Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

W czasach, gdy prawami autorskimi nikt się nie przejmował, powstał produkt, który ukształtował nasze dzieciństwo!

46 588  
239   78  
Ależ ta gra była frustrująca... Kura radośnie sr#ła jajkami, a naszym zadaniem było je łapać. Co parę chwil nielot zwiększał tempo produkcji, więc trzeba było się skupić. Plop, plop, plop! I znowu skucha! Ten mały gadżet wyrabiał nie tylko refleks, ale i cierpliwość. Ponadto był symbolem statusu społecznego. Kiedy podstawówkowa gówniarzeria szpanowała gadżetami opatrzonymi napisem Электроника, najczęściej słyszanym hasełkiem było „Daj zagrać...”.

Nie tylko ruskie jajka - takie cuda można było dorwać na polskich bazarach  - PPE.pl

Należałem do elity. Podczas gdy wszyscy bawili się „ruskimi jajkami”, ja jeden dostałem od znajomego rodziny, co to w USA mieszkał, praktycznie identyczną konsolkę z napisem Game & Watch. Gdybym wiedział, jaka jest historia mojej gierki, to pewnie z wielką pogardą i niekrytą radością wyzywałbym moich rówieśników od plebsu jarającego się nikczemnymi podróbami. Bo tak właśnie było – zabawki firmy Elektronika były niczym innym, jak radzieckimi zrzynkami produktów, które do Polski w tamtym okresie nie miały prawa dotrzeć, przynajmniej oficjalnymi kanałami.
Zanim do naszych kieszeni trafiły takie cuda jak Game Boy czy Game Gear, szlak dzisiejszym potentatom branży konsolowej przetarła firma związana z rynkiem zabawkarskim, czyli Mattel. Producent lalki Barbie i resoraków Hot Wheels w 1976 roku wypuścił do sklepów cudeńko o nazwie Auto Race.


Zaopatrzone w pamięć o zawrotnym rozmiarze pół kilobajta ustrojstwo to było jedną z pierwszych, jeśli nie pierwszą elektroniczną kieszonkową zabawką. Rozrywka polegała na jeździe samochodzikiem (w tej roli mała diodka LED) i omijaniu przeszkód (w tych rolach małe diodki LED). Ta pieruńsko droga jak na tamte czasy zabawka (gra kosztowała 24 dolary) odniosła wielki sukces zagranicą. Ach, jaka szkoda, że mieszkające za żelazną kurtyną dzieci nie miały możliwości mieć tego gadżetu w swoich łapkach… Czy aby na pewno?
W okresie tzw. zimnej wojny Rosjanie bardzo namiętnie uprawiali tzw. inżynierię wsteczną. Proces ten polegał na wnikliwym badaniu danego produktu, rozbieraniu go na czynniki pierwsze, ustaleniu zasad jego działania, a następnie skopiowaniu wszystkiego od samych podstaw. Zjawisko to powszechne już było podczas wojny, ale prawdziwy jego rozkwit to właśnie czasy zimnowojenne. Radzieccy inżynierowie bez cienia zażenowania klonowali wszystko, co tylko się dało – od samochodów, przez wszelkiej maści urządzenia elektroniczne, aż po samoloty. I tak na przykład Rosjanie mieli swój klon legendarnego bombowca Boeing B-29 (Tu-4).


Podrobili też nawet Concorde’a (z dość marnym skutkiem – dwie z czternastu wyprodukowanych maszyn roztrzaskały się, zabijając załogę). Jeśli zaś chodzi o sprzęt elektroniczny, to rosyjscy adepci programowania mogli pobawić się komputerem Agat – wyjątkowo lichym, acz bardzo popularnym w sowieckich szkołach klonem Apple II.


W czasie II wojny światowej i w pierwszych latach po zakończeniu konfliktu, Rosjanie skupieni byli na kopiowaniu wynalazków militarnych, z czasem jednak zaczęli też podrabiać inne produkty. Zapotrzebowanie na nowoczesne gadżety codziennego użytku sprawiło, że w zakładach należących do radzieckiego Ministerstwa Przemysłu Elektronicznego zaczęła działać firma Электроника (Elektronika), która od samego początku istnienia skupiała się na kalkowaniu osiągnięć zachodnich i azjatyckich potentatów tej branży. Znamienitym przykładem tej za nic mającej sobie prawa autorskie praktyki był chociażby pierwszy w ZSRR odtwarzacz kaset VHS. Elektronika VM-12 to nic innego, jak zbudowany na podzespołach sprowadzonych z Japonii bliźniaczy brat magnetowidu Panasonic/National NV-2000.




Firma podrabiała też kalkulatory, a nawet całe komputery. Ot, chociażby sprzęt o nazwie Elektronika VI-201 – był to bezpośredni klon ZX Spectrum! W zakładach należących do tej firmy produkowano też podróbki dysków twardych Seagate (mieszczący 5 MB danych Electronics MC 5401), a nawet gramofony – taki Electronics B1-01 to radziecki odpowiednik Thorens TD-125.
Wkrótce przyszedł więc i czas na przemysł zabawkarski. Jako że zachodnie pacholęta bawiły się już pierwszymi „komputerami” mieszczącymi się w kieszeniach, radzieccy inżynierowie stanęli na głowach, aby sprawić, żeby również i socjalistyczna młodzież mogła czerpać radość z takich wynalazków. I tak też w ręce rosyjskich pracowników Ministerstwa Przemysłu Elektronicznego wpadł wspomniany Auto Race. Wyprodukowany w 1984 roku (czyli 8 lat po premierze swojego protoplasty) klon legendarnego gadżetu Mattel różnił się nieco od swojego pierwowzoru. Przede wszystkim inna była obudowa tej zabawki. Zrezygnowano też z diodek LED, a zamiast tego skorzystano z lamp elektronowych. Sama rozgrywka była jednak identyczna, chociaż ponoć działanie tego ustrojstwa było nieco bardziej toporne niż oryginalnego sprzętu Mattel.


Innym, tym razem praktycznie identycznym (przynajmniej z wyglądu) klonem zabawki ze zgniłego Zachodu był Lunokhod Electronics MI-11. I trzeba przyznać, że także i tym razem twórcy tego urządzenia popisali się niezwykłym talentem do wybierania idealnego kandydata do podrobienia. Gadżet ten był bowiem kopią pojazdu Big Trak – szalenie popularnego artykułu z niespotykanym jak na tamte czasy interfejsem, pozwalającym tenże samochodzik zaprogramować do wykonywania różnych czynności.

https://www.youtube.com/watch?v=SgEkpcPC2I8
Rosjanom udało się podrobić rozwiązania zastosowane w Big Traku. No, powiedzmy – radziecki Lunokhod posiadał tańszy i mniej sprawny sensor ruchowy, przez co frajda z zabawy tym autkiem była znikoma.



Jak już wspomniałem – inżynierowie z Rosji mieli zmysł do brania sobie za cel łamania praw autorskich produktów, które były prawdziwym strzałem w dziesiątkę i z miejsca zdobywały ogromną popularność. I tak też stało się z kolejną zabawką, która zawojowała całą wschodnią Europę. Zanim przejdziemy do konkretów, wypada jednak przytoczyć historię oryginału, który później został w zakładach Elektroniki rozbebeszony, przeanalizowany i skopiowany.

Pod koniec lat 70. Gunpei Yokoi - projektant zatrudniony w związanej wówczas z branżą klasycznych „manualnych” zabawek firmie Nintendo - jadąc pociągiem zauważył upiornie znudzonego biznesmena, który walczył ze zmęczeniem bawiąc się swoim… kalkulatorem. Naciskający guziki mężczyzna zainspirował Yokoi do opracowania malutkiego, przenośnego urządzenia z ekranikiem LCD. Zaopatrzony w kilka guzików gadżet miał być przenośną, kieszonkowa gierką, ale również i zegarkiem oraz budzikiem.
W 1980 roku miała miejsce premiera Game&Watch. Urządzenie, które posiadało 4-bitowy procesor i 2 do 4 przycisków szybko stało się wielkim hitem.


W ciągu kolejnych 11 lat wyprodukowano 60 wersji tego gadżetu. To na tych przenośnych tabliczkach równocześnie z grami na NES debiutowali tacy bohaterowie, jak wąsaty Mario, Donkey Kong czy Link z Legend of Zelda! Łącznie zakupiono ponad 43 miliony tych zabawek, a wielki, komercyjny sukces Game&Watch sprawił, że w 1989 roku zadebiutował następca tej serii, czyli Game Boy!


Radzieccy inżynierowie dość szybko, bo już w 1983 roku zdołali całkiem wiernie odtworzyć produkt Nintendo. Co ciekawe – zabawki te produkowane były nie tylko na terenach współczesnej Rosji, ale też i w innych krajach związkowych: np. na Ukrainie czy na Białorusi. Tymczasem ja swego czasu miałem grę o kucharzyku, która to została stworzona w Czechosłowacji.


Wiele tych urządzeń było wiernymi klonami produktu Nintendo. Do tego stopnia wiernymi, że Rosjanie nie rezygnowali nawet z oryginalnych bohaterów, którzy pojawiali się w pierwowzorze. W najstarszych wersjach radzieckich gierek mogliśmy pograć Myszką Mickey albo Donkey Kongiem! Dopiero później polskie dzieciaki dostały wspomniane „Jajeczka”, w których na miejscu wspomnianego gryzonia z bajek Disneya podstawiono Wilka z serialu „Nu, pogodi!”.


Oryginał Nintendo


Podróbka Elektroniki


Klon podróbki Elektroniki

Podobnie jak w japońskim odpowiedniku, każde urządzenie zawierało tylko jedną grę. Był jednak pewien wyjątek, z którym sam osobiście nigdy się nie spotkałem (kto wie? Może to cudeńko nie dotarło do nas?). Mowa o gadżecie Elektronika IM-26. Była to pierwsza i jedyna maszyna z tej serii, która posiadała wymienny ekranik, dzięki czemu można było odpalić na niej aż sześć różnych programów!


Zanim zaczniemy się zachwycać pomysłowością radzieckich projektantów, przypominam, że mamy do czynienia z firmą znaną z notorycznego podrabiania zagranicznych tworów. I tu nie było inaczej. IM-26 to prymitywny klon Digi Casse – produktu wydanego w 1984 roku przez Bandai.


Równocześnie z wydawaniem kolejnych klonów Game&Watch Eektronika wypuszczała na rynek całą gamę innych podróbek – od wszelkiej maści gierek inspirowanych zachodnimi tworami, aż po konsolę ze słynnym „Pongiem”. Warto też wspomnieć, że produkty radzieckiego giganta trafiały nie tylko do rąk klientów zza wschodniej strony żelaznej kurtyny. Gros z tych gadżetów skierowanych było też na rynek „europejski”, np. do Hiszpanii.
Na koniec mała niespodzianka – chociaż czasy się zmieniły i od prawie 30 lat Związek Radziecki nie istnieje, słynny wytwórca całej gamy artykułów z tamtej epoki nie pozwala o sobie zapomnieć! Niektóre modele zegarków produkowanych dekady temu przez Elektronikę w dalszym ciągu, z lekkimi modyfikacjami, są tworzone przez znajdujące się w Mińsku przedsiębiorstwo Integral.


Tymczasem w Nowosybirsku fabryka SEMIKO nadal konstruuje kolejne wersje kalkulatorów Elektroniki, a od 2006 roku wznowiono produkcję telewizorów tej firmy. Pod jej banderą produkuje się też urządzenia informacyjne wykorzystywane w rosyjskich autobusach!

4

Oglądany: 46588x | Komentarzy: 78 | Okejek: 239 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało