Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Nerwica nerwicy nierówna - epizod II

48 274  
223   48  
Wiciox pisze: Starałem się przeczytać wszystkie komentarze, lecz jak statystyczny internauta, moje oczy skakały od jednego do drugiego. A wracając do tematu: na czym skończyłem? A tak, na pierwszej wizycie u psychologa. No i miałem dać kilka wskazówek.

Kilka osób w komentarzach zarzuciło mi, że się "autozdiagnozowałem". Po części miały one rację. No bo przecież przeczytałem w internecie, to muszę być na to chory. No ale nie ma tak łatwo: nikt nie może sam siebie wyleczyć na podstawie informacji z internetu. Po owej autodiagnozie udałem się do psychologa, który po prostu potwierdził to, co sam sobie stwierdziłem. Nie mówiłem mu, że podejrzewam u siebie to i to schorzenie, bo po co bym w takim razie poszedł do psychologa i psychiatry? Sam się zdiagnozowałem, to czemu sam się nie leczę? No ale, wracając na właściwe tory.

Dziwne to uczucie, ale kiedy wszedłem do gabinetu, poczułem się, jakbym był na planie filmu reżyserowanego przez Bareję i Coppolę. Wnętrze jak z lat 70., tylko fotele, miękkie, bardzo wygodne i jak z Ojca Chrzestnego. Razem z psychologiem rozsiedliśmy się na fotelach i się zaczęły pytania.

Na pewno wiecie, jak to jest, kiedy przedstawiacie się pierwszy raz w nowej klasie. U psychologa czułem się bardzo podobnie. Pytania o to, czym się zajmuję, co robię w życiu. A potem pytanie: z czym Pan do mnie przychodzi? I w życiu bym nie pomyślał, że po prostu się popłaczę z nerwów i lęków, które mną rządziły cały czas. Opowiedziałem o wszystkim. O tym, że otoczenie mnie nie rozumie, że mówią mi, że tylko mi się wydaje, żebym się uspokoił, żebym wyluzował. Jak proponowali mi używki inne, niż alkohol i papierosy. Jak trafiłem do szpitala, bo ze strachu i nerwów nie potrafiłem nic zjeść przez 2 dni i się odwodniłem. Że własna rodzina mnie nie rozumie, a sam ojciec jeszcze mi po prostu dokręca śrubę. Po 10 minutach wylewania żali zupełnie obcej osobie poczułem się jak po kąpieli w Nilu. Taki lekki i swobodny. Poczułem się sobą. Bardzo długo tłumiłem w sobie negatywne emocje. Do wszystkiego starałem się podchodzić z uśmiechem, luzem. Dzięki psychoterapii zrozumiałem, że nie można ciągle tak żyć. Można być kopniętym optymistą, który wszędzie widzi plusy. Ale te negatywne emocje się w nas zbierają. To była jedna ze składowych mojej nerwicy. Psycholog, obca osoba (no, płacą jej za to, żeby mnie wysłuchała) zrozumiała moje bolączki i problemy o wiele lepiej, niż ludzie, który są mi bliscy. Dostałem kilka porad, jak radzić sobie z lękiem. Ale o nich będzie na koniec.

Nastał poniedziałek. Podczas weekendu miałem kilka napadów, jednak były one już zauważalnie mniejsze, co w chwilach uspokojenia było dla mnie szokiem, że po jednej wizycie były takie zmiany. W poniedziałek pierwsza wizyta u psychiatry. Do tamtego momentu, jak każdy inny zdrowy psychicznie człowiek uważałem, że psychiatra to ten od czubków. Tak, osoby w komentarzach też to zauważyły, że wiele osób tak myśli. Ja już tak nie myślę. Czuję się z tym głupio i bardzo za to przepraszam.

No ale: wizyta u psychiatry nie jest taka sama, jak wizyta u rodzinnego czy innego lekarza specjalisty. Psychiatra bada nasz mózg, jaźń, charakter. On musi sobie stworzyć nasz profil psychologiczny, żeby odpowiednio dobrać leczenie farmakologiczne, jeśli jest takowe konieczne. Tutaj padały już bardziej intymne pytania, które zahaczają o każdą z dziedzin medycyny: czy na coś chorujemy, jakie leki bierzemy, jaka jest sytuacja w domu, w życiu, w łóżku. Nie wiem, czy każdy psychiatra taki jest, ale swojemu po prostu ufam. Barwa głosu, użyte tonacje w mowie, akcenty, charakter wypowiedzi. To był głos, który po prostu mnie otworzył tak, że o wszystkim mówiłem swobodnie. Dostałem leki (Sympramol - również dla tych ciekawych), które bardzo dobrze współdziałają z leczeniem u psychologa. Momentami mam początki ataków, ale już wiem, jak się przed nimi bronić.

Teraz przejdźmy do konkretów. Wspominałem, że udzielę paru rad dla osób, które mają podobne objawy, a które albo nie mają jak się dostać do psychologa i psychiatry, albo które czekają na wizytę.

1. Odstaw wszelkie używki. No, może trochę za ostro. Ale naprawdę polecam odstawienie alkoholu albo zmniejszenie jego przyjmowania do minimum. I mówiąc minimum mam na myśli 0,25 ml piwa lub mniej. To samo z papierosami, ich też jak najmniej. Nie mówiąc o innych rzeczach, które również nie pomagają.

2. Sport to zdrowie. Dawajcie z siebie, ile wlezie. Biegajcie, skaczcie, tańczcie, niech w waszym życiu zagości jak najwięcej ruchu. Sam ciągle tylko siedziałem przed komputerem. Teraz znowu wróciłem do tańca i nie czuję się lepiej tylko psychicznie, ale i fizycznie.

3. Kiedy masz atak, przestań robić to, co lubisz. To może brzmieć paradoksalnie: Jak mam przestać robić to, co lubię, kiedy mam atak? To proste. Miałem atak, kiedy grałem w jedną z ulubionych serii gier: The Walking Dead. Grając, miałem atak. Potem nawet ikona na pulpicie kojarzyła mi się z atakiem i unikałem gry, aż do usunięcia jej z dysku. Po prostu bałem się w nią grać, bo obawiałem się kolejnego ataku.

4. Rozbijaj myśl na części pierwsze. Ból głowy i atak? To pewnie guz, krwiak, tętniak. Rozbijaj tę myśl. Guz? Serio, guz? Nigdy nic Ci nie było. To nie pierwszy raz, jak boli Cię głowa, jakoś wtedy nie myślałeś/aś o guzie, to czemu teraz masz mieć guza? Krwiak? A uderzyłeś/aś się gdzieś w głowę ostatnio tak konkretnie, że straciłaś przytomność? Nie. No to jaki krwiak, skąd? Bo chyba nie z odwłoka? U mnie takie myślenie działa świetnie.


5. Oddychaj głęboko i spokojnie. W internecie można znaleźć wiele sposobów na uspokojenie za pomocą oddechu. Przestań łykać powietrze, jakbyś miał/a zaraz utonąć. Skoro oddychasz, to żyjesz i przez jeszcze długi okres czasu to się nie zmieni. Teraz tak: staraj się oddychać najwolniej, jak potrafisz. Wdech nosem przez 3 sekundy. Wydech ustami przez 8 sekund. Myśl tylko o oddychaniu i o niczym więcej. Skup się na tym całkowicie.

I co najważniejsze: udaj się do lekarza i opowiedz mu o swoim problemie.

Chciałbym też podziękować wszystkim za komentarze. I dziękuję też moderacji Joe Monster, że wrzucili tutaj mój tekst, mogłem zostać usłyszany i zrozumiany przez innych. Oczywiście to nie koniec serii :) Następną część napiszę w przyszły weekend :) Pozdrawiam!

Pierwsza część tutaj

6

Oglądany: 48274x | Komentarzy: 48 | Okejek: 223 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało