< > wszystkie blogi

Skiosku&Pokiosku

bo rzeczywistość jest bardziej od fikcji, nawet ta pokioskowa

Marcelu

23 listopada 2014
Późne popołudnie, a że pracuję od bladego świtu, jestem już trochę zmęczona. Wchodzi kobieta z kolczykami w kilku miejscach. Ja rozumiem ideę piercingu, ale babka miała kółeczko w policzku. Takie zwyczajne kółeczko, jakie mi za dzieciaka mama wkładała, żeby dziurki nie zarosły; takie do ucha raczej. Za nią wchodzi Marcelu (tak się do niego zwracała, tak o nim mówiła) na oko coś między 2 a 3 lata. Pędzi do półki z gazetkami dla dzieci, bierze do łapy Pingwiny z Madagaskaru i majtając nimi matce po dolnych kończynach zaczyna:
- Mama, pingwiny, mama, pingwiny... (w zasadzie tylko do tego ograniczała się jego wypowiedź, jak mantra normalnie czy coś).
Matka ignorując dźwięki wydawane przez progeniturę (natężenie wzrasta) kupuje fajki, paczkę gum i zmierza do wyjścia. I tu zaczyna się komedia.
- Marcelu, zostaw. Idziemy. - Skutek żaden. Tym razem zwraca się do mnie:
- Marcelu kocha pingwinki. - I uśmiech. Znów do syna, że wychodzimy, znów zero reakcji. Zaczyna wydzierać mu gazetkę z rąk, na co gówniarz reaguje wprost proporcjonalnym do siły wyciem. Zaczyna mnie to już mocno złościć, przed wejściem stoją ludzie, którzy nie mogą wejść, bo Marcelu i jego mama blokują wejście.
W końcu ktoś nie wytrzymał i krzyczy:
- Na ręce go pani bierze i wynosi, bo mnie się spieszy!
Babka posłusznie bierze go na ręce i w tej samej chwili Marcelu od razu cichnie i łapie rodzicielkę za kolczyka. Ta zaczyna krzyczeć i puszcza dzieciaka na ziemię, gdzie ten ląduje kolczykiem w łapie i z bananem na upiornym ryjku. Co było dalej nie wiem, ważne że poszli. Coś mi się zdaje, że ten chwyt Marcelu wykonał nie pierwszy raz.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi