Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Indiana Jones łapie się za głowę: archeologia już nigdy nie będzie jak dawniej

57 702  
209   23  
Wielogodzinne dłubanie szpachelką i pędzelkiem w ukropie gdzieś pośrodku pustyni. Na głowie kapelusz do osłony przed palącym słońcem. U pasa pejcz, gdyby trzeba było obronić się przed intruzami. Ale wszystkie te wyzwania przestają mieć znaczenie, kiedy na horyzoncie pojawia się cel. Arka Przymierza, może Święty Graal.
187750782cc71962.jpg

Seria filmów z Indianą Jonesem w roli głównej sprawiła, że wiele osób zaczęło poważnie myśleć o archeologii, utożsamiając ją z romantycznymi przygodami w hollywoodzkim stylu. I choć prawdziwa archeologia sporadycznie, ale wciąż wynagradza spektakularnymi odkryciami, to jednak znaczna jej większość sprowadza się do ciężkiej, fizycznej i wyjątkowo żmudnej pracy. Tak było przez lata i tak będzie jeszcze długo – choć nowoczesne technologie coraz częściej ułatwiają archeologom zadanie. I sprawiają przy tym, że badania przybierają naprawdę zaskakującą formę.

Termografia – gadżet o bardzo praktycznym zastosowaniu

18775082078e2ec3.jpg
„To bardzo dziwny rodzaj archeologii, bo zazwyczaj spędzamy całe tygodnie pracując w pełnym słońcu. W tym przypadku wychodzimy w nocy – i tylko raz”, tłumaczy Jesse Casana, badacz z Dartmouth College.

Termografia i termowizja, bo to one stanowią wyjaśnienie zagadki dlaczego poszukiwacze zaginionych skarbów mieliby pracować pod osłoną nocy, nie są niczym nowym. Przeciwnie – od lat wykorzystywane są powszechnie w przemyśle, w energetyce czy w budownictwie. W tym ostatnim wypadku pozwalają między innymi ocenić szczelność izolacji cieplnej domów. Choć zastosowanie tej technologii wymaga spełnienia określonych warunków, metoda wciąż odwdzięcza się wysoką skutecznością, a przede wszystkim szybkością działania.

18775112cdd6a425.jpg

W przypadku archeologii, gdzie wykorzystanie kamer termowizyjnych łączy się z użyciem dronów, termografia jest nowością. Póki co w fazie eksperymentów, ale pierwsze sukcesy pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość. Casana, wspierany grantem przyznanym przez National Endowment for the Humanities, prowadził dotąd badania na Bliskim Wschodzie, na Hawajach i w Meksyku. W przyszłości, kiedy tymczasowe – miejmy nadzieję – ograniczenia w podróżowaniu przestaną mieć znaczenie, planuje rozszerzyć skalę swoich prac. Na razie jednak najlepsze wyniki udało się uzyskać w Kansas, niemal idealnie prostokątnym stanie w samym sercu USA.


Na tropie zaginionego miasta Indian Wichita

1877512116fa18a6.jpg

Dzisiaj to Arkansas City. Położone przy południowej granicy Kansas miasto liczy niecałe 12,5 tysiąca mieszkańców i 19,5 km kw. powierzchni. Wyróżnia się… praktycznie niczym. Jest tu płasko i spokojnie, by nie powiedzieć, że nudno. Ale nie zawsze tak było. Badacze podejrzewają, że to właśnie na tym terenie znajdowało się Etzanoa, „zaginione miasto” Indian Wichita. Przybyli tu na początku XVII wieku Hiszpanie określili je mianem Wielkiej Osady.

Nic dziwnego – właśnie na ten okres przypadał czas największego rozkwitu Etzanoi. W latach 1450-1700 mogło zamieszkiwać je nawet 20 tys. Indian. Dzisiaj liczba ta może nie robi wielkiego wrażenia, ale w całkowicie innych realiach sprzed kilkuset lat wydawała się imponująca. Jednak nie tylko to przyczyniło się do legendy miasta.

Kiedy na miejsce dotarł Francisco Vázquez de Coronado y Luján, uznał, że to część tzw. Quiviry. Hiszpański konkwistador określał tym mianem „Siedem Miast Złota”. Mitycznych miast, których – warto dodać – Coronado mimo wysiłków nigdy nie zdołał odnaleźć. Skojarzenia z El Dorado są w pełni uzasadnione. Z tą tylko różnicą, że El Dorado próbowano doszukać się w Ameryce Południowej, nie Północnej.

1877509862ada854.jpg

Wiele lat później do Arkansas dotarł też – choć podróż była to nieporównywalnie łatwiejsza – profesor Donald Blakeslee z Witchita State University. To on zaprosił do współpracy Casanę.

„Jesse to gość z nową zabawką, tak to ujmijmy. Zabawką, która działa. W szczególnych okolicznościach, ale właśnie takie tutaj mamy”, wyjaśnia Blakeslee.

Termografia nie jest pierwszą technologią, którą wypróbowano w domniemanym mieście Indian. Etzanoę w poszukiwaniu potencjalnych anomalii badano już przy użyciu magnetometrii, georadarów czy urządzeń służących do wykrywania pól elektromagnetycznych. Wszystkie te metody znacząco przyspieszały prace archeologiczne. Były też nieinwazyjne – ale żadna z nich nie okazała się tak szybka jak dron Jesse’a Casany. Temu ostatniemu wystarczyły zaledwie dwie noce, by dokładnie sfotografować 18-hektarowe ranczo.

187750629c571941.jpg

To właśnie dzięki nocnym zdjęciom udało się odnaleźć pozostałości kolejnej z łącznie już sześciu ziemnych formacji, które – jak sądzą naukowcy – stanowią pozostałość tzw. kręgów rady, w których Wichita zasiadali, by wspólnie dyskutować i podejmować ważne dla plemienia decyzje. Znaleziony w Arkansas City krąg ma aż 50 metrów średnicy. I nie jest jedynym z odkryć – tuż obok na fotografiach widać też ślady wskazujące na obecność co najmniej trzech indiańskich domów.

Teraz, wiedząc już gdzie i czego szukać, można wrócić do tradycyjnych metod archeologicznych. Do szpadla, saperki i pędzla, które w bezpośrednich zastosowaniach wciąż pozostają niezastąpione. Świadomość, że jest się na tropie, sprawia jednak, że kopie się lżej.

Technika w służbie archeologii

18775133a505a0c7.jpg

Czy w Kansas, czy w jakimkolwiek innym miejscu na Ziemi, znalezienie śladów wskazujących na działalność dawnych cywilizacji to dopiero początek. Nie wystarczy przecież stwierdzić, że tu Indianie byli i fajkę palili. Tak naprawdę prawdziwa praca badawcza dopiero się zaczyna – a wraz z nią kolejne wyzwania.

Gleba – choćby najlepsza – daleka jest od ideału, jeśli chodzi o konserwowanie liczących setki czy tysiące lat reliktów. Wydobyte na powierzchnię, często bardzo boleśnie przypominają o swoim wieku. Innymi słowy – na niektóre wystarczy nawet nieco zbyt intensywnie popatrzeć, by obróciły się w pył. Dotyczy to na przykład starożytnych manuskryptów. Co zrobić w tej sytuacji?

Tomografia i modelowanie 3D

1877514922b18ac8.jpg

Z pomocą ponownie przychodzą zdobycze nowoczesnej techniki. Tomografia komputerowa do spółki z zaawansowanym modelowaniem trójwymiarowym pozwalają chociażby na odczytanie zawartości prastarych dokumentów bez konieczności fizycznego ich „otwierania” czy rozwijania. Dzięki temu możliwe staje się poznanie ich zawartości bez wielce prawdopodobnego ryzyka uszkodzenia.


Obrazowanie wielospektralne

187751652aa84a19.jpg

Co natomiast w przypadku, gdy jedna warstwa – tekstu czy obrazu – naniesiona zostanie na drugą, na tym samym nośniku? Dotychczas niemożliwe wydawało się „zajrzenie pod spód” bez zniszczenia tego, co na wierzchu. Zastosowanie promieni rentgenowskich nie sprawdza się chociażby w przypadku manuskryptów Misteków, „meksykańskich” Indian, którzy wykorzystywali do pisania barwniki pochodzenia roślinnego. I na to ostatecznie znalazł się sposób. Obrazowanie wielospektralne, polegające na wykorzystaniu fal o różnej długości, w tym spoza zakresu światła widzialnego, umożliwia przyjrzenie się „starszym wersjom” dokumentów.

LiDAR

1877517563f889d10.jpg

Przedzieranie się przez gęsto zarośniętą dżunglę może być interesujące – jako przygoda – mniej więcej przez kwadrans. Kiedy natomiast przeciąga się do wielotygodniowych wędrówek w poszukiwaniu czegoś, co do czego nawet nie ma pewności, że tam się znajduje, okazuje się istnym wrzodem na dupie. Aby oszczędzić sobie tej wątpliwej przyjemności, naukowcy posługują się laserami do tworzenia trójwymiarowych modeli badanego terenu. To nic innego jak LiDAR, technologia opracowana w latach 70. i wykorzystana chociażby podczas misji Apollo 15 do mapowania powierzchni Księżyca. Na Ziemi – przy wsparciu dronów bądź helikopterów – sprawdza się wcale nie gorzej.


*

Zainteresowanie przeszłością człowieka jest prawdopodobnie tak stare jak sama ludzkość. Potrzeba było jednak wiele czasu, by przerodziło się w naukę. Jeszcze w średniowieczu wielu uważało, że jedynym wiarygodnym źródłem historycznym jest – jakkolwiek absurdalne wydaje się to dzisiaj – Biblia. Niech więc pewną okoliczność łagodzącą stanowi fakt, że nawet Jan Długosz, uznany polski kronikarz, raczył wspominać w swoich Rocznikach o „garnkach, które samoistnie rodzą się w ziemi” (za: polskieradio.pl). Dopiero w renesansie na różnego rodzaju znaleziska zaczęto patrzeć bardziej krytycznie, zastanawiając się, jaka historia się za nimi kryje.

Dzisiaj wydaje się, że „wszystko, co było do odkrycia”, a przynajmniej leżało pod nosem, zostało już odkryte. Znaleziono antyczne baniaki z winem, potknięto się o najbardziej spektakularne piramidy. Ergo, ciężkie czasy nastały dla archeologów, a widmo nadciągającego bezrobocia zbliżyło się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Tymczasem Ziemia i ludzkość skrywa jeszcze wiele nieodkrytych tajemnic.

Tajemnic, za którymi czeka więcej informacji, niż do tej pory zgromadziliśmy łącznie. Ale zarazem tajemnic, których ujawnienie wymaga i wymagać będzie zdecydowanie więcej wysiłku niż dotychczas. To zupełnie nowe wyzwania dla archeologii.

18775186f2595b911.jpg

„Najbardziej ekscytującą częścią mojej pracy jest skala tego, czego jeszcze nie wiemy”, mówi prof. Sarah Parcak z University of Alabama, określana mianem najbardziej produktywnej ze współczesnych archeologów. „Są niezliczone stanowiska archeologiczne na całym świecie i najlepszym sposobem na ich odnalezienie jest wykorzystanie cyfrowych technologii. Znajdujemy je wszędzie tam, gdzie szukamy”, dodaje.
7

Oglądany: 57702x | Komentarzy: 23 | Okejek: 209 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało