. Pluła krwią na podłogę (chyba w międzyczasie przegryzła sobie język). A ja ze spokojem powiedziałem, że nawet jej nie dotknąłem. Policjanci obejrzeli nagranie i wezwali karetkę. Kobietę, w ramach nauk, spasowano i przewieziono na oddział z podejrzeniem choroby psychicznej.

#3. Gazem, gazem!

Zatrzymuję kobietę, lat ok. 65. Ukradła kawę, cukierki, czekoladki i pomidora (!). Wszystko wpakowała do dużej torebki. Próbuję ją grzecznie zatrzymać, lecz zanim w ogóle się odezwałem, wyjęła gaz pieprzowy i mnie wyperfumowała. Nie, żebym się tego nie spodziewał, ale było to zaskakujące. Gdy się jakoś motałem, próbując w ogóle ustać, popchnęła mnie i uciekła. Niefortunnie upadłem na stojak z wózkami i rozwaliłem sobie rękę. Rozcięcie wymagało kilku szwów i zwolnienia z pracy na ponad miesiąc.


Kobieta otrzymała zarzut rozboju i kradzieży zuchwałej. Teraz odsiaduje 6 miesięcy więzienia – bo, jak się okazało w trakcie rozprawy, miała inne kradzieże na innych obiektach.

#4. Dzięki Bogu!

Przychodziła sobie babinka na zakupy. I zawsze kradła pół litra wódki. Tej samej. W końcu kierownictwo poprosiło, abym się tym zajął. No i ją ująłem – rzecz jasna, miała schowaną w torebce wódkę. Jesteśmy na zapleczu. Babka lamentuje, wzywa Boga, złorzeczy mi itd.

- Jak Boga kocham! Nic nie ukradłam!
- Ma pani w torebce półlitrową flaszkę – mówię, wymieniając markę.

Babka patrzy na mnie krótką chwilę. Energicznie otwiera torebkę:

- O, faktycznie! Skąd to się tu wzięło?!
- No, nie wiem, proszę pani. Może ktoś podrzucił?!
- Nooooo, właśnie! To pan mi podrzucił! Bydlaku ty!

Zanim przyjechała policja, babka mi opowiedziała, jak to ona jest gorliwym katolikiem. Dowiedziałem się też, że jestem pomiotem szatana i takie tam. Policja legitymuje babkę. Ja podrzucam temat, że kradzieży dokonanych przez tę babinkę było więcej. Łącznie 17. Policjantka (patrol mieszany) uśmiecha się, oddaje kobicie dowód i mówi:

- Dzisiaj nie będzie mandatu!
- Bogu dzięki! Jest sprawiedliwość na tym świecie! – reaguje uradowana babinka.

Na co policjantka z kamienną twarzą przerywa jej euforię:

- Kieruję wniosek do sądu!
- A by was wszystkich szlag trafił! Spalicie się w piekle! Ja sobie ciebie zapamiętam – babcia kieruje palec na policjantkę – ja sobie ciebie dobrze zapamiętam!
- Oooo, groźby karalne. Jeszcze słowo, a zostanie pani aresztowana!

Cisza. Ale taka WIELKA cisza. Aż dziwnie się zrobiło na zapleczu.

#5. Copperfield

Zatrzymałem babkę za linią kas, bo schowała dezodorant do torebki. Kobieta oznajmia, że robię jej wstyd, ale mimo tego okazuje mi torebkę. W środku tego dezodorantu nie ma. Nakazała, aby wezwać kierowniczkę. Gdy KS-ka przyszła, kobieta ostentacyjnie wysypała całą zawartość torebki na ławkę. I serio, dezodorantu nie było. KS-ka patrzy na mnie, ja na nią.

Głupia sprawa. Tym bardziej że zanim kobieta zakończyła się kasować, sprawdziłem wszystko dokładnie. Widziałem w trzech kamerach, jak chowa dezodorant. Sto procent pewności co do zdarzenia. Wobec zaistniałej sytuacji KS-ka BARDZO żąda wyjaśnień. Zna mnie, wie, że się nie mylę i że ta kobieta ukradła dezodorant. Ale, urwał, jak? Stoję, nieco wryty, ale nie poddaję się. Poprosiłem, aby KS-ka popilnowała kobiety. Idę z powrotem na kamery. Analizuję szybko materiał. Widać, że przy kasie kobieta gmera w torebce. Niby wyciąga portfel, ale jakby coś tam... ustawiała?


Wracam na sklep. Bez słowa biorę torebkę kobiety (pustą, bo przecież wszystko wywaliła) i miętoszę. I znalazł się dezodorant. Gdzie? Kobieta miała wszytą na dnie kieszonkę (podwójne dno) i tam schowała dezodorant, gdy gmerała. Co ciekawe – taka sprawa od razu trafiła do sądu. Nie wiem, jak to się skończyło, ale podobno to była jakaś prawniczka...

#6. Zrobię, co zechcesz!

Ująłem bardzo ładną kobietę. Ale poważnie, laska taka, że oj. I wiecie co? Ta kobieta była nieletnia. Gdy ją prowadziłem na zaplecze, zapytałem, czy ma ukończone 18 lat. Odpowiedziała przecząco, toteż natychmiast do ujęcia wprowadziłem KS-kę. Tego wymaga procedura, aby przy osobie nieletniej była druga osoba. Zatrzymujemy się na magazynie. Trzy kamerki tam są, wszystkie HD – nawet nie podchodzę do tej dziewczyny. KS-ka wyciąga telefon, a dziewczę w ryk. Jak się płaczem zanosiła, to serce mi się krajało.

- Ja już nie będę, proszę nie wzywać policji. To był pierwszy raaaaaaaaaaaaaaaazzzzz – mówi przez płacz.
- To dlaczego tak zrobiłaś? – pytam, bo coś w tym płaczu było szczerego.
- Bo jestem biednaaaa – mówi i płacze jeszcze głośniej.

Nie powiem... coś mnie ruszyło. Sumienie jakby.

- Ale czy to powód, aby kraść?
- Ja już nie będę, tylko proszę nie wzywać policji. Zrobię, co pan zechce, naprawdę!

Hmmm.

- Zrobisz, co zechcę?
- Tak, obiecuję!
- Cokolwiek zechcę!?

Tutaj już miałem srogi plan, bo w sumie wiedziałem, co zrobię. Chciałem tylko zagrać w mocniejsze tony – a co!

- Tak, wszystko! – odpowiada dziewczyna.
- Tak tutaj, przy kierowniczce?!

Dziewczyna przestaje płakać. Patrzy na mnie ze skupieniem. Zerka też na kierowniczkę. A kierowniczka patrzy na mnie i ma oczy o, takie O.O – zapanowała niezręczna cisza.

- Tak, przy tej pani też – mówi dziewczę, przerywając dziwną chwilę.
- No dobrze... skoro wszystko, to wszystko – rzucam i robię krok.

Kierowniczka aż się za pierś złapała, a dziewczę wyprostowało. Podchodzę do... KS-ki.

- Zrobi pani to, o co poproszę, tak? – pytam dziewczynę, ale patrzę na kierowniczkę.
- Tak.
- Proszę obiecać, że nigdy pani już nic nie ukradnie.


Obiecała. Policja nie została wezwana. Po zdarzeniu kierowniczka powiedziała mi, że na chwilę ją „przestraszyłem”, ale po wszystkim uznała, że dobrze to rozegrałem. A i mi było jakoś lepiej. A dlaczego? Jak pisałem, w płaczu tej dziewczyny była jakaś... hm... skrucha. I zrobiłem wywiad na osiedlu. Okazało się, że ma chorą matkę, dorabia w restauracji, ale jest nieletnia i nawet umowy nie ma, a tam ją kantują, i faktycznie bieda jej do garnka zagląda.

****

A teraz garść ciekawostek:

Prowadzę statystyki ujęć. Wiek, płeć itd. I wiecie co? Zanim się zatrudniłem w tym super zawodzie, miałem zupełnie inne poglądy na złodziei. Chyba żyłem w innym świecie, bo myślałem, że kradną młodzi faceci... A tu taki uj...

90% wszystkich kradzieży dokonują osoby, które ukończyły 50 lat. Tak, dobrze czytacie – 9/10 kradzieży to staruszki.

70% kradzieży dokonują kobiety. U kobiet wiek inaczej się rozkłada, bo ¼ to kobiety młode.
Ale... ALE! Jak zrobić przekrój taki, że oddzieli się zawodowych złodziei, czyli młodych facetów (lub w średnim wieku), to wychodzi, że 85% kradzieży dokonują kobiety!

Ok. 5% strat z tytułu kradzieży to tzw. zawodowcy. 95% to kradzieże drobne i cykliczne. To znaczy, wchodzi sobie babinka do sklepu, kupuje ogórka i pietruszkę, a wynosi masełko...

99% spraw kończy się rozwiązaniem. Bardzo rzadko, naprawdę rzadko, zdarza się niemożność ustalenia kradzieży. Dobrze przygotowany materiał dowodowy skutkuje mandatem lub wyrokiem.

Statystycznie na jednym obiekcie dochodzi do 2 kradzieży dziennie. Nie wszystko da się wychwycić, ale po to mamy 30-40 kamer na sali sprzedaży, aby analizować materiał.

Miesięcznie robimy łącznie 120-200 ujęć na podlegających obiektach. To jest sporo starych bab złapanych...

Wszyscy kradną. Wiecie, że kobiety częściej. Ale jak to wygląda od strony „osoby”? Ująłem już policjanta, pracownika ochrony (z innej firmy, pracował na innych obiektach), sędziego (stracił pracę), zakonnicę, pracowników z obiektu... Kradną także znajomi...

Bardzo wiele ujęć dotyczyło osób, które były znane (czasem bardzo dobrze) pracownikom sklepu. Czy to sąsiadka, koleżanka... i teściowa! Miałem także ujęcia, które dotyczyły rodziny pracownika. Trochę to smutne, jak łapiesz męża babki pracującej na kasie. Ale i takie rzeczy się zdarzają.
5

Oglądany: 77611x | Komentarzy: 146 | Okejek: 709 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało