Dobra, to teraz coś powiem "od serca":
Nie cierpię feminizowania w typie:
pedagożka.
Wydaje mi się sztuczne i robione na siłę.
A już
ministra w wykonaniu Jarugi - Nowackiej była dla mnie szczytem.
Kiedy czytam / słyszę, że jakaś pani jest
magistrą,
filolożką,
psycholożką to mi cierpnie skóra.
Chociaż muszę przyznać, że ciekawi mnie trochę jaką ekwilibrystykę językową zastosują panie feministki, żeby sfeminizować nazwy takich zawodów, jak: kierowca, dziekan, chirurg, metalurg, bednarz, kominiarz, drukarz, ludwisarz, pilot itd. itp.
Jestem w stanie zrozumieć kogoś, kto zamiast
linijka mówi
przymiar kreskowy albo
przymiar liniowy - jest spaczeńcem, ale feminizatorek (/rów) języka nie znoszę.
Bez sensu, bez konsekwencji, na siłę, bo liczy się tylko
idea.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą