< > wszystkie blogi

alt+F4 i świat jest piękny

absurd i życie, politycznie i po kolei

Poszperamy dziś przy brzozie?

14 lutego 2012

 Ano poszperamy. Temat przewałkowany wzdłuż, wszerz i w poprzek, ale zaciekawił mnie dzisiaj artykuł na wspaniałej, rzetelnej i jak zawsze prawdziwej niezależna.pl, czyli internetowy portal Gazety Polskiej. 

Okazało się, że jest jeden bezdyskusyjny dowód na zamach w Smoleńsku, a mówiąc wprost, na zamordowanie polskiego Prezydenta i 95 innych ludzi na pokładzie samolotu. 


 Wg. zawsze prawdziwej i do "bulu" szczerej GP, są niejasności z samochodami kolumny prezydenckiej, a dokładniej ta niejasność polega na tym, że samochodów owych w ogóle nie było na terenie lotniska w Smoleńsku. To oczywiście prowadzi do jedynego wniosku jaki się może nasunąć:
-Samochodów nie było bowiem już z góry zakładano, że nie będą potrzebne. 
(cyt: ...Prokuratura i BOR milczą na temat kolumny samochodowej. Z relacji, do jakich udało się dotrzeć GP, wynika, że gdy polski Tu-154M 101 rozbijał się pod Smoleńskiem, na płycie Siewiernego nie było ani pancernego mercedesa klasy S, jaki według szefa BOR gen. Mariana Janickiego miał tam być podstawiony, ani aut dla pozostałych członków delegacji. Jeśli takie będą ostateczne ustalenia prokuratury, oznacza to, że członkowie delegacji zostali całkowicie pozbawieni ochrony. Tak jakby ktoś założył, że nie będzie ona nikomu potrzebna... )
W sumie trudno się nie zgodzić z logiką takiego myślenia, bowiem pragmatyczni jak zawsze Rosjanie, nie widzieli celu, by wysyłać samochody po ludzi, którzy i tak zginą w zestrzelonym samolocie. Wiadomo, kryzys szaleje, więc oszczędności na benzynie są potrzebne, nie mówiąc już o oszczędnościach w wynagrodzeniach ludzi, którzy te pojazdy mieli prowadzić, oraz całej obstawy. 

No dobrze, ustaliliśmy już (a dokładniej wujek Antek ustalił), że "tutkę" zwaliła na ziemię bomba paliwowo-powietrzna, zwana fachowo bombą termobaryczną, a nie żadna brzoza. Rosjanie tylko dla niepoznaki złamali biedne drzewo, oraz pościnali czubki innych okolicznych drzewek, by układały się w całość, że samolot leciał zbyt nisko, zahaczył o drzewo i wykonując klasycznego "rotfla" walnął się na plecy w zagajniku. 
Ciekawa jest natomiast jedna rzecz. Rosjanie tyle trudu (przycięcie dziesiątek drzewek w tajemnicy, bez światków,  w czasach, gdy filmy można nagrywać żelazkiem, wymaga jednak sporo trudu) włożyli w upozorowanie wypadku, a zapomnieli o tak drobnym szczególe jak zachowanie minimum pozorów i podstawienie samochodów? Trochę to wszystko się kupy nie trzyma. 

W artykule jest jeszcze kilka innych ciekawych informacji, z którymi warto polemizować, bowiem ogłupianie ludzi dobre nie jest, zwłaszcza przez portal szczycący się hasłem "my informujemy - oni kłamia". 

Relacja dziennikarza GP z lądowaniaruskiego  IŁa 76
...  Stałem 50 m od miejsca, gdzie lądował Ił-76. Wszedł równo na pas, kołami niemal dotykał już płyty lotniska, ale w ostatniej chwili piloci zwiększyli moc silników i pochylając maszynę na prawy bok, odlecieli  mówi nasz redakcyjny kolega Piotr Ferenc-Chudy, który przyleciał do Smoleńska Jakiem-40... 

Nie wiem jak było, nie byłem, nie oglądałem, ale opieram się na relacji technika pokładowego z polskiego JAK-40, czyli gościa, który choc trochę na lotnictwie się zna. 
...Podobnie jak Ił. Tu-154 ma rozpiętość skrzydeł 37,5 m. (Jeśli nie wyjdzie dokładnie na pas) też musi dogiąć żeby być idealnie nad linią centralną. Ił doginał moim zdaniem dosyć brawurowo. Skrzydła nad trawą były na wysokości około 3 metrów i to z dużymi przechyleniami. W końcu zrezygnował i odszedł. To pierwsze podejścia wyglądało dosyć dramatycznie.

Odczekaliśmy 10 minut i usłyszeliśmy, że podchodzi drugi raz. Wyszliśmy wszyscy, razem z naszą stewardessą. Tym razem jednak Rosjanie zupełnie nie trafili w pas...

Opis tego samego zdarzenia, a jakże odmienne relacje. No cóż zakładam, że relacja dziennikarza GP jest prawdziwa, bowiem oni informują, a to już inni kłamią. 

I na koniec jeszcze jeden cytat. 
... Skoro wieża odesłała Iła-76, w którym jak twierdzą Rosjanie były samochody kolumny prezydenckiej, dlaczego zezwoliła na podejście do lądowania załodze polskiej maszyny i to w gęstej mgle? Jaki był sens lądowania, jeśli blisko sto osób nie miało zapewnionego transportu do Katynia? ...
 

Pierwsza rzecz jaka mi się nasuwa, to zrównanie pojęć: podejście do lądowania i lądowanie. Wbrew pozorom to nie jest to samo, a jak ustalono, to TU145 miał pozwolenie na podejście i zejście do 100metrów. Nie na lądowanie, które tak usilnie lansuje GP.

No cóż, widać ja też kłamię, ale postaram się z tym żyć. Ciekawi mnie jednak, jak to jest być dziennikarzem "prawdziwym" i dawać ludziom taka "prawdę"? 

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi