< > wszystkie blogi

Miałka chałka

To właśnie robi hybryda kota i psa.

Kiedy tytuł jest ważny

1 września 2008

         Istnieją dwa utwory muzyczne, które słyszałem wielokrotnie, zanim pojąłem śpiewaną treść; w obu przypadkach stało się to w momencie, gdy poznałem tytuł. Czułem się jak wtedy, gdy pierwszy raz oglądałem końcówkę "Szóstego zmysłu". Poza tym kilka razy zdarzyło się, że zrozumienie kluczowej kwestii otwarło przede mną całość piękna koncepcji matematycznej bądź fizycznej. Kojarzę też jeden dowcip, który mógłby konkurować z tym wszystkim mocą nagłego oświecenia.          Tu będzie o piosenkach.


         Moja hierarchia ważności elementów utworu muzycznego przedstawia się następująco: muzyka i śpiew, tekst, tytuł. Nie mogę powiedzieć, że to sobie świadomie ułożyłem. Nie -- tak po prostu było. Nigdy nie zdarzyło się, że polubiłem piosenkę tylko za tekst; odpowiadająca mi melodia jest konieczna. Odwrotnie być mogło -- np. podoba mi się hymn ZSRR (obowiązkowo w wykonaniu męskiego chóru) tylko i wyłącznie z powodów muzyczno-wokalnych. Dzieje się tak, dlatego iż śpiew często traktuję jako dodatkowy instrument nie analizując znaczenia słów i zdań. Piszę o tym, aby zrozumiałe było, jak mogłem nucić i podśpiewywać piosenkę, a dopiero po tygodniach w pełni zrozumieć zawartą tam treść. Nauczyłem się, że w słowa niektórych artystów warto się wsłuchiwać (Kazik), a w innych nie. Tak czy siak tytuł zawsze obchodził mnie niewiele więcej niż orientacja seksualna wokalisty -- czyli bardzo, bardzo mało. Przynajmniej przy dwóch piosenkach był to błąd.          Pierwsza należy do repertuaru Budki Suflera. Może gdyby znalazła się była na winylowej płycie, której słuchałem na okrągło w czasach podstawówki, przeczytałbym tytuł na okładce i od razu wiedział, o co w niej chodzi. Nie było jej tam, co nie przeszkadza z rozrzewieniem wspominać, jak leżałem w świetle choinki licząc dni do Nowego Roku, a na zewnątrz padała zima. Płyta pokonała kolędy; jej analogowy dźwięk był ciepły jak światło lampek i miękki jak śnieg. Gdybym mógł za ostatni grosz kupić cień jakichś dni, to byłyby właśnie te.          Wydaje się, że już wtedy znałem melodię utworu, który zrozumieć miałem dopiero po latach. Możliwe, iż jeszcze za przedszkola usłyszałem ją z ogromnie zaszumionej kasety, na której Ojciec mój miał nagrane również inne piosenki z płyty pt. "Przechodniem byłem między wami". W tamtych latach było co nagrywać, więc w końcu skasowałem to -- z kasety całkowicie, a z pamięci częściowo.          Gdy w XXI wieku mogłem piosenkę odtworzyć z komputera na zawołanie, głównie delektowałem się melodią. Słowa nie miały sensu.   Teraz siedzę w noc   Z twoją myślą sam na sam   Z białych kartek patrzą na mnie   Oczy twe i sądzą mnie   Sądzą nas Zadziwiające, lecz był czas, gdy znałem już tytuł, jednak jakimś sposobem w ogóle nie kojarzyłem go z tekstem. Nazwa pliku mp3 i nic więcej -- ot co! Gdy pewnego dnia coś w umyśle zaskoczyło, spędziłem prawie godzinę przeżywając utwór z mokrymi oczami. Mógłbym skłamać, że to łzy złości; że zły byłem na siebie za niezauważenie związku wcześniej. Mógłbym, lecz powiem prawdę: w połączeniu z tytułem tekst stał się nagle sensowny i piękny aż do łez. Nie będę wklejał całości; kto chce, znajdzie. Tytuł brzmi "Noc nad Norwidem".          Z drugą piosenką nie wiąże się niestety żadna historia. To nie problem, gdyż chyba jestem w stanie jakąś wymyślić, może nawet całkiem niezłą, jednak lepszym na to miejscem jest Półmisek Literata. Wystarczy powiedzieć, że słyszałem utwór wiele razy, zanim za sprawą tytułu zrozumiałem. Gdy już wiedziałem, kogo tyczą się słowa:   Jesteś tak daleko ode mnie   Czasami jednak blisko tak   Mogę porozmawiać z tobą czasem   Czasem znajdujesz dla mnie czas, poprosiłem parę osób, żeby próbowały wywnioskować adresata wypowiedzi z całości tekstu. Nie udało się. Jak w poprzednim przypadku, tak i tutaj tytuł nadaje zupełnie inny sens. Tytuł to "Bóg".          Teraz nieco częściej zwracam uwagę na tytuł, zwłaszcza gdy słowa piosenki zdają się brzmieć enigmatycznie. Zazwyczaj jest banalny i nie nagradza niczym, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś natrafię na taki jak tamte -- pełen treści.

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi