< > wszystkie blogi

Łasucha Fasolkożercy tajny blog

czyli PurkusiaKuchatka małe co nieco

Wentylator kupny. Tani relatywnie. Purkusiowo przysposobiony.

27 sierpnia 2011
Niezbyt lubię jak jest gorąco. No dobra, bardzo nie lubię.
Tak naprawdę, to po prostu zdycham w upale, pocę się jak dzik przez co nie czuję się komfortowo, a najgorsze że nie mogę spać. To znaczy: zasnąć nie mogę, bo jak mi się już uda, to dalej jakoś leci. I tak było właśnie ostatniej nocy - spać mi się chce a tu lipa, nie dam rady, dwie godziny męczyłem się na łóżku. To wychodziłem na balkon dla ochłody, to do kuchni napić się czegoś, to z powrotem wracałem do łóżka i nic. Szlag. W końcu jakoś usnąłem (czytaj padłem), a rano wstałem z mocnym postanowieniem: Kupujemy wentylator. OK. Przeglądnąłem sieć w celu zorientowania się co oferuje rynek, i dlaczego tak drogo, po czym wyruszyłem na łów. Pierwszy sklep - stojący, zwykły bez bajerów, dwie prędkości, marka mi nie znana - 99 zł. Promocja. Drugi sklep - właściwie to market budowlany - kilka modeli i rodzajów, od malutkich wentylatorków za ok. 36 zł. po kolumnowe za kilka stów. Stojąca "czterdziestka" do kupienia za trochę ponad stówę. Bez bajerów. Z bajerami to już okolice trzech stów. Markowe to już w ogóle miały ceny nie na moją kieszeń, więc nie było nawet co się przyglądać. No doobrze, może trzeba będzie tu wrócić, ale idźmy dalej. Trzeci sklep - market na "Te", który twierdzi że się w nim kupuje tanio - niedaleko od wejścia, przy regałach stoi ON. Jest włączony, obraca się z prawa na lewo i z powrotem. Widać jak giba się niebezpiecznie przy każdym nawrocie. Lekko hipnotyzujący ten ruch. Spadnie czy nie spadnie? Teraz, teraz! Kurcze, jednak nie. Stoję i patrzę. - Daj spokój. Chińska tandeta. No sama zobacz jakie to dziadostwo. - mówi jakiś przechodzący obok facet do kobietki. - Ja pierniczę, zobacz jaki kicz. - dziewczyna pokazuje GO palcem koleżance. Śmieją się. Aha. Ja też już oceniłem - to jest to o co mi chodziło, dokładnie to czego szukałem - biorę. W domu otwieram pudełko i pierwsze co z niego wyciągam to instrukcja. Tak jak się tego spodziewałem jest ogólnikowa, niedokładna, z rażącym błędem merytorycznym, nie ma w niej nawet wymienionych elementów które powinny znajdować się w zestawie. Jest dobrze - ahoj przygodo :) No to lu, narzędzia w dłoń i jedziemy. Na początek składam krzyżak podstawy. Blachy trzeba doginać palcami, łatwizna. Oo, jest pierwsze wyzwanie: pokrzywione i zwichrowane mocowanie stojaka :) W takim stanie, to to w życiu pionu nie będzie trzymać - trzeba troszkę pomanewrować kombinerkami przez szmatkę. Proszę, już lepiej, a po skręceniu się dognie w rękach do poziomicy i będzie cymes. Mocowanie do krzyżaka na zasadzie: blacha do blaszki + śruby. Mhmm. Mam na takie okazje zachowaną dętkę rowerową. Solidną. Stomilowską, pamiętającą jeszcze czasy... a tam, nieważne. Nożyczki w ruch i odcinam odmierzony kawałek. Rozkładam gumę, stawiam na niej stojak i obrysowuję długopisem. Następnie obcinam nadmiar po wewnętrznej stronie wyrysowanej linii. Przymierzam załączone śruby do otworów podstawy stojaka i... nie ma bata żeby weszły. No to iglaczek w ruch. Kiedy już śruby wchodzą z lekkim luzem, robię w gumie dziurki, przykładam do podstawy i "wkręcam" w nią śruby. Ups, nie da rady. Jedna ze śrub nie ma wyżłobienia pod wkrętak. A raczej ma, ale zalane metalem. No i co? Dać inną? A po co? Trzeba nakręcić na nią nakrętkę, później skontrować drugą, w imadełko z tym i piłka do metalu w dłoń. I proszę bardzo, śrubka pod wkrętak płaski gotowa :C można "wkręcać". Skręcam podstawę z krzyżakiem, a wystające kawałki gumy obcinam skalpelem. Jeszcze tylko usunąć delikatnie nadlewki plastiku z maskownicy, założyć ją i stojak gotów. Prawie. Pora na teleskop. Otwory do mocowania wiatraka wyglądają jak wybijane gwoździem. Blaszane zadziory obłamuję kombinerkami i wygładzam iglakiem. Nakładam wiatrak. No, telepie się na boki jak nic. Co z tego, że mocowany dwoma śrubami, jak między rurką a uchwytem luz. Wycinam z kawałka dętki niezbyt zgrabny prostokąt, daję kroplę płynu do zmywania dla zyskania ślizgu, rozprowadzam, i wkładam do uchwytu. Teraz rurka wchodzi mocno pasownie i nic się nie ma prawa ruszyć na boki nawet bez śrub. Ale i tak je wkręcam. Dla pewności. Usuwam nadlewki plastiku z obudowy wiatraka i sprawdzam śruby mocujące silnik - na cztery przykręcona jest jedna. :C Jedna ma obrót luzu, dwie pozostałe po kilka obrotów - dokręcam. Z czuciem. Już prawie finisz. Jeszcze tylko obciąć nożykiem nadlewki plastiku na śmigle, wyprostować pogięte uchwyty ażurowej osłony, wykonać rzut oka na to, jak wykonano połączenia elektryczne (bardzo ładnie nawiasem mówiąc - same luty i jedno sprasowanie - żadnych latających wsuwek. Zatrzaski płytki czołowej, i inne wrażliwe miejsca, zabezpieczone klejem. OK.), i mocuję tylną osłonę, mocuję śmigło, na przedniej przytwierdzam okrągłą tarczę z nazwą producenta, zakładam ją i mocuję uchwytami i śrubką. Gotowe. Nic się nie kolebie, nic nie rezonuje, nic nie hałasuje. Ostateczna próba - wkładam baterie do pilota i... Wszystko działa jak powinno. I tak oto właśnie, staliśmy się posiadaczami fajnego wentylatora stojącego "na pełnym wypasie", z trzema prędkościami, trzema trybami pracy na każdej z prędkości, timerem z przedziałami czasowymi 0,5 ; 1 ; 2 i 4h oraz ich kombinacjami, sterowaniem elektronicznym na panelu i dodatkowo pełnym sterowaniem z pilota. Za siedemdziesiąt złotych i parę godzin poświęconych na dopieszczenie go. I takie nabytki lubię :D
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Moje subiektywne poglądy i opinie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Obowiązku nie ma. Za jakiekolwiek skutki stosowania w życiu codziennym nie odpowiadam. Ach, bym zapomniał... oczywiście "może zawierać śladowe ilości orzechów". I fasoli.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu PurkusKuchatek
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi