Już niedługo będą dostępne i to będzie jedyna okazja w roku. Ścinamy rozwinięte kwiatostany czarnego bzu, tak by nie rozpadły się baldachy (znaczy się, by były w całości). Następnie szykujemy ciasto naleśnikowe. Kwiatostanów czarnego bzu nie myjemy, wystarczy otrząsnąć z ewentualnych zanieczyszczeń, wysoka temperatura załatwi resztę. Zanurzamy kwiatostany w cieście naleśnikowym, tak, by były całe nim oklejone i wrzucamy na głęboki olej. Smażymy krótko do "rumianości". Po wyjęciu można przyprawić cukrem pudrem, powidłami, co kto lubi. Pycha, sam kiedyś robiłem. Nawet zastanawiam się, czy z pachnącym bzem (lilak) smakowałoby równie dobrze.