< > wszystkie blogi

coorchuc's absurdlog

Potwornie absurdalny blog

Przełęcz złamanego serca

7 sierpnia 2008
 Jedną z ciekawszych cech wyobraźni i jedną z bardziej dziecinnych jest tajemnica słowa. Odkąd pamiętam zdarzają mi się chwile, kiedy czytając książkę zachwycam się jakimś wyrazem, zapominając na moment o treści i całej historii.
 Pamiętam też, że taką chwilę zadumy wywoływał we mnie wyraz “przełęcz”. Wyraz, który kojarzył mi się z tajemnicą, z podróżą, z poznawaniem, z sowizdrzalstwem, a nawet z erotyką. Pełen geograficznej i uczuciowej egzotyki wyraz przełęcz kojarzył mi się również z Indianami i kowbojami oraz czymś, co musiało być w Ameryce ponieważ na wyraz ten do tej pory spotykałem tylko w westernach. 
Oczywiście, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, westerny występowały w telewizji dużo rzadziej niż bym sobie tego życzył. Na szczęście pozostawały jeszcze książki. Jednym z takich książkowych westernów była “Przełęcz złamanego serca” Alistaira MacLeana. W tej książce jest wszystko, czego małolat taki jak ja potrzebował do szczęścia: byli indianie – tym razem w roli czarnych charakterów; byli kowboje – po obu stronach barykady; byli żołnierze, którzy ginęli niemal w dowolnych ilościach, no i był pociąg. Obok przełęczy to właśnie długie, transkontynentalne podróże – koniecznie z ryzykiem ataku czerwonoskórych. 
MacLean nie jest Karolem Mayem i zazwyczaj nie umieszcza swoich bohaterów w realiach Dzikiego Zachodu. Ten chlubny wyjątek potwierdza wielką klasę tego pisarza. 

Więcej, jak zawsze, opowiem przy kominku
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi