Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Autentyki CCCXXXI - Pchaj Ewcia, pchaj!

67 297  
339   19  
Kliknij i zobacz więcej!No i jak po świętach? Najedzeni? No to czas poranną lekturę autentyków zacząć. Dziś o panice w Budapeszcie, stacji Kiziarad-Beziarad, Korniku na pasterce i uczynnej żonie.

ALARM W BUDAPESZCIE


Dyżur mam. A jak mam dyżur to dzwonią do mnie z różnych ciekawych miejsc z różnymi ciekawymi sprawami. Poza tym różne ciekawe systemy monitorujące sprawdzają na bieżąco, czy inne różne ciekawe systemy pracują jak trzeba. Mniej więcej 30 minut temu dostałem maila z informacją, że oddziale w Budapeszcie jeden z najważniejszych serwerów przestał odpowiadać. Niby nic, ale to taki serwer, bez którego wszystkie 40 kas w tamtym sklepie nagle przestaje działać. Wiadomo, święta się zbliżają, ludzi w uj a tu nagle konsternacja. Minęły może 2 minuty. Dzwoni telefon.
Roztrzepana Pani, łamaną angielszczyzną krzyczy do mnie, że mają problem. Mówię grzecznie, że już wiem i sprawdzam. Ale ni chu chu nie mogę się dobić ani do serwera ani do ilo (taka karta sieciowa, co to pozwala się podłączyć do serwera nawet kiedy jest wyłączony).
Mówię jej, żeby ktoś poszedł do serwerowni i sprawdził, bo tam coś się stało, a pozostałe serwery chodzą.
Pobiegła. Minęło może z 10 minut, serwer wrócił do życia.
Po kolejnych 5 minutach dzwoni telefon. Odbieram a to ich lokalny spec od komputerów próbuje mi coś powiedzieć, ale płacze ze śmiechu.
W końcu się uspokoił trochę.
No i wyszło na to, że Pani sprzątaczka froterowała biuro i wyłączyła im ksero żeby podpiąć froterkę. Przyszedł kierownik, zje*ał ją jak burą sukę i powiedział, oczywiście sarkastycznie: "Najlepiej idź do tamtego pokoju i tam coś wyłącz" (nie wiem jak to wygląda po Węgiersku ale zrozumiałem mniej więcej tak). No i poszła

by fabick

* * * * *

KOMINIARZ SZCZĘŚCIE PRZYNIESIE, TYLKO...

Siedzę u brata. Brat 40 lat, duży, brodaty - szczegół dość istotny dla opowieści. No więc siedzę u brata. Dzwonek do drzwi. Brat otwiera, a tam facet ubrany na czarno, że niby kominiarz, wręcza bratu kalendarz i nawija jak najęty w stylu "Kominiarz, szczęście przynosi do domu.. bla bla bla" jak to oni mają w zwyczaju.
Brat odporny na wszelkie próby wyciśnięcia od niego jakichkolwiek pieniędzy mówi "dziękuję" i zaczyna zamykać drzwi. Na to kominiarz wpada w jeszcze większy słowotok i nadaje:
- Szczęście do domu i powodzenie kominiarz przynosi to wypada... - tu kominiarz wyciąga łapę - kominiarza pocieszyć!
Na to brat z szerokim uśmiechem:
- To co? Mam pana teraz przytulić czy jak?
Mina kominiarza bezcenna, nawijka mu się urwała w pół słowa, ja leżę na podłodze i kwiczę.

... jak już się wszyscy pośmialiśmy to dostał 5 zł.

by Euble

* * * * *

GARNUSZEK NA KLOCUSZEK

Dzwoni brat:
- Siemasz. Powiedz, bo właśnie jestem na zakupach, twoja najmłodsza to ma garnuszek na klocuszek?
- A, taaak! Po starszej jeszcze dwa w łazience się walają!
- Co, chyba coś przerywa?!
- No ma i to jeszcze całkiem dobre!
- A, no to szukam dalej.

Wpadam do domu.
- Kochanie Filip dzwonił i pytał, czy mała ma garnuszek na klocuszek. A u nas tych nocników to jest chyba ze dwa albo ze trzy nawet.
Długo się śmiała.

Kwestią wyjaśnienia:

https://www.gonzi.pl/img/000060_1.jpg

by kolleck

* * * * *

OSTRO POJECHAŁ

Dyskutowałem z kolegą, kibicem Cracovii - czyli Żydem  - na temat budowy naszych (Wisły i pasów) nowych stadionów. Grzesiek dowodził, że ich będzie ładniejszy, bo na elewacji wejściowej będą super podświetlane logo i napisy.
Niestety mina mocno mu zrzedła, gdy poinformowałem go, że napisu jednak nie będzie, bo policja już go wykopała gdzieś pod Toruniem.

by cassius31

* * * * *

ROZMOWA NA CB

Nie wiem dokładnie jak było, ale:

m1:- Hej mobilki, na pasie w kierunku Warszawy stoi babeczka i łapie okazję, może ją ktoś zabierze?
m2:- A ile lat ma ta babeczka?
m1:- Z osiemdziesiąt.
m2:- A to niech ją Pan Bóg zabierze.

by NSB

* * * * *

CENTRUM LIKWIDACJI SZKÓD

Byłem sobie dziś odebrać kalkulację szkody i przede mną w kolejce siedział wyjątkowo nierozgarnięty gość - taki powiedzmy przysłowiowy blondyn. Wypisywał jakiś tam druk i na każde pytanie czy zna jakieś dane jak numer konta itd. musiał osobno otrzymać komendę, że ma te dane umieścić na druku, w którym miejscu i w całości. Na koniec dostał taki ładny druk gdzie miał opisać zdarzenie, czyli kolizję. Pani na sekretariacie już miała trochę dość, ale zachowując twarz i pełny profesjonalizm, no może z delikatnym uśmiechem, brnęła do końca sprawy. Pan wziął druk i po zweryfikowaniu czy w kratki - dane właściciela pojazdu i dane kierującego - ma wpisać na pewno siebie, zapytał:
- Czy coś jeszcze?
- To jest druk do opisania kolizji...
- To znaczy coś jeszcze?
- Tak, proszę opisać kolizję...
- Słowami?
- Może pan to rozrysować... (tutaj pani już delikatnie nie zniosła...)
W tym momencie pani by choć na chwile odetchnąć i by pokiwać sobie głową na boki w geście określającym wyjątkową beznadziejność ludzką poszła sobie pokserować co tam było wymagane, wraca i:
- Ale co to?
- No miałem rozrysować?
- Ale to jest cały komiks...
- A jak w jednym rysunku zawrzeć te wszystkie informacje?
- No to może jednak użyje pan słów?
- A nie mogła pani tak od razu?
- ...

Po kilkunastu minutach i dwukrotnym sprawdzeniu interpunkcji tekstu pan na wezwanie złożył podpis i wyszedł, a pani ładnie przeprosiła i wyszła za gipsową ściankę i tak rzekła:
- Maciek - mam prośbę - zeskanuj i roześlij to do reszty oddziałów. Po 47 minutach dostałam od tego pana komiks...

by tipros

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków.

Kiedyś byłem na imprezie, na której był również student psychologii. Byliśmy już zdrowo wcięci, więc zaczęliśmy bardzo mądre dyskusje, które po jakimś czasie przerodziły się w spór, która z nauk jest ważniejsza: psychologia czy matematyka?
(P)sycholog był coraz bardziej poirytowany i w końcu stwierdził:
- Gościu jakbym chciał, to bym mógł zniszczyć twój mózg!
Na to ja:
- No to niszcz!
P (już wku.wiony): - Gościu, zniszczę ci mózg!!!
ja: - No niszcz, czekam !!!
P: - Naprawdę mogę zniszczyć twój mózg!!!
ja: - No niszcz wreszcie!!!
P: - A przyje.ać ci w RYJ?!!!

Z propozycji nie skorzystałem, ale przekonałem się, że taki psycholog to potęga i mózg naprawdę może zniszczyć, gdyby tylko chciał.

by Nurek

* * * * *

Pływał na jednym z naszych statków handlowych (a bywały takie, bywały!) marynarz Janusz P., oszczędny do przesady. Skąpstwo usprawiedliwiał tym, że żona wyliczała go z każdego centa. Nie szczędzono mu z tego powodu złośliwych docinków i płatano różne figle. Januszek niewiele się tym przejmował. Gdy inni trwonili w portowych spelunkach ciężko zapracowany grosz, on siedział na statku i wyplatał ze starych lin przeróżne cudeńka.
Miękkie są jednak pozornie chropowate marynarskie serca. Postanowiono więc w brazylijskim porcie Santos zrobić "szplajs" i zafundować Januszkowi najpiękniejszą dziewczynę z  "Tawerny". Suto wynagrodzona "praczka", jak nazywano wtedy panienki tej profesji, zaopatrzona w adres, poszła na statek, by wywiązać się ze swoich zobowiązań.
- No money, no money!!! - wykrzykiwał rozpaczliwie Janusz, gdy zobaczył piękność w swojej kabinie.
Dziewczyna jednak wytłumaczyła mu, że pieniędzy nie trzeba, bo friends już zapłacili.
- A ile, ile ci zapłacili? - zainteresował się uszczęśliwiony.
- Dwadzieścia dolarów.
- No to daj dziesięć i idź sobie.

by Dziobas

* * * * *

Pracuje w dużej firmie, która zajmuje się obsługą ruchu kart płatniczych. Któregoś dnia do naszego DOK-u dzwoni nasz kontrahent i wywiązuje się taki dialog z naszym operatorem:
- Dzień dobry. Proszę pana, czy ja mógłbym wymienić papier w naszym terminalu?
- Dzień dobry. To znaczy? Skończył się panu i chce pan zamówić nowy? Czy też chce pan żebym panu pomógł w jego wymianie?
- Nie, nie. Ja bym chciał w ogóle nowy papier.
- Jak to nowy?
- No bo proszę pana na tym, to znaczy na tych kopiach rachunków co klienci otrzymują to się drukuje na odwrocie napis: Zapraszamy ponownie...
- No to chyba dobrze? Przecież to reklama dla pana punktu!
- No tak. Ale wie pan, to trochę tak nie na miejscu.
- Jak to nie na miejscu? O co panu chodzi?
- No bo widzi pan, ja dzwonię... Ja dzwonię z zakładu pogrzebowego.
Zmieniliśmy mu papier na czysty.

by Mattik

I powracamy do autentyków teraźniejszych

DOBRE SERCE BRATA


Dzień przed Wigilią. Wszystkie domowniczki zasuwamy jak mróweczki, pichcimy, sprzątamy, pieczemy itp. Męska część domu oczywiście unika prac domowych jak ognia znajdując coraz to nowe wymówki. W końcu zasiedliśmy do kawki by odsapnąć na chwilkę, brat mój z dobrego serca oświadczył:
- Dziewczyny za to, że się tak napracowałyście zapraszamy was jutro na kolację do restauracji.

Jak tu go nie ubić?!

SPOWIEDŹ PRZED MSZĄ

Na święta zjechała się do nas rodzinka z drugiego końca kraju, siedzimy w 13 osób przy śniadaniu i wysłuchujemy już ponad pół godzinnej dyskusji starszyzny na temat księży, mszy, dlaczego nie wszędzie przed mszą jest spowiedź, że tak nie może być, skandal itp..
W końcu brat nie wytrzymał wciął się w słowo i rzekł:
- U nas jest taki ksiądz, który potrafi przerwać wystawienie i powiedzieć, że idzie siku a leci do konfesjonału i spowiada.
Zmienili temat.

NA TWOIM MIEJSCU...

Mikołajki. Kolega opowiada zasłyszany podobno autentyk.
Gościu dostawczakiem/busem na parkingu stacji benzynowej zostawił kluczyki w stacyjce, przyuważył to przyczajony jegomość i cichaczem zakradł się do auta, wsiadł, przekręcił kluczyk i usłyszał:
- Na twoim miejscu bym tego nie robił.
Odwrócił się, a na pace siedziało 7 funkcjonariuszy policji..

by italianeczka

* * * * *

KORNIK NA PASTERCE

W tym roku Kornik wraz z rodziną, czyli mną, dziadkami, babcią i bratem udaliśmy się na Pasterkę. Pech chciał, że w kościele, do którego szliśmy, ksiądz w natchnieniu wymyślił żywą szopkę. Na miejscu okazało się, że jej "żywość" polega na młodym małżeństwie z niemowlakiem w żłóbku. Kościół malutki. Ale nic to. Są różne zboczenia. Siedliśmy niedaleko szopki. Kornik, jako że to jej pierwsza Pasterka w uniesieniu ogląda wszystko. Siedzi na kolanach u mojego taty. Show Time. Na pierwszy ogień poszło Bóg się rodzi. Po skończonym śpiewaniu moje dziecko scenicznym szeptem pyta:
- Dziadek! Co to jest moc trucha i dlaczego leje?
Tu zgłupiał dziadek, ja, ludzie na około, ale za to zsiniał brat i matka.
- No dziadek nooo. Się śpiewa moc truch leje.
Z ławki za nami dobiegły odgłosy dławienia się.
Spokój nastał do kolędy "Lulajże Jezuniu". Moja matka to uwielbia śpiewać. Głośno. Skończyła i została pouczona przez wnuczkę.
- Ciszej babcia! Dziecko śpi, a ty się wydzierasz gorzej niż stara Kowalska na roratach.
Z kościoła wypadła matka, mój brat, ojciec z Kornikiem pod pachą, ławki z przodu nagle zaczęły się intensywnie modlić z pochylonymi głowami... Moje dziecko zakończyło w tym roku karierę kościółkową.

PS. Stara Kowalska to sąsiadka moich rodziców. Ojciec jej nie znosi. Argumentem, jaki wysunął na pytanie mojej babci, czemu bezbożnik jeden nie chodzi na roraty było to, że stara Kowalska tak drze twarz, że się skupić nie można.

by Habita_tecum


* * * * *

TRUSKAWKOWY KLEJ

W drodze do babci zrobiliśmy zakupy, m.in. klej biurowy o zapachu truskawkowym. Jadąc dalej postanowiliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście pachnie truskawkami. Pachniał, ale potem dzieciaki zaczęły wyciągać wszystkie zakupy, trzeba było małej wojny, żeby wszystko wróciło do torby. Po dotarciu na miejsce i pytaniu babci czy dzieci grzeczne, powiedziałem:
- A skąd, wybebeszyli po drodze wszystkie zakupy.
Na to Jasiek (7 lat):
- Ja tylko klej wyciągnąłem, ale przecież wszyscy wąchaliśmy.

Wyobraźcie sobie minę babci...

by pees

* * * * *

KIZIARAD-BEZIARAD

Z opowieści mojego rodziciela, który jako młodzieniec zwiedził trochę Europy bywając na olimpiadach sportowych najciekawiej brzmi wyjazd na Węgry. Otóż jak już dłużyła im się droga w nocy wykopali jednego z przedziału i kazali się dowiedzieć gdzie są, a ten człek zamiast zapytać konduktora wyjrzał przez okno i zobaczył napis: (z fonetyki historyjkowej) Kiziarad-Beziarad. Wrócił i przekazał informację gdzie są - choć to i tak nie miało większego znaczenia bo z geografii to żaden sportowiec orłem nie był, ale minęła może z godzinka i dotarli na miejsce. Powrót był dość ciekawy, gdyż na dworzec dotarli za późno no i biegiem na perony, szybko do pociągu no i siedzi ekipa. Ogólnie wycieczka wydawała się wkroczyć na wyższy poziom luksusu, gdyż pociąg był wyższej klasy. Po godzinie sprawa się wyjaśniła - wsiedli do pociągu Panonia zamiast Polonia. Pół dnia i nocy zajęło im wrócenie na dworzec, gdzie pomylili pociągi, nie wspominając o kosztach. Dobę później wsiedli do właściwego pociągu i po kilku godzinach ten sam człek został wysłany by zweryfikować gdzie są. Wrócił po chwili z wiadomością, że to Kiziarad-Beziarad, więc droga im się dłuży bo to gdzieś godzinę od startu. Owo węgierskie określenie to ponoć wejście-wyjście czy coś takiego...

by tipros

* * * * *

PCHAJ EWCIA, PCHAJ!

Moi znajomi, małżeństwo, posiadacze kiepsko odpalającego samochodu wpadają rano przed pracą do garażu. Oczywiście samochód nie chce zapalić, wiec mąż rzuca:
- Ewcia popchaj, bo się spóźnimy.
Ewcia wybiega, zapiera się z tyłu samochodu, ten rusza z miejsca, ale po chwili zwalnia i zatrzymuje się.
Mąż odwraca głowę - pusto - i w tym momencie przypomina sobie, że przed kilkoma dniami pościągał deski z kanału.

Ewcia przeżyła. Mąż też.

by MAC51

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule wpisz Autentyk


Oglądany: 67297x | Komentarzy: 19 | Okejek: 339 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało