Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Co najgłupszego odj***liście jako dzieci?

44 970  
281   84  
Nasi Bojownicy postanowili podzielić się na grupie na Facebooku tym, co najgłupszego odwalili za dzieciaka.

#1.

Strzeliłem z pistoletu gazowego w Lanosie taty.

#2.

Włożyłem dłonie do magla.

#3.

Wydzwoniłem kilka ładnych tysięcy złotych na 0 700 880 774.

https://youtu.be/ECkb4bpKGmM

#4.

Naprawiałem przedłużacz, który był podłączony do prądu (nie róbcie tego nigdy).

#5.

Wsadziłem kabel od telewizji kablowej do kontaktu i wyjebałem sygnał w całym 15-piętrowym bloku.

#6.

Podpaliłem kopiec z ziemniakami na zimę.

#7.

Zszywacz w palec i 1400 rachunek za telefon.

#8.

Ja wsadziłem sobie do nosa fasolkę. Rodzice w stresie, że mi tam spęcznieje. A innym razem zjadłem szklaną bombkę z choinki.


#9.

Dostałem pod choinkę zabawkę-Transformera. Skończyły mi się baterie, więc znalazłem w tatowym pierdzielniku dwa kabelki, skręciłem pod klapkę i podłączyłem bezpośrednio do kontaktu. Wow! Ale się zaj**iście szybko złożył!
Ja też.

#10.

4 lata: zauważyłem, że w żarówce jest żarnik – taka sprężynka... a tak się składa, że akurat rozwaliłem jakąś swoją zabawkę i miałem sprężynkę... gniazdko+ sprężynka = powinno świecić... Nie świeciło. Za to jak mnie złapało 220 V, to tak trwałem w gorącym elektrycznym uścisku, jakimś cudem udało się oswobodzić i już wtedy wiedziałem, że elektrykiem nie zostanę.

#11.

Ja lat 8. Tata kupił pierwszy aparat fotograficzny „Smiena” (nie pamiętam, jak się to pisze) i mój starszy dwa lata brat wpadł na pomysł, że zrobimy sobie zdjęcia wisielców… Zakręcił mi smycz (taką jak łańcuch) na szyi, kazał wejść na pufę i drugą część zakręcił na żyrandolu. Odszedł w drugi kąt pokoju, żeby zrobić zdjęcie… a ja zawisłam, bo pufa odjechała (była na kółkach). Na szczęście urwał się żyrandol i przeżyłam, ale odbity łańcuch na szyi długo nosiłam! To tylko jeden z jego pomysłów… Że ja przeżyłam przy nim, to cud!

#12.

Przechowywaliśmy z kuzynami petardy w piecu węglowym babci. Jak sobie babcia kiedyś rozpaliła, to miała sylwestra w chacie.

#13.

Kto mieszkał w zeszłym stuleciu, a nawet tysiącleciu w bloku z wielkiej płyty, ten zapewne pamięta, jak zajefajnie potrafiła tam wyglądać elektryka. Otóż przełącznik światła miał naścienną puszkę nad nim, a kabel sobie do niej wchodził przez wycięty otwór. Niby kabel szedł w ścianie, ale wyłaził pod sufitem do tej puszki... więc niby bezpiecznie, ale nie do końca... Przy tej samej ścianie stało łóżko piętrowe... Pewnego dnia braciak cioteczny będąc z wizytą, przytachał stacyjkę od "malucha" (Fiata 126p). Opuszczając lokal, zostawił ją w pokoju. Ja, będąc wtedy pi razy oko w okolicy lat 10, skojarzyłem pewne nieoczywiste fakty. Stacyjka ma szczelinę na klucz i tam, gdzie kabel włazi do puszki, też jest szczelina. Ciekawe co można tam włączyć... No więc jako ten "gówniak" wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki, wdrapałem się na pięterko wyra i przybyłem do puchy. Cyk klucz w szparę... Nic. No jak nic?! Próba druga z większą determinacją. Okazało się że, 220V miało nieco większą determinację. Tak mnie popieściło, że do dziś to pamiętam uczucie ala "ściśnięcia między dwie sztywne gąbki" czy coś w ten deseń. Następne co pamiętam, to leżę na górnym łóżku i się zastanawiam, co się zadziało. Co ciekawe nie osmaliło mnie, nie miałem oparzeń ani nic. Tylko zdrowo pi...gło. Tyle szczęścia, że nie poleciałem w bok, bo zamiast na materac trasa powiodłaby mnie jakieś 1,5 m niżej na podłogę. A w tamtych czasach parkiet to nie jakieś tam mięciutkie panele. Także mogę śmiało mówić, że jestem już od małego piep...ty. Prądem, bo prądem, ale zawsze.


#14.

Mama wyjeżdżała maluchem z posesji, a ja związałem sznurkiem dwa skrzydła bramy, tworząc pułapkę. Dwoje drzwi do wymiany.

#15.

Mając jakieś 10 lat, brałem kąpiel w wannie (mieszkanie w bloku), zawsze mnie brzydziła ta rura z odprowadzenia wody z pralki zwisająca po jednej stronie wanny. Więc wyciągnąłem ją i włożyłem za pralkę – oczywiście pranie już było wstawione, a po kąpieli szybko opuściłem mieszkanie celem kontynuowania zabawy na dworze. Takim sposobem zapewniłem szybszą przeprowadzkę do nowego już wybudowanego domu. Całe mieszkanie zalane i sąsiedzi mieli sufit do remontu.

#16.

Wsadziłam sobie groszek do nosa. Rodzice zorientowali się dopiero jak zaczął gnić i nos mi spuchł. Do dziś mam pamiątkę.

#17.

Mieliśmy piece kaflowe w mieszkaniu w kamienicy. Któregoś dnia rozsmarowałam na rozgrzanych drzwiczkach plastelinę, a potem próbowałam ją zdjąć. Poparzyłam sobie dość mocno opuszek palca. Ale mój młodszy brat zrobił lepszą rzecz. Za piecem rodzice składowali papiery/gazety na podpałkę i brat wrzucił tam kiedyś zapałkę. Na szczęście dziadek był w domu i zdążył ugasić, ale sufit był do malowania.

#18.

Wraz z kuzynem chciałem pomóc dziadkowi (on tych chęci nie był świadom) nabrać wody ze studni. Mieliśmy, sam nie wiem, może on ze 4, ja z 7 lat. Cała pomoc skończyła się tak, że kuzyn się mało co nie utopił, a ja dostałam korbą w łeb tak mocno, że do dziś mi zostało.

#19.

Ja nie pamiętam, ale tak było, nie zmyślam... Podobno jak matka się uczyła do sesji, to mała Dorotka poszła do kuchni, z pieca szufelką wytargała popiół i zamiatała. Grażyna woła: Dorotka, co robisz? – Psiątam!!! I tak chata do odmalowania...


#20.

Rodziców nie było w domu, nie miałem kluczy, otwarty był garaż, ponieważ było zimno, na środku rozpaliłem sobie ognisko... Mina ojca jak podjechał bezcenna, naokoło pełno kanistrów z benzyną.
3

Oglądany: 44970x | Komentarzy: 84 | Okejek: 281 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało