Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Historia upadku wartej 30 mld dolarów giełdy kryptowalut, która niedawno była oczkiem w głowie Doliny Krzemowej

50 168  
208   95  
Sieć na całym świecie pęka teraz w szwach od tekstów dotyczących upadku giełdy kryptowalut FTX. Z jednych można się dowiedzieć, że krach tego przedsięwzięcia był do przewidzenia i to od samego początku, z drugich, że była to kostka, która uruchomi efekt domina, w jeszcze innych autorzy próbują wyjaśnić, czy Sam Bankman-Fried (lub SBF, jak funkcjonował w cyfrowym świecie) to szwarccharakter godny osobnego filmu z bondowskiego cyklu, ofiara, którą wykorzystali inni czy po prostu chciwy idiota, który się zagalopował. Pewnie długo nie dowiemy się, jak było naprawdę.
Prześledźmy historię kolejnego skandalu w świecie krypto:
  • Chłopak z dobrego domu z Doliny Krzemowej wchodzi w krypto
  • Fundusze stawiają na chłopaka z dobrego domu i jego giełdę FTX
  • Rodzi się kolejny jednorożec i machina rozpędza się kolejnych miliardów
  • Eksperci odzyskują przytomność, dopiero po wyparowaniu miliardów
  • Trupy wypadają z szaf na całym świecie
  • Umarł król, niech żyje król
  • Inwestorzy śpią (nie)spokojnie - regulacji wciąż nie ma
Sam-Bankman-FTX-20221113.jpg
Bohater dzisiejszego artykułu wygląda jak typowy student polibudy

Patrząc na zdjęcia i filmy, na których pojawia się wspomniany jegomość, trudno oprzeć się wrażeniu, że skądś się tego człowieka zna. I nie chodzi o to, że wystąpił w reklamie szamponu czy którejś części American Pie. SBF to po prostu uosobienie kalifornijskiego skoku do świata wielkiej kasy. Tak jak kiedyś Steve Jobs nosił adidasy i golfy, jak Zuckerberg lansował się w koszulkach, tak młody Sam szedł podobną ścieżką z rozczochraną fryzurą i w krótkich spodenkach.

W błędzie będzie ten, kto pomyśli, że facet wziął się znikąd. Rodzice pracują na Stanfordzie, co daje dobrą pozycję startową. Młody Bankman nasiąka startupową kulturą zachodniego wybrzeża, by potem poznawać to wschodnie jako student prestiżowego MIT. Jeszcze w trakcie nauki Bankman-Fried rozpoczął pracę w Jane Street Capital. I to kolejny ważny punkt w życiorysie, bo Jane Street jest dużą, międzynarodową firmą obracającą instrumentami finansowymi w oparciu o modele matematyczne.

Sam spędza w niej kilka lat i pewnie dość dobrze poznaje świat na styku finansów, nowych technologii, ale też wysokiego ryzyka. Pod koniec 2017 roku Amerykanin idzie na swoje i zakłada Alameda Research. Własny biznes nie oznacza zerwania ze starym życiem, bo chodzi w nim o… wykorzystywanie modeli matematycznych w świecie finansów. Świeżo upieczonemu przedsiębiorcy los sprzyja, interes się kręci, ale po jakimś czasie już nie na amerykańskiej ziemi, ale w Hongkongu.

Fundusze stawiają na chłopaka z dobrego domu

Alameda Research ostatecznie schodzi na dalszy plan (jeszcze będzie mowa o tym tworze), bo uwaga SBF skupia się na kolejnym dziecku: FTX, czyli giełdzie kryptowalut. Nowy interes wystartował w 2019 roku i bardzo szybko stał się dużym graczem. Nie chodzi tylko o to, że rozpoznawali go ludzie inwestujący w bitcoina – giełda młodego Amerykanina przyciągała kasę inwestorów z bardzo zasobnymi portfelami. W tym gronie można wymienić SoftBank, Sequoia Capital czy BlackRock. Wystarczy napisać, że ten ostatni obraca aktywami, które liczone są nie w miliardach, ale w bilionach dolarów.

Dlaczego te podmioty zainwestowały w raczkującą kryptogiełdę? O to musielibyśmy zapytać osoby, które podejmowały te decyzje, ale nasuwa się prosta odpowiedź: bo je stać. W świecie tak dużych finansów jasne jest, że część inwestycji okaże się chybiona. Ale równie dobrze mogą się stać biznesem, który przyniesie miliardowe zyski. Na inwestorów działał też pewnie fakt, że chodziło o kryptowaluty i bitcoina, a przecież od kilku lat to gorący temat. Niektórym mogło się wydawać, że odpuszczenie tematu byłoby niewybaczalnym grzechem.

pexels-photo-11502882.jpeg?auto=compress&cs=tinysrgb&w=1260&h=750&dpr=1

Wszystko dzieje się bardzo szybko i w kolejnych rundach finansowania FTX zbiera od rzeszy mniejszych, większych i olbrzymich graczy po kilkaset milionów dolarów. Jeszcze w połowie 2021 roku giełdę wyceniano na 18 mld dolarów, a na początku br. już na ponad 30 mld dolarów. Jak to możliwe? Cóż, nie jest to wyłącznie specyfika świata krypto – tak wygląda inwestowanie w młode, obiecujące firmy w różnych branżach, nie tylko w USA. Albo inaczej: tak to wyglądało jeszcze kilka kwartałów temu. Potem przyszła wojna w Ukrainie, widmo recesji, potrzeba zaciskania pasa i te kosmiczne wyceny zaczęły szybko topnieć. Nawet duże, zdrowe biznesy, które w 2021 roku były wyceniane na dziesiątki miliardów dolarów, teraz przełykają gorzkie pigułki i przyznają, że firma warta jest kilka miliardów dolarów. Przy dobrych wiatrach. Oczywiście z FTX problem był trochę inny, ale o tym za chwilę.

Na razie pozostańmy w złotych czasach. Czego tam nie było! Umowa z drużyną koszykarską? Pyk, zespół Miami Heat gra w hali, której sponsorem tytularnym jest FTX (żeby było śmieszniej: umowę podpisano na prawie dwie dekady). Ktoś woli baseball? Nie ma sprawy, tam też poszły czeki. Coś spoza amerykańskiego podwórka? Bez problemu – Mercedes chętnie pościga się w F1 z logo FTX na bolidach i kombinezonach kierowców. No, teraz już trochę mniej chętnie, partnerstwo zawieszono. A kojarzycie Jana Krzysztofa Dudę, naszą gwiazdę szachów? Mogliście emocjonować się jego pojedynkami w rozgrywanych pod egidą FTX. Oczywiście nie jest to zarzut wymierzony w naszego arcymistrza – inni topowi szachiści też brali w tym udział i nawet nie musieli wiedzieć, czym właściwie jest całe to FTX. Przecież rok temu bal w tym biznesie dopiero się rozkręcał.

443414.1.jpg

Były kumpel wbija nóż w plecy

Przejdźmy zatem do historii samego upadku. Doniesienia, że w biznesowym ekosystemie stworzonym przez SBF dzieje się coś niedobrego, pojawiły się już kilka miesięcy temu. Machina zagłady ruszyła jednak, przynajmniej oficjalnie, dopiero na początku listopada. Wtedy to CoinDesk, serwis internetowy zajmujący się branżą krypto, poinformował, że oba biznesy Bankmana, czyli FTX i Alameda Research łączy więcej niż powinno. Okazało się np., że aktywa tego drugiego podmiotu to w znacznej mierze token emitowany przez FTX (token FTT). Wartość tych aktywów nie była powiązana z walutą fiducjarną (tradycyjną) czy nawet kryptowalutą o ugruntowanej pozycji na rynku – tworzył ją inny biznes należący do tego samego człowieka. Jednocześnie okazało się, że rynek tych tokenów był niepłynny – decyzja o sprzedaży dużej ich partii mogłaby doprowadziłaby do gwałtownego osunięcia się ceny FTT. Pech chciał, że tak się stało.

Ów pech nazywa się Binance. To największa na świecie giełda kryptowalut. I rywal FTX. Chociaż drzewiej było inaczej, oba biznesy miały się ku sobie, a Binance stworzony i zarządzany przez Changpenga Zhao (ten pan z kolei funkcjonuje w branży jako CZ) nawet inwestował w amerykańską kryptogiełdę. Mężczyzn połączyła biznesowa przyjaźń, ale szybko się okazało, że mają inną wizję świata krypto. SBF domagał się w branży regulacji i próbował forsować tę wizję w Waszyngtonie (do tego wątku jeszcze wrócimy), a CZ był temu przeciwny. Branżowi giganci weszli na wojenną ścieżkę. Lepszą pozycję wypracował sobie jednak Binance, który swoje udziały w FTX zamienił na… tokeny FTT.

Kilka dni po artykule opublikowanym przez CoinDesk szef Binance poinformował, że pozbywa się tokenów FTT. Przed całą tą akcją miały one podobno wartość 500 mln dolarów, mowa zatem o pokaźnym pakiecie. Dla innych uczestników rynku sygnał był jasny: trzeba się ewakuować. Rozpoczął się klasyczny run, czyli po prostu panika, każdy chciał ratować co tylko się da. Takie sytuacje zazwyczaj kończą się podobnie: instytucja finansowa, której dotyczy ten proces traci płynność, staje się niewypłacalna i bankrutuje. Tak to działało na długo przed pojawianiem się bitcoina, wynalezieniem internetu, a nawet przed wybuchem wielkiego kryzysu w USA pod koniec lat 20. XX w.

pexels-photo-3760778.jpeg?auto=compress&cs=tinysrgb&w=1260&h=750&dpr=1

Wycena FTT zanurkowała, więc pojawiła się przestrzeń na realizację starej giełdowej mądrości: kupuj, kiedy wszyscy inni sprzedają. Koło ratunkowe FTX postanowił rzucić… szef Binance. Nie były to jednak wiążące obietnice, przed podjęciem ostatecznej decyzji CZ chciał zajrzeć pod maskę upadającego rywala. A gdy już zajrzał, podobno się przeraził, machnął ręką i podziękował. Na dobrą sprawę trudno mu się dziwić – nawet jeśli pierwotnym planem było osłabienie rywala i jego wykupienie, to na opisywanym etapie giełdą FTX interesowały się już organy nadzoru, w tym Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd. Po co komu taki garb? SBF miał potem stwierdzić, że konflikt z Zhao nie był zbyt mądrym posunięciem. Jak widać, nie tylko Polak mądry po szkodzie.

Miliardy dolarów musiały wyparować, by eksperci odzyskali przytomność

W kolejnych dniach Bankman-Fried szukał innego potencjalnego inwestora, który wyłożyłby miliardy dolarów na ratowanie biznesu, a z szaf jego firm wypadały kolejne trupy. Służby badające tę sprawę pewnie długo będą próbowały odtworzyć ścieżki, jakimi przemieszczała się kasa w tych podmiotach. I kiedy w Polsce świętowano niepodległość, a w USA dzień weteranów, biznesy BSF składały wniosek o ochronę przed wierzycielami. Innymi słowy uruchomiły postępowanie upadłościowe. Koniec? W żadnym wypadku! Okazało się, że z giełdy wyprowadzane są pieniądze. Setki milionów dolarów z portfeli użytkowników giełdy. Przedstawiciele tej ostatniej mówili o nieautoryzowanych transakcjach i zhackowaniu serwisu.

Po tych doniesieniach oczywiście pojawiły się głosy, że wszystko to było do przewidzenia. Oto miliardami dolarów zarządzała z Bahamów (tak, siedziba wielkiej giełdy znajdowała się na Bahamach, co wyjątkiem nie jest – Binance ma siedzibę na Kajmanach) grupa osób w krótkich portkach. Trzeba jednak podkreślić, że wcześniej ta sama grupa była uznawana przez rzesze ludzi, w tym wybitnych znawców rynku, za geniuszy, wizjonerów osoby zmieniające porządek finansowego świata. Przecież nie było tak, że rynek przestrzegał przed kolosem na glinianych nogach, a nabrać dała się grupka licealistów, która utopiła kieszonkowe z dwóch miesięcy.

1yKEGxhB0C1Jg9MDDmnrVLw.jpeg?resize=1080%2C675&ssl=1

Całkiem niedawno, bo na początku października 2022, szerszą współpracę z FTX nawiązała Visa. W ramach tego partnerstwa karty debetowe z logo amerykańskiej organizacji płatniczej powiązane z kontem kryptowalutowym klienta FTX miały być dostępne w 40 krajach. Dzięki takim narzędziom nie trzeba wymieniać krypto na tradycyjne waluty i można płacić np. bitcoinem za piwo i burgera. Po krachu kryptogiełdy wielki gracz z rynku kart rzecz jasna wymiksował się z tego partnerstwa, ale można zadawać pytanie, jak w ogóle do niego doszło?

Ta kwestia dotyczy nie tylko Visy czy wspomnianych wcześniej inwestorów, ale też mediów. Bo FTX i SBF stali się na jakiś czas nowymi cudami, o których pisano i mówiono z szacunkiem i podziwem, także w Polsce. Trochę przypomina to sprawę najmłodszego polskiego milionera, który łaził po naszych śniadaniówkach. O ile jednak nie trzeba zbyt wiele wymagać od osób tworzących programy tego typu, o tyle dzisiaj powinno nas zastanawiać, dlaczego gęba SBF wylądowała na okładce Forbesa? Chociaż tu trzeba wspomnieć, że amerykański magazyn biznesowy nie po raz pierwszy wpakował się na taką minę – wcześniej promował np. Elizabeth Holmes, niesławną założycielkę Theranosa.

FhTJGkXWAAEck0C.jpg
Ela o nazwisku słynnego detektywa i Sam o nazwisku Bankowiec-Smażony

Forbes nie był oczywiście jedynym tytułem, który docenił młodego geniusza. Teraz zrobiło się dość zabawnie, bo wszelkiej maści eksperci od finansów wyciągają sobie kto i co powiedział lub napisał w ostatnich latach na temat SBF. Przypomniano np., że Kevin O’Leary (kanadyjski biznesmen i gwiazda telewizyjna) oraz Jim Cramer (pisarz i kolejna gwiazda telewizyjna) porównywali młodego miliardera do Warrena Buffeta (inwestor giełdowy, jedna z najbogatszych osób na globie) czy J.P. Morgana. W tym ostatnim przypadku naprawdę można łapać się za głowę, bo Morgan założył nie tylko bank, który do dzisiaj jest jednym z największych na świecie, ale też General Electric i U.S. Steel, które również są wielkimi korporacjami. Cóż, niektóre złote myśli brzydko się starzeją.

k7zodh9zxxy91.jpg
Sam Bankman-Fried uruchamia linie kredytowe, by ratować instytucje kryptowalutowe. On jest nowym JP Morganem!

Grosza daj Bidenowi, ale też republikaninowi

Skupianie się na tych porównaniach obecnie nie ma większego sensu. Dużo ważniejsze jest to, by właściwe organy prześledziły wszystkie procesy, jakie zaszły w biznesach młodego multimiliardera, opisały je i przynajmniej spróbowały wyjaśnić, gdzie podziały się pieniądze inwestorów. Niestety, może być z tym problem. Nawet nie chodzi o to, że sprawa dotyczy rynku krypto – niektórzy będą uciekać od tematu, bo jest powiązany z polityką. SBF nie tylko snuł się po korytarzach Waszyngtonu i pomstował na konkurencję. Aby przekonać do swoich racji sięgał też do kieszeni. I tak w 2020 roku przeznaczył ponad 5 mln dolarów na kampanię Joe Bidena (to drugi wynik na liście indywidualnych darczyńców). Zdecydowanie nie było to jego ostatnie słowo – w kolejnych kwartałach dorzucił politykom kilkadziesiąt mln dolarów. I to kandydatom po obu stronach amerykańskiej sceny politycznej. Jak głosi stare porzekadło: strzeżonego Pan Bóg strzeże.

Biorąc pod uwagę ową aktywność za politycznymi kuluarami, a także jego rzekomą działalność charytatywną, może już mniej dziwić, że trudne pytania o FTX i SBF nie padały wtedy, kiedy wymagała tego sytuacja. W tym miejscu komentatorzy powinni już nie tyle grillować byłego multimiliardera, ale zastanawiać się, gdzie zabrnął cały system. Przy tym intryguje, jak dalej potoczą się losy samej giełdy, jej twórcy i decydentów. Bo może się okazać, że ktoś postanowi się odwdzięczyć za wsparcie udzielone w czasach prosperity.

Panie, chciałbyś być tak zdrowy, jak ta giełda

Jedno wiaderko popcornu można przygotować na ewentualny proces, drugie na widowisko pod tytułem „Autonaprawa branży krypto”. Bo k onkurencja FTX teraz prześciga się w zapewnieniach, kto jest bardziej stabilny. Obserwator może się poczuć jak na giełdzie samochodowej, na której sprzedawcy nie boją się pokazać, co jest pod maską. Niestety, z tymi sprzedawcami najczęściej bywa tak, że największy mankament ukryją najgłębiej jak się da. I to samo pewnie robią teraz kryptogiełdy podczas samodzielnych audytów.

68be9d6a1a7a9bddec1145d12d18fb3d.jpg

Globalnie przybywa głosów, że rynek sam się nie naprawi i nie ucywilizuje, więc konieczne jest dokręcenie śruby przez państwa. Albo po prostu wstawienie tej śruby do mechanizmu. Czy to będzie koniec rewolucji w finansach oraz innowacji? Być może dopiero wyznaczenie ram dla tego rynku sprawi, że zacznie się on właściwie rozwijać. Z apologetami totalnej wolności w sferze finansów jest często tak, że rury im miękną, kiedy sami stracą kasę. Gdy rzesza wolnościowców zostanie oskubana, w końcu sami poproszą o zmiany w prawie. Fintechy jakoś potrafią radzić sobie w ograniczonej przepisami przestrzeni. Banki też nie upadły, gdy w branży kończono z ideą dzikiego zachodu. Nie można wykluczać, że bez tego rynek krypto ostatecznie dokona żywota, bo mocno stopnieje grono inwestorów, którzy będą chcieli ryzykować kasę.

Trupy wypadają z szaf na całym świecie

Ktoś powie: ej, ale to odosobniony przypadek, nie ma co robić afery. Jednak osoby zaznajomione z tematem doskonale wiedzą, że to nie pierwszy skandal w świecie krypto. Zaledwie kilka miesięcy temu branża obserwowała krach cyfrowej waluty Terra Luna. Żywota dokonał również fundusz kryptowalutwy Three Arrows Capital. Kryptowalutowy pożyczkodawca Celsius Network też nie miał dobrych wieści dla swoich klientów i ogłosił bankructwo. Zakładam również, że każdy przynajmniej raz słyszał/czytał, że platformę X czy Y okradziono. I zapewniam, że łupem rabusiów w tych włamach nie padają kwoty „na waciki”.

Zresztą, skandali na tym poletku nie trzeba szukać poza naszymi granicami - w Polsce też się sporo działo. Wystarczy poczytać o problemach Coinquisty, BitMarketu (jednego z twórców znaleziono martwego z raną postrzałową głowy), czy BitBay (współtwórca tego biznesu pojechał w marcu na spotkanie i do dzisiaj go szukają).

Umarł król krypto, niech żyje król krypto

Po wielkim upadku zrobi się spokojniej, bo upuszczono złą krew? Niewiele na to wskazuje. Bardziej prawdopodobna jest lawina, która pociągnie za sobą kolejne biznesy z tego poletka. Na liście potencjalnych ofiar wymienia się już giełdę BlockFi, inne podmioty mają redukować liczbę pracowników, wstrzymywać się z wypłatami środków klientów i transakcjami, które mogłyby się okazać tymi ostatnimi. Optymista stwierdzi: ok, niech słabi gracze odpadną, a po przesiewie na rynku zostaną ci o solidnych fundamentach, np. Binance.

pexels-photo-1447418.jpeg?auto=compress&cs=tinysrgb&w=1260&h=750&dpr=1

Takim optymistom można odpowiedzieć, że Binance już zdobył niebezpiecznie dużą pozycję na rynku krypto. A monopole rzadko kończą się dobrze. Co ciekawe, już nawet CZ dostrzegł, że dzieje się coś niedobrego na rynku i podczas szczytu G20 przyznał, że branża potrzebuje regulacji i to przeprowadzonych we właściwy sposób (a przynajmniej odegrał taką scenę). Jednocześnie biznesmen zapowiedział utworzenie funduszu, który pomoże podmiotom mającym problemy z płynnością (o ile będą posiadały solidne podstawy). Ma to powstrzymać albo chociaż osłabić efekt domina po upadku FTX. Złośliwi stwierdzą, że upadku mogło nie być, gdyby nie działania Binance.

Czy Changpeng Zhao będzie dla całego sektora rycerzem na białym koniu? Niektórzy tak go już postrzegają. I tu powinna się zapalać czerwona, a przynajmniej żółta lampka. Bo jeszcze niedawno wychwalano pana SBF. Naprawdę potrzebna nam kolejna gwiazda krypto? Jeszcze w kwietniu Agencja Reutera sugerowała, że giełda Binance nie broniła się szczególnie przed współpracą z rosyjskimi służbami. Te ostatnie chciały poznać szczegóły w zakresie obrotu kryptowalutami przez opozycję Kremla. I cel podobno osiągnęły. Firmie zarzuca się także, że po pełnoskalowym ataku Rosji na Ukrainę nie opuściła rynku agresora. Ba, wykorzystała fakt, że zwinęły się z niego inne instytucje finansowe, a Rosjanie kupowali kryptowaluty, bo chcieli ratować oszczędności, gdy kurs rubla doznał wstrząsu. CZ przekonywał jednak, że współpracy ze służbami nie było, a pozostanie w Rosji można postrzegać jako efekt solidarności z szarym człowiekiem.

W ramach wisienki na torcie, ewentualnie truskawki, jeśli ktoś woli, warto dodać, że CZ znalazł się w gronie inwestorów, którzy wsparli finansowo Elona Muska w transakcji przejęcia Twittera. Binance na ten cel przeznaczyło 500 mln dolarów. Szef giełdy zapewnił, że na sercu leży mu wolność słowa. Jak Muskowi. A oprócz wolności słowa także wolność pieniądza, co zapowiada ciekawe czasy. I jeszcze jedna wisienka: SBF, gdy jeszcze posiadał wirtualne miliardy dolarów, też chciał się przyłączyć do wykupu Twittera. Nowy właściciel popularnej społecznościówki przekonuje teraz, że wyczuł cwaniaka na długo przed całą resztą…

Screenshot_20220505-160800_Quick-Grid.jpg

Inwestorze, spokojnie - regulacji jeszcze nie ma

Jeżeli ktoś dotarł do tego momentu, może mu przyjść do głowy następująca myśl: ale się facet przyczepił tych kryptowalut, przecież oszustwa i upadki wielkich firm wymyślono znacznie wcześniej niż bitcoina. I jest to najprawdziwsza prawda. W 2008 roku byliśmy świadkami upadku banku inwestycyjnego Lehman Brothers, co przyczyniło się do wybuchu kryzysu finansowego o globalnym zasięgu. Wcześniej bankructwo ogłosiła firma energetyczna Enron, która fałszowała dokumenty. A parę lat temu w Niemczech wybuchł skandal, bo gwiazda ich rynku finansowego – Wirecard – zgubiła kilka mld euro. Naprawdę śmieszno/straszno zrobiło się, gdy wyszło na jaw, że jeden z dyrektorów tego giganta, Jan Marsalek, był prawdopodobnie człowiekiem rosyjskich służb. I dzisiaj mieszka pod Moskwą jako German Bażenow. Przy tej historii opowiastka o wzlocie i upadku SBF może trochę blaknąć. Przynajmniej na razie.

Nie da się ukryć: poza rynkiem krypto też zdarzają się skandale. Ale częstotliwość ich występowania jest chyba inna. Trzeba też mieć na uwadze, że gdy upada np. bank, klient nie zostaje na lodzie, a kiedy znikają z niego pieniądze, zajmują się tym właściwe organy. One działają lepiej lub gorzej, ale działają. Istnieją. Jeśli jednak komuś ich obecność przeszkadzałaby w handlu bitcoinem, dogecoinem czy walutą, którą Piotrek i Zosia wymyślą pod namiotem na Mazurach, to nie ma stresu: na razie dziki zachód trwa.

Naganiacze na nowe coiny mają się świetnie na YT czy FB i czekają na kolejnych inwestorów, którzy zastawią dom, by dorobić się milionów w dzień, godzinę czy minutę.

5

Oglądany: 50168x | Komentarzy: 95 | Okejek: 208 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało