Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Sprawdzamy, czy nowoczesna medycyna zawdzięcza coś eksperymentom przeprowadzanym przez doktora Mengele

74 916  
256   110  
Ile razy już słyszeliście teorie o tym, że choć to siara i wstyd, ale współczesna medycyna korzysta z wyników bestialskich eksperymentów, jakie doktor Mengele i cała masa jemu podobnych niemieckich lekarzy przeprowadzała w obozach śmierci? O ile nazistowscy uczeni faktycznie przyczynili się np. do uruchomienia amerykańskiego programu kosmicznego, to już obozowe „osiągnięcia” w medycynie można (z małymi wyjątkami) o kant dupy potłuc.
Zanim przejdziemy do próby odpowiedzenia sobie na zawarte w tytule pytanie, powiedzmy sobie jasno – lwia część odkryć medycznych to efekt niezbyt etycznych doświadczeń. Dość tu wspomnieć o eksperymencie w Tuskegee, gdzie mimo istniejącej już, skutecznej terapii, przez blisko cztery dekady pozwalano ludziom umierać na syfilis tylko po to, aby móc obserwować przebieg tej choroby. Tymczasem w latach 40. ubiegłego wieku więźniów pewnego nowojorskiego szpitala zmuszano do połykania fekaliów, aby gruntownie przestudiować procesy towarzyszące silnym infekcjom wirusowym żołądka. Ba, nawet jeden ze skuteczniejszych środków na trądzik, tretynoina, została opracowana po serii długich i często bolesnych eksperymentów na więźniach zakładu karnego w Filadelfii.

Lista osiągnięć, z których dziś korzystamy, a które powstały w wyniku etycznie wątpliwych badań jest bardzo długa i wymienienie choćby połowy z nich pewnie trudno by było upchnąć w knidze wielkości dorodnej encyklopedii.


Zanim Niemcy przystąpiły do wojny, ich dorobek w medycznych badaniach były naprawdę imponujący. Wystarczy chociażby spojrzeć na listę przedwojennych laureatów Nagrody Nobla w takich dziedzinach jak fizyka, chemia czy medycyna właśnie.
Mimo że wielu niemieckich lekarzy, którzy wcześniej mogli pochwalić się niezłymi osiągnięciami, kontynuowało swoje prace w obozach koncentracyjnych, większość z tych doświadczeń była już zazwyczaj bardziej demonstracją niewyobrażalnego okrucieństwa niż badaniami, z których można by było czerpać jakąś większą korzyść. Ogólnie rzecz biorąc nazistowskie eksperymenty dotyczyły zazwyczaj trzech filarów: traumy w warunkach wojennych, doświadczeń farmaceutycznych i chirurgicznych oraz długookresowych badań mających na celu potwierdzenie pseudonaukowej teorii rasowej.

Biorąc pod uwagę sytuację Niemiec, najbardziej obiecujące mogły się wydawać prace z kręgu medycyny polowej oraz eksperymentów dotyczących obrażeń, na jakie żołnierze narażeni byli na polu bitwy. I faktycznie – w tej dziedzinie wyniki bestialskich badań prowadzonych przez niemieckich lekarzy są niekiedy i cytowane do dziś. Pracujący w obozie koncentracyjnym w Dachau doktor Sigmund Rascher, członek SS, dostał dość ambitne zadanie – w ramach opracowywanego przez niemiecką armię projektu ratowania żołnierzy Luftwaffe, których samoloty zostałyby zestrzelone nad Morzem Północnym, uczony ten miał przeprowadzić bardzo dokładne badania nad wpływem niskich temperatur na człowieka. Takie wyzwanie to pestka, jeśli ma się do dyspozycji nieograniczoną ilość królików doświadczalnych. Rascher przez długie godziny trzymał więźniów w lodowatej wodzie, pobierając ich próbki moczu, krwi i śliny.

Ze względu na treść, ten artykuł jest dostępny tylko dla osób pełnoletnich.

Żeby przeczytać go w całości zaloguj się, a jeśli masz 18 lat i nie masz jeszcze konta na JM załóż sobie konto bojownika. Wymagane jest konto aktywne.
16

Oglądany: 74916x | Komentarzy: 110 | Okejek: 256 osób


Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało