Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Kątniki, wałęsaki brazylijskie, kolczaki zbrojne oraz ukraińskie tarantule - Wojtek z Venomous Art "zjada" takie pająki na śniadanie!

25 647  
175   40  
Wojtek lubi pająki. Ma ich ponad setkę. Zarówno tych dużych, włochatych ptaszników wielkości ludzkiej dłoni, jak i całkiem niepozornych, małych zabijaków. Czasem też spotkać go można na polskich łąkach, gdzie uzbrojony w kamerę poluje sobie na ośmionogie bestie, które u normalnego człowieka wywołują strach i obrzydzenie. Uparcie też walczy z mitami na temat tych stworzeń. I właśnie między innymi o tych mitach dziś sobie z Wojtkiem, właścicielem youtubowego kanału Venomous Art, porozmawiamy.
Ostatnio nagrałeś materiał o krzyżakach i poza kadrem padłeś ofiarą jednego z nich. Czy zdołałeś już wykurować się po ugryzieniu tej bestii?

Taaak! 20 minut po ugryzieniu pojawił się na skórze mały bąbelek, a godzinę później nie było już po nim śladu. Ból nawet nie jest porównywalny z użądleniem pszczoły. Tym bardziej, że na jej jad jestem uczulony, więc udziabanie przez takiego pajączka to pikuś przy tym, co zrobiłaby mi pszczoła.

Krzyżak ogrodowy

A jednak ludzie bardziej boją się tego małego, niewinnego pajączka niż pszczoły czy chociażby osy. Ostatnio uczeni zaczynają skłaniać się ku teorii jakoby strach przed pająkami był wrodzoną reakcją stresową, czyli jakimś głęboko zakorzenionym atawizmem.

Racja, pszczółka jest fajna, puchata i miła, a pająk be i fuj! Skłaniałbym się jednak ku temu, że to raczej kultura wykreowała tę pajęczą fobię. Te stworzenia kreowane są na takie, do których lepiej nie podchodzić i generalnie należy ich unikać. W sumie to nawet rozumiem, że dla niektórych pająki mogą się wydawać niebezpieczne i obrzydliwe. Osiem nóg, ciało pokryte jakimiś włoskami, ośmioro oczu… Czy to jednak strach uzasadniony w naszym kraju? Absolutnie nie. Chociaż przyznać trzeba, że media stają na głowie, aby nakręcić atmosferę strachu. Od dłuższego czasu wałkują na przykład temat sieciarza jaskiniowego (Meta menardi). Ileż ja już się naczytałem o tym, jak bardzo ten pająk jest jadowity i jakie to upiorne są skutki jego ugryzienia! A fakty są takie, że nie ma absolutnie żadnych przesłanek, jakoby jego jad był dla człowieka bardziej niebezpieczny niż jad wspomnianego wcześniej krzyżaka.

Acanthoscurria geniculata

Obok sieciarza jaskiniowego, drugim „ulubieńcem” mediów jest straszliwy kolczak zbrojny!

W przypadku kolczaka, to ugryzienie jest faktycznie niezbyt przyjemne. Podobnie zresztą, jak u kątników, które to pająki mają wystarczająco silne chelicery, aby bez większego problemu spenetrować ludzką skórę. Oczywiście nie ma szans, aby taki jad człowieka zabił, czy wyrządził mu jakąkolwiek większą krzywdę, jednak takie ugryzienia potrafią się po prostu „paprać”. Bywa tak, że ciężko się to goi. To oczywiście nie oznacza, że ofiarę czekać będą jakieś dalekosiężne skutki w stylu amputacji kończyny. Nie znam tego jednak z autopsji - raz dziabnął mnie kątnik, ale może to było słabe ugryzienie, albo suche, bo nic mi się nie stało. Widziałem natomiast zdjęcia osób, u których niezbyt ciekawie to wyglądało i goiło się tygodniami.

Kolczak zbrojny

Miałem ostatnio spotkanie z wyjątkowo okazałym kątnikiem. Mimo że wyglądał jak niskorosły ptasznik, to w bezpośredniej konfrontacji okazał się stworzonkiem wyjątkowo tchórzliwym. W Amazonii jednak spotykałem pająki, które były gniewne niczym rozsierdzona osa. A jak to jest z agresją tych naszych, nieszkodliwych, przedstawicieli pajęczego rodu?

W większości przypadków polskie pająki nie zaatakują cię nawet jak im przypadkiem zniszczysz pajęczynę, czy też wejdziesz na jego terytorium. Wyjątkiem jednak są wspomniane już kolczaki zbrojne. Ten gatunek robi sobie takie charakterystyczne oprzędy w trawach. Zdecydowanie nie polecam grzebania w nich, szczególnie jeśli wewnątrz jest samica pilnująca jajek. Raczej na pewno włożony tam palec zostanie ugryziony. Zresztą również i samce są w takich sytuacjach bardzo defensywne. Tym bardziej, że mają znacznie większe chelicery i przez to potrafią dość nieprzyjemnie ugryźć. W takich kokonach często żyją w parach i w momencie pojawienia się intruza samczyk broni samicy, a ta z kolei broni jajek. W dalszym jednak ciągu nie jest to ten sam poziom agresji, który obserwuje się u ptaszników afrykańskich czy azjatyckich, gdzie samo dotknięcie sieci powoduje, że pająk taki wybiega pałając niekiedy straszliwą nienawiścią do intruza.

Zauważyłeś, że wszystkie te doniesienia o niebezpiecznych pająkach pojawiających się w Polsce serwowane są sezonowo? Wystarczy, że zrobi się ciepło, a media od razu biją na alarm i straszą ośmionogimi potworami.

W ciągu ostatnich dwóch tygodni przeszło trzysta osób wysłało mi różne artykuły o kolczaku zbrojnym, sieciarzu jaskiniowym, tygrzyku, modliszkach oraz pająku „Nosferatu”, który to ostatnio stał się bardzo medialny. Przestałem już nawet na te wiadomości odpisywać, tylko w odpowiedzi wysyłam teraz numerek mówiący, która to już osoba mi o tym wspomina.

Eresus walckenaeri

No to wspomnę i ja! Przywołany przez ciebie Nosferatu jest obecnie lansowany na wyjątkowego złodupca. Cóż to za bestia?

Poprzednie „straszne” pająki spotykane w Polsce spowszedniały, więc dziennikarze wymyślili nowe monstrum. Mianem Nosferatu nazwali przedstawiciela gatunku Zoropsis spinimana. Jest to pająk zupełnie niegroźny, który powtórzył los sieciarza zbrojnego. Zwierzę to jeszcze nie było obserwowane w naszym kraju, więc można nęcić czytelników nagłówkami w stylu „Jadowity pająk rozprzestrzenia się po Niemczech! Czy dotrze on do Polski?”. Wiadomo, że czytelnik, który nie ma podstawowej wiedzy z arachnologii, wpadnie w panikę i da się nabrać na taki clickbait. A sam pająk? Jest jaki jest, nie ma on jakoś specjalnie silnego jadu, a i jego wygląd nawet nie jest zbyt efektowny. Jego ciało ma ok. dwóch centymetrów, czyli nawet nie jest on większy niż duży kątnik.

No ale jego przydomek chociaż budzi szacunek. Chociaż pod tym względem znacznie bardziej na wyobraźnię działa tarantula ukraińska, czyli kolejny ulubieniec dziennikarzy, który to jak się okazuje – nawet nie jest tarantulą!

Z taksonomicznego punktu widzenia rzeczywiście jest tu pewien problem. Polega on na tym, że w języku polskim oraz w angielskim wyraz „tarantula” ma kompletnie inne znaczenie. W Stanach Zjednoczonych mianem tarantuli określa się ptaszniki, natomiast to, co my nazywamy tarantulą odnosi się do niektórych przedstawicieli rodziny pogońcowatych (Lycosidae). Są to stworzenia dużo mniejsze i przede wszystkim – to tzw. pająki właściwe, czyli zwierzęta o wiele bardziej rozwinięte od ptaszników. Tarantule możemy licznie spotkać u naszych wschodnich sąsiadów, czyli na Ukrainie, ale także na Bałkanach czy na Półwyspie Apenińskim. Tymczasem jedynymi miejscami, gdzie w Europie można natknąć się na ptaszniki są Cypr, gdzie żyje sobie Chaetopelma olivaceum, oraz Hiszpania, gdzie spotkać można pająka z rodzaju Macrothele.
Wróćmy jednak do tematu tarantul. Doszło do tego, że nawet sami hodowcy tak nazywają swoje ptaszniki, co jest oczywiście błędem. Jeśli zaś chodzi o tarantulę ukraińską to nie należy się jej bać, podobnie zresztą jak innych pogońcowatych, bo pająki te nie mają silnego jadu. Interesujące jest to, że wszystkie dotychczasowe wzmianki o obserwowaniu tego pająka w Polsce okazały się nieprawdą. Zazwyczaj było to jakieś stworzonko, które pomylono z tarantulą, bo u nas żyje sporo podobnych do niej pająków, albo mowa była o doniesieniach typu „Kolega słyszał/kolega widział”. Pewnym zwrotem w tej historii okazały się informacje przedstawione przez pewnego uczonego, który ponoć faktycznie znalazł stanowisko tarantuli ukraińskiej, czyli Lycosa singoriensis, w Polsce. Jeśli ta wieść okazałaby się prawdą, to moglibyśmy uznać, że mamy nowego, pretendenta do miana największego, polskiego pająka! Wiele jednak osób podważa to odkrycie i wskazuje na to, że dla żyjącej na mniejszych wysokościach tarantuli, trudne by było przekroczenie pasma górskiego dzielącego nas od Ukrainy. Możliwe jest też, że ktoś celowo przeniósł to sworznie do nas i pająk ten się na naszych terenach zaaklimatyzował tak, jak to miało chociażby miejsce z szerszeniami „azjatyckimi” (choć do wcale nie szerszenie azjatyckie, ale to inna historia), które zostały zawleczone do Europy. Jaka jest prawda? Nie wiem. Uwierzę jak na własne oczy zobaczę stanowisko tarantuli ukraińskiej w Polsce.

Hogna maderiana - tarantula

Kiedyś użarł mnie jakiś egzotyczny pająk. Nie mam pojęcia co to był za gatunek, bo dziabnął mnie, kiedy spałem. Skończyło się na mocnej opuchliźnie. To chyba i tak wcale nie najgorsze następstwo spotkania z amazońskim potworem, prawda?

Najpaskudniejszym, moim zdaniem, objawem (oczywiście jeśli wykluczymy śmierć) mogłaby być np. potężna, rozległa martwica... Jad tych stworzeń ma działanie neurotoksyczne, czyli atakuje on układ nerwowy. Towarzyszy temu, nawet w przypadku ugryzień przez polskie pająki, utworzenie się miejscowej martwicy tkanek, jednak o ile w przypadku naszych przedstawicieli pajęczego rodu, jest to dla człowieka pikuś, to już inaczej sprawa wygląda u ich egzotycznych kuzynów posiadających znacznie silniejszy jad. Miejsce ugryzienia potrafi się paskudnie goić, co w skrajnych przypadkach kończy się nawet na amputacji. Internet pełen jest niezbyt przyjemnych zdjęć, które pokazują jak wygląda zżerane przez martwicę ciało, które wcześniej ugryzł bardzo jadowity pająk. Nie wiem jaki objaw mógłby być gorszy. Gnijąca kończyna już chyba całkiem spory powód do zmartwienia.

Tymczasem okazuje się, że bardzo nieprzyjemnie można zostać ugryzionym w Polsce. Jeśli wierzyć doniesieniom, w pudełkach z bananami, które trafiają do supermarketów można czasem znaleźć kokainę albo wałęsaka brazylijskiego. Dusza hazardzisty sprawia, że jem zdecydowanie za dużo bananów. Niestety póki co nie znalazłem w żadnej kiści nawet grama kokainy. Na szczęście też – nie miałem spotkania ze słynnym, jadowitym pająkiem.

Zacznijmy od tego, że nie każdy pająk, który znaleziony zostanie na bananie od razu musi być wałęsakiem. Widziałem raz dużego kątnika, który uparcie udawał wałęsaka. Pokazywano mi też pająki z rodzaju Heteropoda, które również wywoływały panikę jako wałęsaki. W tym jednak przypadku mowa była o zawleczeniu, bo Heteropody nie występują w Polsce, co daje nam jednak trochę do myślenia. Skoro takie pająki przetrwały podróż i trafiły z bananami gdzieś do naszych sklepów, to również i wałęsak może przecież do nas dotrzeć. O czym mówimy? Ano o pająkach z rodzaju Phoneutria. Są to zwierzęta bardzo silnie jadowite. W toku swojej ewolucji wytworzyły one szalenie silną toksynę, która okazuje się bardzo silnie oddziaływać na ssaki pomimo, że głównym elementem diety wałęsaków są bezkręgowce.

Kuzyn wałęsaka z Afryki - Piloctenus haematostoma

Co ciekawe, również w Afryce występują kuzyni wałęsaków, należący do tej samej rodziny, ale mają one jad nieporównywalnie już słabszy i jednego z nich mam nawet w terrarium. Natomiast brazylijskie wałęsaki upodobały sobie plantacje bananów i faktycznie zdarzały się sporadyczne przypadki zawleczenia tych pająków w różne regiony świata. No i tutaj już pojawia się pewien problem, bo pomijając już fakt, że są to stworzenia szalenie jadowite, to z pełną odpowiedzialnością muszę też rzec, że wałęsaki brazylijskie są cholernie agresywne. Naprawdę nie trzeba zbyt dużego wysiłku, aby takiego pająka wkurzyć i spowodować, że ten dosłownie rzuci się na człowieka. I nie są to wcale pająki małe, o czym też warto wspomnieć – ich rozpiętość nóg ma ok. 10 cm i więcej, także jest to kawał silnego, zwinnego skurczybyka z chelicerami, które bez najmniejszego problemu przebiją ludzką skórę.

Czyli najlepiej jednak nie kupować bananów… Wspomniałeś o tym, że wałęsaków nie wolno u nas hodować, a tymczasem pokazujesz w swoich filmach ptaszniki wielkości dłoni, podczas gdy np. niewiele większa niż ludzki paznokieć, czarna wdowa również jest na liście pająków, których trzymanie jest zabronione.

Tak, posiadanie zwierząt egzotycznych, w tym i pająków, reguluje specjalne rozporządzenie prawne dot. gatunków niebezpiecznych. W dwóch załącznikach wymieniona jest lista kręgowców i bezkręgowców, których hodować nie wolno. Wiadomo, że nie możesz sobie trzymać w ogródku tygrysa czy lwa, ale również i niektóre pająki znalazły się na tej liście. Chociaż prawdę powiedziawszy w spisie tym jest jednak znacznie więcej skorpionów… Jeśli zaś chodzi o pająki, to wśród nich mamy oczywiście wspomniane już wałęsaki brazylijskie, słynnego ptasznika australijskiego (Atrax robustus), ale także pięć gatunków wdów (Latrodectus), niektóre Sicariusy oraz stworzenie często nazywane „Brown recluse spider” (Loxosceles reclusa), którego ugryzienie powoduje bardzo niefajne objawy, a jego jad jest potencjalnie śmiertelny dla człowieka.

Latrodectus hesperus - wdowa (ale nie czarna)

Tych gatunków nie można posiadać bez specjalnego zezwolenia, którego taki typowy Kowalski, jak na przykład ja, nigdy nie uzyska. Starać się o nie mogą głównie organizatorzy wystaw, placówki naukowe i ogrody zoologiczne.
Tymczasem reszta pająków jest całkowicie legalna, można je hodować w Polsce bez żadnego problemu i nie trzeba mieć na nie żadnego zezwolenia, bo zwierzęta te nie podlegają obowiązkowi rejestracji. W praktyce nawet dziesięcioletnia dziewczynka może sobie pójść do sklepu z pająkami, nabyć skurczybyka wielkości dłoni i absolutnie nikt, poza rodzicami, jej tego nie zabroni. Jedynie na trzy rodzaje ptaszników (Poecilotheria, Tliltocatl, Brachypelma) trzeba mieć tzw. zaświadczenie o ich pochodzeniu, które informuje, że zwierzę to zostało legalnie rozmnożone, pochodzi z legalnego źródła i trafiło do nas legalną drogą. Czemu tak jest? Ano temu, że te konkretne pająki zostały ujęte w Konwencji Waszyngtońskiej, w załączniku drugim jako chronione przez prawo międzynarodowe. Jakbyśmy więc hodowali jedno z tych stworzonek i wpadłaby do nas kontrola (która nigdy nie wpada) to mogłaby być lipa… Ciekawe jest jednak to, że pająki te są zagrożone wyginięciem i obecnie więcej jest ich w prywatnych hodowlach niż w naturze.

Posiadasz przeszło 120 pająków. Czy z takim doświadczeniem jesteś w stanie stwierdzić, że istnieje jakiś przedstawiciel tego zacnego rodu, którego da się oswoić? Ja wiem, że ptasznik to nie świnka morska czy lisek preriowy, ale zawsze zastanawiało mnie czy istnieje jakaś forma więzi pomiędzy takimi stworzeniami a ich hodowcą. Może nie chodzi o to, aby dawał się prowadzić na smyczy, czy reagował na swoje imię, ale niechby chociaż rozpoznawał cię…

Hahaha… Nie, nie ma szans!

Szkoda, skakuny wyglądają bardzo pociesznie i mądrze im z oczu patrzy.

Tak, ale nadal jest to bardzo prymitywna więź. To zbyt proste stworzonka, żeby w jakikolwiek sposób rozpoznawały cię. Akurat skakun jest chyba najbardziej, nazwijmy to – interaktywnym przedstawicielem pajęczego rodu. W zasadzie to ta interakcja kończy się na tym, że jak podstawisz mu palec, to na niego wejdzie, albo zacznie sobie za nim podążać. I to tyle, a musisz wiedzieć, że skakuny to najmądrzejsze z pająków (i ponoć z pajęczaków). Nie ma więc co oczekiwać od tych stworzeń niczego więcej.


Phidippus regius - bystrzak skakun

Kiedyś przeglądając zakazane zakamarki sieci natrafiłem na stwora, który nazywany jest „camel spider”. To pajęczak o naprawdę imponujących rozmiarach...

Ha! Świetnie trafiłeś z tematem. Tak się składa, że jutro go będę odbierał! „Camel spider” to jest pajęczak – solfuga. Kiedyś miałem jedną z nich. Żyła u mnie przez dwa miesiące. Z tymi stworzeniami jest jednak pewien kłopot. One są fantastyczne do obserwacji, wyglądają strasznie, są przerażające wręcz, natomiast bardzo ciężko się je hoduje. To są pajęczaki sucholubne, niektóre wręcz pustynne i jest naprawdę ciężko stworzyć im odpowiednie warunki do życia. Mam nadzieję, że tym razem sobie z tym zadaniem poradzę. Solfuga, która trafi pod mój dach będzie miała ok. 13 cm (razem z odnóżami), więc to naprawdę dorodne stworzenie. W ogóle to stworzonka te mają dość makabryczny sposób odżywiania się. Ich szczękoczułki są tak ustawione, że dosłownie mielą żywcem swoją ofiarę momentalnie robiąc z niej papkę. Wygląda to naprawdę paskudnie. Mam nadzieję, że uda mi się nagrać filmik i pokazać moim widzom, jak solfuga je.


Solfuga

Życzę ci tego z całego serca, aczkolwiek nie wiem, czy będę chciał to zobaczyć! Wielkie dzięki za wywiad. A Was tymczasem serdecznie zapraszam do odwiedzenia kanału Venomous Art, gdzie Wojtek osobiście zaserwuje Wam solidną dawkę arachnofobicznych atrakcji.



Źródła: 1
2

Oglądany: 25647x | Komentarzy: 40 | Okejek: 175 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało