< > wszystkie blogi

Zgorzkniały Cynik

wszyscy jesteśmy wieśniakami

Czwarty czerwca - też tam byłem

9 czerwca 2023
Stwierdziłem że taka okazja może się w życiu nie powtórzyć, bo wkrótce i tak wprowadzony zostanie zakaz wszelkiego rodzaju zgromadzeń powyżej 30 osób*. Udałem się więc czwartego czerwca do Warszawy, aby na własne oczy zobaczyć to, co media za chwilę miały po swojemu przekłamać.

W niedzielę na ulicach Stolicy odbyło się kilka zlotów. Ten najważniejszy należał do miłośników krasnali ogrodowych w kształcie ptaka wodnego, do którego dołączył nieco mniejszy – wielbicieli długopisów cienkopiszących. Zwolennicy powyższych zjechali się z najdalszych zakątków kraju samochodami, furgonetkami oraz autobusami, by okazać swoje wsparcie. Ustawili się, lub maszerowali wzdłuż głównych arterii miasta, przebrawszy się w stroje w kolorze, którego według nich brakuje we fladze Polski – niebieskim. Samochody swoje ozdobili również niebieskimi kogutami, wzmacniając swój przekaz tęsknoty do przeszłych czasów.

Taki już los Stolicy, że nieszczęścia się kumulują. Podobnie jak w przypadku Marszu Niepodległości, gdzie spokój manifestujących zepsuł luźny bruk warszawskich ulic, prowokując ich do rzucania nim w pobliskie okna, tak i w przypadku 4-czerwcowego Zlotu Niebieskich Ludzików, klimat popsuli miłośnicy zwierząt wszelakich. Zapragnęli oni bowiem, akurat tego dnia, odwiedzić praskie ZOO, ustawiając się w liczącej, według różnych mediów, około 100-150 osób kolejce. Kolejka ta rozpościerała się przez most na Wiśle aż po Zamek i dalej, przez Trakt Królewski. Konieczność długiego oczekiwania oraz bezlitosne słońce, które przypiekało tego dnia niemiłosiernie, spowodowały powstanie uczucia dużego rozczarowania a nawet złości na obecny stan rzeczy. Z tego powodu usłyszeć można było niecenzuralne okrzyki, zaobserwować wymachiwanie w powietrzu pięściami, a nawet doznać zniesmaczenia na widok niewybrednych napisów, umieszczonych pośpiesznie na znalezionych przypadkiem wzdłuż ulic kartonach po pizzy. Zachowań niegodnych człowieka cywilizowanego nie warto wzmacniać, także stawiam kropkę w tym temacie.

Wczorajszy dzień był bowiem ciekawszy niż banda dzikusów rozjeżdżająca autokarami tereny zielone w Stolicy. Wszyscy Prawdziwi Polacy świętowali Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa (łac. Sollemnitas Sanctissimi Corporis et Sanguinis Christi), pot. Boże Ciało. Księciunio w sukience, uzbrojony w mikrofon oraz boombox, odświeżał stare szlagiery tuż pod moim oknem. Darmowy koncert bez wychodzenia z domu – to lubię! Poparcie dla zlotu miłośników pieśni liturgicznej okazali również ci sami panowie i panie w niebieskich strojach, których widziałem w Warszawie. Całe szczęście samochody mieli ozdobione kogutami jeszcze z niedzieli, także mogli się bardziej skupić na doświadczaniu tego wyniosłego dnia.

Naszła mnie więc taka refleksja, że szkoda że ci państwo tak rzadko pojawiają się publicznie. Owszem, zdarza się ich czasem dojrzeć gdy machają lizakami przy drodze, pilnują schodów lub pomagają rodzinie kaczek przejść przez ruchliwą ulicę. Uważam jednak że nasz Kraj, pełen ludzi niezadowolonych z właściwie wszystkiego, potrzebuje więcej pozytywnych manifestacji. Osoby broniące status quo, zadowolone ze stanu obecnego i, co więcej, gotowe go bronić, są moim zdaniem lekarstwem na zło tego świata. Historia jest dowodem.

*z wyłączeniem oczywiście nabożeństw kościelnych

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi