< > wszystkie blogi

blog wypotny

Teksty se tu bede wrzucał. Swoje.

Postanowiłem się odlać II – płonące kciuki

16 lutego 2022
Po umiarkowanej porażce ze swoją prawą dłonią, postanowiłem wrócić do mniejszych kawałków mnie, czyli… do kciuka…

Od razu zaczęło się od błędów - mniejszy odlew to mniej masy i… łatwiej o pomyłkę. Pierwsza porcja masy odciskowej zaczęła mi zasychać już w naczyniu (wydaje mi się, że ilość wody była OK, ale użyłem ciepłej, a ta wiąże szybciej, niż zimna), więc glut nałożony na kciuk posiadał w środku całe mnóstwo niedoskonałości.
Za to druga porcja wyszła mi za rzadka i zamiast trzymać się kciuka, spływała na wszystko wokół…


Warto tu podkreślić, że masa alginatowa jest niezwykle kapryśna; czas jej tężenia zależy nie tylko od ilości wody, ale także od jej temperatury i… czystości. Podobno woda demineralizowana potrafi tężeć o minutę dłużej, niż kranówka. A u mnie kranówka to woda z mojej własnej studni, bardzo mocno zakamieniona, więc coś w tym może być.

Najchętniej zamieniłbym tę masę na jakieś silikonowe odpowiedniki, ale masy silikonowe są nieporównywalnie droższe od alginatu i zwyczajnie szkoda mi pieniędzy na setki nieudanych prób…

Miałem więc dwie formy.
W kolejnych krokach należało osadzić knoty i przygotować wosk.
Nauczony doświadczeniem z poprzedniej próby, uszczelniłem formy wokół knotów plasteliną.


Jeszcze jedna uwaga techniczna a propos masy alginatowej – ma ona magiczną zdolność zmiany barwy zależnie od fazy zastygania. Sucha jest biała. Gotowa do nałożenia – różowa. Podczas zastygania – znów biała. Zastygnięta…znowu różowa… (przynajmniej przez 24 godziny, bo potem wraca do bieli). Dlaczego o tym wspominam ? Ponieważ to ułatwia pracę z masą, ale też…. Wyjaśnia poniższe zdjęcie…

To tylko knot osadzony w formie alginatowej mojego kciuka… zboczeńcy…

Najpierw roztopiłem trochę parafiny bez barwników. Wlałem do form i usiłowałem – kolistymi ruchami – rozprowadzić to cienką warstwą po ściankach negatywów.
Idea była taka, żeby stworzyć najpierw warstewkę wosku bezbarwnego, a dopiero potem zalać to woskiem barwionym.
Udało się połowicznie. Połowę wosku miałem w formach, a drugą połowę wszędzie dookoła. Bawiąc się więc w ten sposób zarezerwujcie sobie łatwą do wyczyszczenia przestrzeń.


Druga porcja wosku pochodziła z moich testów mieszania z poprzedniej zabawy – parafina, żel, wosk palmowy… bardzo twardy materiał, ale nie kruchy. Do tego dodałem po odrobinie barwników; bordowego, pomarańczowego i żółtego.

(Palec dla skali. Producent barwników podaje, że należy ich dodawać w ilości 0,1-0,2%)

W trakcie mieszania wosku z barwnikami uznałem, że koloru jest za mało i dodałem drugie tyle bordo, żeby wewnętrzny wosk był intensywniejszy…

Efekt?
- odwzorowanie dłoni / palca - wyszło
- Zmiana koloru zewnątrz i wewnątrz - wyszło
- knot i palenie się palca – wyszło
- kolor skóry i wypływanie czerwieni z wewnątrz – wyszło
- świeczka, jeden palec palący się ponad pół godziny – wyszło




Martwi mnie, że 90% wosku roztopiło się, zamiast spalić. Taki kciuk mógłby się palić nawet kilka godzin, gdyby nie spłynął…
Pewnie trzeba będzie zrobić kolejne testy – czasu palenia…

A Wy, jakie macie uwagi, pomysły, spostrzeżenia ?
Chcielibyście poczytać coś więcej na ten temat ?

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi