Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Mały świerszcz, a wywołał ból wielki d#py! Lepiej więc nie mówcie konfederatom o składzie potraw, które wszyscy jemy na co dzień...

39 172  
204   250  
Parę dni temu cała Polska usłyszała głośny dźwięk, który przypominał trzask wielkiego, łamanego krakersa. W niektórych częściach kraju hałas ten był tak potężny, że raportowano tynk spadający ze ścian bloków. Krrrrach! – dokładnie tak brzmi jednoczesne pęknięcie tysięcy konfederackich dup. I powiem wam w zaufaniu, że nie istnieje piękniejsza nuta! Z jakiegoś to powodu niewinne, prawackie zadki są wyjątkowo delikatne, wrażliwe i skłonne do poważnych uszkodzeń. Wystarczy tylko, aby ich posiadacze odpowiednio mocno się zacietrzewili. Tym razem poszło o jedzenie robaków.
Dotąd przekonany byłem, że najłatwiej wywołać gównoburzę wśród przedstawicieli lewicowej młodzieży. Na przykład poprzez powiedzenie na forum publicznym, że istnieją tylko dwie płcie lub też ostentacyjnie zajadanie się murzynkami, czy nazwanie dnia pałaszowania pączków „tłustym czwartkiem”, a nie „czwartkiem plus size”. Tymczasem w ostatnim czasie z wielkim zadowoleniem widzę, że również i po drugiej stronie barykady nie brakuje osób, które tylko czekają, aby wybuchnąć historycznym wrzaskiem. Potrzebny jest tylko powód. Najmniejszy nawet. Ot, taki wielkości świerszcza domowego. Tym, którzy jeszcze nie wiedzą o co chodzi, już śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż całkiem niedawno Unia Europejska dopuściła do sprzedaży produkty na bazie wspomnianego owada oraz larw pleśniakowca lśniącego. Głównie chodzi o mąkę zrobioną z wysuszonych ciał tychże zwierzątek. Od teraz można ją dodawać do ciast, z których wyrabia się chleb, do zbożowych batoników, a nawet do zup.



Pomysł to całkiem niegłupi. Sto gramów suchego świerszcza zawiera aż 70 gramów białka, a hodowla tych owadów jest nieporównywalnie bardziej ekonomiczna niż hodowla bydła. Nie mówiąc już o ekologicznym aspekcie takiego przedsięwzięcia. Nie jest przecież żadną tajemnicą, że chów bydła odpowiada za niemałą część globalnej emisji gazów cieplarnianych i wymaga zużycia nieprawdopodobnych ilości wody. Świerszcz jest więc tańszy i bardziej przyjazny dla planety. Dopuszczenie do sprzedaży owadziej alternatywy może więc mieć sens. Problem w tym, że przedstawiciele środowisk okołokonfederackich, którzy niestety bardzo często mają problem z czytaniem ze zrozumieniem, uznali, że oto na naszych umęczonych oczach Unia Europejska dokonuje brutalnego zamachu na kotlet schabowy i parówkę z psa, a nowe prawo ma na celu pognębić polskiego rolnika, „sfeminizować” mu żonę i siłą zmusić jego syna do noszenia sukienek w groszki. Głos zabrał nawet złotousty Krzyś, który w robaczej mące dojrzał spisek globalistów (z całą pewnością żydowskiego pochodzenia), co to żrąc karpatki z suchej owadziej dupy, wprowadzają w życie plan tresury naszego narodu…



Wszystko więc wskazuje na to, że w alternatywnym świecie biało-czerwonego prawaka lada moment Polacy zmuszani będą do jedzenia robaków i tym samym staną się kanibalami całkiem nieświadomie żując czipsy czy chociażby pałaszując margaritę na cienkim. Obrzydlistwo! Z jednej strony chciałoby się wytłumaczyć tym oburzonym ludkom, że dopuszczenie do sprzedaży nie oznacza przecież, że świerszcze będą rzucały się na nas za każdym razem, gdy otworzymy lodówkę. Chciałoby się, ale jakoś tak szkoda psuć sobie zabawy, bo imba jest naprawdę urocza!
Do brzegu jednak. Przede wszystkim Bruksela ustaliła konkretne ilości tejże mąki jakie (ewentualnie) mogłyby znaleźć się w składzie np. chleba - w tym wypadku byłoby to 2 g świerszcza na 100 g standardowej mąki. Ustalono także, że każdy wytwór, do produkcji którego użyto by owadów musiałby zostać wyraźnie oznaczony, bo przecież ktoś mógłby mieć alergię na robale czy inne tam pasikoniki. W tym momencie do obrotu owadzim suszem na terenie Europy dopuszczono tylko jedną firmę. Prywatne, wietnamskie przedsiębiorstwo Cricket One wystosowało wniosek o takie pozwolenie i zgodę od UE otrzymało. Wiwat wolny rynek! Natomiast w żadnym rozporządzeniu nie ma słowa o jakichkolwiek planach zmuszania Europejczyków do żarcia biedronek i chrabąszczy zamiast schabowych, a cała ta awantura została nakręcona głównie przez polityków "wolnorynkowej" prawicy. Tej samej, która przecież tak zaciekle walczy o gospodarczy liberalizm!
Gdzieś tam w tle majaczy jeszcze przedstawiony przed paroma latami raport C40 Cities. To tam pojawiły się czysto hipotetyczne instrukcje dla przyszłych pokoleń, którym przyjdzie żyć w świecie o ocieplonym klimacie. Wśród rad pojawiły się m.in. zalecenia przejścia na wegetarianizm, rezygnacja z prywatnego transportu czy ograniczenie zakupów odzieżowych do minimum. I chociaż już w 2019 roku raport wywołał spore oburzenie i został potraktowany jako realny plan nękania Polaków, to teraz - gdy do sklepów trafi owadzia mąka, temat wrócił ze zdwojoną siłą wywołując histeryczne spazmy wśród niektórych polityków. I cóż z tego, że to czyste sci-fi? I cóż z tego, że sami autorzy tych pomysłów zdecydowanie się od nich zdystansowali wyraźnie dając do zrozumienia, że wdrożenie tych planów w życie nie będzie możliwe? Łatwowierni panowie z "antyunijnej" sceny politycznej szybko wykorzystali świerszcze i wspomniany raport do swojej agitki.



Wyobrażacie sobie, jak zareagowaliby ci wszyscy nadęci „patrioci”, gdyby tylko zaczęli interesować się składem jedzenia, które serwują sobie na co dzień? Żeby tak spowodować, że taki konfederata zacznie czytać opis znajdujący się po drugiej stronie torebki z żarciem, które kupuje w Auchanie... Ot, na przykład gdyby tak na dziale ze słodyczami ktoś mu powiedział, że w jego ulubionych cukierkach znajduje się szelak, czyli wydzielina z dupy owada zwanego czerwcem... Żyjątko to mieszka sobie na pewnym gatunku drzew i żywi się sokiem wysysanym spod jego kory. Następnie owad wysrywa spore ilości kleistej wydzieliny, która to twardnieje, stając się tym samym ochronną skorupką dla złożonych przez niego jaj. Pokrywającą gałęzie substancję zdejmuje się, przetwarza i szeroko stosuje w przemyśle spożywczym. Na przykład jako substancję „glazurującą” w cukiernictwie. Tymczasem same czerwce żremy już od lat jako barwnik wielu potraw, więc obecność jakiegoś świerszcza w składzie jakiejś potrawy chyba nie powinna wywoływać takiego poruszenia.



Cholernie bawi mnie to, że obrzydzenie obrońców narodowych wartości wywołuje mąka z jakiegoś wysuszonego robala, ale za to nie widzi ktoś taki niczego odpychającego w żarciu kiełbasy z wątroby, płuc, skórek wieprzowych, ozorów i tłuszczu, albo że o mdłości przyprawia go perspektywa zjedzenia owadziej bułki, a napchanie żołądka kolagenem z kości i ścięgien krowy jest już całkiem spoko. To trochę tak jak z paleniem trawki. Zielsko jest paskudnym narkotykiem, ale wódkę już możemy chlać, bo jej przyjmowanie jest „kulturowo uzasadnione”.



Albo takie kastoreum obecne chociażby w lodach, które tak radośnie zjadamy podczas wakacyjnego pobytu nad morzem. Coś, co brzmi niczym nazwa rzymskiego domu rozpusty w rzeczywistości jest żółtawą esencją z analnych gruczołów bobra. Zwierzę to wykorzystuje taką wydzielinę do natłuszczania swego futra. Czasem też bobry łączą kastoreum z moczem, aby zaznaczyć swój teren. Jakiś chory pojeb odkrył kiedyś, że dodanie tego świństwa do potrawy sprawia, że ta smakuje lepiej. Od tego czasu wysusza się gruczoły zabitych bobrów, a następnie mieli je (gruczoły, nie bobry) na proszek. Biada weganom! – ten analny wytwór często kryje się pod nazwą „naturalny aromat”, więc pewnie niejeden obrońca praw zwierząt regularnie takie cudeńko pochłania.



Tymczasem obecna w większości serów podpuszczka to nic innego jak enzym trawienny pobrany z cielęcego żołądka. To jednak i tak nic w porównaniu z wpieprzaniem zmieszanej z kaszą, podrobami i cebulą krwi upchniętej w świńskie jelita. Kaszanka to przecież nasz narodowy specjał, mimo że trafiła do nas z Niemiec gdzieś w okolicach XVII wieku. Naprawdę poważnie zastanawiam się, czemu pan Bosak i jemu podobni widzą wywołujący odruch wymiotny unijny zamach na polską tradycję w stworzonym w warunkach laboratoryjnych mięsie, wegańskich produktach udających paróweczkę oraz w omawianym tu świerszczu, a powieka nawet im nie drgnie podczas konsumpcji krwio-kaszy we fragmencie świńskiego układu wydalniczego czy zajadania się lodami wzbogaconymi o aromat z analnego gruczołu jakiegoś gryzonia.



A może po prostu ich trochę przeceniam i ci wszyscy oburzeni robaczą mąką prawoskrętni obrońcy „normalności” faktycznie nigdy nie zadali sobie trudu zadumy nad własnym kotletem powszednim?
78

Oglądany: 39172x | Komentarzy: 250 | Okejek: 204 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało