Wojtek lubi pająki. Ma ich ponad setkę. Zarówno tych dużych, włochatych ptaszników wielkości ludzkiej dłoni, jak i całkiem niepozornych, małych zabijaków. Czasem też spotkać go można na polskich łąkach, gdzie uzbrojony w kamerę poluje sobie na ośmionogie bestie, które u normalnego człowieka wywołują strach i obrzydzenie. Uparcie też walczy z mitami na temat tych stworzeń. I właśnie między innymi o tych mitach dziś sobie z Wojtkiem, właścicielem youtubowego kanału Venomous Art, porozmawiamy.
Ostatnio nagrałeś materiał o krzyżakach i poza kadrem padłeś
ofiarą jednego z nich. Czy zdołałeś już wykurować się po
ugryzieniu tej bestii?
Taaak!
20 minut po ugryzieniu pojawił się na skórze mały bąbelek, a
godzinę później nie było już po nim śladu. Ból nawet nie jest
porównywalny z użądleniem pszczoły. Tym bardziej, że na jej jad
jestem uczulony, więc udziabanie przez takiego pajączka to pikuś
przy tym, co zrobiłaby mi pszczoła.
Krzyżak ogrodowyA
jednak ludzie bardziej boją się tego małego, niewinnego pajączka
niż pszczoły czy chociażby osy. Ostatnio uczeni zaczynają
skłaniać się ku teorii jakoby strach przed pająkami był wrodzoną
reakcją stresową, czyli jakimś głęboko zakorzenionym atawizmem.
Racja,
pszczółka jest fajna, puchata i miła, a pająk be i fuj!
Skłaniałbym się jednak ku temu, że to raczej kultura wykreowała
tę pajęczą fobię. Te stworzenia kreowane są na takie, do których
lepiej nie podchodzić i generalnie należy ich unikać. W sumie to
nawet rozumiem, że dla niektórych pająki mogą się wydawać
niebezpieczne i obrzydliwe. Osiem nóg, ciało pokryte jakimiś
włoskami, ośmioro oczu… Czy to jednak strach uzasadniony w naszym
kraju? Absolutnie nie. Chociaż przyznać trzeba, że media stają na
głowie, aby nakręcić atmosferę strachu. Od dłuższego czasu
wałkują na przykład temat sieciarza jaskiniowego (Meta menardi).
Ileż ja już się naczytałem o tym, jak bardzo ten pająk jest
jadowity i jakie to upiorne są skutki jego ugryzienia! A fakty są
takie, że nie ma absolutnie żadnych przesłanek, jakoby jego jad
był dla człowieka bardziej niebezpieczny niż jad wspomnianego
wcześniej krzyżaka.
Acanthoscurria geniculata
Obok
sieciarza jaskiniowego, drugim „ulubieńcem” mediów jest
straszliwy kolczak zbrojny!
W
przypadku kolczaka, to ugryzienie jest faktycznie niezbyt
przyjemne. Podobnie zresztą, jak u kątników, które to
pająki mają wystarczająco silne chelicery,
aby bez większego problemu spenetrować ludzką skórę. Oczywiście
nie ma szans, aby taki jad człowieka zabił, czy wyrządził mu
jakąkolwiek większą krzywdę, jednak takie ugryzienia potrafią
się po prostu „paprać”. Bywa tak,
że ciężko się to goi. To oczywiście nie oznacza, że ofiarę
czekać będą jakieś dalekosiężne skutki w stylu amputacji
kończyny. Nie znam tego jednak z autopsji - raz dziabnął mnie
kątnik, ale może to było słabe ugryzienie, albo suche, bo nic mi
się nie stało. Widziałem natomiast zdjęcia osób, u których
niezbyt ciekawie to wyglądało i goiło się tygodniami.
Kolczak zbrojny
Miałem
ostatnio spotkanie z wyjątkowo okazałym kątnikiem. Mimo że
wyglądał jak niskorosły ptasznik, to w bezpośredniej konfrontacji
okazał się stworzonkiem wyjątkowo tchórzliwym. W Amazonii jednak
spotykałem pająki, które były gniewne niczym rozsierdzona osa. A
jak to jest z agresją tych naszych, nieszkodliwych, przedstawicieli
pajęczego rodu?
W
większości przypadków polskie pająki nie zaatakują cię nawet
jak im przypadkiem zniszczysz pajęczynę, czy też wejdziesz na jego
terytorium. Wyjątkiem jednak są wspomniane już kolczaki zbrojne.
Ten gatunek robi sobie takie charakterystyczne oprzędy w trawach.
Zdecydowanie nie polecam grzebania w nich, szczególnie jeśli
wewnątrz jest samica pilnująca jajek. Raczej na pewno włożony
tam palec zostanie ugryziony. Zresztą również i samce są w takich
sytuacjach bardzo defensywne. Tym bardziej, że mają znacznie
większe chelicery i przez to potrafią
dość nieprzyjemnie ugryźć. W takich kokonach często
żyją w parach i w momencie pojawienia się intruza samczyk
broni samicy, a ta z kolei broni jajek. W dalszym jednak ciągu nie
jest to ten sam poziom agresji, który obserwuje się u ptaszników
afrykańskich czy azjatyckich, gdzie samo dotknięcie sieci powoduje,
że pająk taki wybiega pałając niekiedy straszliwą nienawiścią
do intruza.
Zauważyłeś,
że wszystkie te doniesienia o niebezpiecznych pająkach
pojawiających się w Polsce serwowane są sezonowo? Wystarczy, że
zrobi się ciepło, a media od razu biją na alarm i straszą
ośmionogimi potworami.
W
ciągu ostatnich dwóch tygodni przeszło trzysta osób wysłało mi
różne artykuły o kolczaku zbrojnym, sieciarzu jaskiniowym,
tygrzyku, modliszkach oraz pająku „Nosferatu”,
który to ostatnio stał się bardzo medialny. Przestałem już nawet
na te wiadomości odpisywać, tylko w odpowiedzi wysyłam teraz
numerek mówiący, która to już osoba mi o tym wspomina.
Eresus walckenaeriNo
to wspomnę i ja! Przywołany przez ciebie Nosferatu jest obecnie
lansowany na wyjątkowego złodupca. Cóż to za bestia?
Poprzednie
„straszne” pająki spotykane w Polsce spowszedniały, więc
dziennikarze wymyślili nowe monstrum. Mianem Nosferatu nazwali
przedstawiciela gatunku Zoropsis spinimana. Jest to pająk zupełnie
niegroźny, który powtórzył los sieciarza zbrojnego. Zwierzę to
jeszcze nie było obserwowane w naszym kraju, więc można nęcić
czytelników nagłówkami w stylu „Jadowity pająk rozprzestrzenia
się po Niemczech! Czy dotrze on do Polski?”. Wiadomo, że
czytelnik, który nie ma podstawowej wiedzy z arachnologii, wpadnie w
panikę i da się nabrać na taki clickbait. A sam pająk? Jest jaki
jest, nie ma on jakoś specjalnie silnego jadu, a i jego wygląd
nawet nie jest zbyt efektowny. Jego ciało ma ok. dwóch centymetrów,
czyli nawet nie jest on większy niż duży kątnik.

No
ale jego przydomek chociaż budzi szacunek. Chociaż pod tym względem
znacznie bardziej na wyobraźnię działa tarantula ukraińska, czyli
kolejny ulubieniec dziennikarzy, który to jak się okazuje – nawet
nie jest tarantulą!
Z
taksonomicznego punktu widzenia rzeczywiście jest tu pewien problem.
Polega on na tym, że w języku polskim oraz w angielskim wyraz
„tarantula” ma kompletnie inne znaczenie. W Stanach Zjednoczonych
mianem tarantuli określa się ptaszniki, natomiast to, co my
nazywamy tarantulą odnosi się do niektórych
przedstawicieli rodziny pogońcowatych (Lycosidae).
Są to stworzenia dużo mniejsze i przede wszystkim – to tzw.
pająki właściwe, czyli zwierzęta o wiele bardziej rozwinięte od
ptaszników. Tarantule możemy licznie spotkać u naszych wschodnich
sąsiadów, czyli na Ukrainie, ale także na Bałkanach czy na
Półwyspie Apenińskim. Tymczasem jedynymi miejscami, gdzie w
Europie można natknąć się na ptaszniki są Cypr, gdzie żyje
sobie Chaetopelma olivaceum, oraz Hiszpania, gdzie spotkać można
pająka z rodzaju Macrothele.
Wróćmy
jednak do tematu tarantul. Doszło do tego, że nawet sami hodowcy
tak nazywają swoje ptaszniki, co jest oczywiście błędem. Jeśli
zaś chodzi o tarantulę ukraińską to nie należy się jej bać,
podobnie zresztą jak innych pogońcowatych, bo pająki te nie mają
silnego jadu. Interesujące jest to, że wszystkie dotychczasowe
wzmianki o obserwowaniu tego pająka w Polsce okazały się
nieprawdą. Zazwyczaj było to jakieś stworzonko, które pomylono z
tarantulą, bo u nas żyje sporo podobnych do niej pająków, albo
mowa była o doniesieniach typu „Kolega słyszał/kolega widział”.
Pewnym zwrotem w tej historii okazały się informacje przedstawione
przez pewnego uczonego, który ponoć
faktycznie znalazł stanowisko tarantuli ukraińskiej, czyli Lycosa
singoriensis, w Polsce. Jeśli ta wieść okazałaby się prawdą, to
moglibyśmy uznać, że mamy nowego, pretendenta do miana
największego, polskiego pająka! Wiele jednak osób podważa to
odkrycie i wskazuje na to, że dla żyjącej na mniejszych
wysokościach tarantuli, trudne by było przekroczenie pasma
górskiego dzielącego nas od Ukrainy. Możliwe jest też, że ktoś
celowo przeniósł to sworznie do nas i pająk ten się na naszych
terenach zaaklimatyzował tak, jak to miało chociażby miejsce z
szerszeniami „azjatyckimi” (choć
do wcale nie szerszenie azjatyckie, ale to inna historia), które zostały zawleczone do Europy. Jaka jest prawda? Nie wiem.
Uwierzę jak na własne oczy zobaczę
stanowisko tarantuli ukraińskiej w Polsce.

Hogna maderiana - tarantula
Kiedyś
użarł mnie jakiś egzotyczny pająk. Nie mam pojęcia co to był za
gatunek, bo dziabnął mnie, kiedy spałem. Skończyło się na
mocnej opuchliźnie. To chyba i tak wcale nie najgorsze następstwo
spotkania z amazońskim potworem, prawda?
Najpaskudniejszym,
moim zdaniem, objawem (oczywiście jeśli wykluczymy śmierć)
mogłaby być np. potężna, rozległa martwica... Jad tych stworzeń
ma działanie neurotoksyczne, czyli atakuje on układ nerwowy.
Towarzyszy temu, nawet w przypadku ugryzień przez polskie pająki,
utworzenie się miejscowej martwicy tkanek, jednak o ile w przypadku
naszych przedstawicieli pajęczego rodu, jest to dla człowieka
pikuś, to już inaczej sprawa wygląda u ich egzotycznych kuzynów
posiadających znacznie silniejszy jad. Miejsce ugryzienia potrafi
się paskudnie goić, co w skrajnych przypadkach kończy się nawet
na amputacji. Internet pełen jest niezbyt przyjemnych zdjęć, które
pokazują jak wygląda zżerane przez martwicę ciało, które
wcześniej ugryzł bardzo jadowity pająk. Nie wiem jaki objaw mógłby
być gorszy. Gnijąca kończyna już chyba całkiem spory powód do
zmartwienia.
Tymczasem
okazuje się, że bardzo nieprzyjemnie można zostać ugryzionym w
Polsce. Jeśli wierzyć doniesieniom, w pudełkach z bananami, które
trafiają do supermarketów można czasem znaleźć kokainę albo
wałęsaka brazylijskiego. Dusza hazardzisty sprawia, że jem
zdecydowanie za dużo bananów. Niestety póki co nie znalazłem w
żadnej kiści nawet grama kokainy. Na szczęście też – nie
miałem spotkania ze słynnym, jadowitym pająkiem.
Zacznijmy
od tego, że nie każdy pająk, który znaleziony zostanie na bananie
od razu musi być wałęsakiem. Widziałem raz dużego kątnika,
który uparcie udawał wałęsaka. Pokazywano mi też pająki z
rodzaju Heteropoda, które również
wywoływały panikę jako wałęsaki. W tym jednak przypadku mowa
była o zawleczeniu, bo Heteropody nie
występują w Polsce, co daje nam jednak trochę do myślenia. Skoro
takie pająki przetrwały podróż i trafiły z bananami gdzieś do
naszych sklepów, to również i wałęsak może przecież do nas
dotrzeć. O czym mówimy? Ano o pająkach
z rodzaju Phoneutria. Są to zwierzęta bardzo silnie jadowite. W
toku swojej ewolucji wytworzyły one szalenie silną toksynę, która
okazuje się bardzo silnie oddziaływać na ssaki pomimo, że głównym
elementem diety wałęsaków są bezkręgowce.
Kuzyn wałęsaka z Afryki - Piloctenus haematostomaCo ciekawe,
również w Afryce występują kuzyni
wałęsaków, należący do tej samej rodziny, ale mają one
jad nieporównywalnie już słabszy i jednego z
nich mam nawet w terrarium. Natomiast brazylijskie
wałęsaki upodobały sobie plantacje bananów i faktycznie
zdarzały się sporadyczne przypadki zawleczenia tych pająków w
różne regiony świata. No i tutaj już pojawia się pewien problem,
bo pomijając już fakt, że są to stworzenia szalenie jadowite, to
z pełną odpowiedzialnością muszę też rzec, że wałęsaki
brazylijskie są cholernie agresywne. Naprawdę nie trzeba zbyt
dużego wysiłku, aby takiego pająka wkurzyć i spowodować, że ten
dosłownie rzuci się na człowieka. I nie są to wcale pająki małe,
o czym też warto wspomnieć – ich rozpiętość nóg ma ok. 10 cm
i więcej, także jest to kawał
silnego, zwinnego skurczybyka z chelicerami,
które bez najmniejszego problemu przebiją ludzką skórę.
Czyli
najlepiej jednak nie kupować bananów… Wspomniałeś o tym, że
wałęsaków nie wolno u nas hodować, a tymczasem pokazujesz w
swoich filmach ptaszniki wielkości dłoni, podczas gdy np. niewiele
większa niż ludzki paznokieć, czarna wdowa również jest na
liście pająków, których trzymanie jest zabronione.
Tak,
posiadanie zwierząt egzotycznych, w tym i pająków, reguluje
specjalne rozporządzenie prawne dot. gatunków niebezpiecznych. W
dwóch załącznikach wymieniona jest lista kręgowców i
bezkręgowców, których hodować nie wolno. Wiadomo, że nie możesz
sobie trzymać w ogródku tygrysa czy lwa, ale również i niektóre
pająki znalazły się na tej liście. Chociaż prawdę powiedziawszy
w spisie tym jest jednak znacznie więcej skorpionów… Jeśli zaś
chodzi o pająki, to wśród nich mamy oczywiście wspomniane już
wałęsaki brazylijskie, słynnego ptasznika australijskiego (Atrax
robustus), ale także pięć gatunków wdów (Latrodectus),
niektóre Sicariusy oraz stworzenie często nazywane „Brown recluse
spider” (Loxosceles reclusa), którego ugryzienie powoduje bardzo
niefajne objawy, a jego jad jest potencjalnie śmiertelny dla
człowieka.
Latrodectus hesperus - wdowa (ale nie czarna)
Tych
gatunków nie można posiadać bez specjalnego zezwolenia,
którego taki typowy Kowalski, jak na przykład ja, nigdy nie
uzyska. Starać się o nie mogą głównie organizatorzy wystaw,
placówki naukowe i ogrody zoologiczne.
Tymczasem
reszta pająków jest całkowicie legalna, można je hodować w
Polsce bez żadnego problemu i nie trzeba mieć na nie żadnego
zezwolenia, bo zwierzęta te nie podlegają obowiązkowi rejestracji.
W praktyce nawet dziesięcioletnia dziewczynka może sobie pójść
do sklepu z pająkami, nabyć skurczybyka wielkości dłoni i
absolutnie nikt, poza rodzicami, jej tego nie zabroni. Jedynie na
trzy rodzaje ptaszników (Poecilotheria,
Tliltocatl, Brachypelma) trzeba mieć tzw. zaświadczenie o
ich pochodzeniu, które informuje, że zwierzę to zostało legalnie
rozmnożone, pochodzi z legalnego źródła i trafiło do nas legalną
drogą. Czemu tak jest? Ano temu, że te konkretne pająki zostały
ujęte w Konwencji Waszyngtońskiej, w załączniku drugim jako
chronione przez prawo międzynarodowe. Jakbyśmy więc hodowali jedno
z tych stworzonek i wpadłaby do nas kontrola (która nigdy nie
wpada) to mogłaby być lipa… Ciekawe jest jednak to, że pająki
te są zagrożone wyginięciem i obecnie więcej jest ich w
prywatnych hodowlach niż w naturze.
Posiadasz
przeszło 120 pająków. Czy z takim doświadczeniem jesteś w stanie
stwierdzić, że istnieje jakiś przedstawiciel tego zacnego rodu,
którego da się oswoić? Ja wiem, że ptasznik to nie świnka morska
czy lisek preriowy, ale zawsze zastanawiało mnie czy istnieje jakaś
forma więzi pomiędzy takimi stworzeniami a ich hodowcą. Może nie
chodzi o to, aby dawał się prowadzić na smyczy, czy reagował na
swoje imię, ale niechby chociaż rozpoznawał cię…
Hahaha…
Nie, nie ma szans!
Szkoda,
skakuny wyglądają bardzo pociesznie i mądrze im z oczu patrzy.
Tak,
ale nadal jest to bardzo prymitywna więź. To zbyt proste
stworzonka, żeby w jakikolwiek sposób rozpoznawały cię. Akurat
skakun jest chyba najbardziej, nazwijmy to – interaktywnym
przedstawicielem pajęczego rodu. W zasadzie to ta interakcja kończy
się na tym, że jak podstawisz mu palec, to na niego wejdzie, albo
zacznie sobie za nim podążać. I to tyle, a musisz wiedzieć, że
skakuny to najmądrzejsze z pająków (i ponoć
z pajęczaków). Nie ma więc co oczekiwać od tych stworzeń
niczego więcej.
Phidippus regius - bystrzak skakunKiedyś
przeglądając zakazane zakamarki sieci natrafiłem na stwora, który
nazywany jest „camel spider”. To pajęczak o naprawdę
imponujących rozmiarach...
Ha!
Świetnie trafiłeś z tematem. Tak się składa, że jutro go będę
odbierał! „Camel spider” to jest pajęczak – solfuga. Kiedyś
miałem jedną z nich. Żyła u mnie przez dwa miesiące. Z tymi
stworzeniami jest jednak pewien kłopot. One są fantastyczne do
obserwacji, wyglądają strasznie, są przerażające wręcz,
natomiast bardzo ciężko się je hoduje. To są pajęczaki
sucholubne, niektóre wręcz pustynne i jest naprawdę ciężko
stworzyć im odpowiednie warunki do życia. Mam nadzieję, że tym
razem sobie z tym zadaniem poradzę. Solfuga, która trafi pod mój
dach będzie miała ok. 13 cm (razem z odnóżami), więc to
naprawdę dorodne stworzenie. W ogóle to stworzonka te mają dość
makabryczny sposób odżywiania się. Ich szczękoczułki są tak
ustawione, że dosłownie mielą żywcem swoją ofiarę momentalnie
robiąc z niej papkę. Wygląda to naprawdę paskudnie. Mam nadzieję,
że uda mi się nagrać filmik i pokazać moim widzom, jak solfuga
je.
SolfugaŻyczę
ci tego z całego serca, aczkolwiek nie wiem, czy będę chciał to
zobaczyć! Wielkie dzięki za wywiad. A Was tymczasem serdecznie zapraszam do odwiedzenia kanału Venomous Art, gdzie Wojtek osobiście zaserwuje Wam solidną dawkę arachnofobicznych atrakcji.
Źródła:
1
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą