< > wszystkie blogi

Bycie sobą

Dzyń dzyń... Dzień dobry, czy chciałby Pan porozmawiać o SOBIE?

Wszystkość

18 października 2020
Dla wprowadzenia w odpowiedni nastrój, zaczynam od staropolskiej definicji wszystkości:

https://vader.joemonster.org/upload/rjc/18588825e3cd236processed.jpg

Postanowiłem ją wskrzesić i odświeżyć. Najpierw jednak kilka definicji pomocniczych.

Wyznacznikiem istnienia jest oddziaływanie. Nie ma fizycznej ani filozoficznej różnicy między cząstką elementarną nieoddziałującą z niczym, a brakiem cząstki.

Zdarzenie to wymiana informacji między jej nośnikami, ślicznie pokazana przez Feynmana na jego diagramach.

Definicja czasu w polskiej wikipedii jest częściowo poprawna, bo uwzględnia kolejność zdarzeń, ale zachodzących w tym samym miejscu, co juz poprawne nie jest, bo samo miejsce jest tworzone przez zdarzenia, wiec dla kazdego zdarzenia to juz inne miejsce. Zdarzenia nie tylko tworzą miejsce, ale rownież czas.

Czas to wymiar, tworzony przez zdarzenia powiązane ze sobą wspólnymi nośnikami informacji. Wymiar ten nadaje im kolejność.

Zdarzenia w których udział biorą pary nosników ab, bc, cd tworzą czasoprzestrzeń. Zdarzenia z parami ab, cd, ef jej nie tworzą.

Gdy gęstość zdarzeń będzie już tak mała na skutek nie rozszerzania, ale dotwarzania się przestrzeni (do którego jeszcze wrócę), że nie będą miały wspólnych nośników informacji, to dojdzie to tzw. Big Ripu - rozerwania się czasoprzestrzeni, do którego też jeszcze wrócę.

Wszystkość - zaprzeczenie nicości, nieskończony ciąg zdarzeń, które zachodzą w tym samym wymiarze czasowym, jeśli biorą w nich udział te same nośniki informacji przekazywanej podczas tych zdarzeń. Oddziaływanie jest ciągiem takich zdarzeń i jednocześnie podzbiorem wszystkości. Zdarzenia nie posiadające wspólnych nośników rownież są podzbiorem wszystkości, nie zachodzą jednak po sobie w czasie, tylko tworzą swój własny czas, który nie jest ani późniejszy, ani wcześniejszy, ani równoległy w stosunku do innych takich zdarzeń. Może się okazać ortogonalny, jak kolejny wymiar.

Tak wygląda nośnik informacji między zdarzeniami:



Im więcej powiązanych ze sobą zdarzeń, tym gęstsza czasoprzestrzeń, tym "wolniej płynie" czas, bo współdzieli i podtrzymuje i przytrzymuje go więcej nośników wymieniających informacje w tym właśnie, wytworzonym przez ich zdarzenia czasie.

Przestrzeń się nie rozszerza, lecz dotwarza przez same fluktuacje kwantowe próżni. Dotwarzana przestrzeń jest coraz rzadsza, bo tworzy ją coraz mniej powiązanych zdarzeń, czyli kreacji takich par cząstek wirtualnych, które przed anihilacją wywrą wpływ czyli oddziałają z innymi cząstkami. "Przyspieszanie" tego dotwarzania się też jest określeniem wprowadzającym w błąd, bo to tak, jakbym miał w rzędzie 3 shoty, między które wkładam 2 kolejne, więc mam 5, między które wkładam 4 kolejne itd. W tym sensie rośnie tempo dotwarzania się przestrzeni.

Nas w każdym razie trzymają w kupie nasze własne zdarzenia, czyli oddziaływania, między które nowa-dodatkowa przestrzeń nie może się wcisnąć. Nowa przestrzeń potrzebuje przestrzeni, albo nawet próżni.

Jeszcze jedno, o czym sam zapominam przez to cale "rozszerzanie się". Nie ma dwoch takich samych ziarenek przestrzeni zlokalizowanych w tym samym miejscu, jak by to sugerowaly shoty. Jest kipiel, tygiel zdarzen, tworzacych wciaz nowe ziarenka przestrzeni. Stare znikają.

Efekt Casimira:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_Casimira

Jeśli mam rację, to nie tylko ciśnienie powinno być niższe między okładkami przewodnika w doświadczeniu Casimira, ale również sama przestrzeń powinna być rzadsza, tzn. tworzona przez mniejszą ilość powiązanych zdarzeń, przez co czas powinien tam płynąć szybciej niż na zewnątrz okładek. Ktokolwiek pomoże mi w weryfikacji, ma u mnie litra wyborowej i ogórki. Mialbym cudowne zwienczenie kariery naukowej, bo moj licencjat polegal na dmuchaniu miedzy dwie sklejajace sie przez podcisnienie serwetki. Casimir to przeciez prawie to samo.

Twierdzę, że grawitacja zwiększa gęstość zdarzeń, a może nawet jest do niej proporcjonalna. Jesli tak jest, to ilość zdarzeń bedzie maleć wraz z malejaca grawitacja. Im wiecej przestrzeni, tym slabsza grawitacja, tym mniejsza gestosc zdarzen, tym rzadsza przestrzen, tym blizej Big-Rip.

Ponadto twierdzę, że sama grawitacja jest ciągiem zdarzeń, w których udział biorą jej nośniki, czyli grawitony. Im wiecej przestrzeni, tym słabsza grawitacja, bo tym mniejsza gęstość zdarzeń z samymi grawitonami itd. Postuluję, że Ogólna Teoria Względności wyraża zależność uwzględniającą gęstość wszystkich zdarzeń ze wszystkich oddziaływań i że same grawitony są powodem zagęszczenia zdarzeń z pozostałych oddziaływań, bo same "zagęszczają przestrzeń", zbliżając do siebie nośniki pozostałych oddziaływań. Ktokolwiek pomoże mi w weryfikacji, ma u mnie co tam sobie zażyczy.

----------------------------------------------------------------------------------------------------
Luźne uwagi:

Czas liczy się tylko dla obserwatora. Miedzy zniknięciem jednego a pojawieniem się kolejnego może równie dobrze upłynąć milisekunda co 100 mld lat, bez różnicy.

Foton nie oddziałuje z grawitonami. Jeśli ruch fotonu to ciąg zdarzeń w których bierze udział, to c powinno dać się wyznaczyć z częstotliwości fluktuacji próżni - z częstotliwości pojawiania się i znikania cząstek wirtualnych.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Bibliografia:

https://en.wikipedia.org/wiki/Big_Rip
https://vader.joemonster.org/upload/rjc/185888155667c39processed2.jpg
https://vader.joemonster.org/upload/rjc/1858883a7e608f8processed3.jpg

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi