Przed paroma dniami miała miejsce premiera kontynuacji darzonego
przez wielu sporym sentymentem serialu „Różowe lata 70.”. I
wcale nie wyszło to najgorzej. Powrót starych bohaterów i
pojawienie się nowego pokolenia dzieciaków jarających zioło w
piwnicy państwa Formanów to dobra okazja, aby zdjąć „różowe”
okulary i powiedzieć parę smutnych prawd o zakulisowych
wydarzeniach związanych z tą produkcją.
#1. Mila Kunis była zdecydowanie zbyt młoda
„W moje urodziny
skończę 18 lat”
– powiedziała Mila zapytana przez producentów
o swój wiek. I w zasadzie była to prawda – Kunis faktycznie
weszła w pełnoletność w dniu swych urodzin (cóż za niespodzianka!). Zapomniała tylko
wspomnieć, że nie chodziło o te najbliższe, tylko o dzień, który
miał nadejść dopiero za cztery lata. W ten sposób pochodząca z
Ukrainy 14-letnia artystka dostała rolę w serialu. Dość szybko
jej postać została dziewczyną jednego z bohaterów „Różowych
lat 70.” granego przez Ashtona Kutchera (aktora, który jest
obecnym mężem Kunis).
W jednej ze scen 19-letni artysta namiętnie
ją całuje.
W ten sposób małoletnia Mila nie tylko zrobiła przed kamerą coś,
co dziś absolutnie by nie przeszło, ale i w ogóle zaliczyła swój
pierwszy pocałunek.
#2. Gdzie jest Leo?
Wiecznie upalony
hippis Leo, w którego postać wcielił się Tommy Chong, pojawiał
się jako epizodyczna postać w pierwszych sezonach serialu, aby
ostatecznie stać się jednym z bohaterów regularnie pojawiających
się na ekranie. Nieoczekiwanie, w okolicach piątego sezonu,
Leo gdzieś przepadł. Wprawdzie pojawiał się on we wspomnieniach
bohaterów, którzy w jednym odcinku zorganizowali nawet misję mającą
na celu odnalezienie swego przyjaciela, jednak przed kamerą Chong
już nie stanął aż do siódmego sezonu „Różowych lat 70.”.
Jego nieobecność została wytłumaczona.
Otóż Leo miał przypomnieć sobie
o tym, że ma żonę i zdecydował się do niej wrócić.
W rzeczywistości
jednak nieobecność aktora nie miała nic wspólnego ze
scenariuszem.
Tommy Chong od dawna
deklaruje się jako wielki zwolennik legalizacji marihuany i jak sam
przyznaje – wiecznie jest na haju. W 2003 roku, czyli zanim jeszcze
niektóre amerykańskie stany zaczęły liberalizować antykonopną
politykę, zorganizowana została policyjna
operacja Pipe Dreams, której celem
byli… sprzedawcy akcesoriów do palenia trawki. A tak się złożyło,
że Tommy i jego syn tym się właśnie zajmowali. Chong
winę wziął na siebie, dzięki czemu jego rodzina oczyszczona
została z zarzutów. Jako jedyna z 55 aresztowanych osób trafił wówczas za kratki. Dodatkowo zmuszony został do zapłacenia ponad 100
tysięcy dolarów.
Po odsiedzeniu prawie roku za kratkami, ofiara
wojny z narkotykami wróciła na scenę. Dosłownie – Chong
wystawiał na deskach teatru „Monologi marihuany”, czyli parodię
słynnych „Monologów waginy”. Szybko jednak musiał wycofać się
z tego projektu, bo publiczność podczas spektaklów ostentacyjnie paliła jointy,
a aktor nie chciał kolejny raz zadzierać z prawem. Po ponad dwóch
latach nieobecności wrócił więc do gania uwielbianej przez fanów
postaci Leo.
#3. Pierwszy
gejowski pocałunek w czasie prime-time'u
W dzisiejszych
czasach homoseksualne buziaki zobaczyć można w praktycznie każdej
produkcji Netflixa, jednak ćwierć wieku temu, kiedy to premierę
miał pierwszy sezon „Różowych lat 70.”, takie sceny nie były
zbyt miło widziane przez widzów. W pierwszym sezonie pojawiła się
postać Buddy’ego, w którego rolę wcielił się młody Joseph
Gordon-Levitt. Chłopak ten miał zagościć na ekranie przez znacznie
dłuższy czas, jednak producenci zdecydowali się go wykreślić po
małym skandalu, który sami wywołali. Buddy to rówieśnik Erica –
jednego z głównych bohaterów serialu.
W jednej ze scen okazało
się, że chłopak jest gejem.
Widzowie musieli być równie
zaskoczeni co wspomniany Eric, który to został z zaskoczenia przez swojego kumpla
pocałowany.
W ten sposób „Różowe lata 70.”
zapisały się w historii jako pierwszy emitowany w
godzinach największej oglądalności serial, w którym na ekranie pokazano
scenę gejowskiego pocałunku. Widok ten tak bardzo zniesmaczył
widzów, że wywarli oni nacisk na twórcach tej produkcji, zmuszając
ich do wykreślenia postaci Buddy’ego ze scenariusza.
#4. Siostra Erica
była ćpunką i alkoholiczką
Siostra
Erica, Laurie, to drugoplanowa bohaterka, która pojawiała się na ekranie
już od pierwszego sezonu serialu. Nieco zdzirowata, złośliwa,
zmieniająca facetów jak rękawiczki, dziewczyna była absolutną
przeciwnością swego spokojnego, dość nieśmiałego brata.
I może
właśnie dlatego fani „Różowych lat 70.” tak bardzo ją
polubili.
Z czasem postać tę mogliśmy oglądać wśród reszty młodych
protagonistów coraz rzadziej, a w czwartym i piątym sezonie
zaliczyła dosłownie kilka krótkich epizodów. Tymczasem w szóstym
powróciła, ale z nową twarzą. Grającą Laurie Lisę Robin Kelly
zastąpiła inna artystka.
Co się stało? Ano aktorka miała spore
problemy z nadużywaniem różnej maści substancji psychoaktywnych,
przez co bez przerwy wpadała w konflikt z prawem, a współpraca z
nią stawała się coraz to trudniejsza. W 2010 roku, więc już parę
ładnych lat po zakończeniu emisji serialu, Kelly zostałam
zatrzymana za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Niedługo
potem miała sądową sprawę o poturbowanie byłego narzeczonego. W tym
samym też roku Lisa i jej nowy mąż – 61-letni Robert Joseph
Gilliam – zostali aresztowani po ogromnej awanturze, jaką wywołali w
swoim domu. Sprawa ta skończyła się dla pary rozwodem.
Kilka miesięcy później kobieta ponownie trafiła do aresztu – tym
razem będąc pijana w sztok, zaparkowała swoje auto na środku
5-pasmowej autostrady… Jeszcze w tym samym roku Kelly zgłosiła
się do kliniki odwykowej. Terapii jednak nie skończyła. 3 stycznia
2014 roku kobieta zmarła po przedawkowaniu bliżej nieokreślonych
substancji.
#5. Odeszła z
serialu, aby być przy umierającym mężu
Grająca postać
mamy Donny Tanya Roberts, aktorka, która zasłynęła jako jedna z
„dziewczyn Jamesa Bonda” oraz gwiazda „Aniołków Charliego”,
stworzyła bardzo interesującą postać kobiety, której
konserwatywny i dość nieporadny mąż nie może znieść, że ta z
dnia na dzień stała się zaciekłą feministką. Ta nagła zmiana
światopoglądu miała sprawić, że para rozwiodła się, a
tata Donny znalazł sobie nową dziewczynę.
W rzeczywistości
rozstanie to nie było planowane.
Dopisano je do scenariusza, kiedy to mąż
aktorki zachorował na raka. Roberts gościnnie
wróciła do swej roli dopiero po śmierci swego małżonka.
#6. Dym trawki był
sztuczny, ale zapach papierosów już nie
Charakterystyczna,
powtarzająca się w każdym odcinku scena, w której to bohaterowie
siedzą w kółku i spowici obłokami dymu gadają o sprawach, które
mogłyby urodzić się w głowie osoby będącej pod silnym wpływem
marihuany, to niemalże znak firmowy tego serialu. Oczywiście twórcom serialu nie wolno było pokazać przed kamerą młodzieży delektującej
się jointami, więc taka forma przedstawienia haju była sprytnym
sposobem uniknięcia cenzorskich nożyc. Dym, który wisiał nad
głowami bohaterów miał zapach truskawki, ale dało się też wyczuć silną woń tytoniu. Artyści wykorzystywali te chwile na planie do palenia papierosów.
Te znikały pod stołem w momencie kiedy kamera najeżdżała na
danego aktora.
#7. Dlaczego w
spin-offie serialu zabrakło postaci Hyde’a?
Pochodzący
z rozbitej rodziny kędzierzawy cynik o ostrym jak brzytwa poczuciu
humoru szybko zaskarbił sympatię widzów, więc kiedy padła wieść
o pracach nad kontynuacją serialu, wszyscy mieli nadzieję, że Hyde powróci. Tak się jednak nie
stało – mimo że zobaczyliśmy większość znajomych (nawet tych
drugoplanowych) twarzy, to niestety próżno było szukać wśród
nich tej należącej do Hyde’a.
Danny Masterson,
aktor, który wcielił się w tę rolę, ma poważne kłopoty. W 2021
roku sąd przesłuchał trzy kobiety, które oskarżyły artystę o
gwałt. Czynów tych mężczyzna miał dokonać między latami 2001 a
2003, czyli jeszcze w czasie, kiedy pracował na planie „Różowych
lat 70.”. Sprawa jest wyjątkowo paskudna – jedną z dziewczyn
Masterson miał nafaszerować środkami nasennymi, a nawet grozić
jej bronią.
Ofiara zwlekała parę lat ze zgłoszeniem się na
policję, bo jej rodzina należała do kościoła scjentologicznego,
którego członkiem był też aktor.
Niedawno jeszcze Mastersonowi groziło 45 lat więzienia, a z aresztu został zwolniony tylko
dlatego, że zapłacił 3,3 miliona dolarów kaucji. Kolejny z
procesów ma się odbyć pod koniec marca. Póki co jednak nikt nie
chce współpracować z aktorem, który umoczony jest w takim
syfie...
A wiecie, że na Joe Monster dawno temu była taka zasada: "Tu się pomaga". I nic się w tej kwestii nie zmieniło. Dlatego jeśli chcesz, to dorzuć grosika do naszej Joe Monsterowej skarbonki. Pomóżmy dzieciakom, bo pomagać warto! Każda złotówka jest cenna.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą